[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Podpalony uniósł ją, pozbierał wraz z wydalonym owo-cem, dzwignął, niósł ku chałupie, ciągnąc za sobą zesztywniałapępowinę, podpalacz zaś podpełzł do krowy, która chciała wstać,lecz nie miała tyle sił, i tak oboje wspierali się wzajemnie, podpa-lacz i podpalona.Pożar szalał.W chałupie Kubiak ogrzewał swo-ją szarą myszę, która w łunie urodziła na śniegu swoje drugie iostatnie dziecko: syna.%7łyć jednak trzeba, choćby dla tej dzie-wuszki, co otwiera do płaczu usteczka i porusza nimi bez głosu;mała, niema rybka.Tak, żyć trzeba, toteż otulił swoją szarą my-szę szmatami, a swego syna, który na zawsze pozostanie niemy igłuchy: martwy, ułożył na białych szmatkach Anusi i poszedł napodwórze zobaczyć, co z krową żywicielką, pocieszycielką stra-pionych, nadzieją zrozpaczonych.Obaj stwierdzili, podpalacz ipodpalony, że grzbiet wygoi się, a rogi mało ważne, tylko ją teraztrzeba do ciepła, do wygody, więc ją obaj, podpalacz z podpalo-nym wepchnęli do chałupy, a że słomy nie mieli, podłożyli pod135krowę poduszki i sienniki, i wylali na jej poparzony grzbiet jedy-ną butelkę oleju.Bronisław Lewicki, lat dziewiętnaście, zwolnio-ny od służby wojskowej z powodu padaczki, wsiowy przygłupek,syn Kazimierza i Leokadii, nieżyjącej od lat dziewiętnastu, kiwałsię nad krową, płakał.Oczy miał wyłupiaste, czerwone jak u kró-lika, włosy białe, szczeciniaste, rzęsy też świńskie.Jakby się Le-wicka w świnię zapatrzyła, powiedziała na nieszczęście Lewic-kich Jasińska do starej Grzybowej.Stara Grzybowa poszła dostarej Nosiorkowej i powiedziała, że Jasińska powiedziała, żeLewicka ma dzieciaka od świni.Stara Nosiorkowa czym prędzejpoleciała do Tasławskich i powiedziała, że słyszała od Grzybo-wej, a ta słyszała od Jasińskiej, że Lewicka ma dzieciaka z knu-rem, a przecież Jasińska kłamać nie mogła, bo rodzona siostraLewickiej.Stara Tasławska, żegnając się krzyżem świętym co irusz, pognała do Krysiaków i powiedziała, że nowo narodzonydzieciak Lewickiej ma ryj zamiast buzki i że Jasińska ten ryj wi-działa na własne oczy, i widziała też, jak Lewicka zadawała się zknurem.No tak, powiedzieli u Krysiaków, to by się zgadzało, bojak polecieliśmy oglądać dzieciaka, to Lewicka najpierw wcalenie chciała pokazać, a jak pokazała, to tak, aby buzki nie byłowidać, ale my najwyrazniej widzielim coś spiczastego w szmat-kach, musi ten ryjek; a dzieciak, to już słyszelim na pewno, że niepłakał, ale chrząkał; tak było, no nie? - powiedziała Krysiakowado teściowej.Stara Krysiakowa, żegnając się krzyżem świętym,powiedziała, że a jakże, nie inaczej, jota w jotę czyste chrząkanie,a pózniej dodała, że ona zawsze mówiła, że w tym musi być cośnieczystego, ponieważ ten wielki knur Lewickich, taki dziki arozjuszony, nikomu do siebie nie pozwalał się zbliżać, tylko jed-nej Lewickiej łeb podstawiał do drapania, o czym pół Zasławiamoże poświadczyć, bo pół Zasławia to oglądało nie raz i nie dwa,136jak knur przy Lewickiej chrząkał, a śmierdział całkiem tak, jakbysię moczył przy maciorze.I zaraz od Krysiaków pobiegli do Iwa-niuków, od Iwaniuków do Kłusaków, od Kłusaków do Lipie-niów, a Lipieniowa powiedziała, że oczywiście Lewicka jest so-domitką, bo właśnie od Lewickiej wróciła, gdzie chodziła oglą-dać tego niby dzieciaka, któren ma paluszki przy rączkach obupoprzyrastane jeden do drugiego, a nad pośladkami ogonek za-kręcony w pętelkę; bo, powiedziała Lipieniowa, właśnie się ze-srał, i Lewicka go przewijała, i widać było wyraznie, że to nieżaden dzieciak, ale mały knurek, i trzeba by do księdza, niechajprzyjeżdża z Przysuchej, wyklina Lewicką, gdyż sodomia to go-rzej niż grzech śmiertelny.Tylko Lewickiego szkoda, powiedzia-ła jeszcze Lipieniowa, bo on porządny, pracowity i bardzo zaswoją Leosią.To Krysiakowa nie wytrzymała i poszła do Lewic-kiego w pole.Rwał akurat zielsko dla świń i knura.Lewicki, po-wiedziała, tylko zachowaj spokój, ale powinieneś sprawdzić, odkogo masz knurka zamiast dzieciaka.Odejdz, babo, bo cię wi-dłami po oczach! - krzyknął Lewicki - jak śmiesz takie bzdurywygadywać! Widły ty schowaj dla swojej Leosi, odcięła się Kry-siakowa, lepiej się przypatrz, kogo ona w szmatki opatula.Wszy-scy w całej wsi wiedzą, że twoja Leosią zadawała się potajemniez knurem.Są tacy, co sodomię na własne oczy widzieli, ale ci nicnie gadali, bo im było ciebie żal.Coś musisz zrobić, bo knurkachować między ludzmi się nie godzi.Oczka u niego kaprawe,szczecina zamiast włosów, ogonek mu nad dupką wyrasta pokrę-cony w pętelkę, a paluszki błonami poprzerastane.Idz, obejrzyjsobie swego synka pięknego, bo my tu zaraz do Przysuchej je-dziem po księdza, żeby twoją sodomitkę przeklął na wieki wie-ków, amen.Lewicki zielsko cisnął, widły cisnął, pognał do domu.137A Krysiakowa po drodze spotkała Jasińską i opowiada jej, żesprawę knurka już z Lewickim załatwiła.Jezus Maria, przeraziłasię Jasińska, a o czym ty gadasz? A jakże o czym? O tym poczę-tym pomiocie knurzym, sama przecież gadałaś do Grzybowej, żeLewicka sodomitka.Jezus Maria! - krzyknęła Jasińska - ja tylkotak dla żartów powiedziałam, że widać Leosia zapatrzyła się wświnię, skoro takiego białaska porodziła! I biegiem do siostry.Lecz było już za pózno.Lewicki zdążył wpaść do chałupy, dzie-ciaka ze szmatków wytrząsnął na podłogę, patrzy i widzi, że cośon nie taki jak inne dzieciaki.Cały biały, ryżawa szczecina nagłówce, oczka kaprawe, paluszki co prawda niepoprzyrastane, alenad dupką coś na kształt ogoneczka.Pchnął żonę w pierś, wypadłna podwórze, za siekierę i do knura.Knur był wielki, łeb jak ko-cioł, ledwo go Lewicki podrąbał, a knur się wyrwał i z tym pod-rąbanym łbem lata jak wściekły po całym obejściu, juchę wszę-dzie rozlewa i ryczy kwikiem śmiertelnym.To Lewicka pozbiera-ła z podłogi swego nowo narodzonego, ułożyła w szmatki, a samasię powiesiła.Jak ją Lewicki odcinał ze sznura, już nie dychała.Lewicki szlochał, żonę tulił, całował, a potem znów za siekierę,bo Jasińska nadbiegła, i ją chciał zarąbać.A potem znowu szlo-chał, a potem niańczył swego białorzęsego, huśtał, kołysał, nosiłna rękach, karmił butelką i kochał go tak, jakby to on go na światwydał.Syn chował mu się zle, stale ropiały mu oczy, mowę dłu-go miał trudną, no i przygłupi, bo za zwierzętami wprost przepa-dał.Niech zobaczył, że konia biją drągiem, od razu dostawałkonwulsji.Niechaj kwik zarzynanej świni posłyszał, to też wkonwulsjach na ziemię.Mięsa do ust nie brał.Wszystkie na półzdechłe koty, sparszywiałe psiaki znosił do chałupy, karmił, ho-łubił, a zdechłym pogrzeby wyprawiał.To dlatego jego Gozdzic-ki, Lipień i Teodorek wybrali na podpalacza.Taki się nadaje;138jeśli go złapią, strata niewielka.%7łeby w nim do Kubiaka niena-wiść rozpalić, nagadali, że Kubiak znęca się nad bydlakami.Ko-nia tak bił, że aż padł.Krowę na śmierć zagłodził.%7ływego kotado pieca wrzucił.Podpal, namawiali, tego bolszewika, bolszewi-cy wszyscy tacy.W sądzie podpalacz dostał najniższy wymiar kary, ale siedziećnie poszedł, bo w zawieszeniu [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl milosnikstop.keep.pl
.Podpalony uniósł ją, pozbierał wraz z wydalonym owo-cem, dzwignął, niósł ku chałupie, ciągnąc za sobą zesztywniałapępowinę, podpalacz zaś podpełzł do krowy, która chciała wstać,lecz nie miała tyle sił, i tak oboje wspierali się wzajemnie, podpa-lacz i podpalona.Pożar szalał.W chałupie Kubiak ogrzewał swo-ją szarą myszę, która w łunie urodziła na śniegu swoje drugie iostatnie dziecko: syna.%7łyć jednak trzeba, choćby dla tej dzie-wuszki, co otwiera do płaczu usteczka i porusza nimi bez głosu;mała, niema rybka.Tak, żyć trzeba, toteż otulił swoją szarą my-szę szmatami, a swego syna, który na zawsze pozostanie niemy igłuchy: martwy, ułożył na białych szmatkach Anusi i poszedł napodwórze zobaczyć, co z krową żywicielką, pocieszycielką stra-pionych, nadzieją zrozpaczonych.Obaj stwierdzili, podpalacz ipodpalony, że grzbiet wygoi się, a rogi mało ważne, tylko ją teraztrzeba do ciepła, do wygody, więc ją obaj, podpalacz z podpalo-nym wepchnęli do chałupy, a że słomy nie mieli, podłożyli pod135krowę poduszki i sienniki, i wylali na jej poparzony grzbiet jedy-ną butelkę oleju.Bronisław Lewicki, lat dziewiętnaście, zwolnio-ny od służby wojskowej z powodu padaczki, wsiowy przygłupek,syn Kazimierza i Leokadii, nieżyjącej od lat dziewiętnastu, kiwałsię nad krową, płakał.Oczy miał wyłupiaste, czerwone jak u kró-lika, włosy białe, szczeciniaste, rzęsy też świńskie.Jakby się Le-wicka w świnię zapatrzyła, powiedziała na nieszczęście Lewic-kich Jasińska do starej Grzybowej.Stara Grzybowa poszła dostarej Nosiorkowej i powiedziała, że Jasińska powiedziała, żeLewicka ma dzieciaka od świni.Stara Nosiorkowa czym prędzejpoleciała do Tasławskich i powiedziała, że słyszała od Grzybo-wej, a ta słyszała od Jasińskiej, że Lewicka ma dzieciaka z knu-rem, a przecież Jasińska kłamać nie mogła, bo rodzona siostraLewickiej.Stara Tasławska, żegnając się krzyżem świętym co irusz, pognała do Krysiaków i powiedziała, że nowo narodzonydzieciak Lewickiej ma ryj zamiast buzki i że Jasińska ten ryj wi-działa na własne oczy, i widziała też, jak Lewicka zadawała się zknurem.No tak, powiedzieli u Krysiaków, to by się zgadzało, bojak polecieliśmy oglądać dzieciaka, to Lewicka najpierw wcalenie chciała pokazać, a jak pokazała, to tak, aby buzki nie byłowidać, ale my najwyrazniej widzielim coś spiczastego w szmat-kach, musi ten ryjek; a dzieciak, to już słyszelim na pewno, że niepłakał, ale chrząkał; tak było, no nie? - powiedziała Krysiakowado teściowej.Stara Krysiakowa, żegnając się krzyżem świętym,powiedziała, że a jakże, nie inaczej, jota w jotę czyste chrząkanie,a pózniej dodała, że ona zawsze mówiła, że w tym musi być cośnieczystego, ponieważ ten wielki knur Lewickich, taki dziki arozjuszony, nikomu do siebie nie pozwalał się zbliżać, tylko jed-nej Lewickiej łeb podstawiał do drapania, o czym pół Zasławiamoże poświadczyć, bo pół Zasławia to oglądało nie raz i nie dwa,136jak knur przy Lewickiej chrząkał, a śmierdział całkiem tak, jakbysię moczył przy maciorze.I zaraz od Krysiaków pobiegli do Iwa-niuków, od Iwaniuków do Kłusaków, od Kłusaków do Lipie-niów, a Lipieniowa powiedziała, że oczywiście Lewicka jest so-domitką, bo właśnie od Lewickiej wróciła, gdzie chodziła oglą-dać tego niby dzieciaka, któren ma paluszki przy rączkach obupoprzyrastane jeden do drugiego, a nad pośladkami ogonek za-kręcony w pętelkę; bo, powiedziała Lipieniowa, właśnie się ze-srał, i Lewicka go przewijała, i widać było wyraznie, że to nieżaden dzieciak, ale mały knurek, i trzeba by do księdza, niechajprzyjeżdża z Przysuchej, wyklina Lewicką, gdyż sodomia to go-rzej niż grzech śmiertelny.Tylko Lewickiego szkoda, powiedzia-ła jeszcze Lipieniowa, bo on porządny, pracowity i bardzo zaswoją Leosią.To Krysiakowa nie wytrzymała i poszła do Lewic-kiego w pole.Rwał akurat zielsko dla świń i knura.Lewicki, po-wiedziała, tylko zachowaj spokój, ale powinieneś sprawdzić, odkogo masz knurka zamiast dzieciaka.Odejdz, babo, bo cię wi-dłami po oczach! - krzyknął Lewicki - jak śmiesz takie bzdurywygadywać! Widły ty schowaj dla swojej Leosi, odcięła się Kry-siakowa, lepiej się przypatrz, kogo ona w szmatki opatula.Wszy-scy w całej wsi wiedzą, że twoja Leosią zadawała się potajemniez knurem.Są tacy, co sodomię na własne oczy widzieli, ale ci nicnie gadali, bo im było ciebie żal.Coś musisz zrobić, bo knurkachować między ludzmi się nie godzi.Oczka u niego kaprawe,szczecina zamiast włosów, ogonek mu nad dupką wyrasta pokrę-cony w pętelkę, a paluszki błonami poprzerastane.Idz, obejrzyjsobie swego synka pięknego, bo my tu zaraz do Przysuchej je-dziem po księdza, żeby twoją sodomitkę przeklął na wieki wie-ków, amen.Lewicki zielsko cisnął, widły cisnął, pognał do domu.137A Krysiakowa po drodze spotkała Jasińską i opowiada jej, żesprawę knurka już z Lewickim załatwiła.Jezus Maria, przeraziłasię Jasińska, a o czym ty gadasz? A jakże o czym? O tym poczę-tym pomiocie knurzym, sama przecież gadałaś do Grzybowej, żeLewicka sodomitka.Jezus Maria! - krzyknęła Jasińska - ja tylkotak dla żartów powiedziałam, że widać Leosia zapatrzyła się wświnię, skoro takiego białaska porodziła! I biegiem do siostry.Lecz było już za pózno.Lewicki zdążył wpaść do chałupy, dzie-ciaka ze szmatków wytrząsnął na podłogę, patrzy i widzi, że cośon nie taki jak inne dzieciaki.Cały biały, ryżawa szczecina nagłówce, oczka kaprawe, paluszki co prawda niepoprzyrastane, alenad dupką coś na kształt ogoneczka.Pchnął żonę w pierś, wypadłna podwórze, za siekierę i do knura.Knur był wielki, łeb jak ko-cioł, ledwo go Lewicki podrąbał, a knur się wyrwał i z tym pod-rąbanym łbem lata jak wściekły po całym obejściu, juchę wszę-dzie rozlewa i ryczy kwikiem śmiertelnym.To Lewicka pozbiera-ła z podłogi swego nowo narodzonego, ułożyła w szmatki, a samasię powiesiła.Jak ją Lewicki odcinał ze sznura, już nie dychała.Lewicki szlochał, żonę tulił, całował, a potem znów za siekierę,bo Jasińska nadbiegła, i ją chciał zarąbać.A potem znowu szlo-chał, a potem niańczył swego białorzęsego, huśtał, kołysał, nosiłna rękach, karmił butelką i kochał go tak, jakby to on go na światwydał.Syn chował mu się zle, stale ropiały mu oczy, mowę dłu-go miał trudną, no i przygłupi, bo za zwierzętami wprost przepa-dał.Niech zobaczył, że konia biją drągiem, od razu dostawałkonwulsji.Niechaj kwik zarzynanej świni posłyszał, to też wkonwulsjach na ziemię.Mięsa do ust nie brał.Wszystkie na półzdechłe koty, sparszywiałe psiaki znosił do chałupy, karmił, ho-łubił, a zdechłym pogrzeby wyprawiał.To dlatego jego Gozdzic-ki, Lipień i Teodorek wybrali na podpalacza.Taki się nadaje;138jeśli go złapią, strata niewielka.%7łeby w nim do Kubiaka niena-wiść rozpalić, nagadali, że Kubiak znęca się nad bydlakami.Ko-nia tak bił, że aż padł.Krowę na śmierć zagłodził.%7ływego kotado pieca wrzucił.Podpal, namawiali, tego bolszewika, bolszewi-cy wszyscy tacy.W sądzie podpalacz dostał najniższy wymiar kary, ale siedziećnie poszedł, bo w zawieszeniu [ Pobierz całość w formacie PDF ]