[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Bez surduta i krawatki, z podwiniętymi rękawami i rozwianymiwłosami, wyglądał niemal jak tutejszy chłop.Od pozostałych odróżniały gojedynie bardziej subtelne rysy twarzy i jakość ubrania.Był właścicielem ziemskim zwabionym tu przez niejaką pannę Chesterton.Od rana zastanawiał się, co zaplanowała na ten dzień i w jaki sposób zechcego unikać.Nie spotkali się przy śniadaniu, bo wcześnie rano wybrała się nakonną przejażdżkę.Skończył śniadanie i ruszył jej śladem.Oczywiście nie spodziewała się zobaczyć go na polu.Kosił już siano, dawno temu, wymykając się z zamku wbrew zakazowi ojca ipracując ramię w ramię z chłopami.Stary książę był gorącym zwolennikiemprzestrzegania zasad poprawności i protokołu, podczas gdy on nie odczuwałpotrzeby, aby wykorzystywać w każdej sytuacji swą uprzywilejowaną pozycję.Kilku spośród mężczyzn pamiętało go z dawnych czasów i nie wahało sięprzyjąć pomocy - zaoferowanej, musiał to przyznać, głównie po to, aby sięprzekonać, co na to powie Minerva.Spojrzała mu w oczy, a potem odwróciła się i zaproponowała pomockobietom.Pracowali przez kilka godzin razem z tymi, którym wydawali na ogółtylko polecenia: Royce z kosą w dłoni, Minerva idąca wraz z kobietami zakoszącymi w rzędzie mężczyznami i układająca ścięte siano w zgrabne stogi.To, co zaczęło się jako rywalizacja, zaowocowało kilkoma godzinamiwyczerpującej, lecz satysfakcjonującej pracy.Royce nie harował tak ciężkonigdy w życiu, lecz mimo to czuł się, fizycznie i psychicznie, odprężony.Z miejsca, gdzie zgromadziły się kobiety, Minerva obserwowała go opartegoo ogrodzenie.Był tak niepodobny do ojca, i to pod wieloma względami.Stał pomiędzy mężczyznami, dzieląc koleżeństwo zrodzone ze wspólnejpracy, i ani trochę nie przejmował się tym, że wilgotna od potu koszulaprzywarła mu do piersi, podkreślając zarys mocnych mięśni napinających sięprzy każdym ruchu.Mogła więc widzieć jego ciało, podziwiać szerokie ramiona, umięśniony torszwężający się ku smukłym biodrom i długie smukłe nogi.Dla każdej kobiety był to widok nie do pogardzenia, toteż nie tylko ona sięnim rozkoszowała.Pozbawiony książęcego anturażu wydawał się bardziej niżkiedykolwiek męski i pociągający.Zmusiła się, aby odwrócić wzrok, udając zaangażowanie w rozmowę.Szybkie spojrzenia rzucane przez młode niewiasty w stronę Royce'a sprawiły, żenie wytrwała w postanowieniu i znowu zaczęła go obserwować.Ciekawe, gdzienauczył się posługiwać kosą, pomyślała.Wprawy, z jaką nią wymachiwał, nienabywa się w godzinę.Posiłek został zjedzony i mężczyźni pogrążyli się w ożywionej rozmowie.Musiała przyznać, że inteligencja, a także umiejętność gromadzenia izapamiętywania faktów, które cechowały go od zawsze, niepomiernie wzrosły wczasie lat spędzonych na wygnaniu.Nie spodziewałaby się jednak, że tak dobrzepójdzie mu z dziećmi.Z pewnością nie odziedziczył tej cechy po rodzicach.Odpowiadał na pytania malców z zadziwiającą cierpliwością, a potem, kupowszech-nemu zaskoczeniu, zabrał każdego z nich na krótką przejażdżkę,posadziwszy przed sobą na siodle.Dzieciaki uważały go teraz niemal za boga.Rodzice podzielali tę opinię.Wiedziała, że nie miał dotąd do czynienia z dziećmi; pociechy przyjaciół były jeszcze niemowlętami.Gdzie zatem nauczył się postępować z brzdącami i skądczerpał do tego cierpliwość?Uświadomiła sobie, że wpatruje się weń z ponurą miną i znowu zwróciła sięku swoim towarzyszkom.Jednak rozmowy kobiet nie były na tyle interesujące,aby skutecznie odciągnąć jej uwagę od Royce'a.Działo się oto coś dokładniewbrew jej intencjom.Sądziła, że z dala od zamku, ciężko pracując, będziebezpieczna [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl milosnikstop.keep.pl
.Bez surduta i krawatki, z podwiniętymi rękawami i rozwianymiwłosami, wyglądał niemal jak tutejszy chłop.Od pozostałych odróżniały gojedynie bardziej subtelne rysy twarzy i jakość ubrania.Był właścicielem ziemskim zwabionym tu przez niejaką pannę Chesterton.Od rana zastanawiał się, co zaplanowała na ten dzień i w jaki sposób zechcego unikać.Nie spotkali się przy śniadaniu, bo wcześnie rano wybrała się nakonną przejażdżkę.Skończył śniadanie i ruszył jej śladem.Oczywiście nie spodziewała się zobaczyć go na polu.Kosił już siano, dawno temu, wymykając się z zamku wbrew zakazowi ojca ipracując ramię w ramię z chłopami.Stary książę był gorącym zwolennikiemprzestrzegania zasad poprawności i protokołu, podczas gdy on nie odczuwałpotrzeby, aby wykorzystywać w każdej sytuacji swą uprzywilejowaną pozycję.Kilku spośród mężczyzn pamiętało go z dawnych czasów i nie wahało sięprzyjąć pomocy - zaoferowanej, musiał to przyznać, głównie po to, aby sięprzekonać, co na to powie Minerva.Spojrzała mu w oczy, a potem odwróciła się i zaproponowała pomockobietom.Pracowali przez kilka godzin razem z tymi, którym wydawali na ogółtylko polecenia: Royce z kosą w dłoni, Minerva idąca wraz z kobietami zakoszącymi w rzędzie mężczyznami i układająca ścięte siano w zgrabne stogi.To, co zaczęło się jako rywalizacja, zaowocowało kilkoma godzinamiwyczerpującej, lecz satysfakcjonującej pracy.Royce nie harował tak ciężkonigdy w życiu, lecz mimo to czuł się, fizycznie i psychicznie, odprężony.Z miejsca, gdzie zgromadziły się kobiety, Minerva obserwowała go opartegoo ogrodzenie.Był tak niepodobny do ojca, i to pod wieloma względami.Stał pomiędzy mężczyznami, dzieląc koleżeństwo zrodzone ze wspólnejpracy, i ani trochę nie przejmował się tym, że wilgotna od potu koszulaprzywarła mu do piersi, podkreślając zarys mocnych mięśni napinających sięprzy każdym ruchu.Mogła więc widzieć jego ciało, podziwiać szerokie ramiona, umięśniony torszwężający się ku smukłym biodrom i długie smukłe nogi.Dla każdej kobiety był to widok nie do pogardzenia, toteż nie tylko ona sięnim rozkoszowała.Pozbawiony książęcego anturażu wydawał się bardziej niżkiedykolwiek męski i pociągający.Zmusiła się, aby odwrócić wzrok, udając zaangażowanie w rozmowę.Szybkie spojrzenia rzucane przez młode niewiasty w stronę Royce'a sprawiły, żenie wytrwała w postanowieniu i znowu zaczęła go obserwować.Ciekawe, gdzienauczył się posługiwać kosą, pomyślała.Wprawy, z jaką nią wymachiwał, nienabywa się w godzinę.Posiłek został zjedzony i mężczyźni pogrążyli się w ożywionej rozmowie.Musiała przyznać, że inteligencja, a także umiejętność gromadzenia izapamiętywania faktów, które cechowały go od zawsze, niepomiernie wzrosły wczasie lat spędzonych na wygnaniu.Nie spodziewałaby się jednak, że tak dobrzepójdzie mu z dziećmi.Z pewnością nie odziedziczył tej cechy po rodzicach.Odpowiadał na pytania malców z zadziwiającą cierpliwością, a potem, kupowszech-nemu zaskoczeniu, zabrał każdego z nich na krótką przejażdżkę,posadziwszy przed sobą na siodle.Dzieciaki uważały go teraz niemal za boga.Rodzice podzielali tę opinię.Wiedziała, że nie miał dotąd do czynienia z dziećmi; pociechy przyjaciół były jeszcze niemowlętami.Gdzie zatem nauczył się postępować z brzdącami i skądczerpał do tego cierpliwość?Uświadomiła sobie, że wpatruje się weń z ponurą miną i znowu zwróciła sięku swoim towarzyszkom.Jednak rozmowy kobiet nie były na tyle interesujące,aby skutecznie odciągnąć jej uwagę od Royce'a.Działo się oto coś dokładniewbrew jej intencjom.Sądziła, że z dala od zamku, ciężko pracując, będziebezpieczna [ Pobierz całość w formacie PDF ]