[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.***Wiedziała, że wcześniej czy pózniej będzie musiała to przerwać, żeromans z młodym chłopakiem to nie tylko ciężki grzech, ale głupota,która mogła się dla niej zle skończyć.A jeśli już się w nim zakochała,choć jeszcze nie zdawała sobie z tego sprawy? Biurowy incydentpowtórzyli jeszcze raz, w świeżo wyremontowanym podziemiu działulogistyki.Po prostu, wciągnął ją któregoś popołudnia do windy, zwiózłna dół i zaprowadził do pachnącej cemen- tem łazienki.Nie broniła się.Czuła się wspaniale, jak nowonarodzona, jak kobieta, która znajdowała się w najlepszym okresieswego życia.Gdy po wszystkim czekali na windę, natknęli się najakiegoś robotnika, do którego uśmiechnęła się zalotnie, jakby chciałapowiedzieć:  Miałam cudowne bzykanko, tobie radziłabym to samo ito szybko!".Pózniej, każdej nocy, leżąc w łóżku, tęskniła za Mariuszem tak, żenie mogła złapać tchu, wyobrażając sobie, co robił; czy może, nie dajBóg, kochał się z jakąś ładną dziewczyną? Aby nieco uśmierzyć swecierpienia, starała się myśleć racjonalnie, tworząc długą listęargumentów  przeciw" ( Przeciw sobie?" - mówił jej jakiś obcy głos).Bo przecież nic nie przemawiało za tym, aby w dalszym ciąguspotykała się z młodszym o dwadzieścia pięć lat facetem, bo, nazdrowy rozum, co z tego mogło wyniknąć? Co prawda ciągle czytała otakich związkach pomiędzy starszymi facetami i dziewczynami, alewłaśnie fakt, że o tym czytała, był przez nią w jakiś sposóbprzyswojony, choć nie do końca zaakceptowany.Dlatego też częstozżymała się, mówiąc, że faceci obnoszący się ze swoimi romansami sąbezwstydni, a społeczeństwo głupie, skoro tego nie potępia.Jednak,mimo wszystko, wydawało jej się to w jakimś sensie  naturalne" wprzeciwieństwie do związku, w którym trwała z Mariuszem.Gdy kolejny raz zadzwonił, starannie się umalowała i postanowiławłożyć niedawno kupioną bieliznę w kolorze śliwki.To miał być jużich ostatni raz.W domu powiedziała, że idzie do koleżanki i powinnabyć mniej więcej za dwie godziny. Ewelina, dlaczego nie odbierasz telefonu? Brakowało mi ciebie -powiedział Mariusz, głaszcząc ją po policzku zmęczoną od upału różą. Róża nie pachniała, a cała scena, którą nagle ujrzała z dystansu kilkukroków, była takim kiczem, że w pewnej chwili zaśmiała się.- Słuchaj, skarbie, doszło do mnie, że gadasz o nas na uczelni.Chcesz mi zrobić świństwo?- Ewe, co ty? To nieprawda.Skąd to wiesz?- Nieważne, wiem i już.Zdajesz sobie sprawę, co by się stało, gdybyto dotarło do rektora? Wywaliliby mnie z dnia na dzień, nikt nie miałbydla mnie litości.Fakt, że profesorowie mają młode kochanki, wcale byim w tym nie przeszkodził.Przecież znasz ten zakłamany światek?- Pewnie że tak, ale to nie ja, przysięgam ci.Jak mógłbym ci zrobićkrzywdę? Przecież cię kocham.Spojrzała na niego uważnie, bez emocji, lecz nie dostrzegła niczego,za czym tak tęskniła.Był po prostu zwykłym chłopakiem, który chciałuprawiać seks z dojrzałą kobietą.Tak jak zwykle. Więc właściwie oco chodzi?"  myślała, czując na szyi wilgotne usta.Skoro tak bardzochce, to wprowadzi go w ten świat, w którym niepachnące róże długostoją w wazonie na znak swej przemijalności.Skoro tak się domaga -dostanie wszystko, czego się spodziewa, ale także to, co stanie sięskazą na jego młodości.Będzie mógł to potem sublimować weterycznych wierszach, które pisze z takim zapamiętaniem.Ewelina nigdy nie roztkliwiała się nad sobą w przesadny sposób,zwłaszcza będąc w łóżku z mężczyzną, starała się być dzielna i - skorozabrakło miłości - odnieść z sytuacji jak najwięcej korzyści.Terazjednak poczucie osamotnienia i obcości było tak silne, że najpierwpodciągnęła opuszczone do bioder bokserki Mariusza, a następnieodepchnęła go z całych sił, zrzucając z łóżka.Chude, kościste ciało nagle poszarzałe na tle pistacjowego dywanu, wydało się jej godnewspółczucia, pochylenia się nad nim, ale już w żaden sposób nie byłociałem przez nią pożądanym.Ratując po raz pierwszy w życiu własneego, jakieś smętne resztki godności, zobaczyła tylko to, co chciałazobaczyć  nie mniej, nie więcej, tylko ścielącą się przede nich nagąprawdę odrzuconego ciała.Bo tylko patrząc na wszystko bardzotrzezwo i konkretnie (powiedziałaby nawet, że rzeczowo), mogłaodczarować tę idiotyczną sytuację tak jak robią to znudzeni swymipartnerkami mężczyzni albo mężowie swych przedwcześniepostarzałych żon.- Dlaczego mi to robisz, Ewelina? - szlochał Mariusz, wciskającgłowę w jej brzuch.- Ucz się życia, synku, wprawiaj się w nim zanim.zanim popełniszkilka istotnych głupot, chociaż to chyba nieuniknione.Popełniamy jewszyscy.A teraz chodz, ubiorę cię i pojedziesz grzecznie do swojejnarzeczonej, pewnie czeka na ciebie - odpowiedziała spokojnie.- Po pierwsze, nie mów do mnie jak do dziecka, bo to śmieszne.A podrugie, ja nie mam żadnej narzeczonej! Kto naopowiadał ci takichgłupot? Chciałbym mieć taką żonę jak ty: mądrą, piękną i z takimbłyskiem w oku.A może ożenię się z tobą?- Nie, mam męża, którego kocham, a poza tym już nie mogę miećdzieci.- Dzieci to nie problem, ale skoro kochasz męża, to znaczy, że mnienie kochasz?- Wiesz co, skarbie? Kochać można wielu mężczyzn naraz,zwłaszcza gdy ma się pojemne serce, a ja mam.Rzecz w tym, aby sięnie pogubić.Będąc z Tomkiem, myślę o tobie, będąc z tobą, myślę omężu.To bez sensu.Chyba jestem tym już strasznie zmęczona. W całkowitej ciszy zapięła malutkie guziki jego koszuli,wyprostowała kołnierzyk, palcami przeczesała zmierzwione włosy.Poddawał się tym zabiegom w milczeniu, wierząc być może, że tak jużpozostanie do końca, ona i on, kobieta i dziecko, matka i syn, muza ipoeta, nierozłączna para zaklęta w nieruchomą rzezbę w małympokoiku studenckiego akademika.Kiedyś opisze tę żywą rzezbę,opisze tę miłość.Może jutro? No tak, chyba nie wyjdziemy stąd szybko" - pomyślała, czującrozlewające się po nodze mokre ciepło.Więc okryła Mariusza i siebiecienką, ikeowską kołdrą.Spał jak dziecko.Na filmie, który właśnieleciał w telewizji, jakaś kobieta w jej wieku smażyła dla wnukównaleśniki.Co chwila odrywała się od patelni, uśmiechając siępromiennie do dwóch małych chłopców [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • milosnikstop.keep.pl