[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Niemal wszyscy wydawali się mieć własne zdanie na temat jej zachowania i sposobuprowadzenia rozmowy.Ten wieczór był dla niej prawdziwym koszmarem, jako że absolutnienie była przyzwyczajona do znajdowania się w centrum uwagi, lecz uśmiechała się dowszystkich i starała się traktować to niezwykłe zainteresowanie z dużą dozą wyrozumiałości.Ciotka Barbara okazała się osobą, z której zdaniem liczyli się wszyscy członkowierodziny.Była to wysoka, dorodna kobieta.Od razu zaakceptowała Mary Roses jako swojąbratanicę.Przytuliwszy ją do siebie tak, że głowa Mary Roses niemal zginęła wśródpotężnych piersi, poklepała ją po plecach gestem, którym pociesza się małe dzieci.- Moje biedactwo - powtarzała.- Już wszystko dobrze.Jesteś w domu, wśród swoich.Wszystko będzie dobrze.Wszyscy cię kochamy i zaopiekujemy się tobą.Ciotka Barbara nie chciała wypuścić jej z objęć.Z pomocą pośpieszył stryj Robert.- Zadusisz ją, Barbaro - powiedział tuż przed tym, jak otoczył Mary Roses ramionamii przycisnął do siebie, pozbawiając ją tchu.Spojrzawszy na Harrisona, zauważyła rozbawienie na jego twarzy.Stał obok jej ojca iobserwował, jak krewni ciągną ją w trzech różnych kierunkach.Uśmiechnęła się do niego, lecz już po chwili ponownie była zmuszona skupić uwagęna niezwykle wylewnie witających ją stryju i stryjence.Entuzjazm, z jakim ją witali, byłnieledwie upokarzający, a kilka luzno rzuconych przez nich uwag wprawiło ją wręcz w stanosłupienia.Ciotka Barbara najwyrazniej uważała, że minione lata były dla Mary Rosespasmem udręk, nie kończącym się koszmarem.Na litość boską, nie była to przecież prawda,lecz jeszcze przed końcem wieczoru zorientowała się, że krewni uważają ją za ofiarę losu.Starała się ich usprawiedliwić.Przecież nie wiedzieli, jak wspaniałe i bogate było jejżycie z braćmi.Została przedstawiona swoim kuzynkom, które uznała za urocze stworzenia.Najstarsza miała czternaście lat i przygotowywała się do debiutu w towarzystwie.Pięćmłodszych sióstr o bardzo podobnych buziach różniło się od siebie jedynie wzrostem.Najmłodszy z rodzeństwa siedmioletni kuzyn miał na imię Robert, podobnie jak ojciec.Wyraznie nie życzył sobie, by zawracano mu głowę poznawaniem kuzynki, i nie opuszczałHarrisona ani na krok, wpatrując się w niego z zachwytem.Dzieciom nie pozwolono usiąść przy stole razem z dorosłymi; kiedy nadszedł czaskolacji, zostały zaprowadzone na górę.Mary Roses pomyślała, że to bardzo dziwny zwyczaj, ale nie powiedziała na ten tematani słowa, ponieważ ciotka Lillian zdążyła już ją ostrzec, by bardzo uważała na to, co mówi.Przydzielono jej miejsce pomiędzy ciotką Barbarą a ciotką Lillian.Harison zająłmiejsce na drugim końcu stołu.Jak wkrótce się zorientowała, spożywanie posiłków było tu celebrowane niezmiernieuroczyście.Nikt nie odzywał się głosem donośniejszym od szeptu, kiedy służący podawalijedzenie na srebrnych półmiskach.Mary Roses popełniła pierwszy nietakt jeszcze nim przystąpiono do jedzenia.Zapytała ciotkę, czy zostanie odmówiona modlitwa przed jedzeniem.Jej ojciecusłyszał to pytanie i natychmiast zaproponował, by to ona wypowiedziała słowa modlitwy.Spełniła jego prośbę, lecz nie dane było jej dokończyć.I tak nikt by jej nie słyszał,gdyż ciotka Lillian już po pierwszych słowach rozjazgotała się niczym atakujący Indianie.- Na litość boską, Williamie, ona została wychowana na katoliczkę! I co my terazzrobimy?- Biedactwo - wtrąciła natychmiast Barbara.- Moje biedactwo!267- Nie jestem katoliczką - powiedziała Mary Roses.- Nie dokonałam jeszcze wyborureligii.- Jeszcze się nie zdecydowałaś? Victorio, rodzina Elliottów od pokoleń należy dokościoła anglikańskiego.A ty należysz do naszej rodziny - natarła na nią Lillian [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl milosnikstop.keep.pl
.Niemal wszyscy wydawali się mieć własne zdanie na temat jej zachowania i sposobuprowadzenia rozmowy.Ten wieczór był dla niej prawdziwym koszmarem, jako że absolutnienie była przyzwyczajona do znajdowania się w centrum uwagi, lecz uśmiechała się dowszystkich i starała się traktować to niezwykłe zainteresowanie z dużą dozą wyrozumiałości.Ciotka Barbara okazała się osobą, z której zdaniem liczyli się wszyscy członkowierodziny.Była to wysoka, dorodna kobieta.Od razu zaakceptowała Mary Roses jako swojąbratanicę.Przytuliwszy ją do siebie tak, że głowa Mary Roses niemal zginęła wśródpotężnych piersi, poklepała ją po plecach gestem, którym pociesza się małe dzieci.- Moje biedactwo - powtarzała.- Już wszystko dobrze.Jesteś w domu, wśród swoich.Wszystko będzie dobrze.Wszyscy cię kochamy i zaopiekujemy się tobą.Ciotka Barbara nie chciała wypuścić jej z objęć.Z pomocą pośpieszył stryj Robert.- Zadusisz ją, Barbaro - powiedział tuż przed tym, jak otoczył Mary Roses ramionamii przycisnął do siebie, pozbawiając ją tchu.Spojrzawszy na Harrisona, zauważyła rozbawienie na jego twarzy.Stał obok jej ojca iobserwował, jak krewni ciągną ją w trzech różnych kierunkach.Uśmiechnęła się do niego, lecz już po chwili ponownie była zmuszona skupić uwagęna niezwykle wylewnie witających ją stryju i stryjence.Entuzjazm, z jakim ją witali, byłnieledwie upokarzający, a kilka luzno rzuconych przez nich uwag wprawiło ją wręcz w stanosłupienia.Ciotka Barbara najwyrazniej uważała, że minione lata były dla Mary Rosespasmem udręk, nie kończącym się koszmarem.Na litość boską, nie była to przecież prawda,lecz jeszcze przed końcem wieczoru zorientowała się, że krewni uważają ją za ofiarę losu.Starała się ich usprawiedliwić.Przecież nie wiedzieli, jak wspaniałe i bogate było jejżycie z braćmi.Została przedstawiona swoim kuzynkom, które uznała za urocze stworzenia.Najstarsza miała czternaście lat i przygotowywała się do debiutu w towarzystwie.Pięćmłodszych sióstr o bardzo podobnych buziach różniło się od siebie jedynie wzrostem.Najmłodszy z rodzeństwa siedmioletni kuzyn miał na imię Robert, podobnie jak ojciec.Wyraznie nie życzył sobie, by zawracano mu głowę poznawaniem kuzynki, i nie opuszczałHarrisona ani na krok, wpatrując się w niego z zachwytem.Dzieciom nie pozwolono usiąść przy stole razem z dorosłymi; kiedy nadszedł czaskolacji, zostały zaprowadzone na górę.Mary Roses pomyślała, że to bardzo dziwny zwyczaj, ale nie powiedziała na ten tematani słowa, ponieważ ciotka Lillian zdążyła już ją ostrzec, by bardzo uważała na to, co mówi.Przydzielono jej miejsce pomiędzy ciotką Barbarą a ciotką Lillian.Harison zająłmiejsce na drugim końcu stołu.Jak wkrótce się zorientowała, spożywanie posiłków było tu celebrowane niezmiernieuroczyście.Nikt nie odzywał się głosem donośniejszym od szeptu, kiedy służący podawalijedzenie na srebrnych półmiskach.Mary Roses popełniła pierwszy nietakt jeszcze nim przystąpiono do jedzenia.Zapytała ciotkę, czy zostanie odmówiona modlitwa przed jedzeniem.Jej ojciecusłyszał to pytanie i natychmiast zaproponował, by to ona wypowiedziała słowa modlitwy.Spełniła jego prośbę, lecz nie dane było jej dokończyć.I tak nikt by jej nie słyszał,gdyż ciotka Lillian już po pierwszych słowach rozjazgotała się niczym atakujący Indianie.- Na litość boską, Williamie, ona została wychowana na katoliczkę! I co my terazzrobimy?- Biedactwo - wtrąciła natychmiast Barbara.- Moje biedactwo!267- Nie jestem katoliczką - powiedziała Mary Roses.- Nie dokonałam jeszcze wyborureligii.- Jeszcze się nie zdecydowałaś? Victorio, rodzina Elliottów od pokoleń należy dokościoła anglikańskiego.A ty należysz do naszej rodziny - natarła na nią Lillian [ Pobierz całość w formacie PDF ]