[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.W głębi ducha jednak wiedziałam, żewyolbrzymiam jej grzech, że niesłusznie obawiam się, iż jej wyjazd za oceanrozluzni łączące nas więzi, gdyż zbliżyłyśmy się do siebie dopiero po tym,jak wyjechała do college'u do Dublina.Wcześniej, kiedy była dzieckiem ipodlotkiem, byłam wobec niej zbyt zaborcza i często się kłóciłyśmy obiemamy temperament nie lada.Chciałam chronić ją przed popełnionymi przezsiebie błędami, oczywiście na próżno, a czyniłam to z pasją neofity, tak żegdyby nie wyjechała do Dublina, chyba byśmy się pozabijały.Miałam jej zazłe dosłownie wszystko: to, jak się ubiera, jak się czesze, z kim chodzi dokina.Ilekroć wybierała się na randkę, nie zasnęłam, dopóki z powrotem niezjawiła się w domu cała i zdrowa.James śmiał się z moich strachów,tłumaczył, że to duża i mądra dziewczynka, która świetnie daje sobie radę wżyciu, co tylko bardziej mnie rozwścieczało.%7łałowałam, że i wobec niej byłłagodny, zamiast trzymać Niamh krótko jak inni ojcowie, pobłażał jej i nigdynawet porządnie nie skrzyczał.Gdyby choć raz stracił swoją anielskącierpliwość, Niamh przyszłaby do mnie z płaczem i mogłabym ją utulić wżalu, a może nawet zawiązałybyśmy koalicję przeciwko Jamesowi tymczasem było dokładnie na odwrót.To oni trzymali sztamę przeciwkomnie.Niamh przypominała nas oboje: była drobnej budowy ciała, po Jamesie,ale zarazem bardzo kobieca (już w wieku trzynastu lat zwracała uwagęmężczyzn); miała mocne kręcone włosy po mnie, delikatne rysy twarzyJamesa i moje niebieskie oczy, z których wyzierała młodzieńcza niewinność.RS167Jak to mówią, oczy były zwierciadłem jej duszy odbijało się w nichwszystko, co przeżywała: czy to strach, czy radość, czy olśnienie, i czasemwprost bałam się w nie spojrzeć.Od małego miała artystyczną duszę; byłanieporządna i wrażliwa, jednym gestem potrafiła wyrazić całą gamę uczuć.Uważałam ją za piękność (i była nią w istocie), ale zupełnie nie przejmowałasię tym, jak wygląda.Ba, z niedowierzaniem przyjmowała wszelkie oznakizachwytu czy uwielbienia (tę cechę charakteru musiała odziedziczyć poojcu).Nie wstydziła się swego ciała, nawet w okresie dorastania, nigdy niestroniła od kontaktu fizycznego, wszem wobec wysyłając sygnały oprzyjazni, często się także śmiała.Mówiła głośno i pewnie i nierazprzyglądając się jej myślałam, że taka bym była, gdybym wychowywała sięw domu, jaki stworzyliśmy dla niej z Jamesem.Co oczywiście nieprzeszkadzało mi złościć się na nią i ją strofować z najbłahszego powodu.Imbardziej mi przypominała mnie samą, tym częściej walczyłyśmy.Na ogół jednak miałam ją za chodzący ideał i wręcz trudno mi byłouwierzyć, że to ja ją stworzyłam.Drżałam na samą myśl, że ktoś może mi jązabrać albo co gorsza skrzywdzić, podczas gdy ja nie będę w stanie niczrobić, by temu zapobiec.W rzadkich momentach zazdrościłam jej tej radości życia iniefrasobliwości, które nigdy nie stały się moim udziałem, wszakże mojeserce biło tylko dla niej.Także wtedy gdy mieszkała w Dublinie, nieprzestałam się o nią martwić.Uważałam za nienaturalne, że nie wiem, gdziedokładnie przebywa i co robi.Pamiętam, że któregoś' razu tarłam kartofle naplacki Zwiętej Brygidy i wyobrażałam sobie, co się może przytrafić mojejmałej dziewczynce z dala ode mnie efekt był taki, że razem z kartoflamistarłam sobie pól kciuka.Tego samego wieczoru zatelefonowała do nas iJames napomknął jej o moim wypadku". Musisz na siebie uważać, mamo zbeształa mnie łagodnie.Na końcu języka miałam szereg pytań: co robi, z kim się zadaje, gdziechadza, ale w porę się w niego ugryzłam.Przekonałam się już, że mojanadopiekuńczość sprawia tylko, iż Niamh pragnie uciec ode mnie gdziepieprz rośnie.Zatem zamiast pytać, cierpliwie czekałam, aż sama zacznieopowiadać mi o swoim życiu; chwytałam się każdego detalu, który mizdradziła, dopasowywałam go do już poznanych i w ten sposób budowałamsobie obraz życia mojej prawie już dorosłej córki.Dzięki temu wydawało misię, że wciąż jest blisko mnie.To wtedy nauczyłam się udawać, że jej wpełni ufam, że mam ją za osobę dorosłą, która wie, co robi.W rzeczywistościRS168nigdy tak nie myślałam.Dla mnie pozostała dzieckiem niezdolnym dosamodzielnego życia [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl milosnikstop.keep.pl
.W głębi ducha jednak wiedziałam, żewyolbrzymiam jej grzech, że niesłusznie obawiam się, iż jej wyjazd za oceanrozluzni łączące nas więzi, gdyż zbliżyłyśmy się do siebie dopiero po tym,jak wyjechała do college'u do Dublina.Wcześniej, kiedy była dzieckiem ipodlotkiem, byłam wobec niej zbyt zaborcza i często się kłóciłyśmy obiemamy temperament nie lada.Chciałam chronić ją przed popełnionymi przezsiebie błędami, oczywiście na próżno, a czyniłam to z pasją neofity, tak żegdyby nie wyjechała do Dublina, chyba byśmy się pozabijały.Miałam jej zazłe dosłownie wszystko: to, jak się ubiera, jak się czesze, z kim chodzi dokina.Ilekroć wybierała się na randkę, nie zasnęłam, dopóki z powrotem niezjawiła się w domu cała i zdrowa.James śmiał się z moich strachów,tłumaczył, że to duża i mądra dziewczynka, która świetnie daje sobie radę wżyciu, co tylko bardziej mnie rozwścieczało.%7łałowałam, że i wobec niej byłłagodny, zamiast trzymać Niamh krótko jak inni ojcowie, pobłażał jej i nigdynawet porządnie nie skrzyczał.Gdyby choć raz stracił swoją anielskącierpliwość, Niamh przyszłaby do mnie z płaczem i mogłabym ją utulić wżalu, a może nawet zawiązałybyśmy koalicję przeciwko Jamesowi tymczasem było dokładnie na odwrót.To oni trzymali sztamę przeciwkomnie.Niamh przypominała nas oboje: była drobnej budowy ciała, po Jamesie,ale zarazem bardzo kobieca (już w wieku trzynastu lat zwracała uwagęmężczyzn); miała mocne kręcone włosy po mnie, delikatne rysy twarzyJamesa i moje niebieskie oczy, z których wyzierała młodzieńcza niewinność.RS167Jak to mówią, oczy były zwierciadłem jej duszy odbijało się w nichwszystko, co przeżywała: czy to strach, czy radość, czy olśnienie, i czasemwprost bałam się w nie spojrzeć.Od małego miała artystyczną duszę; byłanieporządna i wrażliwa, jednym gestem potrafiła wyrazić całą gamę uczuć.Uważałam ją za piękność (i była nią w istocie), ale zupełnie nie przejmowałasię tym, jak wygląda.Ba, z niedowierzaniem przyjmowała wszelkie oznakizachwytu czy uwielbienia (tę cechę charakteru musiała odziedziczyć poojcu).Nie wstydziła się swego ciała, nawet w okresie dorastania, nigdy niestroniła od kontaktu fizycznego, wszem wobec wysyłając sygnały oprzyjazni, często się także śmiała.Mówiła głośno i pewnie i nierazprzyglądając się jej myślałam, że taka bym była, gdybym wychowywała sięw domu, jaki stworzyliśmy dla niej z Jamesem.Co oczywiście nieprzeszkadzało mi złościć się na nią i ją strofować z najbłahszego powodu.Imbardziej mi przypominała mnie samą, tym częściej walczyłyśmy.Na ogół jednak miałam ją za chodzący ideał i wręcz trudno mi byłouwierzyć, że to ja ją stworzyłam.Drżałam na samą myśl, że ktoś może mi jązabrać albo co gorsza skrzywdzić, podczas gdy ja nie będę w stanie niczrobić, by temu zapobiec.W rzadkich momentach zazdrościłam jej tej radości życia iniefrasobliwości, które nigdy nie stały się moim udziałem, wszakże mojeserce biło tylko dla niej.Także wtedy gdy mieszkała w Dublinie, nieprzestałam się o nią martwić.Uważałam za nienaturalne, że nie wiem, gdziedokładnie przebywa i co robi.Pamiętam, że któregoś' razu tarłam kartofle naplacki Zwiętej Brygidy i wyobrażałam sobie, co się może przytrafić mojejmałej dziewczynce z dala ode mnie efekt był taki, że razem z kartoflamistarłam sobie pól kciuka.Tego samego wieczoru zatelefonowała do nas iJames napomknął jej o moim wypadku". Musisz na siebie uważać, mamo zbeształa mnie łagodnie.Na końcu języka miałam szereg pytań: co robi, z kim się zadaje, gdziechadza, ale w porę się w niego ugryzłam.Przekonałam się już, że mojanadopiekuńczość sprawia tylko, iż Niamh pragnie uciec ode mnie gdziepieprz rośnie.Zatem zamiast pytać, cierpliwie czekałam, aż sama zacznieopowiadać mi o swoim życiu; chwytałam się każdego detalu, który mizdradziła, dopasowywałam go do już poznanych i w ten sposób budowałamsobie obraz życia mojej prawie już dorosłej córki.Dzięki temu wydawało misię, że wciąż jest blisko mnie.To wtedy nauczyłam się udawać, że jej wpełni ufam, że mam ją za osobę dorosłą, która wie, co robi.W rzeczywistościRS168nigdy tak nie myślałam.Dla mnie pozostała dzieckiem niezdolnym dosamodzielnego życia [ Pobierz całość w formacie PDF ]