[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Pamiętasz, że twarze zakładników383 były oświetlone od dołu? Wszystkie cienie padały w górę, naścianę.To znaczy, że zródło światła znajdowało się w podło-dze.Wszyscy sądzą, że więzniowie są przetrzymywani w ja-kimś domu lub mieszkaniu w Asjut albo okolicy.W prywat-nych domach na ma dolnego oświetlenia.W Egipcie światła wpodłodze instaluje się tylko w jednym rodzaju miejsc. W zabytkach historycznych  przytaknął Knox. Właśnie  powiedział Naguib. Ten film wideo nie zo-stał nagrany w Asjut, lecz w Amarnie. Rozdział 49I Pan Griffin?Griffin podniósł głowę, nie kryjąc zdumienia na widokdwóch umundurowanych funkcjonariuszy ze służb ochronylotniska, którzy spoglądali na niego grzecznie, lecz znacząco.Poczuł skurcz żołądka i zrobiło mu się słabo. Słucham?  powiedział. Mógłby pan pójść z nami? Dokąd?Wyższy wskazał głową pomieszczenie o szklanych drzwiachobok hali odlotów. Do naszego pokoju przesłuchań. Za chwilę będę musiał wsiąść do samolotu.Uśmiechy przygasły. Prosimy z nami.Griffin zwiesił ramiona, jakby przeczuwał, co go czeka.%7ły-cie nigdy mu nie odpuszczało.Odwrócił się do Mickeya. Odpowiadasz za grupę  powiedział, wręczając mu kar-tę kredytową. Wywiez stąd wszystkich, dobrze? A pan?385  Nic mi nie będzie.Tylko dowiez ich bezpiecznie do do-mu.Mogę na tobie polegać? Jasne. Porządny z ciebie gość  westchnął Griffin, klepiąc gopo ramieniu.Podniósł się i z ciężkim sercem ruszył przez halęodlotów za dwoma funkcjonariuszami służb ochrony Lotni-ska.II Co robimy?  zapytał Naguib Nie możesz powiedzieć o tym szefowi? Nie posłucha.Nie mnie.Wiesz, jacy są ludzie.Traktująjak dopust kogoś, kto w dodatku wystawia ich na próbę.Pozatym jakie mamy dowody? Oświetlenie podłogowe, mozaikę? Mamy rację  zaprotestował Knox. Tak  zgodził się Naguib  lecz to nie wystarczy.Nierozumiesz, jak działamy tutaj w Egipcie.W naszych służbachaż kipi od zazdrości i wzajemnej rywalizacji.Gdyby policjaturystyczna usłyszała, że podejrzewamy jej ludzi. Potrzą-snął głową. Odpowiedzieliby zdecydowanie.Uznaliby to zasprawę honoru.Zażądaliby dowodów, wyszydzili mnie, wy-parliby się wszystkiego, a mnie oskarżyli o całe zło.Gamal jestszefem, bo wie, jak unikać takich konfrontacji.Wierz mi, na-wet nie zechce mnie wysłuchać, jeśli nie dostarczę niepodwa-żalnych dowodów. Niepodważalnych dowodów? Skąd, u licha, mamy je wy-trzasnąć? Możemy sami odnalezć zakładników  mruknął Naguibniby jakby żartem.Po chwili potrząsnął głową, jakby odrzucił386 ten pomysł. Amarna jest zbyt rozległa, a gdy Khaled zorien-tuje się, że węszymy, na pewno zatrze ślady. Tak. Knox skinął głową, czując, że świta mu pewienpomysł. Z pewnością.IIIGriffin poczuł, że drżą mu ręce.Splótł dłonie, aby nad nimizapanować. Możemy załatwić to szybko?  zapytał. Mój samolotodlatuje. Może pan o tym zapomnieć. Ale. Powiedziałem, proszę o tym zapomnieć. Jeden z nichprzysunął sobie krzesło, usiadł i pochylił się w jego stronę.Obawiam się, że przed pana odlotem będziemy musieli wyja-śnić pewne nieprawidłowości. Nieprawidłowości? Tak, nieprawidłowości. Jakiego rodzaju? Takiego, który wymaga wyjaśnienia.Griffin skinął głową.Przez całe dorosłe życie czuł, że niedorasta do sytuacji.Udawał.Starał się sprawiać wrażeniekompetentnego.Wyjrzał przez okno na halę odlotów.Studen-ci zebrali się wokół bramki, gorączkowo się naradzając, spo-glądając niespokojnie w jego stronę, opózniając do ostatniejchwili wejście na pokład.Nagle wydali się mu tacy młodzi.Niemal jak dzieci.Wszyscy byli świadomi tajnego charakteruprac wykopaliskowych, w których brali udział, lecz nie prze-szkadzało im to.Byli pobożnymi ludzmi, Amerykanami, więcsądzili, że nie grożą im żadne konsekwencje.Teraz zostali387 pozbawieni tego poczucia bezpieczeństwa i zrozumieli, jacy sąbezbronni.Przypomnieli sobie przerażające opowieści o za-granicznych więzieniach, rozprawach sądowych, podczas któ-rych podejrzany cudzoziemiec nie rozumie ani słowa, i o tym,że ich życie mogłoby zależeć od łaski pogan, którymi gardzili.Nic dziwnego, że byli przerażeni.Spojrzał ponownie na funkcjonariuszy służb ochrony lotni-ska.Najwyrazniej wiedzieli tylko o nim, w przeciwnym raziezatrzymaliby pozostałych.Odpowiadał za studentów, powi-nien zachowywać się tak, by zyskali na czasie, niezależnie odosobistych kosztów.Kiedy to sobie uświadomił, ogarnął godziwny spokój. Nie wiem, o czym mówicie  powiedział. Na pewno pan wie. Zapewniam, że nie mam pojęcia, o co chodzi.Spojrzeli na siebie. Proszę o pański paszport.Wyjął go z kieszeni razem z kartą pokładową.Zbadali godokładnie, wolno przewracając strony.Griffin obejrzał się po-nownie.Hala opustoszała, bramkę zamknięto.Studenci wsie-dli na pokład samolotu.Doskonale. Często odwiedza pan Egipt. Nie było to pytanie, leczstwierdzenie faktu. Jestem archeologiem.Funkcjonariusze spojrzeli po sobie. Wie pan, jaka kara grozi za wywożenie zabytków z tegokraju?Griffin zmarszczył brwi.Można mu było wiele zarzucić, leczz pewnością nie to. O czym pan mówi? Proszę się nie wysilać  rzekł jeden z nich. Wiemy owszystkim.388  O wszystkim?  Nagle poczuł, że tamci o niczym niewiedzą, że strzelają na oślep. Możemy panu pomóc  powiedział drugi. Chodzi je-dynie o sporządzenie właściwej dokumentacji.Możemy siętym zająć.Jeśli nam pan zapłaci, nie trzeba się będzie o nicmartwić.Poczucie ulgi było tak wielkie, że Griffin opadł na krzesło.Zwykła próba wymuszenia łapówki. Ile chcecie? Sto dolarów  powiedział pierwszy. Po setce dla każdego  dodał drugi. Zdążę na samolot? Oczywiście.Nie zamierzał żałować forsy.Czuł się dziwnie, jakby cifunkcjonariusze byli posłańcami siły wyższej, jakby doświad-czenie to było rodzajem pokuty.Mógł w dalszym ciągu odwró-cić sytuację [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • milosnikstop.keep.pl