[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.* * *Tymczasem w zatoce Sangley Point, szara motorówka dobiła do burty Devilfish ,który kierował się w stronę bazy okrętów podwodnych w Bataan.Była to łódz Reda Tully,który odwoził skippera Devilfish z powrotem na pokład.Branch Hoban wskoczył na pokładswego okrętu, podczas gdy kapitan Tully krzyczał z pomostu przez megafon:- Ahoy, Devilfish ! Co się dzieje z Seadragon i Sealion ?Porucznik Aster przyłożył ręce do ust.- Gdy ich widzieliśmy ostatnio, trzymali się dzielnie.Ale utknęli przy nabrzeżu.Niemają mocy.- Chryste, powiedz Branchonowi, by został na redzie.Muszę to sprawdzić.- Czy mamy się zanurzyć?- Nie prędzej niż was zaatakują.Hoban przyszedł na pomost, gdy łódz już odpływała.- Rety, a co z Brinym i jego brygadą?Aster wskazał w kierunku bazy, która stała w ogniu pod unoszącymi się w góręsłupami dymu.- Nie dali znaku życia.Pomyślałem, że lepiej się stamtąd wynieść, kapitanie.- Racja.Szczęście, że jeden z nas był na pokładzie.Po krótkiej chwili łódz motorowa powróciła.Sternik podprowadził ją, a Tully wszedłna pokład z pobladłą twarzą.- Niedobrze.Zbombardowali ich.Myślę, że Sealion przepadł.Stoi cały w ogniu,maszynownia wypełnia się wodą.Zatonie bardzo szybko.- O Boże - jęknął Hoban.- Cumowaliśmy przy nich.- Wiem.Mieliście cholerne szczęście.- Pigeon próbuje właśnie przyholować Seadragona.Lepiej wracaj do siebieBranch i zobacz co się da zrobić.- Oczywiście, sir.Motorowa szalupa zbliżyła się do Devilfish.- A kto to znowu? - zapytał Tully.Hoban przymrużył oczy.- Czy to nie Pierce?- Tak, to Pierce - przytaknął Aster patrząc przez lornetkę.Marynarze pobiegli, by pomóc młodemu chłopakowi wdrapać się na pokład.Od razuposzedł na mostek.Miał czerwone, spierzchnięte od wiatru usta, a w usmarowanej sadzątwarzy odcinały się ostro białe gałki oczu.- Kapitanie, przysyła mnie pan Henry, bym powiedział, że z nim i całą brygadąwszystko w porządku.- Dzięki Bogu! Gdzie oni są?- Zabierają torpedy z magazynu.Tully wykrzyknął.- Magazyn torped? Chcesz powiedzieć, że on ciągle stoi.- Tak, proszę pana.Wiatr przewiał ogień w innym kierunku, więc pan Henry i Hansenwzięli ciężarówki i&- Jedziesz ze mną.Branch, wracam tam.* * *Ale gdy dowódca eskadry wraz z marynarzem dotarli do stojącej w płomieniach bazy,nie zdołali przedostać się do składu torped.Drogi na nabrzeżu blokowały zawalone budynki itlące się jeszcze szczątki.Tully na próżno krążył w dymie, omijając leje po bombach i jadącena sygnale karetki.- Kapitanie Tully, wydaje mi się, że widzę ich ciężarówki - powiedział Pierce.Wskazał na porosły trawą obszar po drugiej stronie małego mostu, zatłoczonego przezsamochody, karetki i pieszych.- Widzi pan? Tam obok wieży ciśnień.- Te duże, szare?- Tak, myślę, że to oni, sir.Tully zjechał jeepem z drogi i skierował pojazd w stronę mostu.Byron Henry siedziałna szczycie ciężarówki załadowanej torpedami popijając coca-colę.Był nie do poznania.Jegotwarz, ręce i broda pokryte były sadzą.Trzy ciężarówki były po brzegi wypełnione torpedamipodobnie jak dwa ruchome dzwigi.Mały samochód wojskowy załadowany byłoznakowanymi skrzyniami i pudłami.Filipińscy kierowcy siedzieli na trawie zajadająckanapki i opowiadając dowcipy.Brygada Devilfish leżała wyczerpana, z wyjątkiemHansena, który siedział oparty plecami o oponę ciężarówki Byrona paląc fajkę.- Cześć, Byron - zawołał Tully.Byron odwrócił się i spróbował zeskoczyć, ale ze stosu długich cylindrów nie było tołatwe.- O, dzień dobry, sir.- Ile ich macie?- Dwadzieścia sześć, sir.Potem musieliśmy zjeżdżać.Ogień zaczął się niebezpiecznieprzybliżać.- Widzę, że zadbaliście też o części zamienne.- To był pomysł Hansena, sir.- Kto to jest Hansen?Byron wskazał na stojącego w pobliżu Hansena, który poznawszy kapitana Tully,zbliżył się do niego.- Jaki macie stopień?- Torpedysta pierwszej klasy, sir.- Mylisz się.Jesteś bosmanem torpedystą.Hansen otworzył usta w pełnym zachwytu uśmiechu, a jego oczy spoczęły na Henrym.Tully rozejrzał się wokoło przesuwając wzrokiem po uratowanych torpedach.- Macie zapalniki?- Tak jest, sir.- Bardzo dobrze.Myślę, że zabierzecie ten ładunek do Mariveles.- Aye, aye, sir.- Chcę, abyś napisał mi raport, Byron.Wszystkie nazwiska i stopnie twoich ludzi, atakże kierowców ciężarówek.- Tak jest, sir.- Czy jest jakaś szansa na wydostanie stamtąd następnych torped?- Zależy, co pozostało z pożogi, sir.Gdy wyjeżdżaliśmy, ogień jeszcze nie wtargnął nateren składu, ale teraz& Nie wiem.- W porządku.Sam to sprawdzę.Jedzcie.* * *Następnego ranka Byron stawił się do raportu u kapitana Tully.Dowódca eskadrypracował przy biurku w budynku obok plaży w Porcie Mariveles.Port usytuowany był wzatoce, ukrytej wśród gór półwyspu Bataan.Tło dla łysej, opalonej głowy Tully'ego stanowiłaniebiesko-żółta mapa Zatoki Manilskiej, pokrywająca większą część gipsowej ściany.Byronwręczył mu dwustronicowy raport.Tully przejrzał go i powiedział.- Raczej skąpy dokument.- Zawiera wszystkie fakty, panie kapitanie, nazwiska i stopnie.Tully pokiwał głową i wrzucił kartki do szuflady.- Branch mówił mi, że nie znosisz papierkowej roboty.- To nie jest mój mocny punkt, sir.Przykro mi.- Czy wspomniał, jakie mam wobec ciebie plany?- Wspomniał coś o ratownictwie, sir.- Byron, Japońcy wkrótce tutaj wylądują.Prawdopodobnie nie będziemy w stanieutrzymać Manili, lecz dopóki MacArtur trzyma się na Bataanie, eskadra może dalej działać zMariveles.Jest to najbliżej Japończyków położona baza okrętów podwodnych i powinniśmyją utrzymać tak długo jak się da.Tully wstał i pokazał ręką na mapę.- A więc, chodzi o to, byoczyścić cały Cavite oraz Manilę i wszystko co się da przenieść tutaj.Wygląda na to, żeposiadasz nieco instynktu śmieciarza.- Tully roześmiał się, a Byron odpowiedział muuprzejmym uśmiechem.- Będziesz się tym zajmował, dopóki Devilfish nie otrzymanowych rozkazów [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl milosnikstop.keep.pl
.* * *Tymczasem w zatoce Sangley Point, szara motorówka dobiła do burty Devilfish ,który kierował się w stronę bazy okrętów podwodnych w Bataan.Była to łódz Reda Tully,który odwoził skippera Devilfish z powrotem na pokład.Branch Hoban wskoczył na pokładswego okrętu, podczas gdy kapitan Tully krzyczał z pomostu przez megafon:- Ahoy, Devilfish ! Co się dzieje z Seadragon i Sealion ?Porucznik Aster przyłożył ręce do ust.- Gdy ich widzieliśmy ostatnio, trzymali się dzielnie.Ale utknęli przy nabrzeżu.Niemają mocy.- Chryste, powiedz Branchonowi, by został na redzie.Muszę to sprawdzić.- Czy mamy się zanurzyć?- Nie prędzej niż was zaatakują.Hoban przyszedł na pomost, gdy łódz już odpływała.- Rety, a co z Brinym i jego brygadą?Aster wskazał w kierunku bazy, która stała w ogniu pod unoszącymi się w góręsłupami dymu.- Nie dali znaku życia.Pomyślałem, że lepiej się stamtąd wynieść, kapitanie.- Racja.Szczęście, że jeden z nas był na pokładzie.Po krótkiej chwili łódz motorowa powróciła.Sternik podprowadził ją, a Tully wszedłna pokład z pobladłą twarzą.- Niedobrze.Zbombardowali ich.Myślę, że Sealion przepadł.Stoi cały w ogniu,maszynownia wypełnia się wodą.Zatonie bardzo szybko.- O Boże - jęknął Hoban.- Cumowaliśmy przy nich.- Wiem.Mieliście cholerne szczęście.- Pigeon próbuje właśnie przyholować Seadragona.Lepiej wracaj do siebieBranch i zobacz co się da zrobić.- Oczywiście, sir.Motorowa szalupa zbliżyła się do Devilfish.- A kto to znowu? - zapytał Tully.Hoban przymrużył oczy.- Czy to nie Pierce?- Tak, to Pierce - przytaknął Aster patrząc przez lornetkę.Marynarze pobiegli, by pomóc młodemu chłopakowi wdrapać się na pokład.Od razuposzedł na mostek.Miał czerwone, spierzchnięte od wiatru usta, a w usmarowanej sadzątwarzy odcinały się ostro białe gałki oczu.- Kapitanie, przysyła mnie pan Henry, bym powiedział, że z nim i całą brygadąwszystko w porządku.- Dzięki Bogu! Gdzie oni są?- Zabierają torpedy z magazynu.Tully wykrzyknął.- Magazyn torped? Chcesz powiedzieć, że on ciągle stoi.- Tak, proszę pana.Wiatr przewiał ogień w innym kierunku, więc pan Henry i Hansenwzięli ciężarówki i&- Jedziesz ze mną.Branch, wracam tam.* * *Ale gdy dowódca eskadry wraz z marynarzem dotarli do stojącej w płomieniach bazy,nie zdołali przedostać się do składu torped.Drogi na nabrzeżu blokowały zawalone budynki itlące się jeszcze szczątki.Tully na próżno krążył w dymie, omijając leje po bombach i jadącena sygnale karetki.- Kapitanie Tully, wydaje mi się, że widzę ich ciężarówki - powiedział Pierce.Wskazał na porosły trawą obszar po drugiej stronie małego mostu, zatłoczonego przezsamochody, karetki i pieszych.- Widzi pan? Tam obok wieży ciśnień.- Te duże, szare?- Tak, myślę, że to oni, sir.Tully zjechał jeepem z drogi i skierował pojazd w stronę mostu.Byron Henry siedziałna szczycie ciężarówki załadowanej torpedami popijając coca-colę.Był nie do poznania.Jegotwarz, ręce i broda pokryte były sadzą.Trzy ciężarówki były po brzegi wypełnione torpedamipodobnie jak dwa ruchome dzwigi.Mały samochód wojskowy załadowany byłoznakowanymi skrzyniami i pudłami.Filipińscy kierowcy siedzieli na trawie zajadająckanapki i opowiadając dowcipy.Brygada Devilfish leżała wyczerpana, z wyjątkiemHansena, który siedział oparty plecami o oponę ciężarówki Byrona paląc fajkę.- Cześć, Byron - zawołał Tully.Byron odwrócił się i spróbował zeskoczyć, ale ze stosu długich cylindrów nie było tołatwe.- O, dzień dobry, sir.- Ile ich macie?- Dwadzieścia sześć, sir.Potem musieliśmy zjeżdżać.Ogień zaczął się niebezpiecznieprzybliżać.- Widzę, że zadbaliście też o części zamienne.- To był pomysł Hansena, sir.- Kto to jest Hansen?Byron wskazał na stojącego w pobliżu Hansena, który poznawszy kapitana Tully,zbliżył się do niego.- Jaki macie stopień?- Torpedysta pierwszej klasy, sir.- Mylisz się.Jesteś bosmanem torpedystą.Hansen otworzył usta w pełnym zachwytu uśmiechu, a jego oczy spoczęły na Henrym.Tully rozejrzał się wokoło przesuwając wzrokiem po uratowanych torpedach.- Macie zapalniki?- Tak jest, sir.- Bardzo dobrze.Myślę, że zabierzecie ten ładunek do Mariveles.- Aye, aye, sir.- Chcę, abyś napisał mi raport, Byron.Wszystkie nazwiska i stopnie twoich ludzi, atakże kierowców ciężarówek.- Tak jest, sir.- Czy jest jakaś szansa na wydostanie stamtąd następnych torped?- Zależy, co pozostało z pożogi, sir.Gdy wyjeżdżaliśmy, ogień jeszcze nie wtargnął nateren składu, ale teraz& Nie wiem.- W porządku.Sam to sprawdzę.Jedzcie.* * *Następnego ranka Byron stawił się do raportu u kapitana Tully.Dowódca eskadrypracował przy biurku w budynku obok plaży w Porcie Mariveles.Port usytuowany był wzatoce, ukrytej wśród gór półwyspu Bataan.Tło dla łysej, opalonej głowy Tully'ego stanowiłaniebiesko-żółta mapa Zatoki Manilskiej, pokrywająca większą część gipsowej ściany.Byronwręczył mu dwustronicowy raport.Tully przejrzał go i powiedział.- Raczej skąpy dokument.- Zawiera wszystkie fakty, panie kapitanie, nazwiska i stopnie.Tully pokiwał głową i wrzucił kartki do szuflady.- Branch mówił mi, że nie znosisz papierkowej roboty.- To nie jest mój mocny punkt, sir.Przykro mi.- Czy wspomniał, jakie mam wobec ciebie plany?- Wspomniał coś o ratownictwie, sir.- Byron, Japońcy wkrótce tutaj wylądują.Prawdopodobnie nie będziemy w stanieutrzymać Manili, lecz dopóki MacArtur trzyma się na Bataanie, eskadra może dalej działać zMariveles.Jest to najbliżej Japończyków położona baza okrętów podwodnych i powinniśmyją utrzymać tak długo jak się da.Tully wstał i pokazał ręką na mapę.- A więc, chodzi o to, byoczyścić cały Cavite oraz Manilę i wszystko co się da przenieść tutaj.Wygląda na to, żeposiadasz nieco instynktu śmieciarza.- Tully roześmiał się, a Byron odpowiedział muuprzejmym uśmiechem.- Będziesz się tym zajmował, dopóki Devilfish nie otrzymanowych rozkazów [ Pobierz całość w formacie PDF ]