[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Z wyżyn swojej wiedzy, bynajmniej nie nabytej w szkole, zpobłażaniem obserwowałam, jak moje koleżanki robiły treśćżyciorysu z jakiegoś chłopaka; czasami mi się zwierzały, bobyłam dyskretna i cierpliwie słuchałam, ale słuchałam nie zprzyjazni czy sympatii, czego one zupełnie nie wiedziały, tewypieszczone córunie tatusia i mamusi, tylko z ciekawości: jakto jest, co się czuje?I doszłam do wniosku, że ja albo już się urodziłam bez tejcechy, albo została we mnie zniszczona, zanim się rozwinęła; tonie było przyjemne odkrycie, taki błąd w wewnętrznejkonstrukcji, coś jak psychiczny platfus, nie?Ale nie tylko tą ułomnością, czy jak to nazwać, różniłam sięod dziewczyn, więc starannie ukrywałam moją inność.Niekiedy bawiłam się myślą, co by zrobiły matki moichkoleżanek, gdyby wiedziały, co siedzi we mnie pod skórą niezłejuczennicy, na pozór zwyczajnej dziewczyny, dziecka samotnejkobiety.Carramba!Rozdarłby się chór zgorszonych rodzicielek: pręgierza,włosiennicy, stosu! Zlinczowałyby mnie własnoręcznie.Gdy zdałam do tej szkoły, Mirka, imponujący okaz dennejsnobki, nie chciała dzielić ze mną ławki, z córką s a l o w e j ! Amoja matka zdobyła się na nie byle jaki heroizm i poszła doroboty tylko ja wiem, jakie to było dla niej poświęcenie poto jedynie, abym w nowej szkole miała szyld socjalistycznietyrającej starej, bym nie startowała w świeżym środowisku jakodziecko kobiety, która nie wiadomo z czego żyje.Gdyby starzyMirki, jedynaczki jakiegoś bonzy z Handlu Zagranicznego,znali nasze prawdziwe zródło utrzymania, pewno zażądaliby,aby w klasie ustawiono dla mnie klatkę.Nie dotknęło mnie zagranie tej dziewczyny, a odupokorzenia uchroniła reszta, niemal cała reszta klasy.Co bysię o nich nie powiedziało, nie zawód czy status rodziców jestdla nich miarą ludzi.Toteż postawa Mirki wywołała niesmak.Któryś z chłopców przerazliwie gwizdnął. Te, schowaj twarz, bo na małpy polują! wrzasnął inny,wyszczerzając się do niej; zawrzało jak w garnku.Uśmierzyła nas magistera i zaraz na jej pierwsze pytanie opowody zamieszania bo mała snobka szlochała Pryszczdoniósł.Magistera zgasiła go tym swoim, słynnym pózniej,spojrzeniem i bez żadnego komentarza poprowadziła lekcję.Nazajutrz w klasie przybyła jeszcze jedna ławka stała wpierwszym rzędzie. Proszę cię, Mirko magistera wskazała jej nowe miejsce.To było samotne miejsce, i chociaż polonistka nie dodała więcejani słowa, wszyscy wiedzieli, nawet ten kołek Mirka, że to niewyróżnienie.A ja poczułam się okropnie; najpierw wielkiewzruszenie i ciepło, które noszę w sobie do dziś, dla tej takoszczędnej w słowach, a tak wymownej pani, ale także i lęk, iwstyd! Poczułam się niewarta jej troskliwej uwagi, poczułamsię jak oszust.Dotychczas byłam niemal idealnie rozszczepiona, robiłam towszystko, co ukartowała matka, z posłuszeństwemtresowanego zwierzęcia a przecież także nie mogępowiedzieć, że matka mnie zmuszała, bo gdybym nie chciałasama, nie dałabym się zmusić.Godziłam się na wszystko iwcale nie czułam się zdemoralizowana, cyniczna, zła czy jak sięto jeszcze nazywa.I na dobrą sprawę nigdy się nad tym niezastanawiałam.Być może to dobre samopoczucie dawała mi szkoła, boprzecież według obiegowej opinii zdeprawowana młodzież niechce się uczyć.Może byłam zdeprawowana nietypowo, ale co dzień bezprzykrości maszerowałam do szkoły, nawet po nocy w knajpiedo białego dnia.Szkoła i reszta to były dwa niespójne ze sobą światy, dwacałkiem inne wymiary.Bez trudu, bez oporów przekraczałam tęniewidzialną granicę i nie miałam z tego powodu żadnychzgryzów, dusznych rozterek czy wyrzutów sumienia.Istniałam na dwóch planach, odrębnie; na jednymAgnieszka, na drugim Pstrąg.A po raz pierwszy zwalił się na mnie moralny kac, taki małyDostojewski, za sprawą magistery.Agnieszka i Pstrąg scaliły sięw jedną osobę i wyszczerzył się do mnie jakiś Janus o dwóchtwarzach.Z jednej strony uczennica, z drugiej szkaradnypyszczek, czego? No właśnie, Pstrąga.O świecie! Jakiż zamęt wywołało we mnie pojawienie się tejmalutkiej nauczycielki gdyby wiedziała! A ja w pierwszymodruchu zapragnęłam wszystko jej opowiedzieć.Opanuj się odezwała się we mnie ta druga trzezwa osoba ona broni godności ciężko pracującego człowieka, za jakiegouważa twoją matkę.Chroni przed upokorzeniem Agnieszkę-uczennicę, a nie Pstrąga!Ostygłam; minęła mi naiwna chęć zaszemrania jej w biust,pozostało jednak jakieś poczucie winy względem magistery, comiało taki skutek, że bardzo starałam się z jej przedmiotu.Iznów Janus się rozdzielił; Pstrąg pływał sobie po mętnychwodach, zaś Agnieszka przykładnie tuptała do szkoły i pilnieuczyła się polskiego.A teraz znów scaliły się oba moje światy i jeszcze dotkliwiejodczułam, że Pstrąg i Agnieszka to niestety jedna osoba izawsze tak było, jest i będzie, a to rzekome rozdwojenie tozajadłe załgiwanie siebie od czoła aż do pięt.Anim się spostrzegła, jak przywiązałam się do Piotra naśmierć i życie, i wtedy dopiero, jakby obudzona, zobaczyłam,jak beznadziejnie dzieli mnie od niego ta mętna woda, poktórej dotąd beztrosko nurkał sobie Pstrąg.I nagle się okazało, że tamto wszystko, co uważałam zanormalkę, to wcale nie zagrania jakiejś tam dziewczyny, tylkointegralna część biografii Agnieszki Czarnoty; życiorys, niewypracowanie, nie da się go w żaden żywy sposób przerobić iprzepisać na czysto.I jak to jest? Przez parę lat, nie zdając sobie z tego sprawy,taplam się w kaczym błocie? Przecież to nieprawda! Zdawałamsobie sprawę doskonale, ale nie tylko mi to nie przeszkadzało,lecz na odwrót, był czas, że bawiło, a nawet dostarczałosatysfakcji.Czy właśnie taką wewnętrzną postawę nazywają głębokądemoralizacją? Dopiero teraz zaczęły dokuczać pytania, któredotychczas nigdy nie przychodziły mi na myśl.Podsumowanie wypadło paskudnie! Skręcił mnie wstyd,ogarnęło obrzydzenie.I to wszystko sama przed sobą zupełnie niezwykłe! Owszem, wiedziałem, co to wstyd, ale tylkoprzed innymi, zwłaszcza jeśli się coś wydało i już nie można siębyło wykłamać.Ale tak, we własnym wnętrzu, i tylko wobecsiebie?No, niezupełnie wobec siebie, w tle był Piotr.W tle!Horyzont przesłaniał Piotr [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl milosnikstop.keep.pl
.Z wyżyn swojej wiedzy, bynajmniej nie nabytej w szkole, zpobłażaniem obserwowałam, jak moje koleżanki robiły treśćżyciorysu z jakiegoś chłopaka; czasami mi się zwierzały, bobyłam dyskretna i cierpliwie słuchałam, ale słuchałam nie zprzyjazni czy sympatii, czego one zupełnie nie wiedziały, tewypieszczone córunie tatusia i mamusi, tylko z ciekawości: jakto jest, co się czuje?I doszłam do wniosku, że ja albo już się urodziłam bez tejcechy, albo została we mnie zniszczona, zanim się rozwinęła; tonie było przyjemne odkrycie, taki błąd w wewnętrznejkonstrukcji, coś jak psychiczny platfus, nie?Ale nie tylko tą ułomnością, czy jak to nazwać, różniłam sięod dziewczyn, więc starannie ukrywałam moją inność.Niekiedy bawiłam się myślą, co by zrobiły matki moichkoleżanek, gdyby wiedziały, co siedzi we mnie pod skórą niezłejuczennicy, na pozór zwyczajnej dziewczyny, dziecka samotnejkobiety.Carramba!Rozdarłby się chór zgorszonych rodzicielek: pręgierza,włosiennicy, stosu! Zlinczowałyby mnie własnoręcznie.Gdy zdałam do tej szkoły, Mirka, imponujący okaz dennejsnobki, nie chciała dzielić ze mną ławki, z córką s a l o w e j ! Amoja matka zdobyła się na nie byle jaki heroizm i poszła doroboty tylko ja wiem, jakie to było dla niej poświęcenie poto jedynie, abym w nowej szkole miała szyld socjalistycznietyrającej starej, bym nie startowała w świeżym środowisku jakodziecko kobiety, która nie wiadomo z czego żyje.Gdyby starzyMirki, jedynaczki jakiegoś bonzy z Handlu Zagranicznego,znali nasze prawdziwe zródło utrzymania, pewno zażądaliby,aby w klasie ustawiono dla mnie klatkę.Nie dotknęło mnie zagranie tej dziewczyny, a odupokorzenia uchroniła reszta, niemal cała reszta klasy.Co bysię o nich nie powiedziało, nie zawód czy status rodziców jestdla nich miarą ludzi.Toteż postawa Mirki wywołała niesmak.Któryś z chłopców przerazliwie gwizdnął. Te, schowaj twarz, bo na małpy polują! wrzasnął inny,wyszczerzając się do niej; zawrzało jak w garnku.Uśmierzyła nas magistera i zaraz na jej pierwsze pytanie opowody zamieszania bo mała snobka szlochała Pryszczdoniósł.Magistera zgasiła go tym swoim, słynnym pózniej,spojrzeniem i bez żadnego komentarza poprowadziła lekcję.Nazajutrz w klasie przybyła jeszcze jedna ławka stała wpierwszym rzędzie. Proszę cię, Mirko magistera wskazała jej nowe miejsce.To było samotne miejsce, i chociaż polonistka nie dodała więcejani słowa, wszyscy wiedzieli, nawet ten kołek Mirka, że to niewyróżnienie.A ja poczułam się okropnie; najpierw wielkiewzruszenie i ciepło, które noszę w sobie do dziś, dla tej takoszczędnej w słowach, a tak wymownej pani, ale także i lęk, iwstyd! Poczułam się niewarta jej troskliwej uwagi, poczułamsię jak oszust.Dotychczas byłam niemal idealnie rozszczepiona, robiłam towszystko, co ukartowała matka, z posłuszeństwemtresowanego zwierzęcia a przecież także nie mogępowiedzieć, że matka mnie zmuszała, bo gdybym nie chciałasama, nie dałabym się zmusić.Godziłam się na wszystko iwcale nie czułam się zdemoralizowana, cyniczna, zła czy jak sięto jeszcze nazywa.I na dobrą sprawę nigdy się nad tym niezastanawiałam.Być może to dobre samopoczucie dawała mi szkoła, boprzecież według obiegowej opinii zdeprawowana młodzież niechce się uczyć.Może byłam zdeprawowana nietypowo, ale co dzień bezprzykrości maszerowałam do szkoły, nawet po nocy w knajpiedo białego dnia.Szkoła i reszta to były dwa niespójne ze sobą światy, dwacałkiem inne wymiary.Bez trudu, bez oporów przekraczałam tęniewidzialną granicę i nie miałam z tego powodu żadnychzgryzów, dusznych rozterek czy wyrzutów sumienia.Istniałam na dwóch planach, odrębnie; na jednymAgnieszka, na drugim Pstrąg.A po raz pierwszy zwalił się na mnie moralny kac, taki małyDostojewski, za sprawą magistery.Agnieszka i Pstrąg scaliły sięw jedną osobę i wyszczerzył się do mnie jakiś Janus o dwóchtwarzach.Z jednej strony uczennica, z drugiej szkaradnypyszczek, czego? No właśnie, Pstrąga.O świecie! Jakiż zamęt wywołało we mnie pojawienie się tejmalutkiej nauczycielki gdyby wiedziała! A ja w pierwszymodruchu zapragnęłam wszystko jej opowiedzieć.Opanuj się odezwała się we mnie ta druga trzezwa osoba ona broni godności ciężko pracującego człowieka, za jakiegouważa twoją matkę.Chroni przed upokorzeniem Agnieszkę-uczennicę, a nie Pstrąga!Ostygłam; minęła mi naiwna chęć zaszemrania jej w biust,pozostało jednak jakieś poczucie winy względem magistery, comiało taki skutek, że bardzo starałam się z jej przedmiotu.Iznów Janus się rozdzielił; Pstrąg pływał sobie po mętnychwodach, zaś Agnieszka przykładnie tuptała do szkoły i pilnieuczyła się polskiego.A teraz znów scaliły się oba moje światy i jeszcze dotkliwiejodczułam, że Pstrąg i Agnieszka to niestety jedna osoba izawsze tak było, jest i będzie, a to rzekome rozdwojenie tozajadłe załgiwanie siebie od czoła aż do pięt.Anim się spostrzegła, jak przywiązałam się do Piotra naśmierć i życie, i wtedy dopiero, jakby obudzona, zobaczyłam,jak beznadziejnie dzieli mnie od niego ta mętna woda, poktórej dotąd beztrosko nurkał sobie Pstrąg.I nagle się okazało, że tamto wszystko, co uważałam zanormalkę, to wcale nie zagrania jakiejś tam dziewczyny, tylkointegralna część biografii Agnieszki Czarnoty; życiorys, niewypracowanie, nie da się go w żaden żywy sposób przerobić iprzepisać na czysto.I jak to jest? Przez parę lat, nie zdając sobie z tego sprawy,taplam się w kaczym błocie? Przecież to nieprawda! Zdawałamsobie sprawę doskonale, ale nie tylko mi to nie przeszkadzało,lecz na odwrót, był czas, że bawiło, a nawet dostarczałosatysfakcji.Czy właśnie taką wewnętrzną postawę nazywają głębokądemoralizacją? Dopiero teraz zaczęły dokuczać pytania, któredotychczas nigdy nie przychodziły mi na myśl.Podsumowanie wypadło paskudnie! Skręcił mnie wstyd,ogarnęło obrzydzenie.I to wszystko sama przed sobą zupełnie niezwykłe! Owszem, wiedziałem, co to wstyd, ale tylkoprzed innymi, zwłaszcza jeśli się coś wydało i już nie można siębyło wykłamać.Ale tak, we własnym wnętrzu, i tylko wobecsiebie?No, niezupełnie wobec siebie, w tle był Piotr.W tle!Horyzont przesłaniał Piotr [ Pobierz całość w formacie PDF ]