[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ile ja się, kurwa, czasem nanamawiam, nim zdecyduję, żetrzeba się wysrać.Santos skrzywił się z niesmakiem, zgorszony językiem Marzik, po czym stuknąłpalcem w krzyżyk oznaczający telefon przed pralnią.- Gdybym ja znalazł coś, co wyglądałoby mi na bombę, wiałbym z takiegomiejsca jak najdalej.Wołałbym nie sprawdzać: wybuchnie czy nie?Starkey zastanowiła się nad jego słowami i kiwnęła głową.To miało sens.Wrzuciła egzemplarz The Blue Line" do kosza.- W każdym razie wiemy, o której telefonował.Może ktoś go widział i czegoś siędowiemy.Santos przytaknął.- Chcesz się tym zająć, gdy będziemy obchodzić te bloki?- Niech któreś z was się tym zajmie, dobrze, Hook? Ja muszę lecieć do Glendalei pogadać z Chenem.Podała im adresy i skierowała się do gabinetu Kelsa.Weszła bez pukania.- Hooker powiedział, że chciałeś mnie widzieć.Kelso oderwał się od komputera i okręcił na fotelu.Już ponad rok temuzrezygnował z przypominania Starkey, żeby nie wpadała do niego bez pukania.- Zamknij drzwi i siadaj.Zamknęła drzwi, przeszła przez pokój i stanęła przed biurkiem.Ani za grosz nieufała tej suce Marzik i nie miała zamiaru siadać.Kelso wiercił się na fotelu.Nie wiedział, jak zacząć.- Chciałem się tylko upewnić, czy dajesz sobie radę.- Z czym, Barry?- Wczoraj wieczorem sprawiałaś wrażenie, no wiesz, trochę napiętej.Chciałemsię upewnić, no wiesz, czy podołasz tej sprawie.- Odbierasz mi ją?Zaczął się wiercić niespokojnie, co dowodziło wyraznie, że taki miał właśniezamiar.- Ale gdzież tam! Tyle że ten przypadek jest niebezpiecznie podobny dotwojego, a ostatnio, no wiesz, zdarzały ci się wpadki.Zawiesił głos, jakby nie wiedział, co mówić dalej.Poczuła, że zaczyna dygotać, zdołała się jednak opanować.Była wściekła naMarzik i przestraszyła się, że Kelso może przemyśleć na nowo pomysł posłania jej dobanku.- Marzik doniosła ci, że piję?Rozłożył ręce w geście protestu.- Nie mieszajmy do tego Marzik.- Widziałeś mnie na miejscu zbrodni, Barry.Wydałam ci się pijana, działałamnieprofesjonalnie?- Nie o to chodzi.Zostałaś poniekąd zraniona w czułe miejsce, Carol.Oboje otym wiemy, rozmawialiśmy już na ten temat.Stanęłaś wczoraj wobec sytuacji bardzopodobnej do tej, jakiej omal nie przypłaciłaś życiem.Miałaś prawo się zdenerwować.- Chcesz mi zabrać sprawę.- W czasie naszej wczorajszej rozmowy odniosłem wrażenie, że czuję zapachdżinu.Czy słusznie?Spojrzała mu prosto w oczy.- Nie, panie poruczniku.Wyczuł pan tylko odświeżacz do ust.Jadłam na lunchkubańskie żarcie i zionęłam czosnkiem.Toście oboje z Marzik wyczuli.Ponownie rozłożył ręce.- Nie mieszajmy do tego Marzik.Marzik nie wspomniała o tym ani słówkiem.Wiedziała, że kłamie.Gdyby wczoraj wyczuł w jej oddechu dżin, rugnąłby ją odrazu.Ta dziwka musiała mu donieść.Starała się stać prosto.Wiedziała, że obserwował reakcje jej ciała równieuważnie, jak ona jego.Wypatrywał najlżejszych oznak zmieszania i zaniepokojenia.W końcu opadł na oparcie fotela z ulgą, że powiedział, co należało, i zachowałsię jak odpowiedzialny szef.- Dobra, Carol, sprawa jest twoja.Chciałem tylko, byś wiedziała, że możesz namnie liczyć.- Jadę za chwilę do Glendale.Im szybciej dowiemy się czegoś pewnego o tejbombie, tym szybciej skurwiela przymkniemy.Usiadł wygodniej, dając jej znak, że może już odejść.- Dobra.Gdybyś czegoś potrzebowała, wiesz, gdzie mnie szukać.To jestśledztwo priorytetowe, Carol.Zginął człowiek.Gorzej: policjant, więc to sprawaponiekąd osobista.- Dla mnie i chłopców z sekcji nawet bardzo osobista, może mi pan wierzyć,panie poruczniku.- Tak też myślałem.Staraj się po prostu zachować spokój, Carol, a rozwiążemytę sprawę.Wróciła do sali ogólnej i poszukała wzrokiem Marzik, lecz oboje z Santosem jużwyszli [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl milosnikstop.keep.pl
.Ile ja się, kurwa, czasem nanamawiam, nim zdecyduję, żetrzeba się wysrać.Santos skrzywił się z niesmakiem, zgorszony językiem Marzik, po czym stuknąłpalcem w krzyżyk oznaczający telefon przed pralnią.- Gdybym ja znalazł coś, co wyglądałoby mi na bombę, wiałbym z takiegomiejsca jak najdalej.Wołałbym nie sprawdzać: wybuchnie czy nie?Starkey zastanowiła się nad jego słowami i kiwnęła głową.To miało sens.Wrzuciła egzemplarz The Blue Line" do kosza.- W każdym razie wiemy, o której telefonował.Może ktoś go widział i czegoś siędowiemy.Santos przytaknął.- Chcesz się tym zająć, gdy będziemy obchodzić te bloki?- Niech któreś z was się tym zajmie, dobrze, Hook? Ja muszę lecieć do Glendalei pogadać z Chenem.Podała im adresy i skierowała się do gabinetu Kelsa.Weszła bez pukania.- Hooker powiedział, że chciałeś mnie widzieć.Kelso oderwał się od komputera i okręcił na fotelu.Już ponad rok temuzrezygnował z przypominania Starkey, żeby nie wpadała do niego bez pukania.- Zamknij drzwi i siadaj.Zamknęła drzwi, przeszła przez pokój i stanęła przed biurkiem.Ani za grosz nieufała tej suce Marzik i nie miała zamiaru siadać.Kelso wiercił się na fotelu.Nie wiedział, jak zacząć.- Chciałem się tylko upewnić, czy dajesz sobie radę.- Z czym, Barry?- Wczoraj wieczorem sprawiałaś wrażenie, no wiesz, trochę napiętej.Chciałemsię upewnić, no wiesz, czy podołasz tej sprawie.- Odbierasz mi ją?Zaczął się wiercić niespokojnie, co dowodziło wyraznie, że taki miał właśniezamiar.- Ale gdzież tam! Tyle że ten przypadek jest niebezpiecznie podobny dotwojego, a ostatnio, no wiesz, zdarzały ci się wpadki.Zawiesił głos, jakby nie wiedział, co mówić dalej.Poczuła, że zaczyna dygotać, zdołała się jednak opanować.Była wściekła naMarzik i przestraszyła się, że Kelso może przemyśleć na nowo pomysł posłania jej dobanku.- Marzik doniosła ci, że piję?Rozłożył ręce w geście protestu.- Nie mieszajmy do tego Marzik.- Widziałeś mnie na miejscu zbrodni, Barry.Wydałam ci się pijana, działałamnieprofesjonalnie?- Nie o to chodzi.Zostałaś poniekąd zraniona w czułe miejsce, Carol.Oboje otym wiemy, rozmawialiśmy już na ten temat.Stanęłaś wczoraj wobec sytuacji bardzopodobnej do tej, jakiej omal nie przypłaciłaś życiem.Miałaś prawo się zdenerwować.- Chcesz mi zabrać sprawę.- W czasie naszej wczorajszej rozmowy odniosłem wrażenie, że czuję zapachdżinu.Czy słusznie?Spojrzała mu prosto w oczy.- Nie, panie poruczniku.Wyczuł pan tylko odświeżacz do ust.Jadłam na lunchkubańskie żarcie i zionęłam czosnkiem.Toście oboje z Marzik wyczuli.Ponownie rozłożył ręce.- Nie mieszajmy do tego Marzik.Marzik nie wspomniała o tym ani słówkiem.Wiedziała, że kłamie.Gdyby wczoraj wyczuł w jej oddechu dżin, rugnąłby ją odrazu.Ta dziwka musiała mu donieść.Starała się stać prosto.Wiedziała, że obserwował reakcje jej ciała równieuważnie, jak ona jego.Wypatrywał najlżejszych oznak zmieszania i zaniepokojenia.W końcu opadł na oparcie fotela z ulgą, że powiedział, co należało, i zachowałsię jak odpowiedzialny szef.- Dobra, Carol, sprawa jest twoja.Chciałem tylko, byś wiedziała, że możesz namnie liczyć.- Jadę za chwilę do Glendale.Im szybciej dowiemy się czegoś pewnego o tejbombie, tym szybciej skurwiela przymkniemy.Usiadł wygodniej, dając jej znak, że może już odejść.- Dobra.Gdybyś czegoś potrzebowała, wiesz, gdzie mnie szukać.To jestśledztwo priorytetowe, Carol.Zginął człowiek.Gorzej: policjant, więc to sprawaponiekąd osobista.- Dla mnie i chłopców z sekcji nawet bardzo osobista, może mi pan wierzyć,panie poruczniku.- Tak też myślałem.Staraj się po prostu zachować spokój, Carol, a rozwiążemytę sprawę.Wróciła do sali ogólnej i poszukała wzrokiem Marzik, lecz oboje z Santosem jużwyszli [ Pobierz całość w formacie PDF ]