[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Stwarzało im to możliwość uzyskania prawa łaski orazuniknięcia konfiskaty majątku.W końcu lord Rochford przyjął wiadomość oczekającej go śmierci ze "wschodnim fatalizmem" - skoro państwo osądziło gowinnym, nie może być zatem niewinny.Królowa zareagowała podobnie -potulnie skłoniła głowę przed wymiarem sprawiedliwości królewskiej, wnadziei, że uległość ocali ją przed katem.Król nie skorzystał jednak z prawa łaski.Pięciu skazanych stracono wTower Hill dwa dni pózniej, 17 maja - zgodnie z wolą króla uniknęli oniokrutnej egzekucji w Tyburn.Wszyscy rozstawali się z życiem z wyrazamiwierności dla swego władcy, jedynie Smeaton prosił o przebaczenie.LordRochford występując przed zgromadzonymi widzami, którzy zgodnie zezwyczajem przybyli tłumnie na miejsce egzekucji, do ostatniej chwilizachował stoicki spokój.Nie było zatem potrzeby bicia w werble, abyzagłuszyć niepokorne słowa skazańca.Rozpoczął donośnie - "Moi panowie, nieprzybywam tu jako kaznodzieja, by was pouczać, lecz po to aby umrzeć, gdyżprawo upomina się o mnie i prawu oddaję się do dyspozycji." Następniepolecił przybyłym, by nie oddawali się "marnościom tego świata", zaś w Bogupokładali nadzieję.zgromadzeni, którzy tak niedawno szli o zakład, żesprawiedliwości stanie się zadość i Rochford zostanie uniewinniony, zwielką aprobatą przyjęli jego pobożność i pokorę.Królowa Anna spodziewała się śmierci w każdej chwili.Brak równowagipowrócił w miejsce godnego spokoju, strumienie łez raz po raz ustępowały"ogromnej wesołości" i napadom niepohamowanego apetytu.Jak wspominaKingston, po chwilach, w których z utęsknieniem oczekiwała śmierci,popadała w nastrój "całkowicie odmienny", zaś wypowiedzi o tym, że "wciążnie traci nadziei", a resztę życia spędzi w klasztorze, mieszały się zrozmyślaniami o bliskiej egzekucji.Perspektywa śmierci wprawiała ją wręcz w czarny humor.Specjalnie dlaniej wezwano "kata z Calais", mistrzowsko posługującego się mieczem,którego czekały 24 funty za wykonanie zadania.Ostry miecz miał więc szybkoi skutecznie zastąpić topór, przy którym operacja przedłużała się czasem wodrażający sposób.*3 Wieści te przekazał jej Kingston.W odpowiedzi,królowa wyraziła radość, że jej "delikatny kark" będzie miał do czynienia ztak "wybitnym specjalistą", następnie zaś, śmiejąc się serdecznie,przeciągnęła dłonią po swej "długiej, białej jak kość słoniowa szyi",której piękno niegdyś opiewano.Kingston dodał też, że widział w życiu"dużo mężczyzn i kobiet" czekających na egzekucję, a wszyscy pogrążeni byliw "wielkim smutku", podczas gdy "dama ta odnajdywała wiele radości iprzyjemności w związku ze śmiercią".Annie Boleyn nie dane było umrzeć jako królowej, przed śmiercią utraciłabowiem tytuł, o który król zabiegał dla niej przez ponad siedem lat, iktóry też przysporzył jej tak wielu wrogów.Zanim wybiła jej godzina,zadbano, by król uzyskał kolejny rozwód - arcybiskup Cranmer unieważniłmałżeństwo Anny Boleyn z Henrykiem Viii.Nie znamy celu owej farsy prawnej,bowiem z logicznego punktu widzenia, trudno byłoby karać Annę zawiarołomstwo wobec człowieka, z którym nigdy nie łączył jej prawowityzwiązek małżeński.Być może, król zamierzał uznać siedemnastoletniego Henryka, księciaRichmondu, i uczynić go swoim następcą.Wyjaśnienie to jednak wydaje sięmało prawdopodobne z dwóch powodów.Przede wszystkim stan zdrowiachłopca,którego król kochał kiedyś ponad wszystko w świecie, bardzo byłniepokojący, książę zmarł zresztą na gruzlicę dwa miesiące pózniej.Pozatym nie wydaje się, by król, który żywił nadzieję, że jego przyszła żonawyda na świat nowego dziedzica, jednocześnie zdecydował się uznać swegobastarda.Następstwa tego kroku mogłyby przecież spowodować w przyszłościwiele komplikacji.Zważywszy aspiracje dynastyczne Henryka, należy raczejprzypuszczać, że w ostatniej chwili przeprowadził rozwód, chcąc pozbawićksiężniczkę Elżbietę statusu córki z prawego łoża.Dzięki temu Elżbieta,podobnie jak Maria, nie mogłaby już zagrażać przyszłym potomkom króla,których z pewnością zrodzi mu pochodząca z tak wielodzietnej rodziny JoannaSeymour.Nie znamy również podstaw prawnych, na podstawie których Cranmerunieważnił małżeństwo Anny Boleyn.Być może, 16 maja królowa wyznałaarcybiskupowi, że z lordem Percym wiązała ją nie tylko wstępna umowamałżeńska, lecz również ślub, który odbył się w sekrecie, lub też związekich został skonsumowany (co oznacza, że nabrał on mocy obowiązującej).Jeśli rzeczywiście doszło do tych wyznań, królowa albo zniekształciłaprawdę, by ocalić życie, albo przedstawiła stan faktyczny, co w tym wypadkubyło dla niej korzystne.Charakter związku z Percym najwyrazniej pozostawałna tyle skomplikowany, że dla unieważnienia go niezbędna była dyspensapapieska, uzyskana pod koniec 1527 roku.Podczas gdy pózniejsza żonaPercy'ego utrzymywała, że łączyła go z Anną umowa wstępna, lord z całą mocątemu zaprzeczał.Nieuzasadnione wydają się podejrzenia, że arcybiskup Cranmer podstępemskłonił królową do zeznań, w zamian przyrzekając jej uratowanie życia.Nadzieję na uniknięcie wyroku śmierci, której Anna od czasu do czasu dawaławyraz, podobnie jak napady szaleńczego humoru, położyć należy na karbniezrównoważenia psychicznego, o którym wspomina Kingston.Cranmer i takpostąpił haniebnie.Karierę swą osiągnął dzięki poparciu, jakiego dawniejudzielał Boleynom, to on unieważnił małżeństwo króla z Katarzyną Aragońską,on też koronował Annę Boleyn, aby teraz anulować związek, który kiedyśusankcjonował.Służalczy list do króla, który napisał 3 maja, stanowijednoznaczny dowód, że arcybiskup zmienił swe stanowisko nie popadając wkonflikt sumienia.W liście tym Cranmer pisze, że "ponieważ żadna z kobiet nigdy w moichoczach nie cieszyła się lepszą opinią niż ona (Anna Boleyn), sądziłbymzatem, że jest ona niewinna".Dodaje jednak następnie - "Myślę wszak, żeskoro Wasza Wysokość zamierza ją ukarać, wina jej nie ulega wątpliwości."Przykład Cranmera stanowi znakomitą ilustrację działania owegohipnotycznego, "bazyliszkowego" oddziaływania króla Henryka [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl milosnikstop.keep.pl
.Stwarzało im to możliwość uzyskania prawa łaski orazuniknięcia konfiskaty majątku.W końcu lord Rochford przyjął wiadomość oczekającej go śmierci ze "wschodnim fatalizmem" - skoro państwo osądziło gowinnym, nie może być zatem niewinny.Królowa zareagowała podobnie -potulnie skłoniła głowę przed wymiarem sprawiedliwości królewskiej, wnadziei, że uległość ocali ją przed katem.Król nie skorzystał jednak z prawa łaski.Pięciu skazanych stracono wTower Hill dwa dni pózniej, 17 maja - zgodnie z wolą króla uniknęli oniokrutnej egzekucji w Tyburn.Wszyscy rozstawali się z życiem z wyrazamiwierności dla swego władcy, jedynie Smeaton prosił o przebaczenie.LordRochford występując przed zgromadzonymi widzami, którzy zgodnie zezwyczajem przybyli tłumnie na miejsce egzekucji, do ostatniej chwilizachował stoicki spokój.Nie było zatem potrzeby bicia w werble, abyzagłuszyć niepokorne słowa skazańca.Rozpoczął donośnie - "Moi panowie, nieprzybywam tu jako kaznodzieja, by was pouczać, lecz po to aby umrzeć, gdyżprawo upomina się o mnie i prawu oddaję się do dyspozycji." Następniepolecił przybyłym, by nie oddawali się "marnościom tego świata", zaś w Bogupokładali nadzieję.zgromadzeni, którzy tak niedawno szli o zakład, żesprawiedliwości stanie się zadość i Rochford zostanie uniewinniony, zwielką aprobatą przyjęli jego pobożność i pokorę.Królowa Anna spodziewała się śmierci w każdej chwili.Brak równowagipowrócił w miejsce godnego spokoju, strumienie łez raz po raz ustępowały"ogromnej wesołości" i napadom niepohamowanego apetytu.Jak wspominaKingston, po chwilach, w których z utęsknieniem oczekiwała śmierci,popadała w nastrój "całkowicie odmienny", zaś wypowiedzi o tym, że "wciążnie traci nadziei", a resztę życia spędzi w klasztorze, mieszały się zrozmyślaniami o bliskiej egzekucji.Perspektywa śmierci wprawiała ją wręcz w czarny humor.Specjalnie dlaniej wezwano "kata z Calais", mistrzowsko posługującego się mieczem,którego czekały 24 funty za wykonanie zadania.Ostry miecz miał więc szybkoi skutecznie zastąpić topór, przy którym operacja przedłużała się czasem wodrażający sposób.*3 Wieści te przekazał jej Kingston.W odpowiedzi,królowa wyraziła radość, że jej "delikatny kark" będzie miał do czynienia ztak "wybitnym specjalistą", następnie zaś, śmiejąc się serdecznie,przeciągnęła dłonią po swej "długiej, białej jak kość słoniowa szyi",której piękno niegdyś opiewano.Kingston dodał też, że widział w życiu"dużo mężczyzn i kobiet" czekających na egzekucję, a wszyscy pogrążeni byliw "wielkim smutku", podczas gdy "dama ta odnajdywała wiele radości iprzyjemności w związku ze śmiercią".Annie Boleyn nie dane było umrzeć jako królowej, przed śmiercią utraciłabowiem tytuł, o który król zabiegał dla niej przez ponad siedem lat, iktóry też przysporzył jej tak wielu wrogów.Zanim wybiła jej godzina,zadbano, by król uzyskał kolejny rozwód - arcybiskup Cranmer unieważniłmałżeństwo Anny Boleyn z Henrykiem Viii.Nie znamy celu owej farsy prawnej,bowiem z logicznego punktu widzenia, trudno byłoby karać Annę zawiarołomstwo wobec człowieka, z którym nigdy nie łączył jej prawowityzwiązek małżeński.Być może, król zamierzał uznać siedemnastoletniego Henryka, księciaRichmondu, i uczynić go swoim następcą.Wyjaśnienie to jednak wydaje sięmało prawdopodobne z dwóch powodów.Przede wszystkim stan zdrowiachłopca,którego król kochał kiedyś ponad wszystko w świecie, bardzo byłniepokojący, książę zmarł zresztą na gruzlicę dwa miesiące pózniej.Pozatym nie wydaje się, by król, który żywił nadzieję, że jego przyszła żonawyda na świat nowego dziedzica, jednocześnie zdecydował się uznać swegobastarda.Następstwa tego kroku mogłyby przecież spowodować w przyszłościwiele komplikacji.Zważywszy aspiracje dynastyczne Henryka, należy raczejprzypuszczać, że w ostatniej chwili przeprowadził rozwód, chcąc pozbawićksiężniczkę Elżbietę statusu córki z prawego łoża.Dzięki temu Elżbieta,podobnie jak Maria, nie mogłaby już zagrażać przyszłym potomkom króla,których z pewnością zrodzi mu pochodząca z tak wielodzietnej rodziny JoannaSeymour.Nie znamy również podstaw prawnych, na podstawie których Cranmerunieważnił małżeństwo Anny Boleyn.Być może, 16 maja królowa wyznałaarcybiskupowi, że z lordem Percym wiązała ją nie tylko wstępna umowamałżeńska, lecz również ślub, który odbył się w sekrecie, lub też związekich został skonsumowany (co oznacza, że nabrał on mocy obowiązującej).Jeśli rzeczywiście doszło do tych wyznań, królowa albo zniekształciłaprawdę, by ocalić życie, albo przedstawiła stan faktyczny, co w tym wypadkubyło dla niej korzystne.Charakter związku z Percym najwyrazniej pozostawałna tyle skomplikowany, że dla unieważnienia go niezbędna była dyspensapapieska, uzyskana pod koniec 1527 roku.Podczas gdy pózniejsza żonaPercy'ego utrzymywała, że łączyła go z Anną umowa wstępna, lord z całą mocątemu zaprzeczał.Nieuzasadnione wydają się podejrzenia, że arcybiskup Cranmer podstępemskłonił królową do zeznań, w zamian przyrzekając jej uratowanie życia.Nadzieję na uniknięcie wyroku śmierci, której Anna od czasu do czasu dawaławyraz, podobnie jak napady szaleńczego humoru, położyć należy na karbniezrównoważenia psychicznego, o którym wspomina Kingston.Cranmer i takpostąpił haniebnie.Karierę swą osiągnął dzięki poparciu, jakiego dawniejudzielał Boleynom, to on unieważnił małżeństwo króla z Katarzyną Aragońską,on też koronował Annę Boleyn, aby teraz anulować związek, który kiedyśusankcjonował.Służalczy list do króla, który napisał 3 maja, stanowijednoznaczny dowód, że arcybiskup zmienił swe stanowisko nie popadając wkonflikt sumienia.W liście tym Cranmer pisze, że "ponieważ żadna z kobiet nigdy w moichoczach nie cieszyła się lepszą opinią niż ona (Anna Boleyn), sądziłbymzatem, że jest ona niewinna".Dodaje jednak następnie - "Myślę wszak, żeskoro Wasza Wysokość zamierza ją ukarać, wina jej nie ulega wątpliwości."Przykład Cranmera stanowi znakomitą ilustrację działania owegohipnotycznego, "bazyliszkowego" oddziaływania króla Henryka [ Pobierz całość w formacie PDF ]