[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Czy ktoś będzie cię szukać?- Na razie nie.- Spojrzał na niebo.- Jeśli jutro znajdziemy mój.samolot, ocenięzniszczenia.Może coś jeszcze da się uratować.- Za dzień lub dwa pojedziemy do miasta.- Zobaczyła, że posmutniał.Postanowiła jakośzłagodzić wymowę tego faktu.- Obejrzy cię lekarz, będziesz mógł zatelefonować.- Zatelefonować ?Jego zmieszane spojrzenie sprawiło, że znów zaniepokoiła się, czy nie odniósł jakichśwewnętrznych obrażeń głowy.- Tak, do rodziny, przyjaciół albo do pracy.- Racja.- Znów wziął ją za rękę.- Czy możesz mi podać współrzędne i odległość domiejsca, w którym mnie znalazłaś ?- Współrzędne? - Zmiejąc się, usiadła na brzegu wąskiego, rwącego strumyka.- Niewystarczy, jeśli powiem, że w tamtym kierunku? - Wskazała południowy wschód.- Jakieśosiemnaście kilometrów w linii prostej, drogą dwa razy tyle.Usiadł koło niej.Jej zapach był tak świeży, jak woń leśnych kwiatów, jednak znaczniebardziej zmysłowy.- Myślałem, że jesteś naukowcem.- To nie znaczy, że znam się na wszystkim.Zapytaj mnie o czarowników z NowejGwinei, a chętnie ci odpowiem.- Osiemnaście kilometrów.- Poprzez gałęzie jodły widział zarys góry.- Po drodze nic niema? %7ładnego miasta? Osady?- Nie.To nadal bezludna okolica.Czasem pojawia się tylko jakiś turysta.Nie jest więc prawdopodobne, by ktoś natknął się na statek, pomyślał.To dobrze.Pozostawał najważniejszy problem: jak go znalezć bez Libby.Najlepiej byłoby wyruszyć naposzukiwania o świcie, jej samochodem.Jutro, postanowił.Ten dzień jest zbyt piękny, zbytcenny, żeby marnować go na coś innego.- Podoba mi się tutaj - stwierdził.Nie skłamał.Siedzenie na chłodnej trawie i słuchanie szumu strumyka sprawiało muprzyjemność.A gdyby wrócić w to miejsce za dwieście lat? Ciekawe, co zostało z tego piękna?Góra na pewno, możliwe że również resztka lasu.Nawet strumień być może nie zmienibiegu.Ale na pewno nie będzie Libby.Poczuł ból.- Gdy wrócę do domu - powiedział bardzo wolno - będę o tobie myślał.Czy aby na pewno? Miała nadzieję, że odpowiedz na to pytanie nie okaże się dla niejzbyt ważna.- Może kiedyś mnie odwiedzisz?- Kiedyś.- Przebiegł palcami po jej dłoni.Libby będzie wtedy duchem, kobietą, któraistniała w swoim czasie i która sprawiła, że zapragnął czegoś niemożliwego.- Będziesz za mnątęskniła?- Nie wiem.Nie cofnęła dłoni.Zdała sobie sprawę, że tak, że będzie za nim tęsknić bardziej, niżnakazywałby to rozum.- Myślę, że będziesz.Zapomniał o statku, o swej przyszłości.Skoncentrował się na dziewczynie.- Nadają gwiazdom, księżycom i galaktykom imiona bogiń - powiedział cicho.- Dlatego,że są silne, piękne i tajemnicze.Człowiek, zwykły śmiertelnik, nigdy ich tak do końca niezdobędzie.- Większość kultur ma swoje mity - odparła.- Starożytni astronomowie.- Nie mówiłem o mitach, chociaż z tym kwiatem wyglądasz jak bogini.- Delikatniedotknął jej policzka.To niebezpieczny człowiek, pomyślała.Umie się uśmiechać jak sam diabełi prawić komplementy jedwabistym głosem.Nigdy nie przypuszczała, że będzie się obawiaćspojrzenia w oczy mężczyznie.Nie powinna.- Wracajmy - zaproponowała.- Mam dużo pracy.Zmarszczył brwi.- Co takiego zrobiłem? - zapytał.Wzruszyła ramionami.- Nic takiego.- Przecież każdy ma prawo do wypoczynku.To nie zbrodnia.- Nie, ale.- Daj spokój.Dlaczego nie powiedzieć sobie, że to najlepsza pora na piwo? - Widząc jejzdumione spojrzenie, wyjaśnił: - Wiesz, jak w reklamach.- Aha, wiem.Objęła rękoma kolana.Przyglądała się mu.Najpierw przyrównuje ją do bogini, terazmówi o piwie i reklamach.Co tu jest grane?- Wiesz, Hornblower, czasami zastanawiam się, czy ty naprawdę istniejesz.- Och, istnieję.Powiedz mi, co widzisz w górze? Odchyliła głowę.- Niebo.Dzięki Bogu, niebieskie.Trochę chmur, które do wieczora powinny zniknąć.- Czy zastanawiałaś się kiedyś, co jest poza nim?- Poza czym?- Błękitem.- Przymknął oczy.Zobaczył ciągnące się w nieskończoność skupiska gwiazd,głęboką czerń kosmosu, cudowną symetrię księżyców i planet na ich orbitach.- Myślałaś oinnych światach, o tych, do których nie możesz dotrzeć?- Nie.Chyba dlatego, że skupiam się na światach, które są i były tu, na Ziemi.Moja pracawymaga patrzenia w dół, pod nogi, nie w niebo.- Jakie lubisz filmy i muzykę? - zmienił nagle temat.Libby pokręciła głową.Jej towarzysza cechował chaotyczny tok rozumowania.- Właściwie wszystkie - odparła.- Nie jestem wybredna.- Twój ulubiony film?- Trudne pytanie.- Patrzył na nią tak intensywnie, tak niewinnie, że postanowiła jednakwybrać losowo jeden z tych, które podobały się jej najbardziej.- Casablanca.- O czym to jest?- Daj spokój, Hornblower, każdy wie.- Ja go przegapiłem.Musiałem być zajęty, kiedy wszedł na ekrany.Roześmiała się głośno.- Jasne, na pewno w latach czterdziestych miałeś masę pracy.Zignorował jej uwagę.- O czym jest ten film?Właściwie to go nie interesowało.Chciał tylko słuchać, jak Libby opowiada, patrzyć nanią, gdy to robi.Dlaczego nie? - Siedziało się jej przyjemnie, mogła opowiedzieć film, przeżyć go w tensposób jeszcze raz.Zaczęła mówić.Słuchał, podobał się mu sposób, w jaki opowiadała historię utraconej miłości,bohaterstwa i poświęcenia.Podobała się mu jej gestykulacja, to jak modulowała głos.I jej oczy,gdy mówiła o kochankach, których zetknął los i rozdzieliło przeznaczenie.- Nie ma szczęśliwego zakończenia - zauważył, gdy zamilkła.- Nie, ale zawsze czułam, że oni odnajdą się po latach, po wojnie.- Dlaczego?- Bo byli sobie przeznaczeni.Tacy ludzie zawsze się odnajdą, bez względu na wszelkieprzeszkody.Uśmiechnęła się do niego, uśmiech jednak znikł, gdy zobaczyła, jak Cal na nią patrzy.Jakby byli sami.Nie sami w górach, a na całym świecie.Jak Adam i Ewa.Zatęskniła.Po raz pierwszy w życiu zatęskniła - ciałem, umysłem i sercem.- Nie - poprosił cicho, gdy zaczęła wstawać.- Proszę, nie bój się mnie [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl milosnikstop.keep.pl
.- Czy ktoś będzie cię szukać?- Na razie nie.- Spojrzał na niebo.- Jeśli jutro znajdziemy mój.samolot, ocenięzniszczenia.Może coś jeszcze da się uratować.- Za dzień lub dwa pojedziemy do miasta.- Zobaczyła, że posmutniał.Postanowiła jakośzłagodzić wymowę tego faktu.- Obejrzy cię lekarz, będziesz mógł zatelefonować.- Zatelefonować ?Jego zmieszane spojrzenie sprawiło, że znów zaniepokoiła się, czy nie odniósł jakichśwewnętrznych obrażeń głowy.- Tak, do rodziny, przyjaciół albo do pracy.- Racja.- Znów wziął ją za rękę.- Czy możesz mi podać współrzędne i odległość domiejsca, w którym mnie znalazłaś ?- Współrzędne? - Zmiejąc się, usiadła na brzegu wąskiego, rwącego strumyka.- Niewystarczy, jeśli powiem, że w tamtym kierunku? - Wskazała południowy wschód.- Jakieśosiemnaście kilometrów w linii prostej, drogą dwa razy tyle.Usiadł koło niej.Jej zapach był tak świeży, jak woń leśnych kwiatów, jednak znaczniebardziej zmysłowy.- Myślałem, że jesteś naukowcem.- To nie znaczy, że znam się na wszystkim.Zapytaj mnie o czarowników z NowejGwinei, a chętnie ci odpowiem.- Osiemnaście kilometrów.- Poprzez gałęzie jodły widział zarys góry.- Po drodze nic niema? %7ładnego miasta? Osady?- Nie.To nadal bezludna okolica.Czasem pojawia się tylko jakiś turysta.Nie jest więc prawdopodobne, by ktoś natknął się na statek, pomyślał.To dobrze.Pozostawał najważniejszy problem: jak go znalezć bez Libby.Najlepiej byłoby wyruszyć naposzukiwania o świcie, jej samochodem.Jutro, postanowił.Ten dzień jest zbyt piękny, zbytcenny, żeby marnować go na coś innego.- Podoba mi się tutaj - stwierdził.Nie skłamał.Siedzenie na chłodnej trawie i słuchanie szumu strumyka sprawiało muprzyjemność.A gdyby wrócić w to miejsce za dwieście lat? Ciekawe, co zostało z tego piękna?Góra na pewno, możliwe że również resztka lasu.Nawet strumień być może nie zmienibiegu.Ale na pewno nie będzie Libby.Poczuł ból.- Gdy wrócę do domu - powiedział bardzo wolno - będę o tobie myślał.Czy aby na pewno? Miała nadzieję, że odpowiedz na to pytanie nie okaże się dla niejzbyt ważna.- Może kiedyś mnie odwiedzisz?- Kiedyś.- Przebiegł palcami po jej dłoni.Libby będzie wtedy duchem, kobietą, któraistniała w swoim czasie i która sprawiła, że zapragnął czegoś niemożliwego.- Będziesz za mnątęskniła?- Nie wiem.Nie cofnęła dłoni.Zdała sobie sprawę, że tak, że będzie za nim tęsknić bardziej, niżnakazywałby to rozum.- Myślę, że będziesz.Zapomniał o statku, o swej przyszłości.Skoncentrował się na dziewczynie.- Nadają gwiazdom, księżycom i galaktykom imiona bogiń - powiedział cicho.- Dlatego,że są silne, piękne i tajemnicze.Człowiek, zwykły śmiertelnik, nigdy ich tak do końca niezdobędzie.- Większość kultur ma swoje mity - odparła.- Starożytni astronomowie.- Nie mówiłem o mitach, chociaż z tym kwiatem wyglądasz jak bogini.- Delikatniedotknął jej policzka.To niebezpieczny człowiek, pomyślała.Umie się uśmiechać jak sam diabełi prawić komplementy jedwabistym głosem.Nigdy nie przypuszczała, że będzie się obawiaćspojrzenia w oczy mężczyznie.Nie powinna.- Wracajmy - zaproponowała.- Mam dużo pracy.Zmarszczył brwi.- Co takiego zrobiłem? - zapytał.Wzruszyła ramionami.- Nic takiego.- Przecież każdy ma prawo do wypoczynku.To nie zbrodnia.- Nie, ale.- Daj spokój.Dlaczego nie powiedzieć sobie, że to najlepsza pora na piwo? - Widząc jejzdumione spojrzenie, wyjaśnił: - Wiesz, jak w reklamach.- Aha, wiem.Objęła rękoma kolana.Przyglądała się mu.Najpierw przyrównuje ją do bogini, terazmówi o piwie i reklamach.Co tu jest grane?- Wiesz, Hornblower, czasami zastanawiam się, czy ty naprawdę istniejesz.- Och, istnieję.Powiedz mi, co widzisz w górze? Odchyliła głowę.- Niebo.Dzięki Bogu, niebieskie.Trochę chmur, które do wieczora powinny zniknąć.- Czy zastanawiałaś się kiedyś, co jest poza nim?- Poza czym?- Błękitem.- Przymknął oczy.Zobaczył ciągnące się w nieskończoność skupiska gwiazd,głęboką czerń kosmosu, cudowną symetrię księżyców i planet na ich orbitach.- Myślałaś oinnych światach, o tych, do których nie możesz dotrzeć?- Nie.Chyba dlatego, że skupiam się na światach, które są i były tu, na Ziemi.Moja pracawymaga patrzenia w dół, pod nogi, nie w niebo.- Jakie lubisz filmy i muzykę? - zmienił nagle temat.Libby pokręciła głową.Jej towarzysza cechował chaotyczny tok rozumowania.- Właściwie wszystkie - odparła.- Nie jestem wybredna.- Twój ulubiony film?- Trudne pytanie.- Patrzył na nią tak intensywnie, tak niewinnie, że postanowiła jednakwybrać losowo jeden z tych, które podobały się jej najbardziej.- Casablanca.- O czym to jest?- Daj spokój, Hornblower, każdy wie.- Ja go przegapiłem.Musiałem być zajęty, kiedy wszedł na ekrany.Roześmiała się głośno.- Jasne, na pewno w latach czterdziestych miałeś masę pracy.Zignorował jej uwagę.- O czym jest ten film?Właściwie to go nie interesowało.Chciał tylko słuchać, jak Libby opowiada, patrzyć nanią, gdy to robi.Dlaczego nie? - Siedziało się jej przyjemnie, mogła opowiedzieć film, przeżyć go w tensposób jeszcze raz.Zaczęła mówić.Słuchał, podobał się mu sposób, w jaki opowiadała historię utraconej miłości,bohaterstwa i poświęcenia.Podobała się mu jej gestykulacja, to jak modulowała głos.I jej oczy,gdy mówiła o kochankach, których zetknął los i rozdzieliło przeznaczenie.- Nie ma szczęśliwego zakończenia - zauważył, gdy zamilkła.- Nie, ale zawsze czułam, że oni odnajdą się po latach, po wojnie.- Dlaczego?- Bo byli sobie przeznaczeni.Tacy ludzie zawsze się odnajdą, bez względu na wszelkieprzeszkody.Uśmiechnęła się do niego, uśmiech jednak znikł, gdy zobaczyła, jak Cal na nią patrzy.Jakby byli sami.Nie sami w górach, a na całym świecie.Jak Adam i Ewa.Zatęskniła.Po raz pierwszy w życiu zatęskniła - ciałem, umysłem i sercem.- Nie - poprosił cicho, gdy zaczęła wstawać.- Proszę, nie bój się mnie [ Pobierz całość w formacie PDF ]