[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nim się zorientowałam, on był w sypialni, którą dzieliliśmy od lat, i upychał swoje rzeczy do skórzanych walizek, nawet nie próbując ich pedantycznie składać, jak to zwykle robił.- Dokąd się wybierasz?- Nie zostanę tu z tobą ani chwili dłużej, to jasne, prawda?- Dlaczego nie? Przecież dalej możemy mieszkać razem.Za sześć miesięcy mamy się pobrać, nie zapominaj o tym.Okej, więc może to był mój mechanizm obronny.Okrążył łóżko i chwycił mnie za ramiona.87- Pomyśl, Jane.Nawet ty nie możesz sobie chyba wyobrażać, że pobierzemy się po tym wszystkim! Rusz głową i rozejrzyj się wokół.Zostawiam cię!Myślałam o latach, które spędziliśmy razem, o moich nadziejach na wspólną przyszłość, o tym, jak będzie mi brakowało nawet jego obsesyjnego zwyczaju składania ubrań.Być może obsesyjne zwyczaje nie są cechą, na której łatwo budować miłość do partnera, ale przypuszczam, że jakaś cząstka mnie żywiła skrytą nadzieję, że jednak spędzimy resztę życia razem, a pomocne w tym będzie złudzenie, że cechy denerwujące bywają na swój sposób sympatyczne.Czy to naprawdę mógł być koniec?Klapnęłam na łóżko przy jego otwartych walizkach.- Ale dokąd pójdziesz?- Czy to ważne? Byle jak najdalej stąd.Zatrzymam się nawet u ludzi z pracy, których nie znoszę - jeśli będę musiał.- Co im powiesz?- O tym szaleństwie? Nic.Nie chcę mieć z tym nic wspólnego.Poza tym nie możesz ciągnąć tej maskarady w nieskończoność, chyba że planujesz utrzymać najdłużej trwającą ciążę w historii Anglii.Ani się obejrzysz, jak wpadniesz we własne sidła.Tacy jak ty zawsze źle kończą.Nagle poczułam, że wcale tak bardzo nie żałuję, że odchodzi.- W każdym razie - gadał dalej - mnie tu nie będzie, żebym nie musiał na to patrzeć.- O!- Właśnie.Firma już od jakiegoś czasu namawia mnie na roczny pobyt w Tokio.Chcieli, żebym pomógł ratować sytuację w tamtejszej filii, ale dotąd ich zbywałem.Myślałem, że skoro jesteś w ciąży i tak dalej, byłoby nie fair proponować ci taki wyjazd, ale teraz.88Skończył pakowanie.Chwilę wcześniej myślałam, że już nie żałuję, że odchodzi, a teraz, w decydującym momencie, znów poczułam się niepewnie.Omiatając wzrokiem mieszkanie, szukałam sposobu, żeby go tu zatrzymać, choćby na trochę.- Nie chcesz wziąć czegoś więcej? Może jakieś płyty lub obrazy? Kanapę, którą kupiliśmy wspólnie?Trevor miał minę, jakby się zastanawiał.Może myślało kanapie, przypominając sobie zimną styczniową sobotę sprzed dwóch lat, kiedy targaliśmy ją razem po schodach.Potem gwałtownie potrząsnął głową, jak pies wychodzący z wody.- I mieć pamiątkę tego? Nie, dziękuję.Poza tym fracht lotniczy do Tokio kosztowałby pewnie więcej, niż wydaliśmy na wszystkie te rupiecie.Trevor zatrzasnął zamki walizek i ściągnął je z łóżka.- Żegnaj, Jane - powiedział.- Nie mogę powiedzieć, że to nie było interesujące.- Przez moment jakby się wahał, czy pocałować mnie po raz ostatni, ale nie pocałował.- I pozwolę sobie życzyć ci szczęścia.Bo tak czy inaczej, w końcu będziesz go potrzebowała.I wyszedł.Minęło kilka chwil, zanim uświadomiłam sobie ostateczność tego faktu, ale widok czającego się w kącie Kota Puncha podsunął mi doskonały epilog.Chwyciwszy tę obmierzłą pomarańczową purchawkę, pognałam do drzwi, otworzyłam je i cisnęłam kotkę w kierunku oddalających się pleców Trevora.- W porządku! - krzyknęłam.- Rzuć mnie, jeśli musisz.Ale zabieraj stąd swojego wstrętnego kota! Zawsze go nienawidziłam.I nie obchodzi mnie, czy w czasie całego twojego pobytu w Tokio będzie miał przymusową kwarantannę!Potem zamknęłam drzwi od środka.Zostałam w domu całkiem sama.Nie było to takie złe, prawda? Teraz mogłam przemalować ściany, żeby 89skończyć z tym wszechobecnym łososiowym różem, bo nie miałam już kogo wystawiać na próby.Ważną rzeczą, którą musiałam teraz zrobić, było zaparzenie sobie dobrej kojącej herbaty, nawet jeśli niezbyt lubiłam herbatę.Musiałam zebrać myśli, postarać się, żeby w moim planie nie było żadnych słabych punktów, kiedy powiem ludziom, że zostałam porzucona przez ojca dziecka.Czy Trevor dotrzyma słowa? Czy rzeczywiście nie powie nikomu prawdy o naszym zerwaniu? Im dłużej o tym myślałam, tym wyraźniej do mnie docierało, że to nie jest aż tak istotne.W ciągu dwóch lat obsesji na jego punkcie popełniłam kardynalny błąd, jaki popełniło przede mną wiele innych kobiet, gdy pojawiał się w ich życiu stały partner: wyłączyłam się towarzysko z kręgu ludzi, z którymi wcześniej spędzałam czas.W moim jednak przypadku ta napędzana estrogenami głupota niechcący wyszła mi na dobre.Ponieważ dziewczyny z pracy nigdy nie poznały Trevora, nie mogły zauważyć, że ode mnie odszedł [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl milosnikstop.keep.pl
.Nim się zorientowałam, on był w sypialni, którą dzieliliśmy od lat, i upychał swoje rzeczy do skórzanych walizek, nawet nie próbując ich pedantycznie składać, jak to zwykle robił.- Dokąd się wybierasz?- Nie zostanę tu z tobą ani chwili dłużej, to jasne, prawda?- Dlaczego nie? Przecież dalej możemy mieszkać razem.Za sześć miesięcy mamy się pobrać, nie zapominaj o tym.Okej, więc może to był mój mechanizm obronny.Okrążył łóżko i chwycił mnie za ramiona.87- Pomyśl, Jane.Nawet ty nie możesz sobie chyba wyobrażać, że pobierzemy się po tym wszystkim! Rusz głową i rozejrzyj się wokół.Zostawiam cię!Myślałam o latach, które spędziliśmy razem, o moich nadziejach na wspólną przyszłość, o tym, jak będzie mi brakowało nawet jego obsesyjnego zwyczaju składania ubrań.Być może obsesyjne zwyczaje nie są cechą, na której łatwo budować miłość do partnera, ale przypuszczam, że jakaś cząstka mnie żywiła skrytą nadzieję, że jednak spędzimy resztę życia razem, a pomocne w tym będzie złudzenie, że cechy denerwujące bywają na swój sposób sympatyczne.Czy to naprawdę mógł być koniec?Klapnęłam na łóżko przy jego otwartych walizkach.- Ale dokąd pójdziesz?- Czy to ważne? Byle jak najdalej stąd.Zatrzymam się nawet u ludzi z pracy, których nie znoszę - jeśli będę musiał.- Co im powiesz?- O tym szaleństwie? Nic.Nie chcę mieć z tym nic wspólnego.Poza tym nie możesz ciągnąć tej maskarady w nieskończoność, chyba że planujesz utrzymać najdłużej trwającą ciążę w historii Anglii.Ani się obejrzysz, jak wpadniesz we własne sidła.Tacy jak ty zawsze źle kończą.Nagle poczułam, że wcale tak bardzo nie żałuję, że odchodzi.- W każdym razie - gadał dalej - mnie tu nie będzie, żebym nie musiał na to patrzeć.- O!- Właśnie.Firma już od jakiegoś czasu namawia mnie na roczny pobyt w Tokio.Chcieli, żebym pomógł ratować sytuację w tamtejszej filii, ale dotąd ich zbywałem.Myślałem, że skoro jesteś w ciąży i tak dalej, byłoby nie fair proponować ci taki wyjazd, ale teraz.88Skończył pakowanie.Chwilę wcześniej myślałam, że już nie żałuję, że odchodzi, a teraz, w decydującym momencie, znów poczułam się niepewnie.Omiatając wzrokiem mieszkanie, szukałam sposobu, żeby go tu zatrzymać, choćby na trochę.- Nie chcesz wziąć czegoś więcej? Może jakieś płyty lub obrazy? Kanapę, którą kupiliśmy wspólnie?Trevor miał minę, jakby się zastanawiał.Może myślało kanapie, przypominając sobie zimną styczniową sobotę sprzed dwóch lat, kiedy targaliśmy ją razem po schodach.Potem gwałtownie potrząsnął głową, jak pies wychodzący z wody.- I mieć pamiątkę tego? Nie, dziękuję.Poza tym fracht lotniczy do Tokio kosztowałby pewnie więcej, niż wydaliśmy na wszystkie te rupiecie.Trevor zatrzasnął zamki walizek i ściągnął je z łóżka.- Żegnaj, Jane - powiedział.- Nie mogę powiedzieć, że to nie było interesujące.- Przez moment jakby się wahał, czy pocałować mnie po raz ostatni, ale nie pocałował.- I pozwolę sobie życzyć ci szczęścia.Bo tak czy inaczej, w końcu będziesz go potrzebowała.I wyszedł.Minęło kilka chwil, zanim uświadomiłam sobie ostateczność tego faktu, ale widok czającego się w kącie Kota Puncha podsunął mi doskonały epilog.Chwyciwszy tę obmierzłą pomarańczową purchawkę, pognałam do drzwi, otworzyłam je i cisnęłam kotkę w kierunku oddalających się pleców Trevora.- W porządku! - krzyknęłam.- Rzuć mnie, jeśli musisz.Ale zabieraj stąd swojego wstrętnego kota! Zawsze go nienawidziłam.I nie obchodzi mnie, czy w czasie całego twojego pobytu w Tokio będzie miał przymusową kwarantannę!Potem zamknęłam drzwi od środka.Zostałam w domu całkiem sama.Nie było to takie złe, prawda? Teraz mogłam przemalować ściany, żeby 89skończyć z tym wszechobecnym łososiowym różem, bo nie miałam już kogo wystawiać na próby.Ważną rzeczą, którą musiałam teraz zrobić, było zaparzenie sobie dobrej kojącej herbaty, nawet jeśli niezbyt lubiłam herbatę.Musiałam zebrać myśli, postarać się, żeby w moim planie nie było żadnych słabych punktów, kiedy powiem ludziom, że zostałam porzucona przez ojca dziecka.Czy Trevor dotrzyma słowa? Czy rzeczywiście nie powie nikomu prawdy o naszym zerwaniu? Im dłużej o tym myślałam, tym wyraźniej do mnie docierało, że to nie jest aż tak istotne.W ciągu dwóch lat obsesji na jego punkcie popełniłam kardynalny błąd, jaki popełniło przede mną wiele innych kobiet, gdy pojawiał się w ich życiu stały partner: wyłączyłam się towarzysko z kręgu ludzi, z którymi wcześniej spędzałam czas.W moim jednak przypadku ta napędzana estrogenami głupota niechcący wyszła mi na dobre.Ponieważ dziewczyny z pracy nigdy nie poznały Trevora, nie mogły zauważyć, że ode mnie odszedł [ Pobierz całość w formacie PDF ]