[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Albo jeszcze lepiej w serce. No dobrze, zaczynam rozumieć twoje poczucie humoru.Jestnieco chore. Na szczęście w szpitalu uznali inaczej. Jak się stamtąd wydostałeś? Oczarowałem ich swoim chłopięcym urokiem odparł zkamienną twarzą. Okłamałeś ich rzuciłam oskarżycielsko, na co Adam wzruszyłramionami. Gdzie mieszkasz?Zawahał się. Ostatnio? W Tipperary. I przyjechałeś do Dublina, żeby& ? Skoczyć z mostu Ha penny? Spojrzał na mnie, tym razem zrozbawieniem. Wy, dublińczycy, jesteście tacy aroganccy.W innychczęściach kraju istnieją równie dobre mosty.Przyjechałem tutaj, żeby sięz kimś spotkać. Gdy dotarliśmy do hotelu Gresham, Adam obrócił siętwarzą do mnie. No cóż, dziękuję ci.Kolejny raz.Za uratowanie życia.Może powinienem, sam nie wiem, pocałować cię niezdarnie albouściskać, albo& Już wiem. Uniósł rękę, a ja przewróciłam oczami,zanim przybiłam z nim piątkę.Sama nie wiedziałam, co powiedzieć.%7łyczyć mu powodzenia?Udanego życia?On miał ten sam problem, więc posypały się sarkastycznekomentarze. Powinienem przyznać ci złotą gwiazdę zadrwił. Alboodznakę. Wolałabym nie zostawiać cię teraz samego. Urodziny mam za dwa tygodnie.W tym czasie raczej niewielesię zmieni, ale doceniam, że próbowałaś zamydlić mi oczy. Nie kłamałam.Wierzę, że uda ci się zmienić swoje życie powiedziałam z większą pewnością w głosie niż w sercu.Zostały tylkodwa tygodnie.Liczyłam na to, że do urodzin Adama jest jeszcze całyrok, ale skoro miałam tylko tyle czasu, nie pozostawało mi nic innego,jak spróbować. Wykorzystam urlop, żebyśmy mogli spotykać sięcodziennie.Uda nam się dodałam optymistycznie.Posłał mi rozbawiony uśmiech. Wolałbym pobyć teraz trochę sam. %7łebyś mógł się zabić? Możesz mówić ciszej? syknął, gdy przechodząca obok parazerknęła podejrzliwie w naszym kierunku. Dziękuję raz jeszcze powiedział z mniejszym entuzjazmem.A potem zniknął za drzwiamiobrotowymi.Stojąc na chodniku, obserwowałam, jak przechodzi przezhol, po czym ruszyłam za nim.Będzie musiał pozbyć się mnie po raztrzeci.Gdy wsiadł do windy, zaczekałam do ostatniej chwili i weszłamdo środka, zanim zamknęły się drzwi.Spojrzał na mnie w osłupieniu.Pózniej jednak wcisnął guzik.Wysiedliśmy na ostatnim piętrze.Podążyłam za nim doapartamentu noszącego nazwę Grace Kelly.W salonie pachniałokwiatami.Przez otwarte drzwi sypialni zauważyłam łóżko obsypanepłatkami róż i butelkę szampana w srebrnym wiaderku stojącym obok, aprzy nim dwa skrzyżowane kieliszki.Adam zerknął na łóżko i szybkoodwrócił wzrok, jakby ten widok go raził.Podszedł prosto do biurka ipodniósł kartkę papieru.Zbliżyłam się do niego. To twój list pożegnalny.Skrzywił się. Musisz być taka bezpośrednia? A co innego miałabym powiedzieć? Do widzenia, Adamie, miło było cię poznać? Zsunął płaszcz zramion i pozwolił mu upaść na podłogę, a potem ściągnął czapkę i rzuciłją w powietrze tak, że omal nie wylądowała w ogniu buzującym wmarmurowym kominku.Wyczerpany opadł na kanapę.Byłam zaskoczona; nie spodziewałam się ujrzeć pod wełnianączapką gęstwiny blond włosów. Co takiego? zapytał, a ja uświadomiłam sobie, że podziwiamjego urodę.Usiadłam na kanapie obok niego, zdjęłam płaszcz i rękawiczki.Miałam nadzieję, że ogień szybko mnie rozgrzeje. Mogę przeczytać? Nie. Przysunął kartkę bliżej piersi, po czym ją złożył. Dlaczego go nie podrzesz? Dlatego. Włożył list do kieszeni. To pamiątka z podróży doDublina. Nie jesteś zbyt dowcipny. To kolejna rzecz, w której nie jestem dobry.Możesz dopisać jądo długiej listy.Rozejrzałam się po pokoju, próbując ustalić, co tu zaszło. Spodziewałeś się kogoś dziś wieczorem? Oczywiście.Zawsze przygotowuję szampana i róże dla ładnychkobiet, które przekonują mnie, żebym nie skakał z mostu.Wiedziałam, że nie powinnam, ale ucieszyłam się w duchu z tegokomplementu. No tak, pewnie chodziło o zeszły wieczór oznajmiłam,obserwując go.Chociaż żartował i sprawiał wrażenie pewnego siebie,wciąż był bardzo niespokojny.Uznałam, że tylko dzięki dowcipomtrzyma się jeszcze w ryzach [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl milosnikstop.keep.pl
.Albo jeszcze lepiej w serce. No dobrze, zaczynam rozumieć twoje poczucie humoru.Jestnieco chore. Na szczęście w szpitalu uznali inaczej. Jak się stamtąd wydostałeś? Oczarowałem ich swoim chłopięcym urokiem odparł zkamienną twarzą. Okłamałeś ich rzuciłam oskarżycielsko, na co Adam wzruszyłramionami. Gdzie mieszkasz?Zawahał się. Ostatnio? W Tipperary. I przyjechałeś do Dublina, żeby& ? Skoczyć z mostu Ha penny? Spojrzał na mnie, tym razem zrozbawieniem. Wy, dublińczycy, jesteście tacy aroganccy.W innychczęściach kraju istnieją równie dobre mosty.Przyjechałem tutaj, żeby sięz kimś spotkać. Gdy dotarliśmy do hotelu Gresham, Adam obrócił siętwarzą do mnie. No cóż, dziękuję ci.Kolejny raz.Za uratowanie życia.Może powinienem, sam nie wiem, pocałować cię niezdarnie albouściskać, albo& Już wiem. Uniósł rękę, a ja przewróciłam oczami,zanim przybiłam z nim piątkę.Sama nie wiedziałam, co powiedzieć.%7łyczyć mu powodzenia?Udanego życia?On miał ten sam problem, więc posypały się sarkastycznekomentarze. Powinienem przyznać ci złotą gwiazdę zadrwił. Alboodznakę. Wolałabym nie zostawiać cię teraz samego. Urodziny mam za dwa tygodnie.W tym czasie raczej niewielesię zmieni, ale doceniam, że próbowałaś zamydlić mi oczy. Nie kłamałam.Wierzę, że uda ci się zmienić swoje życie powiedziałam z większą pewnością w głosie niż w sercu.Zostały tylkodwa tygodnie.Liczyłam na to, że do urodzin Adama jest jeszcze całyrok, ale skoro miałam tylko tyle czasu, nie pozostawało mi nic innego,jak spróbować. Wykorzystam urlop, żebyśmy mogli spotykać sięcodziennie.Uda nam się dodałam optymistycznie.Posłał mi rozbawiony uśmiech. Wolałbym pobyć teraz trochę sam. %7łebyś mógł się zabić? Możesz mówić ciszej? syknął, gdy przechodząca obok parazerknęła podejrzliwie w naszym kierunku. Dziękuję raz jeszcze powiedział z mniejszym entuzjazmem.A potem zniknął za drzwiamiobrotowymi.Stojąc na chodniku, obserwowałam, jak przechodzi przezhol, po czym ruszyłam za nim.Będzie musiał pozbyć się mnie po raztrzeci.Gdy wsiadł do windy, zaczekałam do ostatniej chwili i weszłamdo środka, zanim zamknęły się drzwi.Spojrzał na mnie w osłupieniu.Pózniej jednak wcisnął guzik.Wysiedliśmy na ostatnim piętrze.Podążyłam za nim doapartamentu noszącego nazwę Grace Kelly.W salonie pachniałokwiatami.Przez otwarte drzwi sypialni zauważyłam łóżko obsypanepłatkami róż i butelkę szampana w srebrnym wiaderku stojącym obok, aprzy nim dwa skrzyżowane kieliszki.Adam zerknął na łóżko i szybkoodwrócił wzrok, jakby ten widok go raził.Podszedł prosto do biurka ipodniósł kartkę papieru.Zbliżyłam się do niego. To twój list pożegnalny.Skrzywił się. Musisz być taka bezpośrednia? A co innego miałabym powiedzieć? Do widzenia, Adamie, miło było cię poznać? Zsunął płaszcz zramion i pozwolił mu upaść na podłogę, a potem ściągnął czapkę i rzuciłją w powietrze tak, że omal nie wylądowała w ogniu buzującym wmarmurowym kominku.Wyczerpany opadł na kanapę.Byłam zaskoczona; nie spodziewałam się ujrzeć pod wełnianączapką gęstwiny blond włosów. Co takiego? zapytał, a ja uświadomiłam sobie, że podziwiamjego urodę.Usiadłam na kanapie obok niego, zdjęłam płaszcz i rękawiczki.Miałam nadzieję, że ogień szybko mnie rozgrzeje. Mogę przeczytać? Nie. Przysunął kartkę bliżej piersi, po czym ją złożył. Dlaczego go nie podrzesz? Dlatego. Włożył list do kieszeni. To pamiątka z podróży doDublina. Nie jesteś zbyt dowcipny. To kolejna rzecz, w której nie jestem dobry.Możesz dopisać jądo długiej listy.Rozejrzałam się po pokoju, próbując ustalić, co tu zaszło. Spodziewałeś się kogoś dziś wieczorem? Oczywiście.Zawsze przygotowuję szampana i róże dla ładnychkobiet, które przekonują mnie, żebym nie skakał z mostu.Wiedziałam, że nie powinnam, ale ucieszyłam się w duchu z tegokomplementu. No tak, pewnie chodziło o zeszły wieczór oznajmiłam,obserwując go.Chociaż żartował i sprawiał wrażenie pewnego siebie,wciąż był bardzo niespokojny.Uznałam, że tylko dzięki dowcipomtrzyma się jeszcze w ryzach [ Pobierz całość w formacie PDF ]