[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. No nie, co on sobie wyobraża! , zarumieniÅ‚a siÄ™.Ale przez resztÄ™ drogi dodomu doktorostwa Grossów zaprzÄ…taÅ‚y jÄ… caÅ‚kiem przyjemne myÅ›li.***Jegor MichajÅ‚owicz BieÅ‚ozierow zerknÄ…Å‚ na zegarek i wzrokiem zaczÄ…Å‚ poganiaćwskazówki.Do koÅ„ca warty jeszcze byÅ‚o pół godziny, pod warunkiem, że lejtnant niezapomni wysÅ‚ać zmiany.ZaczynaÅ‚o już Å›witać, chociaż w gÄ™stym lesie przysypanymÅ›niegiem, brzask pojawiaÅ‚ siÄ™ jakby leniwiej.Obozowisko batalionu podnosiÅ‚o siÄ™ ze snu.SÅ‚ychać byÅ‚o pierwsze wrzaski podoficerów, chrapanie koni i uruchamiane silnikiciężarówek.Pierwszy batalion 1263 puÅ‚ku z 381 Dywizji Strzeleckiej od kilkunastu dni zalegÅ‚w ziemiankach na polskiej ziemi i zbieraÅ‚ siÅ‚y po krwawych walkach na BiaÅ‚ej Rusi i wPolsce.Z ziemianek i namiotów leniwie wychodzili żoÅ‚nierze i ponaglani krzykamipodoficerów zaczynali nacierać ciaÅ‚a Å›niegiem, wykrzykujÄ…c przekleÅ„stwa i prychajÄ…c zzimna.Pomimo przeszÅ‚o trzech godzin warty Jegor nie czuÅ‚ siÄ™ specjalnie przemarzniÄ™ty.WiÄ™kszość chÅ‚opców z jego dywizji i caÅ‚ego korpusu pochodziÅ‚o z Archangielska iMurmaÅ„ska, wiÄ™c byli przyzwyczajeni do znacznie wiÄ™kszych mrozów i gÅ‚Ä™bokich Å›niegów.PomiÄ™dzy drzewami migaÅ‚y sylwetki żoÅ‚nierzy biegnÄ…cych na rozgrzewkÄ™ przed Å›niadaniem.Las stanowiÅ‚ dobre ukrycie przed samolotami wroga.WÅ‚aÅ›ciwie to od lata ubiegÅ‚ego roku niewiele wrogich samolotów atakowaÅ‚o pozycjeich puÅ‚ku.Nasze sokoÅ‚y dobraÅ‚y im siÄ™ do skóry, wiÄ™c fryce trzymali siÄ™ daleka.Chociażmówiono, że sÄ…siednia 281 strzelecka ostatnio byÅ‚a atakowana przez stukasy i miaÅ‚a wielurannych, to na ich leÅ›ne pozycje żaden szkop siÄ™ nie poÅ‚asiÅ‚, bo musiaÅ‚by ich najpierwznalezć.BieÅ‚ozierow kroczyÅ‚ wartowniczym krokiem swojÄ… Å›cieżkÄ… do granic sÄ…siednichposterunków.W pewnym momencie doszedÅ‚ go zapach gotowanej czarnej kawy, awnÄ™trznoÅ›ci zaczÄ…Å‚ skrÄ™cać głód.Zmiana warty powinna byÅ‚a już tu dotrzeć.SpojrzaÅ‚ nazegarek, piÄ™kny, trofiejny.Teraz w puÅ‚ku prawie każdy stary żoÅ‚nierz miaÅ‚ przynajmniej jedenzegarek.Sporo zdobyli na Niemcach i innych faszystach.A podoficerowie obÅ‚owili siÄ™ podwójnie, bo każdemu z nich szeregowi oddawali sporÄ… część zrabowanych rzeczy.Jegor namyÅ›l o straconym zÅ‚ocie splunÄ…Å‚ na Å›nieg.DziaÅ‚kÄ™ jego i innych chÅ‚opaków z plutonuprzechwyciÅ‚ chytrze mÅ‚odszy sierżant Michiniuk.PodlizujÄ…cy siÄ™ każdemu przeÅ‚ożonemukomsomolec nie zważaÅ‚, że Jegor miaÅ‚ już trzydzieÅ›ci cztery lata i byÅ‚ najstarszym żyjÄ…cymżoÅ‚nierzem plutonu.Starszym nawet niż dowódca kompanii i podlegli mu oficerowie.Jużtrzeci rok wojowaÅ‚ i sporo prochu siÄ™ nawÄ…chaÅ‚.ByÅ‚ sierżantem, ale podkablowaÅ‚ go ichinstruktor partyjny i pagony diabli wziÄ™li.ZresztÄ… dobrze siÄ™ staÅ‚o, bo zarobiÅ‚ miesiÄ…c pakiwtedy, kiedy dywizja na leningradzkim froncie dostaÅ‚a straszne baty i prawie wszyscypodoficerowie z batalionu zginÄ™li, albo zostali ranni.W czterdziestym trzecim już tak niekarali za byle co - rok wczeÅ›niej, za opiniÄ™ o gÅ‚upawym komisarzu puÅ‚ku dostaÅ‚by karnybatalion albo nawet czapÄ™.Jego rozważania przerwaÅ‚ chrzÄ™st zmrożonego Å›niegu i trzask Å‚amanej gaÅ‚Ä…zki.JegorzerwaÅ‚ Mosina z ramienia i regulaminowo wrzasnÄ…Å‚:- Stój, Kto idzie?Zmiana warty prowadzona przez podoficera, miarowym krokiem zbliżyÅ‚a siÄ™ izatrzymaÅ‚a.Po zdaniu posterunku ruszyli do ziemianki.Teraz coÅ› zjeść i dwie godzinyregulaminowego snu przy piecu.Przed ziemiankÄ… rozÅ‚adowali broÅ„ i ruszyli do Å›rodka.- Zamykać drzwi! - wysoki, piskliwy gÅ‚os zatrzymaÅ‚ w przejÅ›ciu wchodzÄ…cych.BieÅ‚ozierow przystanÄ…Å‚, ale popchniÄ™ty przez wciskajÄ…cego siÄ™ za nim, zmarzniÄ™tego żoÅ‚nierzastraciÅ‚ równowagÄ™ i wylÄ…dowaÅ‚ na stole zastawionym menażkami.W ciemnoÅ›ci, piskliwygÅ‚os coÅ› wrzasnÄ…Å‚, a Jegor poczuÅ‚ czyjÄ…Å› pięść lÄ…dujÄ…cÄ… na swoim ramieniu.Odruchowo skuliÅ‚siÄ™ i drugi cios tylko musnÄ…Å‚ jego ramiÄ™.Nie czekajÄ…c na powtórkÄ™, sam uderzyÅ‚ trafiajÄ…c wtułów napastnika ledwie widocznego w półmroku ziemianki.Cios byÅ‚ na tyle silny, że tenskuliÅ‚ siÄ™, próbujÄ…c zÅ‚apać oddech.MiÄ™dzy walczÄ…cych wdarÅ‚a siÄ™ wielka postać i klnÄ…cwÅ›ciekle rozdzieliÅ‚a bijÄ…cych siÄ™.Sierżant Wesielin podniósÅ‚ napastnika i dopiero teraz JegorpoznaÅ‚ go - Michiniuk, z trudem Å‚apiÄ…c oddech, Å›widrowaÅ‚ BieÅ‚ozierowa swoimi Å›wiÅ„skimioczkami i próbowaÅ‚ coÅ› powiedzieć, grożąc mu pięściÄ….- Zamknij siÄ™ Adamowicz, bo to ty napadÅ‚eÅ› na Jegora.Jak bÄ™dziesz rozrabiaÅ‚, to sam naciebie zÅ‚ożę raport dowódcy i nawet organizacja komsomolska ci nie pomoże! - w gÅ‚osieWesielina brzmiaÅ‚a prawdziwa grozba i Michiniuk jak zbity pies usiadÅ‚ na pryczy.Tylko jegookrÄ…gÅ‚e, Å›wiÅ„skie oczka z wÅ›ciekÅ‚oÅ›ciÄ… podążaÅ‚y za Jegorem.***- Gdzie siÄ™ pchasz z tym dzieckiem kobieto! - wrzasnÄ…Å‚ woznica na ElsÄ™, która wychodzÄ…c z targu rybnego, staraÅ‚a siÄ™ przepchać przez tÅ‚um ludzi na Wasser Straße51.MaÅ‚amarudziÅ‚a i wyrywaÅ‚a siÄ™, co niemal nie skoÅ„czyÅ‚o siÄ™ wypadkiem.MaÅ‚o brakowaÅ‚o iznalazÅ‚aby siÄ™ pod kopytami konia ciÄ…gnÄ…cego wóz.Woznica wÅ›ciekaÅ‚ siÄ™, bo Else nie mogÄ…csobie poradzić z ciężkÄ… siatkÄ… z rybami i córkÄ…, nadal staÅ‚a przed jego wozem.Bat groznieÅ›wisnÄ…Å‚ nad gÅ‚owÄ… kobiety, która prawie oÅ›lepÅ‚a od zalewajÄ…cych jÄ… Å‚ez bólu i bezsilnoÅ›ci.KtoÅ› wciÄ…gnÄ…Å‚ jÄ… na chodnik i podaÅ‚ chusteczkÄ™.- MogÄ™ pani pomóc, zaprowadzić do domu albo zaprosić na gorÄ…cÄ… herbatÄ™? -zaproponowaÅ‚ sympatyczny gÅ‚os i kobieta poprzez Å‚zy zauważyÅ‚a mÅ‚odego oficera wmundurze lotniczym, który uÅ›miechaÅ‚ siÄ™ Å‚agodnymi, brÄ…zowymi oczami.Dziecko przestaÅ‚oszarpać matkÄ™, patrzÄ…c onieÅ›mielone na pana w mundurze.Else odruchowo wytarÅ‚a Å‚zy.- DziÄ™kujÄ™ panie oficerze, to nie jest potrzebne, ja dam sobie radÄ™ - wymamrotaÅ‚a,biorÄ…c siÄ™ w garść.- A ja nalegam, maÅ‚o pani nie zginęła pod koÅ‚ami i jest pani bardzo zdenerwowana.A icóreczce pyszne ciastko nie zaszkodzi - oficer nachyliÅ‚ siÄ™ do maÅ‚ej - powiesz mi, jak masz naimiÄ™?Dziewczynka schowaÅ‚a siÄ™ za pÅ‚aszcz mamy mocno zawstydzona, ale propozycjaciastka chyba podziaÅ‚aÅ‚a:- A dostanÄ™ ciastko z kremem?- Pod warunkiem, że powiesz, jak masz na imiÄ™.Bo ja nazywam siÄ™ Karl Bauer.Dziewczynka spojrzaÅ‚a pytajÄ…co na matkÄ™ i widzÄ…c jej skiniÄ™cie, wyciÄ…gnęła rÄ…czkÄ™ napowitanie.- Nazywam siÄ™ Rita Breitfeld.Karl wyciÄ…gnÄ…Å‚ rÄ™kÄ™:- Niech mi pani da tÄ™ siatkÄ™, pewnie jest bardzo ciężka.Tu, niedalekÄ… na SchmeideStraße jest cukiernia.Nazywa siÄ™ Maurizio & Co i tam dostaniemy to, czego nam potrzeba.Zapraszam panie.U Maurizia byÅ‚o pustawo, o tej porze dnia niewielu chÄ™tnych przychodziÅ‚o na kawÄ™.ZresztÄ… kawa od wielu miesiÄ™cy byÅ‚a cienka, a i coraz mniej mieszkaÅ„ców mogÅ‚o sobiepozwolić, nawet na takie drobne przyjemnoÅ›ci.Else nie mogÅ‚a zrozumieć, dlaczego zgodziÅ‚asiÄ™ na propozycjÄ™ tego mÅ‚odego oficera.Aby pokryć zmieszanie, ciÄ…gle patrzyÅ‚a na maÅ‚Ä…pochÅ‚aniajÄ…cÄ… ciastko [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • milosnikstop.keep.pl