[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Brutus odłożył broń.Jack zmrużył oczy, wpatrując się w ciemność.- Dlaczego nie wyjdziecie do światła? - zaproponował.Nastąpiła chwila milczenia, po czym z pierwszego kąta dobiegł szmer.Na słomiezaszurały powolne, pełne wysiłku kroki i z mroku wyłonił się mnich.- Pamiętam cię - powiedział.- I ciebie, szatański pomiocie.- Zgromił Thorgil wzrokiem.- Poznajesz go? - spytał Jack.Wzruszyła ramionami.- Plądrujemy tyle klasztorów.- Nieważne.Jestem tylko cieniem samego siebie.Wkrótce już nic nie zostanie.-Poczłapał do ławki i ostrożnie usiadł.Wtedy Jack go rozpoznał.Był to mnich, sprzedanyPiktom na targu niewolników.Wtedy był gruby.- Bardzo się cieszę, że cię widzę - powiedział Jack.- Myślałem, że zjedli cię.ee.- Piktowie? - Zakonnik parsknął śmiechem, co skończyło się napadem kaszlu.Zciemnego kąta znowu dobiegł jęk.- Nie jedzą już ludzi, chociaż celowo rozsiewają tę plotkę.Dzięki temu ludzie się ich boją, a Piktowie najbardziej na świecie lubią strach.Mają terazgorsze zwyczaje.- Są jakieś gorsze zwyczaje od ludożerstwa? - Chłopak przejął się marnym stanemmężczyzny przed sobą.Szaty wisiały luzno na kościstym ciele.Wstrząsał nim kaszel, napoliczkach zaś widniały czerwone plamy gorączki.- Składają ofiary demonom, którym oddają cześć.Tak właśnie stało się z innymi, którychzabrali ze mną.Najpierw zaproponowali nas elfom jako niewolników.Tych, których nieprzyjęto, zaprowadzili pod drzewa podczas nowiu.Nie widziałem, co się tam działo, alesłyszałem krzyki.- Nieeeee - jęknął mężczyzna w ciemnym kącie. - Na pewno nie jest tam przyjemnie - powiedział Jack.- Dlaczego do nas nie przyjdziesz?- On mnie zabije.- Kto? Ten mnich?- Nie! To dziecko wiedzmy, ręka Belzebuba, sługa Złego.- Pamiętam te obelgi! - wykrzyknął Brutus.Ruszył w ciemność i po krótkiej szamotaninie wyłonił się z mroku, ciągnąc za nogę ojcaSweina.- Litości! Litości! - darł się opat Klasztoru Zwiętego Filiana, usiłując wczepić się palcamiw podłogę.- Wszystko mi się przypomina.- Brutus zaśmiał się.- Bicie, noce, gdy musiałem spać wśniegu, tygodnie o chlebie i wodzie.- Pchnął ojca Sweina na ścianę.- Chyba nie chcesz się mścić? - zaskamlał opat.- To wszystko było dla dobra twojejduszy.- Tak samo próbowałeś pomagać Guthlakowi - powiedział mnich.- On najwyrazniej niewybaczył.Do uszu Jacka dobiegło z zewnątrz stłumione  ubba ubba.ubba ubba".- Dlatego Piktowie go tu postawili - jęknął ojciec Swein.- %7łeby mnie dręczyć.Terazmyśli tylko o jednym: chce rozerwać mnie na strzępy.- Nawet nie wiedziałem, że żyje - powiedział Jack.- Bo tak naprawdę nie żyje - wyjaśnił mnich.- Dzięki mojemu koledze znalazł się wpołowie drogi w zaświaty, ale elfy ściągnęły go z powrotem.Guthlac utknął między życiem aśmiercią.Uwolnienie go byłoby aktem miłosierdzia.- Przepraszam.Spędziliśmy razem tyle dni na statku Olafa Jednobrewego, a nigdy niespytałem cię o imię - powiedział Jack.- Po co pytać o imiona skazanych na zagładę? - odrzekł pustym głosem zakonnik.- Ale wlepszych czasach mówiono na mnie ojciec Severus.- Severus! - wykrzyknęli chórem Jack i Pega.- Zdaje się, że zyskałem pewną sławę - stwierdził mnich z upiornym uśmiechem.- To ty uratowałeś brata Aidena - powiedziała Pega.- Mówi o tobie bardzo ciepło.Napewno byłby zachwycony, gdyby zobaczył cię żywego.- Więc przeżył najazd na Zwiętą Wyspę - mruknął ojciec Severus.Jego surowe obliczezłagodniało.- Zawsze był z niego dobry chłopak, spokojny i wyrozumiały.Trzeba uczcić jegoocalenie posiłkiem, chociaż sami nie mamy szans na ratunek.Zgorzknienie mnicha niemal wywołało uśmiech na twarzy Jacka.Pamiętał je ze statku Olafa.Thorgil pokroiła chleb i ser, a Pega nalała wody.Większą część jedzenia pochłonął ojciecSwein.Ojciec Severus miał znikomy apetyt, pozostali zaś przyszli prosto z uczty.Jackstwierdził, że woda jest zaskakująco smaczna, znacznie lepsza od tej, którą pił wcześniej.Ugasiła jego pragnienie, podczas gdy tamta nie mogła go zaspokoić.Z roztargnieniem dotknął laski i ku swojemu zaskoczeniu poczuł wibrowanie mocy.Ciepło rozlało się po jego ciele, napełniając go radością.- Thorgil, czuję siłę życiową - oznajmił.Dziewczyna uniosła dłoń do runy ochronnej na swojej szyi i skinęła głową.- To brak pozłoty - powiedział ojciec Severus, posyłając obojgu ostre spojrzenia.- Prosteistnienie Bożego świata jest potężniejsze niż każdy sen elfów.Uważają życie bez iluzji zastraszliwą karę, ale ja wolę jeść prawdziwy chleb i leżeć na prawdziwej ziemi niż pławić sięw tym, co w ich pałacach uchodzi za życie.- Często tam chodzisz? - spytał Jack.- Dość często.Uważają, że jestem.zabawny.To dlatego trzymają ludzi, albo jakoniewolników, albo dla rozrywki.Nie doświadczają żadnych prawdziwych uczuć.Mogą tylkopatrzeć, jak żebracy, zaglądający przez okno.Po posiłku ojciec Swein wrócił do swojego kąta.Choć Jack sądził, że ukrywanie się wciemnościach musi być okropne, opat najwyrazniej wolał się nie pokazywać.Ojciec Severus zapalił kolejną lampę i podał ją Brutusowi, dzięki czemu mogli zwiedzićloch.Wcześniej jednak zademonstrował czasomierz, zrobiony ze starego pękniętego kubka.Napełniał go wodą i patrzył, ile czasu wycieka ona przez pęknięcie.- Na Zwiętej Wyspie mieliśmy klepsydry - oznajmił - ale to też działa.Jack nigdy wcześniej nie widział podobnego urządzenia.Osobiście uważał, że to głupipomysł.Różne czynności zajmowały tyle czasu, ile było trzeba - polowanie, strzyżenie owiec,sadzenie roślin, tkanie - i mierzenie ich nie miało sensu.Zakonnik jednak stwierdził, żeodmierzanie czasu jest nadzwyczaj ważne w klasztorach.- Pozwala utrzymać porządek - wyjaśnił.- Mówi ci, kiedy wykonywać różne obowiązki,kiedy medytować, kiedy się modlić.Bez tego człowiek leniwieje.A to pociąga za sobą innegrzechy.- Spojrzał znacząco w kąt, w którym krył się ojciec Swein.- W Klasztorze Zwiętego Filiana mieli klepsydry - zauważył Brutus.- O ile wiem,odmierzanie czasu nikogo nie uchroniło tam od lenistwa.Z wyjątkiem niewolników, ma sięrozumieć.Jack, Pega i Thorgil rozglądali się po więzieniu, a prowadził ich Brutus.Pomieszczenie było bardzo duże.Otwory pod sklepieniem przepuszczały lekki wietrzyk.Na oczach Jackaprzez jeden z nich do środka wpadła mysz, która następnie schowała się w słomie.- Te dziury muszą prowadzić na zewnątrz - stwierdziła Thorgil.- Na nic nam się nie przydadzą - odparła Pega.- Nawet ręki bym tam nie wcisnęła.- I jesteśmy głęboko pod ziemią - dodał Jack.Znalezli naturalne zródełko, z którego płynęła woda i znikała w ścianie.W bocznej celiznajdowała się wygódka.Pod drzwiami piętrzyła się słoma do spania.Ominęli kąt ojcaSweina i znalezli się z powrotem przy stole, gdzie z zamkniętymi oczami siedział mnich imedytował [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • milosnikstop.keep.pl