[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Mężczyzna nie tracił czasu na rozważanie niespodziewanej utraty blastera; skoczył naprzód, starając się dosięgnąć rę-kami szyi Luke'a.Lecący w kierunku Skywalkera blaster nagle zmienił kierunek.Rozpędzony żołnierz nadział się na jego lufę, wydałzduszony jęk i zwalił się nieprzytomny na ziemię.- Ja to wezmę - oznajmił Luke technikowi, a ten bez słowa podał mu komputerek.Twarz chłopaka była trupio blada.Skywalker skinął na Karrde'a i Marę, aby do niego podeszli.- Dobra robota - powiedział przemytnik, stając obok Luke'a.- Spokojnie, nic ci nie zrobimy - dodał, zwracając się dotechnika.Schylił się i zabrał wystraszonemu chłopakowi komunikator.- O ile oczywiście będziesz się odpowiednio za-chowywał.Zabierz swojego kolegę do tamtej szafy elektronicznej i zamknijcie się w środku.Technik spojrzał na niego niepewnie, przeniósł wzrok na Luke'a, po czym szybko skinął głową.Chwycił żołnierzapod pachy i zaczął go ciągnąć we wskazanym kierunku.- Upewnij się, że są dobrze zamknięci, i zaraz wracaj na statek - rzucił Karrde do Skywalkera.- Uruchomię proceduręprzedstartową.Czy potrzebne są do tego jakieś specjalne kody?- Raczej nie.- Luke rozejrzał się dokoła i dostrzegł pochyloną nad terminalem Marę.- Sokoła i bez tego trudnoutrzymać w należytym stanie.- Rozumiem.Przypomnij Marze, żeby nie bawiła się zbyt długo z tym komputerem.Przemytnik podbiegł do rampy i zniknął we wnętrzu statku.Luke zaczekał, aż technik zamknie się z żołnierzem welektronicznej szafie, po czym podążył za Karrde'em.- Procedura przygotowania do startu jest tu strasznie szybka - zauważył przemytnik, kiedy Skywalker dotarł do kabinypilotów.- Najwyżej dwie, trzy minuty i można lecieć.Masz jeszcze ten sterownik?- Proszę.- Luke podał mu urządzenie.- Lepiej pójdę po Marę.- Wyjrzał przez szybę kabiny.Dokładnie w tym samym momencie otworzyły się szerokie drzwi w przeciwległym końcu pomieszczenia i ukazała sięw nich drużyna szturmowców w pełnym składzie.- Oho - mruknął Karrde, gdy ośmiu żołnierzy w białych pancerzach skierowało się w stronę Sokoła.- Czy wiedzą,że tu jesteśmy?Skywalker wytężył zmysły, starając się określić nastawienie szturmowców.- Chyba nie - odpowiedział szeptem.- Myślą bardziej jak strażnicy niż jak żołnierze.- Panuje tu zbyt duży hałas, by mogli usłyszeć rozgrzewające się silniki.- Przemytnik skulił się w fotelu, usuwając sięszturmowcom z pola widzenia.- Mara nie myliła się co do Thrawna, ale chyba wyprzedzamy go o jedno posuniecie.Luke'a uderzyła nagła myśl.Wyjrzał przez boczne okno kabiny.Dziewczyna tkwiła skulona za konsolą - przynajmniejna razie ukryta przed wzrokiem żołnierzy.Ale taka sytuacja nie mogła trwać długo.A znając Marę, Skywalker wiedział, że dziewczyna nie będzie siedzieć zzałożonymi rękami i czekać, aż zauważą ją szturmowcy.Gdyby tylko mógł jej jakoś powiedzieć, żeby wstrzymała się zotwarciem ognia.A może taki sposób istniał. Maro - powiedział do niej w myślach, próbując wytworzyć w swoim umyśle jej obraz.-Nie strzelaj, póki ci nie powiem.Nie otrzymał odpowiedzi; zauważył jednak, że dziewczyna obrzuciła szybkim spojrzeniem Sokoła i głębiej wcisnę-ła się za swą mizerną osłonę.- Idę do śluzy - oznajmił Karrde'owi.- Spróbujemy z Marą wziąć ich w krzyżowy ogień.A ty się tu jakoś ukryj.- Dobra.Pochylony, Luke przebiegł krótki korytarz i dobiegł do śluzy.Zdążył dotrzeć tam w ostatniej chwili.Słyszał już mia-rowy stukot wojskowych butów o rampę.Wyczuł, że na pokład wchodzi czterech szturmowców; czterech pozostałych roz-biegło się na boki, aby zająć pozycje pod statkiem i skutecznie zablokować dostęp do niego.Skywalker wiedział, że żołnie-rze zaraz odkryją jego obecność.a w chwilę potem któryś z nich zauważy dziewczynę. Maro, teraz!Od strony stanowiska Mary posypały się strzały [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl milosnikstop.keep.pl
.Mężczyzna nie tracił czasu na rozważanie niespodziewanej utraty blastera; skoczył naprzód, starając się dosięgnąć rę-kami szyi Luke'a.Lecący w kierunku Skywalkera blaster nagle zmienił kierunek.Rozpędzony żołnierz nadział się na jego lufę, wydałzduszony jęk i zwalił się nieprzytomny na ziemię.- Ja to wezmę - oznajmił Luke technikowi, a ten bez słowa podał mu komputerek.Twarz chłopaka była trupio blada.Skywalker skinął na Karrde'a i Marę, aby do niego podeszli.- Dobra robota - powiedział przemytnik, stając obok Luke'a.- Spokojnie, nic ci nie zrobimy - dodał, zwracając się dotechnika.Schylił się i zabrał wystraszonemu chłopakowi komunikator.- O ile oczywiście będziesz się odpowiednio za-chowywał.Zabierz swojego kolegę do tamtej szafy elektronicznej i zamknijcie się w środku.Technik spojrzał na niego niepewnie, przeniósł wzrok na Luke'a, po czym szybko skinął głową.Chwycił żołnierzapod pachy i zaczął go ciągnąć we wskazanym kierunku.- Upewnij się, że są dobrze zamknięci, i zaraz wracaj na statek - rzucił Karrde do Skywalkera.- Uruchomię proceduręprzedstartową.Czy potrzebne są do tego jakieś specjalne kody?- Raczej nie.- Luke rozejrzał się dokoła i dostrzegł pochyloną nad terminalem Marę.- Sokoła i bez tego trudnoutrzymać w należytym stanie.- Rozumiem.Przypomnij Marze, żeby nie bawiła się zbyt długo z tym komputerem.Przemytnik podbiegł do rampy i zniknął we wnętrzu statku.Luke zaczekał, aż technik zamknie się z żołnierzem welektronicznej szafie, po czym podążył za Karrde'em.- Procedura przygotowania do startu jest tu strasznie szybka - zauważył przemytnik, kiedy Skywalker dotarł do kabinypilotów.- Najwyżej dwie, trzy minuty i można lecieć.Masz jeszcze ten sterownik?- Proszę.- Luke podał mu urządzenie.- Lepiej pójdę po Marę.- Wyjrzał przez szybę kabiny.Dokładnie w tym samym momencie otworzyły się szerokie drzwi w przeciwległym końcu pomieszczenia i ukazała sięw nich drużyna szturmowców w pełnym składzie.- Oho - mruknął Karrde, gdy ośmiu żołnierzy w białych pancerzach skierowało się w stronę Sokoła.- Czy wiedzą,że tu jesteśmy?Skywalker wytężył zmysły, starając się określić nastawienie szturmowców.- Chyba nie - odpowiedział szeptem.- Myślą bardziej jak strażnicy niż jak żołnierze.- Panuje tu zbyt duży hałas, by mogli usłyszeć rozgrzewające się silniki.- Przemytnik skulił się w fotelu, usuwając sięszturmowcom z pola widzenia.- Mara nie myliła się co do Thrawna, ale chyba wyprzedzamy go o jedno posuniecie.Luke'a uderzyła nagła myśl.Wyjrzał przez boczne okno kabiny.Dziewczyna tkwiła skulona za konsolą - przynajmniejna razie ukryta przed wzrokiem żołnierzy.Ale taka sytuacja nie mogła trwać długo.A znając Marę, Skywalker wiedział, że dziewczyna nie będzie siedzieć zzałożonymi rękami i czekać, aż zauważą ją szturmowcy.Gdyby tylko mógł jej jakoś powiedzieć, żeby wstrzymała się zotwarciem ognia.A może taki sposób istniał. Maro - powiedział do niej w myślach, próbując wytworzyć w swoim umyśle jej obraz.-Nie strzelaj, póki ci nie powiem.Nie otrzymał odpowiedzi; zauważył jednak, że dziewczyna obrzuciła szybkim spojrzeniem Sokoła i głębiej wcisnę-ła się za swą mizerną osłonę.- Idę do śluzy - oznajmił Karrde'owi.- Spróbujemy z Marą wziąć ich w krzyżowy ogień.A ty się tu jakoś ukryj.- Dobra.Pochylony, Luke przebiegł krótki korytarz i dobiegł do śluzy.Zdążył dotrzeć tam w ostatniej chwili.Słyszał już mia-rowy stukot wojskowych butów o rampę.Wyczuł, że na pokład wchodzi czterech szturmowców; czterech pozostałych roz-biegło się na boki, aby zająć pozycje pod statkiem i skutecznie zablokować dostęp do niego.Skywalker wiedział, że żołnie-rze zaraz odkryją jego obecność.a w chwilę potem któryś z nich zauważy dziewczynę. Maro, teraz!Od strony stanowiska Mary posypały się strzały [ Pobierz całość w formacie PDF ]