[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Nie potrafię powiedzieć, bo nie wiem, czego od was chcą.Prawdopodobnie wezmą go na tortury, jeślitak zadecyduje edmir, albo gdy zaczną podejrzewać, że ma coś wspólnego z Aradoklesem. Nic o nim nie wiemy  oznajmił Stenwold. Niby dlaczego mielibyśmy? Ponieważ kilka lat temu zabrałam go na brzeg i wysłałam do waszej krainy, żeby mógł uciec przededmirem.Miałam nadzieję, że wróci, być może z armią lądowych, ale nic takiego się nie zdarzyło.Dlategosądziłam, że wy.że wysłał was tutaj.Stenwold zrezygnowany pokręcił głową.Ludzie to mają problemy, pomyślał. Gdybym stąd wyszedł, to dokąd bym trafił?  wtrąciłsię Laszlo. Znajdujemy się pod pałacem edmira  wyjaśniła.Jest tu mnóstwo tuneli i kilka kwater jego najbardziej zaufanych sług.Są też sale przeznaczone dla jegorozrywki.Położyła szczególny nacisk na ostatnie słowo i Stenwold od razu zrozumiał: tortury.Spojrzał na Paladryęi dopiero teraz zauważył, że ona również je odwiedziła. A dalej?  naciskał Laszlo.Kiedy spojrzała na niego, cień uśmiechu pojawił się na jej ustach. A potem, malutki, wyszedłbyś do głównych sal pałacu, a stamtąd byłby już tylko krok do katedry edmirai całego Hermatyre, jeślibyś wiedział, gdzie albo do kogo chcesz pójść. Laszlo pokiwał głową, najwyrazniej poważnie analizując ten pomysł. Nasi gospodarze byli tak mili i dali nam peleryny.Czy bardzo bym się w niej tam wyróżniał?Widziałem kilku gości mniej więcej mojej postury, kiedy patrzyliśmy na to wasze.targowisko. Można by cię wziąć za dziecko mózgowców albo za jednego z małoszczypcowców  zastanawiała sięPaladrya.Chociaż ty masz włosy, a żaden ze szczypcowców ich nie ma.Stenwold mrugał ze zdumienia, słysząc te nazwy, ale Laszlo tylko wzruszył ramionami. Będę się starał zakrywać głowę  powiedział. A teraz sprawdzmy tę kratę.Stenwold stanął z ramionami założonymi na piersiach i patrzył, jak w mroku zatrzepotały skrzydła Laszloi uniosły go do wyjścia, tak że mógł się wczepić rękami w kratę.Paladrya z zaskoczenia gwałtownie wciągnęła powietrze. To jest twoja sztuka?  zapytała z podziwem. Ależ to niesłychane, niemożliwe. Droga pani, to tylko latanie  odparł Laszlo beztrosko. Myślę jednak, że pani koledzy z góry nie spodziewali się, że mogę znalezć się pod szyjką tej butli.Skręcił się tak, że jego stopy natrafiły na coś w końcu na ścianie i mógł naprzeć z całej siły na kratę.Zawisł pod nią w bezruchu, dysząc ciężko, po czym zafurkotał skrzydłami i przywarł całym ciałem doniej.Nawet nie drgnęła.Równie dobrze mógł próbować rozgiąć kamienne kolumny.Padł wyczerpany napodłogę z wyrazem zaskoczenia na twarzy. No, myślałem, że chociaż drgnie.Ile toto waży? wysapał. Włazy mają wodne rygle  wyjaśniła Paladrya. Jeśli się nie zna sztuki ani nie wie, gdzie pociągnąć,nie otworzą się.Przykro mi. Sztuki?  powtórzył Laszlo ponuro. Sztuki mózgowców  potwierdziła. Sztuki uchwytu.Stenwold przypomniał sobie uścisk dłoni strażników, po których zostały mu pręgi na ciele i podarteodzienie.Laszlo zaklął ze złości i choć jego pewność siebie znikła, Stenwold był przekonany, że zachwilę znów podleci do kraty i zacznie w nią walić, żeby wydostać się z celi. Po chwili usłyszeli podniesione głosy i nagle nad ich głowami pojawiła się grupa ludzi, z których kilkustawiało naprawdę ciężkie kroki.Byli to strażnicy  i to nie sami.Czterej mężczyzni starali się powstrzymać nowo przybyłą trójkę, ale byli zdecydowanie mniejsi od nich.Postać na przedzie była olbrzymia, ponad dwa razy większa od strażnika i okryta półokrągłymi,zachodzącymi na siebie płytami.Nie było słychać zgrzytania metalu, więc Stenwold doszedł do wniosku,że to pancerz chitynowy albo z jakiegoś tutejszego i nieznanego mu materiału.Nie dostrzegł nawetskrawka gołego ciała mężczyzny  od podkutych segmentowanych butów przez masywne naramienniki ażpo zadziwiająco mały hełm, w którym była tylko wizura.Strażnicy krzyczeli coś do niego, starając się zagrodzić mu drogę, ale też najwyrazniej unikając przy tymprzemocy.Wielkolud mimo to parł tylko naprzód, stawiając jeden potężny krok za drugim, aż stanął przy samejrampie z włazami.Uniósł oba ramiona na wysokość barków i wartownicy wycofali się pospiesznie,ponieważ z obu jego rękawic wystawały wygięte do przodu jak haki szpony, sterczące z kłykci na dobrepiętnaście centymetrów.Za wielkoludem, niemal w jego cieniu, stała dwójka jego towarzyszy.Jedna z postaci była wzrostumuszca, w jakimś krótkim fartuchu, ale z łysą czaszką i garbem.Druga normalnego wzrostu, szczupła, muskularna i również łysa, z jakimiś naroślami wystającymi z pięści. Ośmielacie się sprzeciwiać rozkazom edmira?  łajałich strażnik. Wydaje się wam, że będzie patrzył spokojnie na bunt w kolonii? Nauarch chce tylko porozmawiać z lądowymi.Czy to zle?  odezwała się najmniejsza postać, któranajwyrazniej tu dowodziła.Stenwold aż podskoczył, bo rozpoznał ten głos  to ona przywiozła ich tutaj w ciasnym podwodniku.Wyciągnąłszyję, żeby lepiej wszystko widzieć.U jej pasa coś wisiało, jakieś zawiniątko, ale kiedy przyjrzał mu siędokładniej, pomyślał, że to zwykła kieszeń na narzędzia.Pojętna, stwierdził.Ale czy tylko ona?Strażnicy w kiltach i barbarzyńskich ozdobach nie byli raczej kandydatami na inżynierów, podobnie jakdwaj jej towarzysze [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • milosnikstop.keep.pl