[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Miecz ciążył mu w dłoni, ale nie wypuścił go, wręczprzeciwnie, jeszcze mocniej zacisnął palce na rękojeści.Jakąś milę przedmurami Callevy natknął się na wąski strumień płynący przez okalającą gródrówninę.Zanim zrozumiał, co się dzieje, ziemia usunęła mu się spod stópi poleciał w dół na twarz, lądując w płytkiej wodzie.Szok spowodowanykontaktem z zimnym nurtem poraził wszystkie jego zmysły.Z trudem zdołał siępodnieść na kolana, wodząc wzrokiem za mieczem, który upuścił podczasupadku.Jego klinga połyskiwała spod szklistego lustra wody, kilka stópod miejsca, w którym wylądował.Katon wyciągał już dłoń po gladiusa, gdy nagleusłyszał w pobliżu rżenie konia.Po drugiej stronie strumienia pojawił się jakiścień, więc centurion, nie namyślając się wiele, przywarł do brzegu, wtulając sięw nawis, z którego przed chwilą spadł.Niemal równocześnie tuż nad nimpojawił się pędzący wierzchowiec.Do wody obok leżącego Katona posypała sięminiaturowa lawina kamyków i piasku.Rozmazany cień jezdzca przemknąłpo drugim brzegu.Centurion wstrzymał dech.Pech chciał, że w tym właśniemomencie leżący na dnie strumienia miecz błysnął mocniej.Na mgnienie tylko, lecz i to wystarczyło.Jezdziec zeskoczył z wierzchowcaprosto w nurt tuż przed Katonem, obryzgując mu twarz strumieniami wody.Ruszył w stronę miecza i wtedy Rzymianin zdał sobie sprawę, że gdy Durotrygpodniesie broń i obróci się, jego kryjówka zostanie spalona.Nie miał zbyt wieleczasu do namysłu.Podniósł się i skoczył na plecy pochylonego nad gladiusemprzeciwnika.Obaj wpadli do wody, ale na wierzchu był centurion.I to on szukałpalcami gardła przeciwnika.Znalazł je szybko i natychmiast z całych sił zacisnąłobie dłonie na muskularnym karku.Jezdziec zdołał się poderwać na moment,wypadł z wody w kaskadach lśniących kropelek.Sięgał rękoma za plecy, chcącchwycić Katona za rękę.W końcu udała mu się ta sztuka i spróbował rozewrzećchwyt, a gdy zrozumiał, że to się nie uda, sięgnął dalej, ku twarzy i oczomcenturiona.Nie zdążył Katon wbił mu kolano w kręgosłup i przewalił gona bok, w wodę, próbując znowu utopić.Bryt wszakże był dla niego za silny.Jednym zwinnym ruchem przetoczył sięna szczupłego centuriona.Leżeli teraz obaj na plecach, ale Katon znalazł sięw wodzie, pod przeciwnikiem.Siła tego uderzenia pozbawiła go tchu, zdołałtylko zacisnąć usta, zanim znalazły się pod wodą.Wiedział, że nie zostało muwiele czasu.W płucach zaczynało mu już brakować powietrza, aby zaśzaczerpnąć go, będzie musiał puścić gardło Durotryga.Nagle dostrzegł kątemoka znajomy blask.Miecz.Przekręcił głowę rękojeść gladiusa miał w zasięguręki na kamienistym dnie.Puścił gardło jezdzca, lewą dłonią orząc go po twarzyw poszukiwaniu oczu.Prawą tymczasem sięgnął po broń, obrócił ją ostrzemw kierunku Durotryga i pchnął z całych sił w jego plecy.Wojownik szarpnął sięspazmatycznie, potem drugi raz, rozpaczliwie próbując się uwolnić od miecza,którym Katon kręcił jak szalony.Moment pózniej jego mięśnie zwiotczałyi centurion mógł w końcu odetchnąć, zepchnąwszy z siebie bezwładne ciało.Usiadł w strumieniu, kaszląc i plując w wolno rozpościerającą się plamęczerwieni.Przyjrzał się uważniej leżącemu na plecach jezdzcowi.Miecz przebiłmu serce i wyszedł przez pierś.Struga krwi wciąż tryskała z rany, rozpływającsię w wartkim nurcie strumienia.Głowa wojownika była mocno odchylonado tyłu, spoczywała pod powierzchnią wody.Oczy tępo wpatrywały się w niebo,włosy falowały w rwącym prądzie jak zdzbła trawy na wietrze.Ledwie Katon odzyskał oddech, przewrócił niedawnego przeciwnikana brzuch, położył stopę obok miejsca, z którego wystawała rękojeść gladiusa,i wyszarpnął ostrze jednym płynnym ruchem.Z rany natychmiast buchnęłaświeża krew.Nie bacząc na nic, Katon wspiął się na brzeg i ruszył w dółstrumienia, oddalając się od wroga i od wałów Callevy.Zdawał sobie sprawę,że zaraz ktoś może zauważyć wierzchowca i podjedzie, by sprawdzić, co sięstało z jego panem.Przez chwilę zastanawiał się, czyby nie dosiąść koniasamemu, ale zrezygnował z tego pomysłu, gdyż nigdy nie był zbyt dobrymjezdzcem.A Durotrygowie, cokolwiek o nich mówić, opanowali tę sztukędo perfekcji i z pewnością dopadliby go, zanim zdążyłby dojechać do bramgrodu.Ruszył więc w dół strumienia tak ostrożnie i cicho, jak tylko potrafił,nasłuchując nieustannie, czy ktoś już odkrył ciało i czy rusza za nim pościg.wierć mili dalej zdał sobie sprawę, że drży na całym ciele.Wiedział, że jestzbyt zmęczony, aby kontynuować ucieczkę.Musiał się ukryć i odpocząć choćodrobinę, by odzyskać siły, zanim ruszy w dalszą drogę ku bezpiecznemumiastu.Bezpieczna Calleva? Zaśmiał się pod nosem.Kohorty zostały rozgromione.Jedyną siłą stojącą teraz pomiędzy armią Durotrygów a bezbronnymiAtrebatami była szczątkowa obsada magazynów i straż przyboczna Veriki.Stolica padnie, gdy wróg się zorientuje, z kim naprawdę ma do czynienia.Katonzrozumiał, że musi wrócić do grodu, zebrać ocalonych i zorganizować obronę.W tym momencie pomyślał o Macro i Tincommiusie.Czy któryś z nich ocalałz pogromu? A może obaj leżą już martwi gdzieś w morzu traw, stanowiąckolejne danie w uczcie padlinożerców, którzy już krążyli po porannymrozsłonecznionym niebie?Katon minął ostrożnie kolejne zakole strumienia i trafił na pień drzewawyrwanego przed laty przez potężny huragan.W miejscu, gdzie stało, ziałateraz spora dziura [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl milosnikstop.keep.pl
.Miecz ciążył mu w dłoni, ale nie wypuścił go, wręczprzeciwnie, jeszcze mocniej zacisnął palce na rękojeści.Jakąś milę przedmurami Callevy natknął się na wąski strumień płynący przez okalającą gródrówninę.Zanim zrozumiał, co się dzieje, ziemia usunęła mu się spod stópi poleciał w dół na twarz, lądując w płytkiej wodzie.Szok spowodowanykontaktem z zimnym nurtem poraził wszystkie jego zmysły.Z trudem zdołał siępodnieść na kolana, wodząc wzrokiem za mieczem, który upuścił podczasupadku.Jego klinga połyskiwała spod szklistego lustra wody, kilka stópod miejsca, w którym wylądował.Katon wyciągał już dłoń po gladiusa, gdy nagleusłyszał w pobliżu rżenie konia.Po drugiej stronie strumienia pojawił się jakiścień, więc centurion, nie namyślając się wiele, przywarł do brzegu, wtulając sięw nawis, z którego przed chwilą spadł.Niemal równocześnie tuż nad nimpojawił się pędzący wierzchowiec.Do wody obok leżącego Katona posypała sięminiaturowa lawina kamyków i piasku.Rozmazany cień jezdzca przemknąłpo drugim brzegu.Centurion wstrzymał dech.Pech chciał, że w tym właśniemomencie leżący na dnie strumienia miecz błysnął mocniej.Na mgnienie tylko, lecz i to wystarczyło.Jezdziec zeskoczył z wierzchowcaprosto w nurt tuż przed Katonem, obryzgując mu twarz strumieniami wody.Ruszył w stronę miecza i wtedy Rzymianin zdał sobie sprawę, że gdy Durotrygpodniesie broń i obróci się, jego kryjówka zostanie spalona.Nie miał zbyt wieleczasu do namysłu.Podniósł się i skoczył na plecy pochylonego nad gladiusemprzeciwnika.Obaj wpadli do wody, ale na wierzchu był centurion.I to on szukałpalcami gardła przeciwnika.Znalazł je szybko i natychmiast z całych sił zacisnąłobie dłonie na muskularnym karku.Jezdziec zdołał się poderwać na moment,wypadł z wody w kaskadach lśniących kropelek.Sięgał rękoma za plecy, chcącchwycić Katona za rękę.W końcu udała mu się ta sztuka i spróbował rozewrzećchwyt, a gdy zrozumiał, że to się nie uda, sięgnął dalej, ku twarzy i oczomcenturiona.Nie zdążył Katon wbił mu kolano w kręgosłup i przewalił gona bok, w wodę, próbując znowu utopić.Bryt wszakże był dla niego za silny.Jednym zwinnym ruchem przetoczył sięna szczupłego centuriona.Leżeli teraz obaj na plecach, ale Katon znalazł sięw wodzie, pod przeciwnikiem.Siła tego uderzenia pozbawiła go tchu, zdołałtylko zacisnąć usta, zanim znalazły się pod wodą.Wiedział, że nie zostało muwiele czasu.W płucach zaczynało mu już brakować powietrza, aby zaśzaczerpnąć go, będzie musiał puścić gardło Durotryga.Nagle dostrzegł kątemoka znajomy blask.Miecz.Przekręcił głowę rękojeść gladiusa miał w zasięguręki na kamienistym dnie.Puścił gardło jezdzca, lewą dłonią orząc go po twarzyw poszukiwaniu oczu.Prawą tymczasem sięgnął po broń, obrócił ją ostrzemw kierunku Durotryga i pchnął z całych sił w jego plecy.Wojownik szarpnął sięspazmatycznie, potem drugi raz, rozpaczliwie próbując się uwolnić od miecza,którym Katon kręcił jak szalony.Moment pózniej jego mięśnie zwiotczałyi centurion mógł w końcu odetchnąć, zepchnąwszy z siebie bezwładne ciało.Usiadł w strumieniu, kaszląc i plując w wolno rozpościerającą się plamęczerwieni.Przyjrzał się uważniej leżącemu na plecach jezdzcowi.Miecz przebiłmu serce i wyszedł przez pierś.Struga krwi wciąż tryskała z rany, rozpływającsię w wartkim nurcie strumienia.Głowa wojownika była mocno odchylonado tyłu, spoczywała pod powierzchnią wody.Oczy tępo wpatrywały się w niebo,włosy falowały w rwącym prądzie jak zdzbła trawy na wietrze.Ledwie Katon odzyskał oddech, przewrócił niedawnego przeciwnikana brzuch, położył stopę obok miejsca, z którego wystawała rękojeść gladiusa,i wyszarpnął ostrze jednym płynnym ruchem.Z rany natychmiast buchnęłaświeża krew.Nie bacząc na nic, Katon wspiął się na brzeg i ruszył w dółstrumienia, oddalając się od wroga i od wałów Callevy.Zdawał sobie sprawę,że zaraz ktoś może zauważyć wierzchowca i podjedzie, by sprawdzić, co sięstało z jego panem.Przez chwilę zastanawiał się, czyby nie dosiąść koniasamemu, ale zrezygnował z tego pomysłu, gdyż nigdy nie był zbyt dobrymjezdzcem.A Durotrygowie, cokolwiek o nich mówić, opanowali tę sztukędo perfekcji i z pewnością dopadliby go, zanim zdążyłby dojechać do bramgrodu.Ruszył więc w dół strumienia tak ostrożnie i cicho, jak tylko potrafił,nasłuchując nieustannie, czy ktoś już odkrył ciało i czy rusza za nim pościg.wierć mili dalej zdał sobie sprawę, że drży na całym ciele.Wiedział, że jestzbyt zmęczony, aby kontynuować ucieczkę.Musiał się ukryć i odpocząć choćodrobinę, by odzyskać siły, zanim ruszy w dalszą drogę ku bezpiecznemumiastu.Bezpieczna Calleva? Zaśmiał się pod nosem.Kohorty zostały rozgromione.Jedyną siłą stojącą teraz pomiędzy armią Durotrygów a bezbronnymiAtrebatami była szczątkowa obsada magazynów i straż przyboczna Veriki.Stolica padnie, gdy wróg się zorientuje, z kim naprawdę ma do czynienia.Katonzrozumiał, że musi wrócić do grodu, zebrać ocalonych i zorganizować obronę.W tym momencie pomyślał o Macro i Tincommiusie.Czy któryś z nich ocalałz pogromu? A może obaj leżą już martwi gdzieś w morzu traw, stanowiąckolejne danie w uczcie padlinożerców, którzy już krążyli po porannymrozsłonecznionym niebie?Katon minął ostrożnie kolejne zakole strumienia i trafił na pień drzewawyrwanego przed laty przez potężny huragan.W miejscu, gdzie stało, ziałateraz spora dziura [ Pobierz całość w formacie PDF ]