[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.–Ostatni raz wezwałeś mnie przed dziesięciu laty.Jak mogłeś pomyśleć, że dziesięć lat zdołałoby mnie powstrzymać? Nie jestem jakimś niestałym żukowcem.My pamiętamy.–Coś ty za jeden?! – ryknął Elias.– Co tu się dzieje?!–Mistrzu Mongerze, w przeszłości korzystałeś z moich usług – stwierdził Tisamonspokojnie.– Tisamon z Felyalu, witam serdecznie.Elias wytrzeszczył oczy.Gdy usłyszał to imię z ust Stenwolda, niczego się nie domyślił.Teraz jednak już wszystko zrozumiał.–Zapłacę ci dwa razy tyle co on – kwiknął.– Pięć razy tyle!Usta Tisamona wykrzywiła wzgarda.Modliszowiec pokręcił głową.–Tisamon bierze pieniądze – wyjaśnił Stenwold kuzynowi – ale walczy dla honoru, ataką zapłatą, jak się obawiam, nie dysponujesz.W następnej chwili był już przy biurku.Wydobył miecz, drugą dłonią chwytając Eliasa za tunikę na piersiach.–Stenwoldzie, błagam…–Sprzedałeś moją kuzynkę Osowcom! – syknął Maker przez zęby.–Błagam, mogę…–Nie masz nic do zaoferowania – stwierdził Stenwold, odkrywając, że ręka z mieczem drży od ochoty pchnięcia.– Zdradziłeś rodzinę, miasto i rasę! Cóż powinienem z tobą zrobić?–Stenwoldzie, żałuję…–Wcale nie żałujesz.A raczej, owszem, żałujesz – tego, że cię przyłapano na zdradzie.Gdyby pojawiła się tu drużyna os, byłbyś mnie sprzedał po cenie rynkowej! Milcz! – Pchnął bełkoczącego jakieś usprawiedliwienia kupca na ścianę.– Nie masz pojęcia, Eliasie, jak bardzo chciałbym cię zabić.Wszystek gwałt, wszystek gniew, jakie są we mnie, głośno się tego domagają.– Wziąwszy się w garść, puścił rozdygotanego krewniaka i odsunął od niego.–Ale do twej podłej zdrady nie dodam zabójstwa członka rodziny.Nie sądzę, żebym mógł żyć z takim grzechem na sumieniu.– Wsunął niezbrukany krwią miecz do pochwy i odwrócił się ku drzwiom.–Stenwoldzie… kuzynie… dziękuję – wycharczał Elias.Odwrócony wciąż plecami do kupca Stenwold zatrzymał się w drzwiach.–Idę jednak o zakład, że Tisamon nie ma takich skrupułów.–Co takiego?Stenwold wyszedł z gabinetu, zamknął za sobą drzwi, a potem usiadł na krześle w holu.Był wyczerpany do cna i czuł ogromną niechęć do całego świata.Przez zamknięte drzwi za sobą słyszał rozpaczliwe targi Eliasa.W sam raz dla kupczyka, pomyślał Stenwold.Śmierć z liczbami na ustach.Gdy po chwili podniósł wzrok, zobaczył Tisamona wychodzącego z gabinetu i starannie wycierającego ostrze skrawkiem tuniki Eliasa.–Naprawdę myślałeś, że mógłbym się do ciebie odwrócić plecami? – zapytałspokojnie.Stenwold podszedł do niego z podziwem w oczach.–Spójrz tylko na siebie.Przez te wszystkie lata w ogóle się nie zmieniłeś!–Ty tak – odparł Tisamon bezlitośnie.– Jesteś starszy, grubszy i łysy.Nie żebyśkiedykolwiek był chudy albo miał bujną czuprynę…–A młodszy?–Wydaje mi się, że żaden z nas nie był nigdy młody.Uderzyli lewą o lewą, a Stenwold zauważył, że Tisamon też się jednak zmienił.Wśród jego jasnych włosów nikły pasma siwizny, ale na twarzy modliszowca pojawiły się bruzdy świadczące o tym, że te dziesięć lat nie były dlań lekkimi.–A co byś zrobił – zapytał Tisamon – gdyby twój posłaniec nie dotarł do mnie? – Niepowiedział: „Gdybym nie przybył na twe wezwanie".Stenwoldowi na chwilę zamarło serce na myśl o tym, co mogłoby się stać z nim i jego najstarszym przyjacielem.–Walczyłbym – stwierdził po prostu.–Nie miałbyś innego wyjścia – zgodził się Tisamon.–A z iloma miałbym sprawę?–Było sześciu miejscowych ochroniarzy i tyleż samo lekkozbrojnych osowców.–Tisamon wzruszył ramionami, jakby mówił o rzeczy niegodnej wzmianki.Wszystko bezgłośnie, podczas gdy ja rozmawiałem z Eliasem.Raz tylko coś huknęło,pomyślał Stenwold.Tisamon jako skrytobójca zarabiał na życie równie łatwo jak zawołany szermierz, ale znacznie lepiej.Traktował to zajęcie jako formę kontynuacji pojedynku.Na jego ubraniu nie było nawet jednej plamki krwi.–Mamy sporo do nadrobienia – stwierdził Stenwold.–Mniej, niż myślisz.Przeszłość jest miejscem narodzin przyszłości, prawda? Osowce skończyli zabawy ze Wspólnotą i teraz nareszcie przyszła nasza kolej.Nareszcie? Ależ tak, oczywiście, Tisamon przewidywał następny ruch Imperium.–Śledziłeś bacznie wszystko, co się dzieje?–Dla tych, którzy chcą słuchać, Helleron jest kotłem pełnym plotek.–Ale nikt nie chce [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl milosnikstop.keep.pl
.–Ostatni raz wezwałeś mnie przed dziesięciu laty.Jak mogłeś pomyśleć, że dziesięć lat zdołałoby mnie powstrzymać? Nie jestem jakimś niestałym żukowcem.My pamiętamy.–Coś ty za jeden?! – ryknął Elias.– Co tu się dzieje?!–Mistrzu Mongerze, w przeszłości korzystałeś z moich usług – stwierdził Tisamonspokojnie.– Tisamon z Felyalu, witam serdecznie.Elias wytrzeszczył oczy.Gdy usłyszał to imię z ust Stenwolda, niczego się nie domyślił.Teraz jednak już wszystko zrozumiał.–Zapłacę ci dwa razy tyle co on – kwiknął.– Pięć razy tyle!Usta Tisamona wykrzywiła wzgarda.Modliszowiec pokręcił głową.–Tisamon bierze pieniądze – wyjaśnił Stenwold kuzynowi – ale walczy dla honoru, ataką zapłatą, jak się obawiam, nie dysponujesz.W następnej chwili był już przy biurku.Wydobył miecz, drugą dłonią chwytając Eliasa za tunikę na piersiach.–Stenwoldzie, błagam…–Sprzedałeś moją kuzynkę Osowcom! – syknął Maker przez zęby.–Błagam, mogę…–Nie masz nic do zaoferowania – stwierdził Stenwold, odkrywając, że ręka z mieczem drży od ochoty pchnięcia.– Zdradziłeś rodzinę, miasto i rasę! Cóż powinienem z tobą zrobić?–Stenwoldzie, żałuję…–Wcale nie żałujesz.A raczej, owszem, żałujesz – tego, że cię przyłapano na zdradzie.Gdyby pojawiła się tu drużyna os, byłbyś mnie sprzedał po cenie rynkowej! Milcz! – Pchnął bełkoczącego jakieś usprawiedliwienia kupca na ścianę.– Nie masz pojęcia, Eliasie, jak bardzo chciałbym cię zabić.Wszystek gwałt, wszystek gniew, jakie są we mnie, głośno się tego domagają.– Wziąwszy się w garść, puścił rozdygotanego krewniaka i odsunął od niego.–Ale do twej podłej zdrady nie dodam zabójstwa członka rodziny.Nie sądzę, żebym mógł żyć z takim grzechem na sumieniu.– Wsunął niezbrukany krwią miecz do pochwy i odwrócił się ku drzwiom.–Stenwoldzie… kuzynie… dziękuję – wycharczał Elias.Odwrócony wciąż plecami do kupca Stenwold zatrzymał się w drzwiach.–Idę jednak o zakład, że Tisamon nie ma takich skrupułów.–Co takiego?Stenwold wyszedł z gabinetu, zamknął za sobą drzwi, a potem usiadł na krześle w holu.Był wyczerpany do cna i czuł ogromną niechęć do całego świata.Przez zamknięte drzwi za sobą słyszał rozpaczliwe targi Eliasa.W sam raz dla kupczyka, pomyślał Stenwold.Śmierć z liczbami na ustach.Gdy po chwili podniósł wzrok, zobaczył Tisamona wychodzącego z gabinetu i starannie wycierającego ostrze skrawkiem tuniki Eliasa.–Naprawdę myślałeś, że mógłbym się do ciebie odwrócić plecami? – zapytałspokojnie.Stenwold podszedł do niego z podziwem w oczach.–Spójrz tylko na siebie.Przez te wszystkie lata w ogóle się nie zmieniłeś!–Ty tak – odparł Tisamon bezlitośnie.– Jesteś starszy, grubszy i łysy.Nie żebyśkiedykolwiek był chudy albo miał bujną czuprynę…–A młodszy?–Wydaje mi się, że żaden z nas nie był nigdy młody.Uderzyli lewą o lewą, a Stenwold zauważył, że Tisamon też się jednak zmienił.Wśród jego jasnych włosów nikły pasma siwizny, ale na twarzy modliszowca pojawiły się bruzdy świadczące o tym, że te dziesięć lat nie były dlań lekkimi.–A co byś zrobił – zapytał Tisamon – gdyby twój posłaniec nie dotarł do mnie? – Niepowiedział: „Gdybym nie przybył na twe wezwanie".Stenwoldowi na chwilę zamarło serce na myśl o tym, co mogłoby się stać z nim i jego najstarszym przyjacielem.–Walczyłbym – stwierdził po prostu.–Nie miałbyś innego wyjścia – zgodził się Tisamon.–A z iloma miałbym sprawę?–Było sześciu miejscowych ochroniarzy i tyleż samo lekkozbrojnych osowców.–Tisamon wzruszył ramionami, jakby mówił o rzeczy niegodnej wzmianki.Wszystko bezgłośnie, podczas gdy ja rozmawiałem z Eliasem.Raz tylko coś huknęło,pomyślał Stenwold.Tisamon jako skrytobójca zarabiał na życie równie łatwo jak zawołany szermierz, ale znacznie lepiej.Traktował to zajęcie jako formę kontynuacji pojedynku.Na jego ubraniu nie było nawet jednej plamki krwi.–Mamy sporo do nadrobienia – stwierdził Stenwold.–Mniej, niż myślisz.Przeszłość jest miejscem narodzin przyszłości, prawda? Osowce skończyli zabawy ze Wspólnotą i teraz nareszcie przyszła nasza kolej.Nareszcie? Ależ tak, oczywiście, Tisamon przewidywał następny ruch Imperium.–Śledziłeś bacznie wszystko, co się dzieje?–Dla tych, którzy chcą słuchać, Helleron jest kotłem pełnym plotek.–Ale nikt nie chce [ Pobierz całość w formacie PDF ]