[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nazwany po swoim dziadku chłopiec był starszym z dwojga dzieciHawkinsa - miał malutką siostrzyczkę noszącą imięZachód-Słońca-Na-Szczytach-Gór.Jommy posłał malcowi chmurne spojrzenie, które przesądziło o sprawie-Radość nie zdołał dłużej kryć rozbawienia.- Co cię tak bawi? - spytał Jommy.- Idziecie do szkoły! - zawył Radość.Po matce odziedziczył rudawe włosy,a po ojcu rysy twarzy.Wyszczerzył się do Jommy'ego ze złym błyskiem wbłękitnych oczach.Po długiej chwili odezwał się Tad.- Nie bierzcie mnie za głupca, ale co to jest szkoła? Caleb odpowiedziałmu:- Nie wiedzieć czegoś nie jest jeszcze głupotą.Głupotą jest nie zapytać oto.Szkoła to miejsce, gdzie młodzi uczą się od nauczycieli.Wiele dzieci majednego opiekuna.- Aha - mruknął Zane, jakby nagle wszystko było dla niego jasne.Aczkolwiek widać było, że tak nie jest.- W Roldemie jest dużo szkół - wtrącił Tal.- Naprawdę sporo, wwiększości prowadzonych przez taką czy inną gildię.Wygląda to trochę inaczejniż w Królestwie Wysp, Keshu czy tutaj, w Opardumie.- Zerkając naJommy'ego, dodał: -1 z pewnością bardzo inaczej niż w Novindusie.- Tam, skąd pochodzę, też mamy szkoły! - rzucił Jommy wyzywającymtonem, co świadczyło wyraznie, że o szkole pierwszy raz usłyszał dopiero przedchwilą.- Po prostu nigdy w żadnej nie byłem.Odkąd zjawili się w Domu nad Rzeką, dzielili życie pomiędzy ciężką pracę- przeciwko której nic nie mieli - i nie mniej intensywną zabawę.Czas spędzonyprzez tę trójkę razem zawiązał między nimi nici braterstwa, które powodowało,że nieustannie balansowali na krawędzi poważnych tarapatów, pod warunkiemże nie wykonywali akurat żadnej misji zleconej im przez Konklawe Cieni.Wtedybowiem znajdowali się pod rozkazami ojca lub któregoś z wyznaczonych przezPuga agentów.Wszelako pozostawieni sami sobie potrafili być nieokiełznani.Talwin Hawkins więcej niż przy jednej okazji musiał interweniować w ichimieniu u tego czy innego urzędnika miejskiego.- Dobrze wam to zrobi - rzekł Caleb.- Wiem od Tala, że wasza wiejskanatura sprowadza na was w mieście więcej kłopotów, niżbym sobie życzył.Dlatego jutro porzucicie pracę tutaj i zostaniecie studentami UniwersytetuRoldemu.Na użytek kolegów i koleżanek, z którymi się tu zadajecie,zaaranżujemy wszystko tak, jakbyście mieli odpłynąć statkiem dzisiejszegowieczora, ale pózniej Magnus przeniesie was do Roldemu, gdzie z kolei rzekomozejdziecie z trapu o świcie.- Roldem! - wykrzyknął nagle podekscytowany Tad.Stolica tego królestwa była wedle opinii Hawkinsa najbardziejcywilizowanym miastem na świecie, a jako że to Tal zajmował się edukacjąchłopców w minionym miesiącu, jego zdanie bardzo się dla nich liczyło.- Na początku mówiłeś, że pójdziemy do szkoły.- Jommy całkiem jużprzestał ukrywać konsternację.Tal zaśmiał się.- Uniwersytet jest szkołą.Taką, gdzie próbuje się nauczyć wszystkiego,stąd zresztą nazwa.Będziecie pobierać nauki u boku synów roldemskiej szlachtyoraz przedstawicieli innych nacji graniczących z królestwem przez morze.- Synów? - podchwycił Tad.- A co z córkami?Tal pokręcił współczująco głową, a Caleb powiedział:- Podejście mojego ojca do edukacji kobiet jest oryginalne, może nawetwyjątkowe.Jednakże wy będziecie mieszkali razem z chłopcami, w większości oparę lat młodszymi od was, ale także rówieśnikami.- Mieszkali?- Tak, zamieszkacie na terenie uniwersytetu z innymi studentami podokiem mnichów.- Mnichów? - powtórzył Zane, tonem oddając to, co w wypadku resztywidoczne było na twarzach.- Jakich znowu mnichów?Hawkins zakasłał, aby ukryć śmiech.- Jak to: jakich? Braci La-Timsy.- Zakon La-Timsy! - wykrzyknął Tad.- Jego członkowie są znani z.- Surowości? - wpadł mu w słowo Caleb.- To prawda, są surowi - przyznał Talwin.- Bardzo surowi - potwierdził syn maga, patrząc na przyjaciela.- Niektórzy twierdzą nawet, że zbyt surowi, aczkolwiek nigdy niesłyszałem, by jakiś student zmarł od nadmiaru dyscypliny - dodał Tal.- Oni piją wyłącznie wodę - jęczał Zane.- Jedzą czerstwy chleb,skamieniały ser i.gotowaną wołowinę! - Posłał żałosne spojrzenie w stronękuchni.- Kim są bracia La-Timsy? - zainteresował się Jommy.- Mylą mi się tewszystkie tutejsze nazwy.Tal wzruszył ramionami.- A ja nie znam ich odpowiedników na Novindusie.- Posłał Calebowispojrzenie, w którym była zawarta prośba o pomoc.Caleb rzekł:- Durga.- Durga! - wykrzyknął Jommy. Oni żyją w celibacie! Biją się nawzajemlaskami w ramach pokuty! Składają śluby milczenia na całe lata! %7łyją wcelibacie.!Tal wybuchnął śmiechem, co wywołało napad chichotków u jego małegosyna.- Zabierzcie wszystko, co waszym zdaniem się przyda, po czym idzciepożegnać się z przyjaciółmi - polecił Caleb, śmiejąc się do wtóru.Dość szybkojednak spoważniał.- Dla jasności powiem wam jedno.Przyjdzie dzień, żezajmiecie w Konklawe Cieni miejsce moje i Talwina.Nie będziecie szeregowymiczłonkami, lecz przywódcami.Właśnie dlatego wysyłam was na UniwersytetRoldemu.To powiedziawszy, wyszedł, a trójka chłopców popatrzyła po sobie zrezygnacją.Po minucie milczenia pierwszy odezwał się Tad:- Przynajmniej chodzi o Roldem.- Na pewno nie będą nas trzymali pod kluczem na tym uniwersytecie przezcały czas - wyraził nadzieję Zane.Chmurny nastrój Jommyego nagle minął.- Niechby tylko spróbowali! - rzucił, szczerząc się, i klepnął Tada w ramię.- Chodzmy się spakować.Potem muszę pożegnać się z pewną dziewczyną.- Z Sherą? - zaczął zgadywać Zane.- Nie - odparł Jommy.- Z Ruth - domyślił się Tad.- Nie.- Jommy ruszył ku kuchni, za którą znajdowała się ich kwatera i całydobytek.- Z Milandrą?- Nie - odpowiedział Jommy, przekraczając próg.Zane złapał Tada zarękę.- Jak on to robi?- Nie wiem - odburknął jego przyrodni brat.- Wiem tylko tyle, że to sięskończy, gdy znajdziemy się w Roldemie.Zane westchnął.- Już tęsknię za Opardumem.Pchając drzwi łokciem, Tad stwierdził:- Chciałeś powiedzieć, że tęsknisz za tutejszym jedzeniem.ROZDZIAA DZIEWITYRoldemChłopcy zbliżali się powoli.Jommy, Tad i Zane czekali w bezruchu, gdy podchodził do nich ostrożnieponad tuzin studentów.Trzej przyrodni bracia przeszli spacerkiem z portu, gdzieteoretycznie dopłynęli, choć w rzeczywistości to Magnus na prośbę Pugaprzeteleportował ich do magazynu będącego własnością Konklawe Cieni.Byliodpowiednio brudni i wymiętoszeni, tak że historyjka o długiej podróży lądem imorzem miała solidne podstawy.Każdy z braci miał na sobie zwykłą tunikę,spodnie oraz przerzucony przez ramię worek podróżny.Stali teraz spokojnie, obserwując studentów, a ci otaczali ich półkolem,obrzucając spojrzeniami od stóp do głów, jakby oceniali wystawione na sprzedażbydło.Najmłodsi spośród uczniów mieli co najwyżej dwanaście lat, a najstarsimogli być rówieśnikami przybyłej trójki, aczkolwiek Jommy podejrzewał, że zeswoimi dwudziestoma latami na karku jest najstarszym studentem w zasięguwzroku.Wszyscy chłopcy nosili oficjalne stroje uniwersyteckie: czarny filcowyberet założony na bakier, bladożółtą koszulę z narzuconym na wierzch izwiązanym po bokach długim niebieskim tabardem ozdobionym białą lamówką,pod spodem zaś żółte spodnie i wreszcie czarne buty z cholewami.Każdytrzymał w lewym ręku skórzaną torbę.Sądząc po ciemnej cerze kilku chłopców imieszaninie akcentów, wśród studentów Uniwersytetu Roldemu znajdowali sięzarówno mieszkańcy Keshu, jak i wielu innych krain [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl milosnikstop.keep.pl
.Nazwany po swoim dziadku chłopiec był starszym z dwojga dzieciHawkinsa - miał malutką siostrzyczkę noszącą imięZachód-Słońca-Na-Szczytach-Gór.Jommy posłał malcowi chmurne spojrzenie, które przesądziło o sprawie-Radość nie zdołał dłużej kryć rozbawienia.- Co cię tak bawi? - spytał Jommy.- Idziecie do szkoły! - zawył Radość.Po matce odziedziczył rudawe włosy,a po ojcu rysy twarzy.Wyszczerzył się do Jommy'ego ze złym błyskiem wbłękitnych oczach.Po długiej chwili odezwał się Tad.- Nie bierzcie mnie za głupca, ale co to jest szkoła? Caleb odpowiedziałmu:- Nie wiedzieć czegoś nie jest jeszcze głupotą.Głupotą jest nie zapytać oto.Szkoła to miejsce, gdzie młodzi uczą się od nauczycieli.Wiele dzieci majednego opiekuna.- Aha - mruknął Zane, jakby nagle wszystko było dla niego jasne.Aczkolwiek widać było, że tak nie jest.- W Roldemie jest dużo szkół - wtrącił Tal.- Naprawdę sporo, wwiększości prowadzonych przez taką czy inną gildię.Wygląda to trochę inaczejniż w Królestwie Wysp, Keshu czy tutaj, w Opardumie.- Zerkając naJommy'ego, dodał: -1 z pewnością bardzo inaczej niż w Novindusie.- Tam, skąd pochodzę, też mamy szkoły! - rzucił Jommy wyzywającymtonem, co świadczyło wyraznie, że o szkole pierwszy raz usłyszał dopiero przedchwilą.- Po prostu nigdy w żadnej nie byłem.Odkąd zjawili się w Domu nad Rzeką, dzielili życie pomiędzy ciężką pracę- przeciwko której nic nie mieli - i nie mniej intensywną zabawę.Czas spędzonyprzez tę trójkę razem zawiązał między nimi nici braterstwa, które powodowało,że nieustannie balansowali na krawędzi poważnych tarapatów, pod warunkiemże nie wykonywali akurat żadnej misji zleconej im przez Konklawe Cieni.Wtedybowiem znajdowali się pod rozkazami ojca lub któregoś z wyznaczonych przezPuga agentów.Wszelako pozostawieni sami sobie potrafili być nieokiełznani.Talwin Hawkins więcej niż przy jednej okazji musiał interweniować w ichimieniu u tego czy innego urzędnika miejskiego.- Dobrze wam to zrobi - rzekł Caleb.- Wiem od Tala, że wasza wiejskanatura sprowadza na was w mieście więcej kłopotów, niżbym sobie życzył.Dlatego jutro porzucicie pracę tutaj i zostaniecie studentami UniwersytetuRoldemu.Na użytek kolegów i koleżanek, z którymi się tu zadajecie,zaaranżujemy wszystko tak, jakbyście mieli odpłynąć statkiem dzisiejszegowieczora, ale pózniej Magnus przeniesie was do Roldemu, gdzie z kolei rzekomozejdziecie z trapu o świcie.- Roldem! - wykrzyknął nagle podekscytowany Tad.Stolica tego królestwa była wedle opinii Hawkinsa najbardziejcywilizowanym miastem na świecie, a jako że to Tal zajmował się edukacjąchłopców w minionym miesiącu, jego zdanie bardzo się dla nich liczyło.- Na początku mówiłeś, że pójdziemy do szkoły.- Jommy całkiem jużprzestał ukrywać konsternację.Tal zaśmiał się.- Uniwersytet jest szkołą.Taką, gdzie próbuje się nauczyć wszystkiego,stąd zresztą nazwa.Będziecie pobierać nauki u boku synów roldemskiej szlachtyoraz przedstawicieli innych nacji graniczących z królestwem przez morze.- Synów? - podchwycił Tad.- A co z córkami?Tal pokręcił współczująco głową, a Caleb powiedział:- Podejście mojego ojca do edukacji kobiet jest oryginalne, może nawetwyjątkowe.Jednakże wy będziecie mieszkali razem z chłopcami, w większości oparę lat młodszymi od was, ale także rówieśnikami.- Mieszkali?- Tak, zamieszkacie na terenie uniwersytetu z innymi studentami podokiem mnichów.- Mnichów? - powtórzył Zane, tonem oddając to, co w wypadku resztywidoczne było na twarzach.- Jakich znowu mnichów?Hawkins zakasłał, aby ukryć śmiech.- Jak to: jakich? Braci La-Timsy.- Zakon La-Timsy! - wykrzyknął Tad.- Jego członkowie są znani z.- Surowości? - wpadł mu w słowo Caleb.- To prawda, są surowi - przyznał Talwin.- Bardzo surowi - potwierdził syn maga, patrząc na przyjaciela.- Niektórzy twierdzą nawet, że zbyt surowi, aczkolwiek nigdy niesłyszałem, by jakiś student zmarł od nadmiaru dyscypliny - dodał Tal.- Oni piją wyłącznie wodę - jęczał Zane.- Jedzą czerstwy chleb,skamieniały ser i.gotowaną wołowinę! - Posłał żałosne spojrzenie w stronękuchni.- Kim są bracia La-Timsy? - zainteresował się Jommy.- Mylą mi się tewszystkie tutejsze nazwy.Tal wzruszył ramionami.- A ja nie znam ich odpowiedników na Novindusie.- Posłał Calebowispojrzenie, w którym była zawarta prośba o pomoc.Caleb rzekł:- Durga.- Durga! - wykrzyknął Jommy. Oni żyją w celibacie! Biją się nawzajemlaskami w ramach pokuty! Składają śluby milczenia na całe lata! %7łyją wcelibacie.!Tal wybuchnął śmiechem, co wywołało napad chichotków u jego małegosyna.- Zabierzcie wszystko, co waszym zdaniem się przyda, po czym idzciepożegnać się z przyjaciółmi - polecił Caleb, śmiejąc się do wtóru.Dość szybkojednak spoważniał.- Dla jasności powiem wam jedno.Przyjdzie dzień, żezajmiecie w Konklawe Cieni miejsce moje i Talwina.Nie będziecie szeregowymiczłonkami, lecz przywódcami.Właśnie dlatego wysyłam was na UniwersytetRoldemu.To powiedziawszy, wyszedł, a trójka chłopców popatrzyła po sobie zrezygnacją.Po minucie milczenia pierwszy odezwał się Tad:- Przynajmniej chodzi o Roldem.- Na pewno nie będą nas trzymali pod kluczem na tym uniwersytecie przezcały czas - wyraził nadzieję Zane.Chmurny nastrój Jommyego nagle minął.- Niechby tylko spróbowali! - rzucił, szczerząc się, i klepnął Tada w ramię.- Chodzmy się spakować.Potem muszę pożegnać się z pewną dziewczyną.- Z Sherą? - zaczął zgadywać Zane.- Nie - odparł Jommy.- Z Ruth - domyślił się Tad.- Nie.- Jommy ruszył ku kuchni, za którą znajdowała się ich kwatera i całydobytek.- Z Milandrą?- Nie - odpowiedział Jommy, przekraczając próg.Zane złapał Tada zarękę.- Jak on to robi?- Nie wiem - odburknął jego przyrodni brat.- Wiem tylko tyle, że to sięskończy, gdy znajdziemy się w Roldemie.Zane westchnął.- Już tęsknię za Opardumem.Pchając drzwi łokciem, Tad stwierdził:- Chciałeś powiedzieć, że tęsknisz za tutejszym jedzeniem.ROZDZIAA DZIEWITYRoldemChłopcy zbliżali się powoli.Jommy, Tad i Zane czekali w bezruchu, gdy podchodził do nich ostrożnieponad tuzin studentów.Trzej przyrodni bracia przeszli spacerkiem z portu, gdzieteoretycznie dopłynęli, choć w rzeczywistości to Magnus na prośbę Pugaprzeteleportował ich do magazynu będącego własnością Konklawe Cieni.Byliodpowiednio brudni i wymiętoszeni, tak że historyjka o długiej podróży lądem imorzem miała solidne podstawy.Każdy z braci miał na sobie zwykłą tunikę,spodnie oraz przerzucony przez ramię worek podróżny.Stali teraz spokojnie, obserwując studentów, a ci otaczali ich półkolem,obrzucając spojrzeniami od stóp do głów, jakby oceniali wystawione na sprzedażbydło.Najmłodsi spośród uczniów mieli co najwyżej dwanaście lat, a najstarsimogli być rówieśnikami przybyłej trójki, aczkolwiek Jommy podejrzewał, że zeswoimi dwudziestoma latami na karku jest najstarszym studentem w zasięguwzroku.Wszyscy chłopcy nosili oficjalne stroje uniwersyteckie: czarny filcowyberet założony na bakier, bladożółtą koszulę z narzuconym na wierzch izwiązanym po bokach długim niebieskim tabardem ozdobionym białą lamówką,pod spodem zaś żółte spodnie i wreszcie czarne buty z cholewami.Każdytrzymał w lewym ręku skórzaną torbę.Sądząc po ciemnej cerze kilku chłopców imieszaninie akcentów, wśród studentów Uniwersytetu Roldemu znajdowali sięzarówno mieszkańcy Keshu, jak i wielu innych krain [ Pobierz całość w formacie PDF ]