[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Muszę tam wejść  mruknął. Przekonam ich, żeby wycofali tomonstrum, zanim cały budynek się zawali. Nic nie musisz  odparła Mara.Spojrzał na nią, zdumiony tym bezlitosnym zdaniem.A potemwyczuł jej rozbawienie, że tak się dał złapać. Powiedz im i tyle  dodała.Luke sięgnął i odnalazł umysły  dziesiątki umysłów, wszystkiewrażliwe na Moc.Omywany strumieniem energii Mocy spływającymze szczeliny w ścianie wiedział już, że dosięgnie każdego z nichi wszystkich razem.Wysłał dobitne żądanie ciszy, wrażenie spokoju i wyczuł, że ichzdenerwowanie mija.Wtedy uformował w głowie obraz, który przed-stawiał zawalający się budynek i robota budowlanego wycofującegosię w bezpieczne miejsce.Przekazał ten obraz z całą siłą, na jaką byłogo stać u ożywczego zródła Mocy.Wyczuł ich reakcję: zaskoczenie.i wiarę.W kilka sekund póz-niej usłyszał, jak ożywają silniki kolosa z metalu.Wyczuwał, jak bar-dzo zgromadzeni na nim ludzie pragną wyrwać się z tego miejscai przetoczyć po stercie gruzu, która wznosiła się za ich plecami.Luke włączył miecz świetlny i ruszył w kierunku stworzenia o obli-czu Ireka Ismarena. Skończmy z tym  powiedział.Nyax jednak nie zwracał na niego uwagi.Uniósł się w górę i wy-płynął przez otwór, który stworzył siłami Mocy.W sekundę znikł imz oczu.Danni, Elassar i Bhindi wgramolili się przez właz. Siadajcie z przodu  polecił Buzka. Tylne miejsca zostawimydla Jedi, po co ludzie mają po sobie łazić, kiedy będą wsiadać.Miejscedrugiego pilota jest moje.Gdzie Baljos?218  Zostaje  odparła Bhindi. Zamiast mnie.Buzka westchnął.Gdy tylko się okazało, że komórki ruchu oporunie na wiele się tu zdadzą, kazał Bhindi spakować się i wracać na Bor-leias.Nie przypuszczał, że Baljos nie będzie chciał przerwać tak ład-nie zapowiadających się badań.Kiedyś może się okazać, że jego stu-dia okażą się przełomem w nauce.albo mało użyteczną metodąpopełnienia samobójstwa.Ale wybór należał do Baljosa.Buzka zatrzasnął właz i wspiął się po zaimprowizowanej drabincena siedzenie drugiego pilota.Przypiął się pasami. Gotów w każdej chwili. No to już. Kell wcisnął ręcznego pilota. Paskudna Prawda zakołysała się, gdy ściana pod jej stępką ru-nęła na ulicę.Kell nie czekał na ocenę sytuacji ani nie sprawdzał, czy otwór jestwystarczająco duży.Pchnął drążek i transporter ruszył naprzód.%7łołą-dek uwiązł Buzce w przełyku, kiedy statek przechylił się, wyskoczyłna zewnątrz i praktycznie wypadł na ulicę dziobem w dół.Otworzyła się wewnętrzna turbowinda robota budowlanego i Jediwyszli na zewnątrz, kierując się do kabiny sterowania na wierzchołkurobota.Ludzie stłoczeni w kabinie nawet ich nie zauważyli.Ich uwagęprzykuwał przedni iluminator.Widać było przez niego rozpadające sięsterty gruzu.a dalej wisiała chmura skoczków koralowych.Zaledwie robot budowlany wytoczył się na zewnątrz i zalało goświatło słoneczne, skoczki otworzyły ogień, zalewając maszynę stru-mieniami plazmy.Uderzenia w mury dziesiątki pięter poniżej zatrzę-sły kabiną.Zapaliły się ekrany diagnostyczne, rozwrzeszczały alarmy.Robotnicy łachmaniarze, którzy jeszcze kilka minut temu byli wyzu-tymi z woli niewolnikami, teraz krzyczeli, bo zaczęli pojmować, żeczeka ich śmierć. Musimy ich wyprowadzić  szepnęła Tahiri. Uzbrojenie.Luke pokręcił głową. Uzbrojenie robota niewiele zdziała przeciwko skoczkom kora-lowym.Musimy użyć innej broni. Jakiej? Nas  odparła Mara.Luke podniósł głos, czerpiąc z Mocy, by dodać mu siły:219  Wszyscy na dół! Użyć schodów awaryjnych, nie korzystaćz turbowindy, jest zła.Dodał do tego myślowy obraz turbowindy kłapiącej drzwiami jakpaszczą okrutnego drapieznika.Mieszkańcy Coruscant nie przestawali krzyczeć, ale zaczęli prze-pływać w kierunku dwóch przeciwległych klatek schodowych, pozo-stawiając Jedi trochę miejsca pośrodku.Morze ciał rozstąpiło się, da-jąc im jaśniejszy obraz formacji skoczków i rytmu nadlatującychpocisków plazmowych. Ta fontanna energii Mocy uczyniła Nyaksa jeszcze silniejszym wyjaśnił Luke. To czysta moc i my również możemy jej użyć.Aby to zademonstrować, uniósł dłoń jak dyrygent orkiestry.i stertagruzu u stóp sąsiedniego budynku, jakieś sto metrów od nich, uniosłasię w powietrze.Luke zacisnął pięść i przyciągnął ją ku sobie.Gruzpopłynął w kierunku robota budowlanego.Skoczki koralowe na tyłach formacji nie miały żadnych szans.Kawały durabetonu, kamienie i żelbet zasypały je doszczętnie.Oso-bliwości dovin basali przeskoczyły na odpowiednią pozycję, aby wchło-nąć część zaimprowizowanych pocisków, ale nawet to nie wystarczy-ło.Pociski Luke a uderzyły w koral, zbijając skoczki z pułapu.Tahiri wytrzeszczyła oczy, ale zaczęła naśladować gesty Luke a.Za obiekt obrała sobie fasadę budynku po ich lewej stronie, a po pra-wej stronie skoczków.Wielkie kawały fasady popłynęły w powietrze,spadając wprost na koralową flotyllę.Mara nie ustawała w zagrzewaniu robotników do szybszego opusz-czania maszyny, zarówno głosem, jak i obecnością w Mocy powtarza-jąc rozkazy Luke a.Większość uwagi poświęcała jednak urządzeniomsterującym maszyny, wyposażeniu ścian i sufitu kabiny.Wreszcie zna-lazła to, czego szukała i sięgnęła w górę, by otworzyć właz w suficie.Z góry zalało ją jaskrawe światło i spadła metalowa drabinka.Marawspięła się po niej.Skoczki koralowe wzniosły się wyżej, opuszczając formację i rzu-cając się do ucieczki, by umknąć spod lawiny prymitywnych poci-sków [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • milosnikstop.keep.pl