[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.– Wasza Wysokość.Bej zdawał się rad z tego pełnego wdzięku wyrazu uszanowania.Odpowiedział ukłonem.TL R– Bardzo mi miło panią poznać.– Szarmancko zaofiarował jej ramię.–Tak należy to robić, zgadza się?Emily przyjęła je z uśmiechem.– Właśnie tak, Wasza Wysokość.– To dobrze.– Bej spojrzał na Garetha i gestem dał mu znak.–Zapraszam, przespacerujmy się po krużganku.Gareth popatrzył wymownie na pozostałych członków grupy, którzystali i czekali w milczeniu.Bej podążył za jego wzrokiem i uniósł rękę.204– Przepraszam.Pańscy ludzie mogą wrócić, do swoich kwater.Przydzielę im eskortę, a kapitan niedługo odprowadzi z powrotem równieżpana i pańską damę.– Dziękuję.– Gareth skłonił głowę.Pozostali opuścili westybul w asyście straży, a Gareth i Emily poszli zbejem, który powiódł ich pod wspaniale zdobionym łukowym przejściem nawyłożony kaflami krużganek biegnący wokół dziedzińca.W trakcie spaceru bej pokazywał im rozmaite mozaiki i reliefy, któreskwapliwie – i całkiem szczerze – podziwiali.Kiedy już zatoczyli koło,wprowadził ich do niewielkiego saloniku z widokiem na sadzawkę nadziedzińcu i zaprosił, by usiedli na grubych poduszkach.Wreszcie, gdywszyscy troje zajęli miejsca, przystąpił do interesów.– Chciałbym prosić państwa o niewielką przysługę.Chodzi o drobiazg,jeśli tylko będziecie w stanie mi pomóc.– Przeniósł wzrok z Garetha na Emilyi z powrotem.– Wielce liczę na to, że w przyszłym roku złożę wizytę na kilkueuropejskich dworach, stosownie do europejskich oczekiwań zabierając zesobą żonę, to znaczy moją pierwszą żonę, begam.A także kilku zaufanychTL Rdworzan.Jednakowoż z naszego grona wyłącznie ja, a i to dawno temu, zamłodych lat, miałem okazję poznać europejskie obyczaje.Tych najnowszychnie znamy w ogóle.– Urwał i utkwił wzrok w Garecie.– Miałem nadzieję, żezdołam nakłonić państwa do uczestnictwa jutro w obiedzie w pałacu iudzielenia nam, to znaczy mnie, begam i osobom, które pojadą ze mną, kilkuporad na temat tego, jak się zachować przy europejskim stole.Gareth zamrugał i spojrzał na Emily.W jej oczach wyczytał zaskoczeniei ciekawość.Popatrzył znów na beja i formalnie skłonił głowę.– Z radością się pojawimy, Wasza Wysokość.20517 listopada 1822, wieczórMój pokój w gościńcu w TunisieDrogi pamiętniku,Gryzmolę te słowa, na moment przerywając nerwowe przygotowania do,jak się spodziewam, najdziwniejszego obiadu w moim życiu.Bej życzy sobie,byśmy wraz z Garethem udzielili jego świcie lekcji w zakresie europejskichobyczajów.Jako że w tym mieście bej sprawuje władzę absolutną, odrzuceniezaproszenia nie wchodziło w rachubę.Tego popołudnia, po tym, jak spędził ranek na bezskutecznychposzukiwaniach poleconego nam przez Laboule'a kapitana, któryprzypuszczalnie mógłby nas dowieźć bezpiecznie do Marsylii, Garethprzyszedł do mnie, by przedyskutować, na jakich obyczajach powinniśmy sięskupić.Zasugerował przy tym z niejaką nieśmiałością, że bej ani chybi bierzenas za małżeństwo, ponieważ w tej kulturze byłoby wielce niezwykłe, gdybyniezamężna kobieta wysokiego stanu podróżowała z mężczyzną spoza jej ro-dziny.Rozważyliśmy więc sprawę i stanęło na tym, że tego wieczoru założę napalec serdeczny lewej dłoni pierścionek mojej babki.TL RWtychokolicznościachudawaniemałżeństwawydajesięnajbezpieczniejszym rozwiązaniem, które zapewni mi ochronę, a przy okazjizaspokoi opiekuńcze potrzeby Garetha, chociaż, naturalnie, nie użył takiegoargumentu.Teraz zatem kipię z niecierpliwości, ciekawa nie tylko spotkania z bejem,begam i ich świtą, lecz przede wszystkim tego, jak się poczuję, gdy będziemy zGarethem zachowywać się jak małżeństwo, którym pewnego dnia zostaniemy.Trochę praktyki nigdy nie zawadzi.E.206Bej nie ryzykował.Przysłał kapitana z trzema ludźmi, żeby eskortowaliich wąskimi ulicami do pałacu.Ten środek ostrożności nie wydawał sięzbyteczny, jeśli wzięło się pod uwagę, że Emily i Gareth przebrali się doobiadu – ona w jasnozieloną jedwabną suknię, którą Dorcas wygrzebała wbagażu, on w swój czerwony mundur – przez co łatwo było ich rozpoznać.– Dobrze, że jest już ciemno – wymamrotał Gareth, lustrując okolicę,kiedy opuścili gościniec i ruszyli za kapitanem.Emily przytaknęła, szczelniej otulając się peleryną.Kapitan zaprowadził ich do innej części kompleksu pałacowego.Emilyrozglądała się, otwarcie podziwiając liczne, piękne i bardzo arabskie,skomplikowane zdobienia oraz mieniące się kolorami mozaiki.Wreszcie kapitan zatrzymał się przy szczególnie kunsztowniezdobionym łuku i formalnie przekazał ich pod opiekę krzykliwie odzianegoosobnika, który najwyraźniej pełnił funkcję kogoś w rodzaju majordomusa.Człowiek ów, mówiący znośnym angielskim, powitał ich niskim ukłonem,odebrał od nich okrycia, a później poprowadził ich ciągiem długich korytarzy,mijając niezliczone drzwi i galerie, aż do wielkiej, przewiewnej sali zTL Rkolumnami, z jednej strony otwartej na zadrzewiony dziedziniec.Sala robiła wrażenie, elegancka i pełna przepychu, kiedy jednakprzystanęli w wejściu, Emily skupiła się na zgromadzonych tu ludziach.Onitakże prezentowali się pysznie, choć w jej ocenie nieszczególnie elegancko.Wistocie, ich umiłowanie do złota, biżuterii i bogatego zdobnictwa balansowałona granicy dobrego smaku.Majordomus pochwycił spojrzenie beja i zaanonsował tubalnie:– Major i majorowa Hamilton.207Wszystkie głowy zwróciły się w ich stronę.Emily zachowała na twarzyswobodny, łagodny uśmiech.Ją i Garetha rzeczywiście brano tu zamałżeństwo.Dobrze, że przyszli przygotowani.Bej wyszedł im na powitanie, uśmiechając się szeroko.Entuzjastyczniepotrząsnął dłonią Garetha, a później z radosnym wyrazem twarzy odwrócił siędo Emily.i zawahał się.Zrozumiała, że bej nie wie, w jaki sposób się z nią przywitać.Nieprzestając się uśmiechać, wyciągnęła rękę.– Proszę ująć moje palce prawą dłonią i skłonić głowę – wymamrotała.Bej uśmiechnął się jeszcze szerzej i gładko zastosował się dowskazówki, a Emily głęboko dygnęła.Kiedy się podniosła, poklepał ją poręce.– Dziękuję.– Puścił ją.– Upłynęło sporo czasu i nie byłem pewien.Odwrócił się i szerokim gestem ogarnął zebranych w sali.– Państwo pozwolą, że przedstawię ich pozostałym Wszyscy tu obecnibędą mi towarzyszyć w trakcie podróży.– Zerknął na grupę kobiet na końcusali.– No cóż, wszyscy mężczyźni.Jeśli chodzi o kobiety, pojedzie z namiTL Rtylko begam.Kiedy szli za bejem po marmurowej posadzce, wsparta na ramieniuGaretha Emily usiłowała wyobrazić sobie, jakby się czuła jako kobieta,samotna w obcej kulturze.po czym uzmysłowiła sobie, że, praktycznie rzeczbiorąc, znajduje się teraz dokładnie w takiej sytuacji.Bej zwolnił kroku i spojrzał na nią, nieznacznie marszcząc brwi.– Nie pamiętam już, czy jest w zwyczaju przedstawiać żonę innymgościom płci męskiej?Gareth przytaknął.208– Tak, jest – oświadczyła kategorycznie Emily.Grupa, do której sięzbliżali, składała się wyłącznie z mężczyzn Zerknęła na kobiety [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • milosnikstop.keep.pl