[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Może zostawię wam to - rzekła, wyjmując zza pleców bukłak kordiału, który tak bardzo smakował AnneMarie.Następnie nakazała synowi oczami, by opuściłsypialnię.- Na pewno ci nie zaszkodzi.A teraz pomogęci się rozebrać.Anne Marie stała spokojnie, kiedy lady Sara rozwiązywała troczki jej sukni.Gdy już ją zdjęły, teściowa podała jej kielich z winem, sama zaś zabrała się do zdejmowania wyszywanej spodniej sukni i halek.Suknie zostałyzabrane przez służącą do przetarcia gąbką i wyprasowania, przełożone lawendą halki trafiły zaś do komody.Anne Marie wypiła jeszcze jeden kielich wina, które wydało jej się mocniejsze niż poprzednio, a potemwłożyła podaną jej przez lady Sarę nocną koszulę i wyciągnęła spod niej rozpuszczone włosy.Teściowa pocałowała ją na dobranoc i przeszła do drzwi.Przyjrzała jejsię jeszcze uważnie, a na jej ustach pojawił się uśmiech.Anne Marie ruszyła w stronę łoża, nie bardzo wiedząc,dlaczego tak kręci jej się w głowie.To wino musiało byćnaprawdę mocniejsze niż poprzednio.Z trudem wspięłasię po stopniach i weszła na wysoki materac.Z uczuciemulgi położyła się w świeżej, wykrochmalonej i pachnącejlawendą pościeli.Nawet nie zauważyła, że teściowa zamknęła za sobądrzwi.Było jej w tej chwili miękko i ciepło.Pomyślała,160że musi uważać, bo inaczej zaśnie.A przecież powinnabyć gotowa do obrony przed sir Christopherem.- Czyli moim mężem - powiedziała do siebie ze zdziwieniem.Jakoś zupełnie umknęło jej, że właśnie dzisiajwyszła za niego za mąż.Prawdę mówiąc, głowę miała pustą i lekką.Chciało jej się śmiać.Parsknęła więcśmiechem, nie bardzo wiedząc dlaczego.Zaraz jednakprzypomniała sobie o Kicie i spoważniała.Musi przecież zebrać siły, żeby stawić mu czoło.Tylko gdzie onsię podziewa? A może jednak pojechał do Londynui zostawił ją samą? Nie wiedzieć czemu, poczuła, żerobi jej się przykro.Kiedy już zaczęła żałować jego domniemanego wyjazdu, drzwi do przyległego saloniku otworzyły się i pojawił się w nich Kit.Na moment w sypialni zapanowałataka cisza, że dobiegały do nich z dołu hałasy zabawy.Kit stał w progu i po prostu patrzył na Anne Marie.Poczuła, że żołądek jej się ściska, tak samo jak wówczas,gdy tańczyli razem galiardę.Najchętniej schowałaby sięw tym momencie pod puchową pierzynę.Pojęła, że jeślibędzie na niego jeszcze patrzeć, to zabraknie jej sił, bymu się oprzeć.- Pięknie wyglądasz - powiedział w końcu Kit niecoschrypniętym głosem.Sam wyglądał bardzo okazale.Zdjął ślubny kaftan i pozostał jedynie w śnieżnobiałej koszuli, plu-drach i pończochach.Rozpięta koszula ukazywała szyję i odrobinę torsu, które zachowały złotawą barwę poopaleniznie, co wskazywało, że na statku zdarzało musię chadzać półnago.Krój koszuli podkreślał szerokie161bary.Anne Marie miała wrażenie, że niemal czuje podmateriałem jego mocne mięśnie.- Nie lękaj się, kochana - dodał po chwili.- Wiem,że może za bardzo dziś się z tobą drażniłem, ale tylkodlatego, że mnie rozzłościłaś.To się jednak skończyło.Jesteśmy małżeństwem i chcę, żeby między nami zapanowała zgoda.Anne Marie zamierzała stawić opór, ale jej ciało niesłuchało poleceń.Co więcej, miała wrażenie, że pragnieKita teraz bardziej niż kiedykolwiek.- Nie, nie chcę - szepnęła.Kit usiadł na pościeli i spojrzał na nią czule.Lekko dotknął jej włosów, a ona się uśmiechnęła.Chciałaotrzeć się o jego dłoń, którą przesunął wolno w stronęjej policzka.Pochylił się i poczuła na twarzy jego oddech.Zacisnęła powieki, ale kiedy je pocałował, znowusię rozluzniła.- Nie możesz.- zaczęła.- Czego nie mogę?Sama nie wiedziała, czy jej się wydawało, czy też wyczuła kpinę w głosie Kita.Kiedy otworzyła oczy, na jego twarzy dostrzegła jedynie czułość.Był tak blisko, żezrobiło jej się słabo.-Nie powinieneś.Pochylił się raz jeszcze i ucałował jej szyję.- Tego? - spytał, a potem przesunął wargi niżej, aż donasady jej szyi.- Czy może tego?- Nie, ja nie wiem.- plątała się, czując coraz to nowe i potężniejsze fale pożądania.Kit chwycił jej koszulę nocną i odrzuciwszy pierzynę,zsunął ją, ukazując nagie ciało.162- Czy może jednak tego? - zapytał, wpatrując się w żonę jak zahipnotyzowany.- To byłoby prawdziwe okrucieństwo, gdybyś mi tego zakazała.Anne Marie wygięła ciało w łuk, nie bardzo wiedząc,co się z nią dzieje.Mąż ucałował z radością jej pierś,a potem przesunął wargi do drugiej.Głośny jęk rozkoszy wyrwał się z jej ust.- Nie!- Chyba mi tego nie zabronisz? - spytał, całując jejpępek.A potem przesunął się niżej i rozchylił jej uda,co udało mu się zadziwiająco łatwo.Anne Marie leżałaoniemiała, brakowało jej sił, by protestować.Kit ucałował delikatne wnętrze jej ud.- Nie! Nie! Nie!Uniósł się lekko i spojrzał jej prosto w oczy.- Naprawdę chcesz, żebym przestał?Zrozumiała, że mówi poważnie i że właśnie nadarzajej się okazja, by go powstrzymać.Było jej jednak na tyledobrze, że nie miała na to ochoty.Kolejne nie" zamarło jej na wargach.Opadła tylko na miękką pościel i zamknęła oczy.Trudno jej było w tej chwili uwierzyć, żeplanowała obronę.Teraz mogła jedynie jęczeć z rozkoszy, z trudem łapiąc powietrze, kiedy Kit przesuwał językiem wzdłuż jej ud.Aż zadrżała, gdy dotknął jej kobiecości.Nigdy wcześniej nie czuła takiej rozkoszy.- Proszę.- szepnęła, czując, że się wycofuje.On jednak wcale nie zamierzał tego robić.Przesunąłsię tylko wyżej i zaraz poczuła jego nagi tors.Anne Marie nie miała pojęcia, kiedy zdołał zdjąć koszulę.W ogóle tego nie zauważyła, a wątpiła, by zasnęła.Najwyżejmogła na parę chwil stracić przytomność.163Kit pozbył się też szybko pludrów i pończoch i leżałprzy niej całkowicie nagi.Anne Marie zamknęła oczy,wstydząc się go tak oglądać, a on zaczął ją pieścić.Doznania były tak silne, że wszystko ponownie wokół niejzawirowało [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl milosnikstop.keep.pl
.- Może zostawię wam to - rzekła, wyjmując zza pleców bukłak kordiału, który tak bardzo smakował AnneMarie.Następnie nakazała synowi oczami, by opuściłsypialnię.- Na pewno ci nie zaszkodzi.A teraz pomogęci się rozebrać.Anne Marie stała spokojnie, kiedy lady Sara rozwiązywała troczki jej sukni.Gdy już ją zdjęły, teściowa podała jej kielich z winem, sama zaś zabrała się do zdejmowania wyszywanej spodniej sukni i halek.Suknie zostałyzabrane przez służącą do przetarcia gąbką i wyprasowania, przełożone lawendą halki trafiły zaś do komody.Anne Marie wypiła jeszcze jeden kielich wina, które wydało jej się mocniejsze niż poprzednio, a potemwłożyła podaną jej przez lady Sarę nocną koszulę i wyciągnęła spod niej rozpuszczone włosy.Teściowa pocałowała ją na dobranoc i przeszła do drzwi.Przyjrzała jejsię jeszcze uważnie, a na jej ustach pojawił się uśmiech.Anne Marie ruszyła w stronę łoża, nie bardzo wiedząc,dlaczego tak kręci jej się w głowie.To wino musiało byćnaprawdę mocniejsze niż poprzednio.Z trudem wspięłasię po stopniach i weszła na wysoki materac.Z uczuciemulgi położyła się w świeżej, wykrochmalonej i pachnącejlawendą pościeli.Nawet nie zauważyła, że teściowa zamknęła za sobądrzwi.Było jej w tej chwili miękko i ciepło.Pomyślała,160że musi uważać, bo inaczej zaśnie.A przecież powinnabyć gotowa do obrony przed sir Christopherem.- Czyli moim mężem - powiedziała do siebie ze zdziwieniem.Jakoś zupełnie umknęło jej, że właśnie dzisiajwyszła za niego za mąż.Prawdę mówiąc, głowę miała pustą i lekką.Chciało jej się śmiać.Parsknęła więcśmiechem, nie bardzo wiedząc dlaczego.Zaraz jednakprzypomniała sobie o Kicie i spoważniała.Musi przecież zebrać siły, żeby stawić mu czoło.Tylko gdzie onsię podziewa? A może jednak pojechał do Londynui zostawił ją samą? Nie wiedzieć czemu, poczuła, żerobi jej się przykro.Kiedy już zaczęła żałować jego domniemanego wyjazdu, drzwi do przyległego saloniku otworzyły się i pojawił się w nich Kit.Na moment w sypialni zapanowałataka cisza, że dobiegały do nich z dołu hałasy zabawy.Kit stał w progu i po prostu patrzył na Anne Marie.Poczuła, że żołądek jej się ściska, tak samo jak wówczas,gdy tańczyli razem galiardę.Najchętniej schowałaby sięw tym momencie pod puchową pierzynę.Pojęła, że jeślibędzie na niego jeszcze patrzeć, to zabraknie jej sił, bymu się oprzeć.- Pięknie wyglądasz - powiedział w końcu Kit niecoschrypniętym głosem.Sam wyglądał bardzo okazale.Zdjął ślubny kaftan i pozostał jedynie w śnieżnobiałej koszuli, plu-drach i pończochach.Rozpięta koszula ukazywała szyję i odrobinę torsu, które zachowały złotawą barwę poopaleniznie, co wskazywało, że na statku zdarzało musię chadzać półnago.Krój koszuli podkreślał szerokie161bary.Anne Marie miała wrażenie, że niemal czuje podmateriałem jego mocne mięśnie.- Nie lękaj się, kochana - dodał po chwili.- Wiem,że może za bardzo dziś się z tobą drażniłem, ale tylkodlatego, że mnie rozzłościłaś.To się jednak skończyło.Jesteśmy małżeństwem i chcę, żeby między nami zapanowała zgoda.Anne Marie zamierzała stawić opór, ale jej ciało niesłuchało poleceń.Co więcej, miała wrażenie, że pragnieKita teraz bardziej niż kiedykolwiek.- Nie, nie chcę - szepnęła.Kit usiadł na pościeli i spojrzał na nią czule.Lekko dotknął jej włosów, a ona się uśmiechnęła.Chciałaotrzeć się o jego dłoń, którą przesunął wolno w stronęjej policzka.Pochylił się i poczuła na twarzy jego oddech.Zacisnęła powieki, ale kiedy je pocałował, znowusię rozluzniła.- Nie możesz.- zaczęła.- Czego nie mogę?Sama nie wiedziała, czy jej się wydawało, czy też wyczuła kpinę w głosie Kita.Kiedy otworzyła oczy, na jego twarzy dostrzegła jedynie czułość.Był tak blisko, żezrobiło jej się słabo.-Nie powinieneś.Pochylił się raz jeszcze i ucałował jej szyję.- Tego? - spytał, a potem przesunął wargi niżej, aż donasady jej szyi.- Czy może tego?- Nie, ja nie wiem.- plątała się, czując coraz to nowe i potężniejsze fale pożądania.Kit chwycił jej koszulę nocną i odrzuciwszy pierzynę,zsunął ją, ukazując nagie ciało.162- Czy może jednak tego? - zapytał, wpatrując się w żonę jak zahipnotyzowany.- To byłoby prawdziwe okrucieństwo, gdybyś mi tego zakazała.Anne Marie wygięła ciało w łuk, nie bardzo wiedząc,co się z nią dzieje.Mąż ucałował z radością jej pierś,a potem przesunął wargi do drugiej.Głośny jęk rozkoszy wyrwał się z jej ust.- Nie!- Chyba mi tego nie zabronisz? - spytał, całując jejpępek.A potem przesunął się niżej i rozchylił jej uda,co udało mu się zadziwiająco łatwo.Anne Marie leżałaoniemiała, brakowało jej sił, by protestować.Kit ucałował delikatne wnętrze jej ud.- Nie! Nie! Nie!Uniósł się lekko i spojrzał jej prosto w oczy.- Naprawdę chcesz, żebym przestał?Zrozumiała, że mówi poważnie i że właśnie nadarzajej się okazja, by go powstrzymać.Było jej jednak na tyledobrze, że nie miała na to ochoty.Kolejne nie" zamarło jej na wargach.Opadła tylko na miękką pościel i zamknęła oczy.Trudno jej było w tej chwili uwierzyć, żeplanowała obronę.Teraz mogła jedynie jęczeć z rozkoszy, z trudem łapiąc powietrze, kiedy Kit przesuwał językiem wzdłuż jej ud.Aż zadrżała, gdy dotknął jej kobiecości.Nigdy wcześniej nie czuła takiej rozkoszy.- Proszę.- szepnęła, czując, że się wycofuje.On jednak wcale nie zamierzał tego robić.Przesunąłsię tylko wyżej i zaraz poczuła jego nagi tors.Anne Marie nie miała pojęcia, kiedy zdołał zdjąć koszulę.W ogóle tego nie zauważyła, a wątpiła, by zasnęła.Najwyżejmogła na parę chwil stracić przytomność.163Kit pozbył się też szybko pludrów i pończoch i leżałprzy niej całkowicie nagi.Anne Marie zamknęła oczy,wstydząc się go tak oglądać, a on zaczął ją pieścić.Doznania były tak silne, że wszystko ponownie wokół niejzawirowało [ Pobierz całość w formacie PDF ]