[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Szczegół,którego niegdyś nie doceniała: jego postura działałana nią bardzo uspokajająco.- Po pierwsze, co do pańskiego pytania, czy Fletcheri Cobbins długo mieszkali w Glasgow.Najwyraźniej byłato ich baza wypadowa przez co najmniej dwa ostatnie lata, w każdym razie Fletcher wspomniał o „kilku" latach.- Otaksowała nieogoloną twarz Breckenridge'a, która,co dziwne, za sprawą owej szorstkości jakby jeszcze wy-przystojniała.- Co to panu mówi?Już wcześniej nie wyglądał na zachwyconego - stopniowo uczyła się przenikać wzrokiem jego maskę - ale w reakcji na to pytanie na jego ustach pojawił się otwarcie ponury grymas.- Sugeruje, że ten ich laird może być w istocie kimświęcej.- Popatrzył jej w oczy.- Wie pani, że laird to inaczej po prostu posiadacz ziemski? - Kiedy przytaknęła,znów spojrzał przed siebie.- Gdyby ów laird wywodziłsię ze szlachty niższej, mówiłby z akcentem, skoro zaśFletcher i Cobbins spędzili w Glasgow ponad rok, rozpoznaliby, z jakiego regionu pochodzi.Glasgow jest drugim co do wielkości miastem w Szkocji i jej największym portem.Zjeżdżają się tam Szkoci z całego kraju.Zewzględu na swoją profesję, Fletcher i Cobbins z pewnością nauczyli się rozpoznawać akcent, niemal odruchowo.- Zrobił krótką przerwę.- W rzeczy samej, Fletcher powiedział, że nie potrafili orzec, skąd pochodził tenmężczyzna.Innymi słowy, próbowali, spodziewali się, żezdołają to stwierdzić, a jednak im się nie udało.- Tak, faktycznie.Ale co to oznacza?- Oznacza to, że nasz laird nie wywodzi się ze szlachty niższej.- Zerknął na Heather.- W Szkocji są wyśmienite szkoły, w Edynburgu i paru innych miejscach.Jeżeli ów laird pochodzi z dobrego rodu, został posłany do jednej z nich.Uczył się angielskiego od Anglików,którzy zachęcali go do wyrugowania akcentu, tak byna południe od granicy traktowano go jak cywilizowanego człowieka.Swego czasu otarłem się o paru Szkotów z wyższych sfer.Mówią tak, jakby uczęszczali do Eton.Skrzywiła się.- Czyli nasz laird to nie byle posiadacz ziemski, leczprawdopodobnie, a wręcz na pewno, arystokrata?- Tak bym to interpretował.Westchnęła.- Przyjedzie po mnie tutaj jak po jakąś przesyłkę.- Wyczuła, że jej towarzysz tężeje, więc prędko ciągnęła:- Jednakże zarówno Fletcher, jak i Martha twierdzą, żedotrze tu dopiero za kilka dni, dwa co najmniej.- Zerknęła na Breckenridge'a i napotkała jego kamienny wzrok.- Najwidoczniej podróż zajmie mu aż tyle, choćwysłali do niego wiadomość nocną pocztą z Knebworth.Skoro mimo to jeszcze go tu nie ma i nie zjawi się przezco najmniej dwa kolejne dni.Przyglądała się, kiedy Breckenridge dokonywał w myślach obliczeń, podobnie jak wcześniej ona.Na jego twarzy pojawił się bardzo dlań nietypowy grymas.- Góral.Bez wątpienia góral.Do Edynburga wiadomość dotarłaby w dwa dni.Nawet przyjmując, że potem ktoś dopiero przekazał ją dalej, to nadal zbyt długo.Przecież skoro zlecił porwanie, nie pojechałby sobiena wycieczkę.Ani chybi czekał na wiadomość, gotów wyruszyć natychmiast po jej otrzymaniu.- Po chwili Breckenridge znów spojrzał jej w oczy.- Tylko w ten sposób można racjonalnie wytłumaczyć równie długą zwłokę.To musi być góral.- Pokręcił głową, a kiedy znów sięodezwał, w jego tonie pojawiła się nutka zdegustowania.- Arystokrata ze szkockich wyżyn.Kto wie, o jaką pradawną waśń między nim a Cynsterami może chodzić?Słyszała, że jej wuj Sebastian oraz dziadek Sylvester,obaj już nieżyjący, swego czasu działali na rzecz Koronyw sprawach tyczących Szkocji.Wolno skinęła głową.- Rzeczywiście, może pan mieć rację.Podobno Szkoci mają bardzo długą pamięć.- W istocie.- Breckenridge zamilkł na chwilę.- Bezwzględu na to, co nim kieruje, fakt, że ze wszystkichmiejsc w Szkocji polecił czekać z panią na niego akurattutaj, nie wróży nic dobrego.Przyjrzał się profilowi Heather, wyczuwając jej niepewność i instynktowną odrazę, choć na jej twarzy trudno było się ich doszukać.Wyglądała zaledwie na nieco znękaną.Jeśli chodzi o jego odczucia.Sytuacja okazała sięznacznie gorsza, niż przewidywał.Jeżeli faktycznie mielido czynienia ze szkockim arystokratą, wówczas tutaj,w Szkocji, Breckenridge'a, pomimo jego tytułu i pozycji,czekała z takim przeciwnikiem ciężka przeprawa.Szkoci, co być może zrozumiałe, zwykli darzyć większym poważaniem własną arystokrację, chętnie też korzystaliz okazji, by utrzeć nosa aroganckim sąsiadom.Rzeczywiście poznał swego czasu kilku lairdów szkockich.Mieliskłonność walczyć do upadłego.Jako wojownik i strategcenił taką nieustępliwość - nie wtedy wszakże, gdy zwracała się przeciw Heather.Jej bezpieczeństwo było i zawsze będzie dlań sprawąnadrzędną.- Sądzę - rzekł, pochwyciwszy jej spojrzenie - że powinna pani natychmiast wracać ze mną do Londynu.Wysunęła dłoń spod peleryny i położyła mu na ramieniu.Ze wszystkich sił starał się nie zareagować na ten gest; zrobiła to chyba zupełnie odruchowo, szukającu niego otuchy.- Naturalnie myślałam o tym, ale.Zazgrzytał w duchu zębami.Oczywiście, że miała jakieś „ale".Delikatnie uścisnęła jego ramię, a potem cofnęła rękęi umknęła wzrokiem.Perwersyjnie zapragnął, żeby znówgo dotknęła.- Spodziewają się tego człowieka nie wcześniej niżza dwa dni.- Znów pochwyciła jego spojrzenie.- Przezte dwa dni możemy wydobyć z Fletchera i Cobbinsa cośjeszcze, cokolwiek, co pozwoli nam zidentyfikować tegotajemniczego lairda i.- Zaczerpnęła tchu.- Myślałamteż, że gdybyśmy zorganizowali moją ucieczkę tużprzed jego przyjazdem, moglibyśmy pozostać w okolicyna tyle długo, żeby rzucić na niego okiem.Kiedy po prostu patrzył na nią bez słowa, wsparła znowu dłoń na jego ramieniu i nachyliła się ku niemu.- Bez większych trudności dotarliśmy aż tutaj.Tamcitroje nie podejrzewają, że zamierza mnie pan uratować,ja zaś przez cały czas z rozmysłem usypiam ich czujność,udając bezradną i pogodzoną z losem.Kto wie, czegomożemy się dowiedzieć przez tych parę dni, zwłaszczagdy znaleźliśmy się u celu podróży i niewykluczone, żeFletcher zacznie się odprężać, przynajmniej jeśli chodzi o to, co jest gotów wyjawić?Wystarczyło, że spojrzał, jak wysunęła brodę, by pojął,że nie ma szans jej tego wyperswadować.Ponieważ niemiał również prawa - w każdym razie w jej mniemaniu- rozkazywać jej czy choćby nalegać, praktycznie nie zostawiła mu wyboru.Sprowokowanie sceny nie wchodziło w rachubę.Opracował plan, pozwalający ocalić nie tylkosamą Heather, ale i jej reputację, a publiczna awanturaby go zniweczyła.Poza tym, prawdę mówiąc, mleko jużsię rozlało, kości zostały rzucone, klamka zapadła, a kilka dni więcej niczego w tym względzie nie zmieni.Niemniej jednak chwilowo wstrzymał się z kapitulacją.- O co jeszcze zamierza ich pani zapytać?- Myślałam, żeby ich przycisnąć, dokąd wysłali wiadomość, tę z Knebworth.Jakie otrzymali instrukcje co do sposobu nawiązania kontaktu z lairdem.Wiadomośćbez wątpienia trafiła do pośrednika.Skoro ten człowiekbył na tyle ostrożny, że posłużył się fałszywym nazwiskiem, nie podałby im swojego adresu.To po pierwsze.- Odetchnęła.- Następnie chciałabym wybadać, ile ówlaird wie na temat moich sióstr, kuzynek i mnie, jakie informacje przekazał Fletcherowi i Cobbinsowi [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl milosnikstop.keep.pl
.Szczegół,którego niegdyś nie doceniała: jego postura działałana nią bardzo uspokajająco.- Po pierwsze, co do pańskiego pytania, czy Fletcheri Cobbins długo mieszkali w Glasgow.Najwyraźniej byłato ich baza wypadowa przez co najmniej dwa ostatnie lata, w każdym razie Fletcher wspomniał o „kilku" latach.- Otaksowała nieogoloną twarz Breckenridge'a, która,co dziwne, za sprawą owej szorstkości jakby jeszcze wy-przystojniała.- Co to panu mówi?Już wcześniej nie wyglądał na zachwyconego - stopniowo uczyła się przenikać wzrokiem jego maskę - ale w reakcji na to pytanie na jego ustach pojawił się otwarcie ponury grymas.- Sugeruje, że ten ich laird może być w istocie kimświęcej.- Popatrzył jej w oczy.- Wie pani, że laird to inaczej po prostu posiadacz ziemski? - Kiedy przytaknęła,znów spojrzał przed siebie.- Gdyby ów laird wywodziłsię ze szlachty niższej, mówiłby z akcentem, skoro zaśFletcher i Cobbins spędzili w Glasgow ponad rok, rozpoznaliby, z jakiego regionu pochodzi.Glasgow jest drugim co do wielkości miastem w Szkocji i jej największym portem.Zjeżdżają się tam Szkoci z całego kraju.Zewzględu na swoją profesję, Fletcher i Cobbins z pewnością nauczyli się rozpoznawać akcent, niemal odruchowo.- Zrobił krótką przerwę.- W rzeczy samej, Fletcher powiedział, że nie potrafili orzec, skąd pochodził tenmężczyzna.Innymi słowy, próbowali, spodziewali się, żezdołają to stwierdzić, a jednak im się nie udało.- Tak, faktycznie.Ale co to oznacza?- Oznacza to, że nasz laird nie wywodzi się ze szlachty niższej.- Zerknął na Heather.- W Szkocji są wyśmienite szkoły, w Edynburgu i paru innych miejscach.Jeżeli ów laird pochodzi z dobrego rodu, został posłany do jednej z nich.Uczył się angielskiego od Anglików,którzy zachęcali go do wyrugowania akcentu, tak byna południe od granicy traktowano go jak cywilizowanego człowieka.Swego czasu otarłem się o paru Szkotów z wyższych sfer.Mówią tak, jakby uczęszczali do Eton.Skrzywiła się.- Czyli nasz laird to nie byle posiadacz ziemski, leczprawdopodobnie, a wręcz na pewno, arystokrata?- Tak bym to interpretował.Westchnęła.- Przyjedzie po mnie tutaj jak po jakąś przesyłkę.- Wyczuła, że jej towarzysz tężeje, więc prędko ciągnęła:- Jednakże zarówno Fletcher, jak i Martha twierdzą, żedotrze tu dopiero za kilka dni, dwa co najmniej.- Zerknęła na Breckenridge'a i napotkała jego kamienny wzrok.- Najwidoczniej podróż zajmie mu aż tyle, choćwysłali do niego wiadomość nocną pocztą z Knebworth.Skoro mimo to jeszcze go tu nie ma i nie zjawi się przezco najmniej dwa kolejne dni.Przyglądała się, kiedy Breckenridge dokonywał w myślach obliczeń, podobnie jak wcześniej ona.Na jego twarzy pojawił się bardzo dlań nietypowy grymas.- Góral.Bez wątpienia góral.Do Edynburga wiadomość dotarłaby w dwa dni.Nawet przyjmując, że potem ktoś dopiero przekazał ją dalej, to nadal zbyt długo.Przecież skoro zlecił porwanie, nie pojechałby sobiena wycieczkę.Ani chybi czekał na wiadomość, gotów wyruszyć natychmiast po jej otrzymaniu.- Po chwili Breckenridge znów spojrzał jej w oczy.- Tylko w ten sposób można racjonalnie wytłumaczyć równie długą zwłokę.To musi być góral.- Pokręcił głową, a kiedy znów sięodezwał, w jego tonie pojawiła się nutka zdegustowania.- Arystokrata ze szkockich wyżyn.Kto wie, o jaką pradawną waśń między nim a Cynsterami może chodzić?Słyszała, że jej wuj Sebastian oraz dziadek Sylvester,obaj już nieżyjący, swego czasu działali na rzecz Koronyw sprawach tyczących Szkocji.Wolno skinęła głową.- Rzeczywiście, może pan mieć rację.Podobno Szkoci mają bardzo długą pamięć.- W istocie.- Breckenridge zamilkł na chwilę.- Bezwzględu na to, co nim kieruje, fakt, że ze wszystkichmiejsc w Szkocji polecił czekać z panią na niego akurattutaj, nie wróży nic dobrego.Przyjrzał się profilowi Heather, wyczuwając jej niepewność i instynktowną odrazę, choć na jej twarzy trudno było się ich doszukać.Wyglądała zaledwie na nieco znękaną.Jeśli chodzi o jego odczucia.Sytuacja okazała sięznacznie gorsza, niż przewidywał.Jeżeli faktycznie mielido czynienia ze szkockim arystokratą, wówczas tutaj,w Szkocji, Breckenridge'a, pomimo jego tytułu i pozycji,czekała z takim przeciwnikiem ciężka przeprawa.Szkoci, co być może zrozumiałe, zwykli darzyć większym poważaniem własną arystokrację, chętnie też korzystaliz okazji, by utrzeć nosa aroganckim sąsiadom.Rzeczywiście poznał swego czasu kilku lairdów szkockich.Mieliskłonność walczyć do upadłego.Jako wojownik i strategcenił taką nieustępliwość - nie wtedy wszakże, gdy zwracała się przeciw Heather.Jej bezpieczeństwo było i zawsze będzie dlań sprawąnadrzędną.- Sądzę - rzekł, pochwyciwszy jej spojrzenie - że powinna pani natychmiast wracać ze mną do Londynu.Wysunęła dłoń spod peleryny i położyła mu na ramieniu.Ze wszystkich sił starał się nie zareagować na ten gest; zrobiła to chyba zupełnie odruchowo, szukającu niego otuchy.- Naturalnie myślałam o tym, ale.Zazgrzytał w duchu zębami.Oczywiście, że miała jakieś „ale".Delikatnie uścisnęła jego ramię, a potem cofnęła rękęi umknęła wzrokiem.Perwersyjnie zapragnął, żeby znówgo dotknęła.- Spodziewają się tego człowieka nie wcześniej niżza dwa dni.- Znów pochwyciła jego spojrzenie.- Przezte dwa dni możemy wydobyć z Fletchera i Cobbinsa cośjeszcze, cokolwiek, co pozwoli nam zidentyfikować tegotajemniczego lairda i.- Zaczerpnęła tchu.- Myślałamteż, że gdybyśmy zorganizowali moją ucieczkę tużprzed jego przyjazdem, moglibyśmy pozostać w okolicyna tyle długo, żeby rzucić na niego okiem.Kiedy po prostu patrzył na nią bez słowa, wsparła znowu dłoń na jego ramieniu i nachyliła się ku niemu.- Bez większych trudności dotarliśmy aż tutaj.Tamcitroje nie podejrzewają, że zamierza mnie pan uratować,ja zaś przez cały czas z rozmysłem usypiam ich czujność,udając bezradną i pogodzoną z losem.Kto wie, czegomożemy się dowiedzieć przez tych parę dni, zwłaszczagdy znaleźliśmy się u celu podróży i niewykluczone, żeFletcher zacznie się odprężać, przynajmniej jeśli chodzi o to, co jest gotów wyjawić?Wystarczyło, że spojrzał, jak wysunęła brodę, by pojął,że nie ma szans jej tego wyperswadować.Ponieważ niemiał również prawa - w każdym razie w jej mniemaniu- rozkazywać jej czy choćby nalegać, praktycznie nie zostawiła mu wyboru.Sprowokowanie sceny nie wchodziło w rachubę.Opracował plan, pozwalający ocalić nie tylkosamą Heather, ale i jej reputację, a publiczna awanturaby go zniweczyła.Poza tym, prawdę mówiąc, mleko jużsię rozlało, kości zostały rzucone, klamka zapadła, a kilka dni więcej niczego w tym względzie nie zmieni.Niemniej jednak chwilowo wstrzymał się z kapitulacją.- O co jeszcze zamierza ich pani zapytać?- Myślałam, żeby ich przycisnąć, dokąd wysłali wiadomość, tę z Knebworth.Jakie otrzymali instrukcje co do sposobu nawiązania kontaktu z lairdem.Wiadomośćbez wątpienia trafiła do pośrednika.Skoro ten człowiekbył na tyle ostrożny, że posłużył się fałszywym nazwiskiem, nie podałby im swojego adresu.To po pierwsze.- Odetchnęła.- Następnie chciałabym wybadać, ile ówlaird wie na temat moich sióstr, kuzynek i mnie, jakie informacje przekazał Fletcherowi i Cobbinsowi [ Pobierz całość w formacie PDF ]