[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Nie lubi panilabiryntów?- Gdy byłam mała, zachwycały mnie.Pózniej zbyt mocno kojarzyły mi się z praktykamivanzagarian.- Przestały więc panią bawić.Rzuciła mu enigmatyczne spojrzenie, ale nieodpowiedziała.Minęli następny róg budynku.Gotycka fasada Nawiedzanego Dworu majaczyław świetle księ\yca.Ciemne, wąskie okna budziły niepokój.Madeline przez dłu\szą chwilęprzyglądała się imponującej budowli.- Wygląda dokładnie tak jak zamek w jednej z powieścigrozy pani York.Przysięgam, \e dwa razy pomyślałabym, zanim weszłabym do wnętrza.-Traktuję to jako komplement.Spojrzała na niego zaskoczona, po chwili uśmiechnęła się.-Zało\ę się, \e i w projektowaniu tego budynku brał pan udział, podobnie jak w przypadkulabiryntu.- Tak.Myślę, \e to miejsce wywoła dreszcz emocji u moich najbardziej \ądnychprzygód gości.- Pawilony Marzeń są dla pana czymś więcej ni\ tylko zródłem dochodów,prawda? - Przyznam się pani do czegoś, o czym nie mówiłem nikomu, pani Deveridge -odezwał się Artemis po chwili zastanowienia, nadal przyglądając się budynkowi.- Kupiłem teogrody, bo wierzyłem, \e są dobrą lokatą kapitału.Zamierzałem zbudować tu domy i sklepy.Zapewne zrobiłbym to w końcu, ale odkryłem, \e bardziej odpowiada mi planowanie iprojektowanie ró\nych atrakcji.Sprzedawanie marzeń to zresztą lukratywne zajęcie.-Rozumiem.Czy zamierza pan nadal je prowadzić, kiedy znajdzie pan sobie odpowiednią \onę?- Nie podjąłem jeszcze decyzji.- Oparł nogę na niskim kamiennym murku, ograniczającym ście\kęprowadzącą do Dworu.- Ju\ drugi raz pyta mnie pani o zamiary związane z o\enkiem.Wyraznie le\y pani na sercu, \ebym był szczery w stosunku do swej przyszłej \ony.- Gorącopolecam szczerość.- A co zrobić, jeśli będzie miała zastrze\enia do mojego sposobuzarobkowania? Madeline stała z rękami zało\onymi do tyłu.Wydawała się zafascynowana tymgotyckim pawilonem.- Radzę, by był pan szczery, sir, i to od początku.- Nawet jeśli będzie sięz tym wiązać ryzyko, \e ją utracę?- Z doświadczenia wiem, \e obłuda nie jest dobrą podstawą mał\eństwa.- Mam przez to rozumieć,\e pani związek był oparty na tego rodzaju fundamencie?- Mój mą\ okłamywał mnie od pierwszego dnia, kiedy go spotkałam.Lodowaty ton, jakim topowiedziała, zmroził go na moment.- W czym panią okłamał?- We wszystkim.Okłamywał mojego ojca i oszukiwał mnie.Zbyt pózno zorientowałam się, \e niemogę wierzyć \adnemu jego słowu.Do tej pory usiłuję oddzielić fakty od zmyśleń.- Niemiłasytuacja.- Gorsza, ni\ pan sobie wyobra\a - powiedziała szeptem.Poło\ył dłoń na jej ramieniu.- Zanim przystąpimy do interesów, pani Deveridge, proponuję przyjęcie pewnego układu.-Słucham pana.- Obiecajmy sobie, \e w trakcie naszej współpracy nie będziemy się wzajemnieokłamywać.Mogą być sprawy, o których nie chcemy rozmawiać.Oboje mo\emy mieć własnetajemnice, ka\dy ma prawo do prywatności.Ale nie będziemy kłamać, dobrze? - Aatwo zawrzećtaki pakt, sir, ale jak mo\na mieć pewność \e druga strona nie kłamie? - Znakomite pytanie,pani Deveridge.Nie znam na nie odpowiedzi.Powiem tylko tyle: to sprawa zaufania.- Mówią omnie, \e jestem szalona, i podejrzewają mnie o morderstwo.Jest pan pewny, \e mo\e zaufaćtakiej osobie?- Wszyscy mamy jakieś słabostki.Ka\demu mo\na coś zarzucić, nieprawda\?- Wzruszył ramionami.- Jeśli dojdzie do umowy, pani te\ będzie musiała przymknąć oczy napewne fakty związane ze mną.Na moją przynale\ność do vanzagarian i ten fatalny sposóbzarobkowania.Spojrzała na niego, a potem parsknęła śmiechem.- Doskonale, sir.Ma pan mojesłowo, cokolwiek jest ono warte.Nie będę pana okłamywać.- Ja te\ nie będę tego robił.-Interesująca umowa, prawda? Pakt szczerości pomiędzy kobietą posądzaną o zamordowaniemę\a a mę\czyzną, który ukrywa przed światem prawdę o sobie.- Jestem niąusatysfakcjonowany.A teraz, kiedy zawarliśmy wstępną umowę, mo\e dowiem się, czego paniode mnie oczekuje, pani Deveridge [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl milosnikstop.keep.pl
.- Nie lubi panilabiryntów?- Gdy byłam mała, zachwycały mnie.Pózniej zbyt mocno kojarzyły mi się z praktykamivanzagarian.- Przestały więc panią bawić.Rzuciła mu enigmatyczne spojrzenie, ale nieodpowiedziała.Minęli następny róg budynku.Gotycka fasada Nawiedzanego Dworu majaczyław świetle księ\yca.Ciemne, wąskie okna budziły niepokój.Madeline przez dłu\szą chwilęprzyglądała się imponującej budowli.- Wygląda dokładnie tak jak zamek w jednej z powieścigrozy pani York.Przysięgam, \e dwa razy pomyślałabym, zanim weszłabym do wnętrza.-Traktuję to jako komplement.Spojrzała na niego zaskoczona, po chwili uśmiechnęła się.-Zało\ę się, \e i w projektowaniu tego budynku brał pan udział, podobnie jak w przypadkulabiryntu.- Tak.Myślę, \e to miejsce wywoła dreszcz emocji u moich najbardziej \ądnychprzygód gości.- Pawilony Marzeń są dla pana czymś więcej ni\ tylko zródłem dochodów,prawda? - Przyznam się pani do czegoś, o czym nie mówiłem nikomu, pani Deveridge -odezwał się Artemis po chwili zastanowienia, nadal przyglądając się budynkowi.- Kupiłem teogrody, bo wierzyłem, \e są dobrą lokatą kapitału.Zamierzałem zbudować tu domy i sklepy.Zapewne zrobiłbym to w końcu, ale odkryłem, \e bardziej odpowiada mi planowanie iprojektowanie ró\nych atrakcji.Sprzedawanie marzeń to zresztą lukratywne zajęcie.-Rozumiem.Czy zamierza pan nadal je prowadzić, kiedy znajdzie pan sobie odpowiednią \onę?- Nie podjąłem jeszcze decyzji.- Oparł nogę na niskim kamiennym murku, ograniczającym ście\kęprowadzącą do Dworu.- Ju\ drugi raz pyta mnie pani o zamiary związane z o\enkiem.Wyraznie le\y pani na sercu, \ebym był szczery w stosunku do swej przyszłej \ony.- Gorącopolecam szczerość.- A co zrobić, jeśli będzie miała zastrze\enia do mojego sposobuzarobkowania? Madeline stała z rękami zało\onymi do tyłu.Wydawała się zafascynowana tymgotyckim pawilonem.- Radzę, by był pan szczery, sir, i to od początku.- Nawet jeśli będzie sięz tym wiązać ryzyko, \e ją utracę?- Z doświadczenia wiem, \e obłuda nie jest dobrą podstawą mał\eństwa.- Mam przez to rozumieć,\e pani związek był oparty na tego rodzaju fundamencie?- Mój mą\ okłamywał mnie od pierwszego dnia, kiedy go spotkałam.Lodowaty ton, jakim topowiedziała, zmroził go na moment.- W czym panią okłamał?- We wszystkim.Okłamywał mojego ojca i oszukiwał mnie.Zbyt pózno zorientowałam się, \e niemogę wierzyć \adnemu jego słowu.Do tej pory usiłuję oddzielić fakty od zmyśleń.- Niemiłasytuacja.- Gorsza, ni\ pan sobie wyobra\a - powiedziała szeptem.Poło\ył dłoń na jej ramieniu.- Zanim przystąpimy do interesów, pani Deveridge, proponuję przyjęcie pewnego układu.-Słucham pana.- Obiecajmy sobie, \e w trakcie naszej współpracy nie będziemy się wzajemnieokłamywać.Mogą być sprawy, o których nie chcemy rozmawiać.Oboje mo\emy mieć własnetajemnice, ka\dy ma prawo do prywatności.Ale nie będziemy kłamać, dobrze? - Aatwo zawrzećtaki pakt, sir, ale jak mo\na mieć pewność \e druga strona nie kłamie? - Znakomite pytanie,pani Deveridge.Nie znam na nie odpowiedzi.Powiem tylko tyle: to sprawa zaufania.- Mówią omnie, \e jestem szalona, i podejrzewają mnie o morderstwo.Jest pan pewny, \e mo\e zaufaćtakiej osobie?- Wszyscy mamy jakieś słabostki.Ka\demu mo\na coś zarzucić, nieprawda\?- Wzruszył ramionami.- Jeśli dojdzie do umowy, pani te\ będzie musiała przymknąć oczy napewne fakty związane ze mną.Na moją przynale\ność do vanzagarian i ten fatalny sposóbzarobkowania.Spojrzała na niego, a potem parsknęła śmiechem.- Doskonale, sir.Ma pan mojesłowo, cokolwiek jest ono warte.Nie będę pana okłamywać.- Ja te\ nie będę tego robił.-Interesująca umowa, prawda? Pakt szczerości pomiędzy kobietą posądzaną o zamordowaniemę\a a mę\czyzną, który ukrywa przed światem prawdę o sobie.- Jestem niąusatysfakcjonowany.A teraz, kiedy zawarliśmy wstępną umowę, mo\e dowiem się, czego paniode mnie oczekuje, pani Deveridge [ Pobierz całość w formacie PDF ]