[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.O Shaughnessy ju\ dawno temunauczył się ufać swoim przeczuciom.Jak większość zwykłych gliniarzy wyrobił w sobie cośw rodzaju nader czułego wewnętrznego radani ostrzegającego o zbli\ającym się zagro\eniu. Będąc gliną, musiałeś wyrobić sobie ów radar mo\liwie jak najszybciej, w przeciwnym razieju\ wkrótce ktoś obstalowywał ci dębową jesionkę i odsyłał ekspresem do świętego Piotra.O Shaughnessy prawie zapomniał o swoim instynkcie.Nie korzystał zeń od lat, ale tego typurzeczy raz wyrobione, pozostawały w człowieku na długo.Dotarł a\ do rogu Burling Slip.Skręcił za załom budynku, ukrył się wśród głębokichcieni i przylgnąwszy do ściany, wyjął z kabury smith and wessona.Czekał, oddychającpłytko.Słyszał słaby odgłos fal bijących o pirs, odległe dzwięki ruchu ulicznego, szczekaniepsa.I nic więcej.Wyjrzał zza rogu budynku.Wcią\ jeszcze było dostatecznie jasno, aby mógł widziećwszystko wyraznie.Czynszówki i magazyny portowe wydawały się całkiem opustoszałe.Stanął w półcieniu, czekając z bronią gotową do strzału.Jeśli ktoś faktycznie go śledził, napewno zobaczy rewolwer.I czym prędzej się ulotni.Powoli wsunął broń do kabury, ponownie rozejrzał się dokoła i ruszył w głąb WaterStreet.Czemu wcią\ miał wra\enie, \e ktoś go śledził? Czy\by jednak instynkt go zawodził?Czy to tylko fałszywy alarm?Gdy dotarł do połowy długości przecznicy i domu o numerze 16, odniósł wra\enie, \ewidzi jakiś ciemny kształt znikający za rogiem i wydawało mu się, \e usłyszał szuraniepodeszew butów o chodnik.Rzucił się naprzód, na dobre zapominając o Mary Greene iskręcił za załom budynku, ponownie dobywając rewolweru.Przed nim rozciągała się ciemna i pusta Fletcher Street.Jednak\e na drugim końcuulicy stała latarnia i w jej świetle Irlandczyk spostrzegł szybko znikający cień.Nie mógł sięmylić.Przebiegł wzdłu\ przecznicy i skręcił za kolejny róg.Przystanął.Przez pustą ulicęprzeszedł czarny kot ze sterczącym dumnie ogonem, jego koniec prę\ył się przy ka\dymkroku.Irlandczyk znajdował się o parę przecznic od Targu Rybnego przy Fulton i podmuchwiejącego z tamtej strony wiatru przywiał silną woń owoców morza.Od zatoki dobiegłoposępne, jękliwe zawodzenie syreny holownika.O Shaughnessy uśmiechnął się pod nosem.Nie był paranoikiem, ale tego, co się terazz nim działo, nie potrafił określić innym mianem.Zcigał kocura.Chyba jednak to śledztwozbytnio weszło mu w krew.Był przewra\liwiony.Wciskając dziennik pod pachę, ruszył dalej na południe, w kierunku Wall Street istacji metra.Tyle tylko, \e tym razem nie miał co do tego wątpliwości - naprawdę usłyszał kroki, wdodatku rozległy się całkiem blisko.Kroki i ciche kaszlnięcie.Odwrócił się i wyjął broń.Byłoju\ na tyle ciemno, \e krańce ulicy, stare doki i kamienne bramy tonęły w gęstym mroku. Ktokolwiek go śledził, był uparty i naprawdę dobry.To nie mógł być byle opryszek.Tokaszlnięcie było jedynie zmyłką.Ten ktoś chciał, aby O Shaughnessy zorientował się, \e jestśledzony.Chciał napędzić mu stracha, zdenerwować, sprowokować do popełnienia błędu.O Shaughnessy odwrócił się i rzucił do ucieczki.Nie powodował nim strach, pragnął jedyniezmusić tamtego, aby podą\ył za nim.Dotarł do końca przecznicy, skręcił za róg i pokonałpołowę kolejnej uliczki.Następnie zatrzymał się, bezszelestnie zawrócił i ukrył się wnajbli\szej ciemnej bramie.Po chwili odniósł wra\enie, \e słyszy tupot biegnących stóp.Przywarł plecami do znajdujących się za nim drzwi i czekał z rewolwerem w garści, gotówrzucić się na prześladowcę.Cisza.Zdawała się nie mieć końca.Ciągnęła się przez minutę, dwie, pięć.Opodalwolno przejechała taksówka, światła reflektorów cięły półmrok i opary mgły.O Shaughnessyostro\nie wychylił się z bramy i wyjrzał na zewnątrz.Rozejrzał się pospiesznie dokoła.Nic.Pusto.Na ulicy znów nie było \ywego ducha.Zawrócił w stronę, skąd przybył, idąc wolnotu\ przy ścianie kolejno mijanych budynków.Mo\e ten mę\czyzna skręcił w jakąś bocznąuliczkę.Albo zrezygnował z pościgu.A mo\e jednak mimo wszystko był jedynie wytworemjego wyobrazni [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • milosnikstop.keep.pl