[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Do diabła! Co to miało być?  pytam rozdrażniona, ruszając gniewnie. Wyrażaj się, Frannie  łaja mnie mama.Wywracam oczami. Nieważne.No więc o co chodzi?Tata patrzy na mnie stroskanym wzrokiem. Nie jesteś. zaczyna, ale rumieni się i milknie. Co?Mama bierze mnie za rękę i prowadzi do pustego salonu.Słyszę, jak moje siostry przepychają się nagórze, wałcząc o lepszą pozycję do podsłuchiwania. Nie jesteś zaangażowana uczuciowo z tym chłopcem, prawda? Eee, chodzi ci o to, czy ze sobą chodzimy? Tak. Nie chodzimy.Piszemy razem wypracowania. Jak również jest obecny w moich fantazjach. Uważamy, że nie powinnaś spędzać z nim więcej czasu niż to konieczne. Dlaczego? On nas martwi, Frannie.I tyle.Jest w nim coś nie tak.  Rany, dobra.Chodzi o kolczyki? Nie, o jego jakby.aurę. Nie podoba wam się jego aura?! Słyszę, jak Kate i Maggie chichoczą. Zaufaj nam, Frannie, prosimy.Moim zdaniem on nie należy do osób, z którymi powinnaś spędzaćczas. Kim jesteście i co zrobiliście z moimi rodzicami?Uśmiecha się mimowolnie, a potem mnie przytula. Martwimy się o was, dziewczynki, i tyle.No to chyba tak można zdenerwować moją mamę.Ale prawdę mówiąc, nie powinnam być zdziwiona,bo Luc zdecydowanie ma aurę.I umówmy się, że taką aurę, która zapewne nie spodobałaby się wielurodzicom nastoletnich dziewcząt. ROZDZIAA 7Demony osobisteFRANNIEOd wyjścia Luca wczoraj po południu myślę tylko o nim, nie jestem w stanie myśleć o niczym innym.Może najodpowiedniejszym na to określeniem byłaby obsesja.Chyba tak.To jego spojrzenie.jeszcze nikt nigdy tak na mnie nie patrzył.Na samą myśl o tym czuję bolesne mrowienie w dolebrzucha i zerkam na mamę, stojącą przed naszym vanem.Gdyby wtedy nie weszła, nie jestem pewna,co by się stało.Siadam z tyłu vana i pogłaśniam ipoda, wyglądając przez okno całą drogę do kościoła, w nadziei żedojrzę gdzieś shelby cobrę rocznik 68.Ale kiedy zajeżdżamy na miejsce, widzę tylko dziadkowegogranatowego mustanga rocznik 65, jak połyskuje w słońcu, cały gotówdo jazdy. No nie!  piszczę.Mama się uśmiecha. Dzisiaj chyba wracasz z dziadkiem luksusowo. Nie kumam, o co tyle szumu.To tylko gówniany stary gruchot.Kto by takiego chciał, jak możemieć nowe auto?  mówi Grace z właściwym sobie pragmatyzmem. Dziadek by chciał i ja bym chciała  odpowiadam.Wznosi oczy do nieba i wzrusza ramionami. Przez całą mszę dziadek niemal wyskakuje z ławki.%7łeby nie wyskakiwać razem z nim, patrzę naGrace klęczącą z różańcem.Kiedy umarł Matt, wydawało się, że rusza w drugą stronę, zwracała się kuBogu, jakby On miał coś naprawić.albo zmienić.Zawsze była zbyt ufna.Naiwna wręcz.Modlitwa nie działa.Próbowałam.Zerkam na tatę, przypominając sobie, kiedy ostatni raz uklękłam i modliłam się.Trzy lata temu, potym jak obudziłam się w sobotę przed południem, bo jakaś błyskawica przeszyła mój mózg.A podpowiekami, kiedy zacisnęłam je mocno z bólu, zobaczyłam babcię leżącą twarzą do dołu w ogrodziew kałuży krwi.Zadzwoniłam, ale nikt nie odebrał.Powiedziałam mamie, że musimy do niej pojechaći sprawdzić, czy nic się nie stało, ale zbyła mnie.Nie mogłam jej wyjaśnić, dlaczego musimy jechać to było szaleństwo  więc poszłam do swojego pokoju i modliłam się.Kiedy dziadek tamtego dnia wrócił z ryb, znalazł ją w ogrodzie, tam gdzie spadła z drabiny, zsekatorem wbitym w brzuch.Wtedy właśnie zrozumiałam, że Boga na pewno nie ma.Na koniec mszy, z pozoru bezkresnej, dziadek wyskakuje z ławki. Gotowa na przejażdżkę? Cały rok jestem gotowa! No to w drogę!Idzie przez kościół, a ja za nim.Kiedy docieramy do auta, otwiera drzwi od strony kierowcy i podajemi kluczyki. Ja prowadzę? Nie ma mowy! Uśmiecha się. Zasłużyłaś sobie. Wskakuję na fotel kierowcy, obracam kluczyk i silnik ożywa z warkotem.Z radia huczy  Sympathyfor the Devil" Rolling Stonesów.Robię jeszcze głośniej. To niesamowite. Uśmiecham się tak bardzo, że policzki mnie bolą, i ciasno chwytamkierownicę.Niebieskie oczy dziadka promienieją z radości. Ruszaj.Poprawiam lusterka i fotel, potem wrzucam jedynkę i powoli sunę przez parking.Kiedy jużwydostajemy się z tłumu na drogę, dziadek mówi: Dodaj trochę gazu.Zobaczymy, co koberka potrafi.Wciskam gaz i przerzucam biegi, czując wiatr we włosach i chłodne poranne słońce na skórze. Sunie jak ta lala!  przekrzykuję silnik, radio i wiatr.Zerkam na niego i nie umyka mi duma na jego twarzy. Wykonałaś dobrą robotę. Dziadku? Tak? Jak sądzisz, gdyby diabeł miał wóz, to jakiej marki?Figlarność w jego głosie jest niedwuznaczna. Czarną shelby cobrę GT 500.%7łołądek trochę mi podskakuje. Który rocznik? Sześćdziesiąty siódmy.Blisko.Wjeżdżamy na jego podjazd. Nie wstawiaj jej  mówi. Wezmiemy ją pózniej na przejażdżkę. A teraz jaki projekt? Kolejny mustang? Pewnie tak.Tak myślałem o shelby z sześćdziesiątego siódmego.Chodz.Chcę ci coś pokazać mówi, otwierając frontowe drzwi. Delektuję się słodkim zapachem fajki, kiedy przedzieramy się pomiędzy zniszczoną kanapą aorzechowym stolikiem w niewielkim salonie do sypialni na tyłach domu.Dziadek chwyta obrazek wdrewnianej ramce i podaje mi go. Czy babcia kiedykolwiek ci to pokazywała? Nie  mówię, biorąc fotografię z jego ręki.Patrzę na zdjęcie.To młoda para.On ma ciemne włosyi niebieskie jak niebo oczy, nosi ciemne dżinsy i czarny tiszert [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • milosnikstop.keep.pl