[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Tam gdzie zwietrzały kamień był kruchy i w każdejchwili mógł zarwać się pod jego ciężarem.Myszka zastanowił się, czy zdążyłbyza pomocą talentu przechwycić spadające ciało i przerzucić je w bezpieczne miej-sce.Stalowy podszedł bliżej, wciąż z nienaturalnym uśmiechem przylepionym dotwarzy. O, Myszeńka.i nasz ukochany przywódca.mo-moralny przewodnik.Głos miał ochrypły.Myszka dostrzegł, że chłopak jest boso i zostawia krwaweślady.Przejął go dreszcz.Na Miłosierdzie Losu, jak można doprowadzić się dotakiego stanu?! Oprzytomniej, łajzo! warknął Pożeracz Chmur. Nie jestem Kamy-kiem!Stalowy zachichotał. Smok w przebraniu! Zmieszne.No, czy to nie śmieszne? Smok.chi,chi, chi.Wciąż się śmiejąc, podszedł do Pożeracza Chmur niepewnym krokiemi szturchnął go palcem w pierś. Jakbym cię stąd zrzucił, tobyś pofrunął, ptaszku? Poleciałbyś? Pchnąłcałą dłonią, aż Pożeracz Chmur zachwiał się. Uspokój się! Jesteś zalany! warknął.Z obawą spojrzał na krawędz ska-ły.Tylko tego brakowało, by musiał szamotać się z odurzonym chłopakiem tam,gdzie tylko krok dzielił ich od upadku dwadzieścia pik w dół na głazy, o którerozbijały się z hukiem fale. Zalany? Stalowy przekręcił głowę, parodiując pozę pełną namysłu.Nie.To eliksir latania.Cudowna materia.A ja potrafię latać, bezskrzydły smo-ku.20Ruszył ku urwisku, depcząc rysunki.Pożeracz Chmur złapał go z tyłu za ra-mię. Dość tego!W tej samej chwili z drugiej strony za rękę Stalowego chwycił Myszka. Przestań, Stalowy rzekł prosząco. Przestań.To nie jest zabawne.Proszę cię, chodzmy do domu.Krwawisz.Powinieneś się położyć. Położyć się? powtórzył Stworzyciel ze skupieniem.Zbliżył twarz dotwarzy Myszki i Wędrowiec dopiero wtedy dostrzegł rozszerzone zrenice kolegi. Myszka.to przecież imię dla dziewczynki.Jesteś dziewczynką, kochanie,prawda? Bądz dla mnie miła, skarbie. Puszczaj.! wykrztusił Myszka, niespodzianie uwięziony w objęciachstarszego chłopca.Ogarnięty paniką usiłował uniknąć nachalnych pieszczot.Zwariowałeś?! Puść mnie!! Stalowy, puść go w tej chwili!! Ty masz Jagodę! Nie wszystko ci się należy!Rozległ się głuchy odgłos uderzenia.Stalowy puścił Myszkę i upadł, nieprzy-tomny.Pożeracz Chmur, krzywiąc się, zginał i rozginał palce.Na szczęce Stwo-rzyciela w błyskawicznym tempie wykwitł potężny siniec. Musiałem.Mam tylko nadzieję, że nie wybiłem mu zębów.Uklęknął przy zemdlonym i otworzył mu usta, sprawdzając. Tt-to nnie al-ko-hol. wyjąkał Myszka, trzęsąc się ze zdenerwowania. Sa-sam zz-zobacz.Podniósł Stalowemu powiekę, pokazując zrenicę, która zagarnęła niemal całykolor oka. Tt-to jakiś nar-kkotyk.Pożeracz Chmur zadecydował w jednej chwili: Zabierz nas do Osady.Położymy go do łóżka.Ja zostanę ze Stalowym.Przypilnuję, żeby nie robił głupstw.Nawet gdybym znów miał go rąbnąć.A tyzwołaj razem Słonego, Wiatr Na Szczycie, Kamyka.i Końca.Niech temu szcze-niakowi wbiją trochę rozumu do głowy.* * *Stalowy obudził się z okropnym bólem głowy.Jakby żelazna obręcz bezlito-śnie zaciskała się wokół jego czaszki.Leżał na brzuchu z szyją przekręconą i byłomu niewygodnie.Spróbował zmienić pozycję.Coś krępowało mu ruchy.Upłynęładługa chwila, zanim zorientował się, że jest po prostu związany. Co u licha.? Gardło miał wyschnięte jak papier.21 Aa.Budzimy się? Będziemy grzeczni? %7ładnych awantur?Głos był znajomy i ociekał sarkazmem.Stworzyciel ostrożnie uchylił powieki.W drzwiach, oparty niedbale o futrynę, stał Wiatr Na Szczycie. Dlaczego ja jestem związany? wyszeptał chłopiec ze zdumieniem i ura-zą. Cóż.smutna konieczność, rzekłbym.%7łebyś nie zrobił krzywdy sobie lubkomuś innemu.Najpierw próbowałeś się zabić, potem miałeś atak drgawek, a na koniec spa-dek tętna.Kamyk robił ci masaż wyjaśnił uprzejmie Hajg. Co za bzdury.Nic nie pamiętam.Rozwiąż mnie! Wiatr Na Szczyciewzruszył ramionami. Sam się rozwiąż.Jesteś ponoć Stworzycielem.Władca materii, phi.dodał z przekąsem [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl milosnikstop.keep.pl
.Tam gdzie zwietrzały kamień był kruchy i w każdejchwili mógł zarwać się pod jego ciężarem.Myszka zastanowił się, czy zdążyłbyza pomocą talentu przechwycić spadające ciało i przerzucić je w bezpieczne miej-sce.Stalowy podszedł bliżej, wciąż z nienaturalnym uśmiechem przylepionym dotwarzy. O, Myszeńka.i nasz ukochany przywódca.mo-moralny przewodnik.Głos miał ochrypły.Myszka dostrzegł, że chłopak jest boso i zostawia krwaweślady.Przejął go dreszcz.Na Miłosierdzie Losu, jak można doprowadzić się dotakiego stanu?! Oprzytomniej, łajzo! warknął Pożeracz Chmur. Nie jestem Kamy-kiem!Stalowy zachichotał. Smok w przebraniu! Zmieszne.No, czy to nie śmieszne? Smok.chi,chi, chi.Wciąż się śmiejąc, podszedł do Pożeracza Chmur niepewnym krokiemi szturchnął go palcem w pierś. Jakbym cię stąd zrzucił, tobyś pofrunął, ptaszku? Poleciałbyś? Pchnąłcałą dłonią, aż Pożeracz Chmur zachwiał się. Uspokój się! Jesteś zalany! warknął.Z obawą spojrzał na krawędz ska-ły.Tylko tego brakowało, by musiał szamotać się z odurzonym chłopakiem tam,gdzie tylko krok dzielił ich od upadku dwadzieścia pik w dół na głazy, o którerozbijały się z hukiem fale. Zalany? Stalowy przekręcił głowę, parodiując pozę pełną namysłu.Nie.To eliksir latania.Cudowna materia.A ja potrafię latać, bezskrzydły smo-ku.20Ruszył ku urwisku, depcząc rysunki.Pożeracz Chmur złapał go z tyłu za ra-mię. Dość tego!W tej samej chwili z drugiej strony za rękę Stalowego chwycił Myszka. Przestań, Stalowy rzekł prosząco. Przestań.To nie jest zabawne.Proszę cię, chodzmy do domu.Krwawisz.Powinieneś się położyć. Położyć się? powtórzył Stworzyciel ze skupieniem.Zbliżył twarz dotwarzy Myszki i Wędrowiec dopiero wtedy dostrzegł rozszerzone zrenice kolegi. Myszka.to przecież imię dla dziewczynki.Jesteś dziewczynką, kochanie,prawda? Bądz dla mnie miła, skarbie. Puszczaj.! wykrztusił Myszka, niespodzianie uwięziony w objęciachstarszego chłopca.Ogarnięty paniką usiłował uniknąć nachalnych pieszczot.Zwariowałeś?! Puść mnie!! Stalowy, puść go w tej chwili!! Ty masz Jagodę! Nie wszystko ci się należy!Rozległ się głuchy odgłos uderzenia.Stalowy puścił Myszkę i upadł, nieprzy-tomny.Pożeracz Chmur, krzywiąc się, zginał i rozginał palce.Na szczęce Stwo-rzyciela w błyskawicznym tempie wykwitł potężny siniec. Musiałem.Mam tylko nadzieję, że nie wybiłem mu zębów.Uklęknął przy zemdlonym i otworzył mu usta, sprawdzając. Tt-to nnie al-ko-hol. wyjąkał Myszka, trzęsąc się ze zdenerwowania. Sa-sam zz-zobacz.Podniósł Stalowemu powiekę, pokazując zrenicę, która zagarnęła niemal całykolor oka. Tt-to jakiś nar-kkotyk.Pożeracz Chmur zadecydował w jednej chwili: Zabierz nas do Osady.Położymy go do łóżka.Ja zostanę ze Stalowym.Przypilnuję, żeby nie robił głupstw.Nawet gdybym znów miał go rąbnąć.A tyzwołaj razem Słonego, Wiatr Na Szczycie, Kamyka.i Końca.Niech temu szcze-niakowi wbiją trochę rozumu do głowy.* * *Stalowy obudził się z okropnym bólem głowy.Jakby żelazna obręcz bezlito-śnie zaciskała się wokół jego czaszki.Leżał na brzuchu z szyją przekręconą i byłomu niewygodnie.Spróbował zmienić pozycję.Coś krępowało mu ruchy.Upłynęładługa chwila, zanim zorientował się, że jest po prostu związany. Co u licha.? Gardło miał wyschnięte jak papier.21 Aa.Budzimy się? Będziemy grzeczni? %7ładnych awantur?Głos był znajomy i ociekał sarkazmem.Stworzyciel ostrożnie uchylił powieki.W drzwiach, oparty niedbale o futrynę, stał Wiatr Na Szczycie. Dlaczego ja jestem związany? wyszeptał chłopiec ze zdumieniem i ura-zą. Cóż.smutna konieczność, rzekłbym.%7łebyś nie zrobił krzywdy sobie lubkomuś innemu.Najpierw próbowałeś się zabić, potem miałeś atak drgawek, a na koniec spa-dek tętna.Kamyk robił ci masaż wyjaśnił uprzejmie Hajg. Co za bzdury.Nic nie pamiętam.Rozwiąż mnie! Wiatr Na Szczyciewzruszył ramionami. Sam się rozwiąż.Jesteś ponoć Stworzycielem.Władca materii, phi.dodał z przekąsem [ Pobierz całość w formacie PDF ]