[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Ach, i tak nigdy nie zaszliśmy aż tak daleko, a poza tym to mieszkanie naprawdę mi siępodoba.Bardzo blisko stąd do Ogrodu Luksemburskiego, a także do tego placu. Rzeczywiście, byłoby bardzo wygodnie.Oboje staramy się zachować spokój, ale widzę, że Benowi zależy na kupnie tego mieszkaniatak samo jak mnie.Gdy wracamy do pensjonatu, usiłuję się uspokoić, żebym mogła spokojnie zjeść kolację.MyjęAarona, a Ben kładzie się na łóżku w tylnym pokoju. Czy to nie wspaniałe, Ben? Będziesz miał swój kąt do pracy w domu, a ja będę mogła dlanas gotować.Cudownie.Kładę głowę na jego klatce piersiowej.Nie mogę zostać długo, bo Aaron siedzi sam w drugimpokoju.Miło jest słyszeć bicie serca Bena i czuć przez koszulę ciepło jego ciała.Patrzę nazegarek. Lepiej zejdzmy już na dół; dochodzi wpół do ósmej. Jedno ci powiem, Alice; na pewno miło będzie przestać jeść według harmonogramu.Kiedy idę po Aarona, zauważam teczkę Bena opartą o ścianę przy drzwiach.Nie wiem, czypowinnam go zapytać.Ben niechętnie pokazuje swoje prace przed ich ukończeniem. Ben, masz już coś skończonego? Niezupełnie.Pokażę ci po kolacji, gdy Aaron będzie już w łóżku.To niepodobne do niego.Zwykle kiedy chce coś pokazać, robi to od razu.Może jest zbytpodniecony kupnem mieszkania.Podczas kolacji rozmawiamy o mieszkaniu.Próbujemy ustalić, kiedy możemy otrzymaćpieniądze, gdy niespodziewanie dociera do mnie, że za pięć dni są moje urodziny.Zastanawiamsię, czy Ben nie zapomni.Zwykle jest niezastąpiony w takich sytuacjach.Pamiętał nawet ourodzinach mojej matki, a ja przypomniałam sobie o nich dopiero w ostatniej chwili.Gdy Aaron zasnął, Ben otwiera teczkę i wyjmuje niewielką litografię. I co myślisz?Jestem zupełnie zaskoczona.Zwykle Ben wybiera największy z możliwych formatów, no,może nie wielkości ściany, ale na pewno nie tak mały jak ten.Podchodzę bliżej.Zaczynaopowiadać o swoich odbitkach i ustawia je w rzędzie na łóżku.Jest ich czternaście i wszystkie sątej samej wielkości.Bardzo mi się podobają, chociaż spodziewałam się zobaczyć coś bardziejwyrazistego; te są cudownie płynne i miękkie, całkowicie pozbawione agresywnej twardościdotychczasowych prac Bena. Są wspaniałe, Ben, ale zupełnie nie w twoim stylu.Niby mają coś z ciebie, a jednak sąinne.Uśmiecha się i sięga do teczki.Nie chcę go urazić, ale nie potrafię też kłamać.Wyjmujezadrukowane strony i układa je pod kolejnymi litografiami.Nachylam się i w pierwszej chwiliwydaje mi się, że się rozpłaczę, gdyż spada to na mnie tak niespodziewanie.Moje wiersze; te,które napisałam dla niego, zanim się pobraliśmy.Ben obejmuje mnie. Są inne, ponieważ pokazują nas, a nie tylko mnie.Wszystkiego najlepszego, kochanie.Składam ci życzenia trochę wcześniej, ale chciałem, żebyś przejrzała szczotki, zanim pójdą dodruku. Do druku? Chcesz powiedzieć, że znalazłeś kogoś, kto może je wydrukować? Mówiszpoważnie? Jasne.Nie udawaj takiej zdziwionej.Będziesz poetką, która publikuje swoje wiersze.Przytulam się do niego i kładę głowę na jego ramieniu, tak żeby nie widział, że płaczę.Dopiero po dłuższej chwili się opanowuję. Jak to zrobiłeś, Ben? Co za wspaniały prezent urodzinowy! Gdzie w ogóle znalazłeś tewiersze?Odsuwam się i ocieram oczy.Ben siada na krześle, a ja mam ochotę podejść do niego i usiąśćmu na kolanach, ale wiem, że wyglądałabym śmiesznie, więc się powstrzymuję.Nie jestem zbytpieszczotliwym typem, ale tym razem mam na to ochotę. No cóż, po prostu zabrałem się do tych litografii i potrzebowałem jakiegoś tematu, którynie byłby specjalnie związany z malarstwem.A wiersze zabrałem w pudełku z ważnymipapierami.Pomyślałem, że zrobię dziesięć kopii na twoje urodziny, tylko dla nas.Kiedyś w tejpracowni, do której chodzę, zgadałem się z pewnym facetem z ambasady, który wykonywałjakieś reklamowe litografie.Ma coś wspólnego z public relations.Okazało się, że zna mojeobrazy i spodobały mu się także moje litografie [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl milosnikstop.keep.pl
. Ach, i tak nigdy nie zaszliśmy aż tak daleko, a poza tym to mieszkanie naprawdę mi siępodoba.Bardzo blisko stąd do Ogrodu Luksemburskiego, a także do tego placu. Rzeczywiście, byłoby bardzo wygodnie.Oboje staramy się zachować spokój, ale widzę, że Benowi zależy na kupnie tego mieszkaniatak samo jak mnie.Gdy wracamy do pensjonatu, usiłuję się uspokoić, żebym mogła spokojnie zjeść kolację.MyjęAarona, a Ben kładzie się na łóżku w tylnym pokoju. Czy to nie wspaniałe, Ben? Będziesz miał swój kąt do pracy w domu, a ja będę mogła dlanas gotować.Cudownie.Kładę głowę na jego klatce piersiowej.Nie mogę zostać długo, bo Aaron siedzi sam w drugimpokoju.Miło jest słyszeć bicie serca Bena i czuć przez koszulę ciepło jego ciała.Patrzę nazegarek. Lepiej zejdzmy już na dół; dochodzi wpół do ósmej. Jedno ci powiem, Alice; na pewno miło będzie przestać jeść według harmonogramu.Kiedy idę po Aarona, zauważam teczkę Bena opartą o ścianę przy drzwiach.Nie wiem, czypowinnam go zapytać.Ben niechętnie pokazuje swoje prace przed ich ukończeniem. Ben, masz już coś skończonego? Niezupełnie.Pokażę ci po kolacji, gdy Aaron będzie już w łóżku.To niepodobne do niego.Zwykle kiedy chce coś pokazać, robi to od razu.Może jest zbytpodniecony kupnem mieszkania.Podczas kolacji rozmawiamy o mieszkaniu.Próbujemy ustalić, kiedy możemy otrzymaćpieniądze, gdy niespodziewanie dociera do mnie, że za pięć dni są moje urodziny.Zastanawiamsię, czy Ben nie zapomni.Zwykle jest niezastąpiony w takich sytuacjach.Pamiętał nawet ourodzinach mojej matki, a ja przypomniałam sobie o nich dopiero w ostatniej chwili.Gdy Aaron zasnął, Ben otwiera teczkę i wyjmuje niewielką litografię. I co myślisz?Jestem zupełnie zaskoczona.Zwykle Ben wybiera największy z możliwych formatów, no,może nie wielkości ściany, ale na pewno nie tak mały jak ten.Podchodzę bliżej.Zaczynaopowiadać o swoich odbitkach i ustawia je w rzędzie na łóżku.Jest ich czternaście i wszystkie sątej samej wielkości.Bardzo mi się podobają, chociaż spodziewałam się zobaczyć coś bardziejwyrazistego; te są cudownie płynne i miękkie, całkowicie pozbawione agresywnej twardościdotychczasowych prac Bena. Są wspaniałe, Ben, ale zupełnie nie w twoim stylu.Niby mają coś z ciebie, a jednak sąinne.Uśmiecha się i sięga do teczki.Nie chcę go urazić, ale nie potrafię też kłamać.Wyjmujezadrukowane strony i układa je pod kolejnymi litografiami.Nachylam się i w pierwszej chwiliwydaje mi się, że się rozpłaczę, gdyż spada to na mnie tak niespodziewanie.Moje wiersze; te,które napisałam dla niego, zanim się pobraliśmy.Ben obejmuje mnie. Są inne, ponieważ pokazują nas, a nie tylko mnie.Wszystkiego najlepszego, kochanie.Składam ci życzenia trochę wcześniej, ale chciałem, żebyś przejrzała szczotki, zanim pójdą dodruku. Do druku? Chcesz powiedzieć, że znalazłeś kogoś, kto może je wydrukować? Mówiszpoważnie? Jasne.Nie udawaj takiej zdziwionej.Będziesz poetką, która publikuje swoje wiersze.Przytulam się do niego i kładę głowę na jego ramieniu, tak żeby nie widział, że płaczę.Dopiero po dłuższej chwili się opanowuję. Jak to zrobiłeś, Ben? Co za wspaniały prezent urodzinowy! Gdzie w ogóle znalazłeś tewiersze?Odsuwam się i ocieram oczy.Ben siada na krześle, a ja mam ochotę podejść do niego i usiąśćmu na kolanach, ale wiem, że wyglądałabym śmiesznie, więc się powstrzymuję.Nie jestem zbytpieszczotliwym typem, ale tym razem mam na to ochotę. No cóż, po prostu zabrałem się do tych litografii i potrzebowałem jakiegoś tematu, którynie byłby specjalnie związany z malarstwem.A wiersze zabrałem w pudełku z ważnymipapierami.Pomyślałem, że zrobię dziesięć kopii na twoje urodziny, tylko dla nas.Kiedyś w tejpracowni, do której chodzę, zgadałem się z pewnym facetem z ambasady, który wykonywałjakieś reklamowe litografie.Ma coś wspólnego z public relations.Okazało się, że zna mojeobrazy i spodobały mu się także moje litografie [ Pobierz całość w formacie PDF ]