[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Niemniej jednak komplement pochlebił jej i jednocześnie zbił ją z tropu.- Nie tylko mnie było ciebie brak.Młody MichałFarne wpada tu prawie codziennie i zawsze wypytuje:„Gdzie Anna?", „Dlaczego nie przyszła?".- Michał.- powtórzyła Anna jak we śnie.- Michał.naprawdę?- A jakże - potwierdził z zadowoleniem Ellis.- Mówi:„Nie rozumiem, co w nią wstąpiło".Muszę mu wspomnieć o tych egzaminach, na pewno chciałby to usłyszeć.Anna opuściła głowę, tak by włosy zasłoniły jej twarz, i zacisnęła ręce na podołku.Zza stosów uprzęży dobiegłstłumiony kaszelek, co uprzytomniło jej obecność Olivera.- Och - powiedziała.- Przepraszam.Na śmierć zapomniałam.- Nic nie szkodzi - zapewnił Oliver, postępując do przodu.Cień Słońca 99- Panie Ellis, to mój.to jest.to jest pan Canning, jest u nas gościem.Przyszliśmy po puszki.Opuściwszy nogi na podłogę, Ellis wytarł ręce w spodnie i wyciągnął dłoń do Olivera.- Jak się pan miewa? Nie zauważyłem pana.Najmocniej przepraszam.- Nic nie szkodzi - odparł Oliver.- Przyniosę puszki z domu.To niedaleko.Pozwoli pan, że pomogę.- Ależ.- Ja pomogę - zaofiarowała się Anna.- To moja wina, powinniśmy byli pana uprzedzić, to niemądrze z naszej strony.- Wykluczone.Są dla ciebie za ciężkie.Zostań tu, a jak ktoś przyjdzie, powiedz, żeby zaczekał.We dwóch damy sobie radę.Proszę tędy, panie.Anna wybiegła za nimi na dziedziniec i patrzyła, jak wychodzą przez bramę za stajnią.Dom i gospodarstwo leżały w pewnym oddaleniu od stadniny.Anna przez chwilę stała na podwórku, spoglądając na Czarodzieja, po czym cofnęła się do wozowni i znalazła jego zgrzebło.Powoli zaczęła czesać konia i przyciskając twarz do jego żeber oraz wciągając w nozdrza ciepły zapach zwierzęcia, kolistymi ruchami obu rąk masowała jego boki i zad.Przyzwyczajony do niej koń z przyjemnością poddał się tym zabiegom i trąciwszy ją nosem, rozluźnił się niezgrabnie, napierając na dziewczynę ciałem.Żar słońca, woń zwierzęcia i rytmiczne ruchy stopniowo zrobiły swoje; Anna przymknęła oczy i oddała się sennym rozmyślaniom.Z rozmarzenia wyrwał ją niespodziewany ruch konia, który odsunął się, wydając stłumiony dźwięk.Oślepiona słońcem, przestała cokolwiek widzieć; dziedziniec, przyciemniony niczym negatyw, rozkołysałsię na wszystkie strony, ledwie widoczny spoza wirujących jej przed oczami świetlistych kręgów.Znajoma postać przecięła plac, złocista głowa na złocistej szyi, wyrastającej z kołnierzyka błękitnej koszuli.Oto Michał, prawdziwy Michał, w samym środku lata i dziewczęcych marzeń.Obraz znieruchomiał i dziedziniec na powrót stał się kwadratem bladego słońca.Pozbawiona tchu, 100 A.S.Byattodłożyła szczotkę na murek i po chwili wahania usadowiła się obok niej.W tej pozycji czuła się bezpieczniej.Michał wyciągnął złocistą rękę do konia, który pochylił łeb i trącił ją radośnie miękkimi wargami.- Witaj, Anno - powiedział chłopak.- Dawno cię nie widziałem.- Szczotkowałam go.Mam nadzieję, że nie masz nic przeciwko temu.- Ledwo starczyło jej siły, by dopowiedzieć ostatnie zdanie do końca.Poczuła, jak żołądek wędruje jej do gardła.- Szczęściarz.Uwielbia to, zmysłowa bestia.- Michałklepnął konia w szyję; przez skórę zadowolonego zwierzęcia przebiegł dreszcz.Nastała dłuższa chwila ciszy.Anna mimowolnie zastanowiła się nad tym, jak zapamięta to spotkanie.Michał powiedział:- Minęło dużo czasu.- O tak.- Teraz prawie wcale cię nie widuję.- Nie.- Zupełnie nie wiem, dlaczego.Anna uparcie trzymała się zasady, aby pewne sprawy- sprawy istotne, takie jak pocałunek Michała - pozostawały niewypowiedziane, tak jakby w ogóle nie miały miejsca.Należało zachowywać się jak gdyby nigdy nic; być może właśnie to zdumiewało go w niej najbardziej.Przyciśnięta do muru twierdziłaby, że byłoby nieładnie przypominać mu coś, co prawie na pewno dawno wymazał z pamięci.Lecz istotna przyczyna, owo pragnienie zatarcia śladów, tkwiła w niej samej, choć nie sposób było wyłonić jej motywów.Rzuciła pośpiesznie:- Musiałam pracować; uznali, że powinnam przystąpić do tych głupich egzaminów.Poza tym od dłuższego czasu mamy gości.Sam rozumiesz.- Tak - odparł Michał.- Sądziłem jednak.no wiesz, dawniej ciągle tu przesiadywałaś.Pomyślałem więc, że to ma coś wspólnego ze mną.- Ależ skąd - zapewniła żarliwie Anna.Michał przyjrzał się jej, marszcząc szerokie brwi.Cień Słońca 101- Dziwna jesteś.Nie rozumiem cię.Wiele o tobie myślałem - oświadczył.- Ach tak.- Poza tym.- dorzucił -.nie mogę cię rozgryźć [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl milosnikstop.keep.pl
.Niemniej jednak komplement pochlebił jej i jednocześnie zbił ją z tropu.- Nie tylko mnie było ciebie brak.Młody MichałFarne wpada tu prawie codziennie i zawsze wypytuje:„Gdzie Anna?", „Dlaczego nie przyszła?".- Michał.- powtórzyła Anna jak we śnie.- Michał.naprawdę?- A jakże - potwierdził z zadowoleniem Ellis.- Mówi:„Nie rozumiem, co w nią wstąpiło".Muszę mu wspomnieć o tych egzaminach, na pewno chciałby to usłyszeć.Anna opuściła głowę, tak by włosy zasłoniły jej twarz, i zacisnęła ręce na podołku.Zza stosów uprzęży dobiegłstłumiony kaszelek, co uprzytomniło jej obecność Olivera.- Och - powiedziała.- Przepraszam.Na śmierć zapomniałam.- Nic nie szkodzi - zapewnił Oliver, postępując do przodu.Cień Słońca 99- Panie Ellis, to mój.to jest.to jest pan Canning, jest u nas gościem.Przyszliśmy po puszki.Opuściwszy nogi na podłogę, Ellis wytarł ręce w spodnie i wyciągnął dłoń do Olivera.- Jak się pan miewa? Nie zauważyłem pana.Najmocniej przepraszam.- Nic nie szkodzi - odparł Oliver.- Przyniosę puszki z domu.To niedaleko.Pozwoli pan, że pomogę.- Ależ.- Ja pomogę - zaofiarowała się Anna.- To moja wina, powinniśmy byli pana uprzedzić, to niemądrze z naszej strony.- Wykluczone.Są dla ciebie za ciężkie.Zostań tu, a jak ktoś przyjdzie, powiedz, żeby zaczekał.We dwóch damy sobie radę.Proszę tędy, panie.Anna wybiegła za nimi na dziedziniec i patrzyła, jak wychodzą przez bramę za stajnią.Dom i gospodarstwo leżały w pewnym oddaleniu od stadniny.Anna przez chwilę stała na podwórku, spoglądając na Czarodzieja, po czym cofnęła się do wozowni i znalazła jego zgrzebło.Powoli zaczęła czesać konia i przyciskając twarz do jego żeber oraz wciągając w nozdrza ciepły zapach zwierzęcia, kolistymi ruchami obu rąk masowała jego boki i zad.Przyzwyczajony do niej koń z przyjemnością poddał się tym zabiegom i trąciwszy ją nosem, rozluźnił się niezgrabnie, napierając na dziewczynę ciałem.Żar słońca, woń zwierzęcia i rytmiczne ruchy stopniowo zrobiły swoje; Anna przymknęła oczy i oddała się sennym rozmyślaniom.Z rozmarzenia wyrwał ją niespodziewany ruch konia, który odsunął się, wydając stłumiony dźwięk.Oślepiona słońcem, przestała cokolwiek widzieć; dziedziniec, przyciemniony niczym negatyw, rozkołysałsię na wszystkie strony, ledwie widoczny spoza wirujących jej przed oczami świetlistych kręgów.Znajoma postać przecięła plac, złocista głowa na złocistej szyi, wyrastającej z kołnierzyka błękitnej koszuli.Oto Michał, prawdziwy Michał, w samym środku lata i dziewczęcych marzeń.Obraz znieruchomiał i dziedziniec na powrót stał się kwadratem bladego słońca.Pozbawiona tchu, 100 A.S.Byattodłożyła szczotkę na murek i po chwili wahania usadowiła się obok niej.W tej pozycji czuła się bezpieczniej.Michał wyciągnął złocistą rękę do konia, który pochylił łeb i trącił ją radośnie miękkimi wargami.- Witaj, Anno - powiedział chłopak.- Dawno cię nie widziałem.- Szczotkowałam go.Mam nadzieję, że nie masz nic przeciwko temu.- Ledwo starczyło jej siły, by dopowiedzieć ostatnie zdanie do końca.Poczuła, jak żołądek wędruje jej do gardła.- Szczęściarz.Uwielbia to, zmysłowa bestia.- Michałklepnął konia w szyję; przez skórę zadowolonego zwierzęcia przebiegł dreszcz.Nastała dłuższa chwila ciszy.Anna mimowolnie zastanowiła się nad tym, jak zapamięta to spotkanie.Michał powiedział:- Minęło dużo czasu.- O tak.- Teraz prawie wcale cię nie widuję.- Nie.- Zupełnie nie wiem, dlaczego.Anna uparcie trzymała się zasady, aby pewne sprawy- sprawy istotne, takie jak pocałunek Michała - pozostawały niewypowiedziane, tak jakby w ogóle nie miały miejsca.Należało zachowywać się jak gdyby nigdy nic; być może właśnie to zdumiewało go w niej najbardziej.Przyciśnięta do muru twierdziłaby, że byłoby nieładnie przypominać mu coś, co prawie na pewno dawno wymazał z pamięci.Lecz istotna przyczyna, owo pragnienie zatarcia śladów, tkwiła w niej samej, choć nie sposób było wyłonić jej motywów.Rzuciła pośpiesznie:- Musiałam pracować; uznali, że powinnam przystąpić do tych głupich egzaminów.Poza tym od dłuższego czasu mamy gości.Sam rozumiesz.- Tak - odparł Michał.- Sądziłem jednak.no wiesz, dawniej ciągle tu przesiadywałaś.Pomyślałem więc, że to ma coś wspólnego ze mną.- Ależ skąd - zapewniła żarliwie Anna.Michał przyjrzał się jej, marszcząc szerokie brwi.Cień Słońca 101- Dziwna jesteś.Nie rozumiem cię.Wiele o tobie myślałem - oświadczył.- Ach tak.- Poza tym.- dorzucił -.nie mogę cię rozgryźć [ Pobierz całość w formacie PDF ]