[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ktoś to skupywał albo kradł, ktoś to potem przeinaczał, zdaje się, że właśnie kacyk miał pracownię tych wyrobów artystycznych, ale to mi się znów kłóci z wysyłaniem paczki do niego.Ktoś potem wyszukiwał osoby, udające się w wojaż.Przemieszane to było chyba, wszyscy robili wszystko, ale ktoś musiał organizować i czuwać nad całością.Kto? I po co kapitan lata za komodą? A najdziwniejsze jest jeszcze co innego.Marek słuchał cierpliwie, niczym nie zdradzając swoich wrażeń.- Co mianowicie? - spytał, kiedy urwałam, żeby mu się przyjrzeć podejrzliwie.- Pozwolili mi się tego wszystkiego domyślać - mruknęłam po chwili.- Pułkownik nie jest ślepy, doskonale widział, że zgaduję, i w ogóle się tym nie przejmował.Nie zamknął mnie za brylanty.Pozwolił mi wykrywać we własnym zakresie rozmaite tajemnice służbowe.Co on w tym miał? To nie jest człowiek, który robi coś takiego bezmyślnie i w roztargnieniu, musiał mieć w tym jakiś cel, tylko jaki? Na razie widzę jeden.- No? Jaki?- Szef istnieje.Nie został złapany.I tym szefem jesteś ty.Wiedząc, że ci wszystko powiem, moim gadaniem usiłował cię zaniepokoić, z nadzieją, że popełnisz jakiś błąd.Tak się zawsze robi z wyjątkowo zatwardziałymi przestępcami, którym nie sposób nic udowodnić.Powinieneś popełnić ten błąd zaraz, mordując mnie, możliwe, że na to liczył.Nie wiem, gdzie jesteśmy, ale miejsce wydaje mi się całkiem niezłe i zupełnie nie rozumiem, dlaczego się ciebie nie boję.Gdzie jesteśmy?- Zdaje się, że na Sadybie.Tu jest brama ogródków działkowych.Nic nie jeździ, możemy się zatrzymać.Wykręciłam tyłem do bramy, wjechałam w jakieś zielsko i zatrzymałam samochód.Do głowy przychodziło mi coraz więcej.Marek słuchał moich rozważań z wyraźnym zainteresowaniem, prawdopodobnie widząc w nich upragniony symptom myślenia.- Jednego wciąż nie pojmuję - ciągnęłam, mieszając nieco tematy.- Co z tą kontrolą celną, pijana miała być, czy co? W jaki sposób można było nie zwrócić uwagi na takie okropne pagaje?!- To ci mogę wyjaśnić.- Jak to?! Wiesz?- Mniej więcej.Udało mi się tego domyślić.To nie, było przeznaczone do wysłania.Jak zwykle przerwał na chwilę, po czym zaczął wyjaśniać.Rzecz okazała się nieopisanie skomplikowana.Przedsiębiorstwo było nader rozgałęzione, a wszystkie zainteresowane osoby z żelazną konsekwencją stosowały zasady konspiracji, nie ujawniając jedna drugiej.Jeden z podrzędnych pomocników kacyka został spłoszony, ponieważ milicja zainteresowała się jego bratem, który rąbnął worek mąki z młyna państwowego.Pomocnikowi wbijano w łeb, że przy złocie trzeba przede wszystkim uzasadnić ciężar, chcąc się zatem czymprędzej pozbyć trefnego towaru, uzasadnił ów ciężar i nie najlepiej mu wyszło.Nie mając pojęcia o poczynaniach państwa Maciejaków, wypchnął paczkę normalną drogą, posługując się obcym chłopem jako posłańcem.Co do malowideł zaś nikt się ich jakością nie przejmował, bo nie takie bohomazy wywożą i wysyłają uczciwi ludzie w najlepszych intencjach.W tym wypadku miała to być pamiątka rodzinna dla kogoś, kto wyemigrował ze wsi jeszcze przed pierwszą wojną światową, zapewne nieletnim dziecięciem.- No dobrze, ale ramy.? - spytałam w osłupieniu.- Kto widział takie ramy?!- Oni mieli nawet list, w którym ów emigrant domagał się ram do obrazów z kamieni z pola jego przodków.- Marmur, z pola.?!- To była wieś pod Chęcinami, w pobliżu kamieniołomów.Dobrą chwilę trwało, zanim pozbyłam się oszołomienia.Polka z paczką dla kacyka od początku do końca przechodziła ludzkie pojęcie.- Skąd, na litość boską, to wszystko wiesz?!- Skądś tam wiem, domyślam się, to łatwo było wydedukować.Przyjrzałam mu się, wielce zdegustowana i oburzona.Łatwo wydedukować, rzeczywiście.- Pewnie, a najłatwiejszy do odgadnięcia był ten worek mąki.Kradzież mąki z młyna ma zawsze takie skutki, wsio normalne.Ty mnie chyba do grobu wpędzisz.Słuchaj, a po co oni właściwie wymienili się na nas? Do czego im to było tak naprawdę potrzebne?- Jak to, nie domyślasz się sama? Omal mnie nie zatchnęło.- Słuchaj no, skarbie jedyny - powiedziałam złym głosem.- Gdyby to tak każdy wszystkiego się sam domyślał, na świecie nie byłoby tajemnic i niespodzianek.Zbędna byłaby wszelka informacja, podupadłaby prasa i radio.Przestań mnie denerwować! Owszem, domyślam się, oni też się domyślali, że gliny ich mają na oku i postanowili zniknąć w sposób niezauważalny.Proszę bardzo, tyle wiem! Ale po co?!- Co, po co?- Zniknąć! Po co?! Co chcieli zrobić przez ten czas, kiedy ich nie było, coś przecież chcieli, nikt już we mnie nie wmówi, że zamknęli się w leśniczówce i romansowali we troje! Zniknąwszy uprzednio, żeby nie gorszyć co młodszych milicjantów.!!!- No nie, istotnie, niezupełnie o to im chodziło.Jak ci się zdaje, no pomyśl, jaki mogli mieć cel?Ze złości doznałam przypływu natchnienia.- Wykopywali w lesie ukryte skarby - oświadczyłam z irytacją.- Spotykali się z przemytnikami na byle której granicy.Własnoręcznie w ukryciu malowali bohomazy.Zamordowali kogoś.Włamali się do muzeum.Nie wiem, co jeszcze.Załatwiali interesy.- Owszem, bardzo blisko jesteś.Właśnie załatwiali interesy.Zastanów się, jeżeli mieli na oku jakieś transakcje, chcieli coś kupić, ewentualnie ukraść.Ewentualnie wymienić jakieś obrazy, oryginał na kopię, może w jakimś kościele albo coś w tym rodzaju.- No tak, nie mogli tego zrobić, wiedząc, że są śledzeni.Dobrze, niech ci będzie, domyślam się, że dokonywali korzystnych zakupów, spokojnie i bez przeszkód.Rzeczywiście to było takie ważne i takie intratne, żeby aż wykombinować tę szopkę z zamianą?- A jeżeli mieli napiętych kilka interesów? Jeżeli przez ostatnie miesiące ich działalność była utrudniona, jeżeli bali się milicji i nie mieli swobody i jeżeli nagromadziło im się tyle tego dobrego, że nie mogli znieść myśli o stracie.?- Rozumiem, miliony leżą odłogiem i nie sposób ich dopaść.Jeżeli nawet coś kupią, nie przemycą tego, bo są pilnowani, nie zaniosą kacykowi, nic w ogóle nie zrobią.A nie mógł tych transakcji załatwiać kto inny? Musieli oni?- Każdy liczył się z tym, że jest śledzony.Ktoś musiał mieć swobodę działania, no i właśnie oni ją zyskali.Dzięki temu mogli wreszcie, po miesiącach pertraktacji, zobaczyć się z różnymi osobami, odebrać od nich rozmaite cenne rzeczy, zwerbować nowych, nie podejrzanych ludzi, jadących za granice.- A.! Ktokolwiek się z nimi zobaczył, już był trefny i kontrolowany?- Właśnie.A im zależało na tym, żeby przepchnąć hurtem całą resztę mienia, bo zamierzali zlikwidować przedsiębiorstwo.Pojęcia nie masz, jacy byli ruchliwi, objechali całą Polskę.- Musieli unikać hoteli i samolotów, żeby nie podawać nazwiska - zauważyłam.- Pewnie nocowali prywatnie.W Krakowie nabyli obrazek, w Poznaniu namówili kogoś, żeby zabrał do Paryża paczuszkę.- Mniej więcej tak było.Tylko pomnóż to jeszcze przez dziesięć [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • milosnikstop.keep.pl