[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Dlaczego nie mógł to byćkolejny rock and roli? -pomyślała z przerażeniem, kiedy otoczyły jąsilne męskie ramiona.Czyżby wszyscy zmówili się przeciwko niej?- Co obiecałeś pani Devore w zamian za nakłonienie mnie dotańca z tobą? - spytała podejrzliwie.Grant nie potrafił ukryć rozbawienia.Był tak blisko, że czuła,jak drgają mu napięte mięśnie.- Zapewniam cię, skarbie, że nie mam z tym nic wspólnego.- Ale skwapliwie skorzystałeś z okazji, co?- Nie lubię tracić czasu, szefowo.- Grant mocniej przycisnął jądo piersi.- Dlatego właśnie jestem tak dobry w.- znacząco zawiesiłgłos - w interesach - dokończył po chwili.54RSMerry była więcej niż pewna, że dobry był również w wieluinnych rzeczach.Poczuła się zażenowana, kiedy dłoń mężczyznyprzesunęła się w dół jej pleców, choć w panującym na sali mroku i taknikt nie mógłby tego zauważyć.Kto, u licha, kazał im przyciemniać światła? - zżymała się wduchu.Z irytacją uświadomiła sobie, że to jej własne polecenie.Wszystko dla osiągnięcia odpowiedniego nastroju, nakazała.Terazzaś z przerażeniem stwierdzała, że oto wpadła we własne sidła.Półmrok, sentymentalna melodia, całujące się ukradkiem pary.- Tak mi z tobą dobrze - usłyszała cichy szept tuż przy swoimuchu.- Jesteś taka drobniutka, taka krucha i kobieca.Mógłbym taktańczyć całą noc.Merry z trudem przełknęła ślinę.- Chyba jestem dla ciebie za niska - zauważyła sucho.-Bezobcasów ledwo sięgam ci do ramienia.Czy nie wolałbyś raczej kogośwyższego?- Nie ma nikogo, z kim pragnąłbym tańczyć bardziej niż z tobą -zapewnił ją, przytulając policzek do miękkich włosów. Jesteśmy dlasiebie stworzeni.- Uhm, założę się, że mówisz to wszystkim kobietom.Do licha,mogła wymyślić coś bardziej oryginalnego!Zwykle nie miała najmniejszego kłopotu ze znalezieniemwyjścia z każdej, najbardziej nawet krępującej, sytuacji.Tylko przynim coraz częściej czuła się jak kompletna idiotka.Grant zaśmiał się cicho i poprowadził swoją partnerkę w ciemnykąt sali.55RS- Nie ma żadnych innych kobiet, Merry.Tylko ty.- Nie nabieraj mnie, Grant, i zabierz tę rękę z mo.- Ten zespół jest naprawdę dobry - przerwał jej w pół słowa.-Czy to miejscowy?- Tak.- Zawsze lubiłem ten kawałek - szepnął.- Trochę ckliwy, alejednocześnie coś w nim jest.Kochałaś się kiedyś przy tej piosence?Merry przymknęła oczy.Czuła zapach jego wody po goleniu.Ostry, zmysłowy.- Ja.hmm.nie sądzę.Usta Granta musnęły jej skroń.- A chciałabyś?Merry zadrżała.Jednocześnie poczuła, jak wzbiera w niej pustyśmiech.Oto Bryant próbował uwieść ją na parkiecie, na oczach całegoSpringfield i, dobry Boże, prawie mu się udało.Niczego nie pragnęłabardziej, niż zaciągnąć go w jakieś odosobnione miejsce i.Och,Merry, Merry! Co się z tobą dzieje? Gdzie twoja silna wola, ambicja?- Nie rób tego, Grant - szepnęła drżącym z napięcia głosem.Błądząca po jej plecach dłoń mężczyzny zatrzymała się napośladku.Merry mocniej przywarła do silnego, muskularnego ciała.Wiedziała, że myślą o tym samym.Instynkt podpowiadał jej, że Grantpragnął tego od pierwszej chwili, kiedy spotkały się ich oczy.Terazzaś potwierdzało to jego ciało.- Chcę cię, Merry - powtarzał z ustami przy jej uchu.- Wiesz o tym, prawda?- Tak.To krótkie słowo dodało mu odwagi.56RS- Ty również tego pragniesz, prawda, skarbie? Chyba się niemylę? Czuję to.Powiedz, proszę, czy tak?- Wiesz, że tak - szepnęła Merry, kryjąc spłonioną twarz napiersi mężczyzny.- Ale.- Nie ma żadnego ale - przerwał jej stanowczo Grant.- Powiedziałaś to, co chciałem wiedzieć, a teraz obiecasz, żezjesz ze mną kolację pierwszego wolnego wieczoru.Merry zesztywniała.Dlaczego? Skąd ten strach? Przecież totylko zaproszenie na kolację, uspokajała się, gorączkowo szukając wmyślach jakiegoś wykrętu.- Ja.dam ci znać, dobrze?Muzyka umilkła.Błysnęło światło.Grant zaklął w duchu.A takniewiele brakowało.Prawie ją miał.- Musimy porozmawiać - rzucił sucho.- Wyjdzmy na zewnątrz,dobrze?- Ale ja.- Proszę - dodał cicho, biorąc ją za rękę.Nie mógł zrozumieć jejzachowania.Przecież wyraznie dała mu poznać, że odwzajemnia jegouczucia.Dlaczego więc nie chciała się z nim spotkać? Z trudempowstrzymywał się, by nie chwycić jej na ręce, wynieść z sali i.Merry wolno skinęła głową.- W porządku, teraz możemy porozmawiać - stwierdził, kiedyznalezli się na pustym tarasie.- O czym chcesz ze mną porozmawiać? - W jej głosiezabrzmiało zniecierpliwienie.- Dlaczego mnie unikasz?57RS- Wcale nie!- Nie zaprzeczaj! Sama wiesz, że to nie ma sensu.Poznaliśmysię, spodobaliśmy się sobie, zaprosiłem cię na kolację, a ty dałaś mikosza.Dlaczego?- Mówiłam ci już, że.- Owszem, podałaś powód, ale jaką wymówkę znajdziesz teraz?Spędziliśmy razem dzień, oboje dobrze się bawiliśmy, przyznałaś, żeci się podobam, ale nadal nie chcesz się ze mną umówić.Wiem, żespotykasz się z innymi mężczyznami.Pytałem Melindę [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl milosnikstop.keep.pl
.Dlaczego nie mógł to byćkolejny rock and roli? -pomyślała z przerażeniem, kiedy otoczyły jąsilne męskie ramiona.Czyżby wszyscy zmówili się przeciwko niej?- Co obiecałeś pani Devore w zamian za nakłonienie mnie dotańca z tobą? - spytała podejrzliwie.Grant nie potrafił ukryć rozbawienia.Był tak blisko, że czuła,jak drgają mu napięte mięśnie.- Zapewniam cię, skarbie, że nie mam z tym nic wspólnego.- Ale skwapliwie skorzystałeś z okazji, co?- Nie lubię tracić czasu, szefowo.- Grant mocniej przycisnął jądo piersi.- Dlatego właśnie jestem tak dobry w.- znacząco zawiesiłgłos - w interesach - dokończył po chwili.54RSMerry była więcej niż pewna, że dobry był również w wieluinnych rzeczach.Poczuła się zażenowana, kiedy dłoń mężczyznyprzesunęła się w dół jej pleców, choć w panującym na sali mroku i taknikt nie mógłby tego zauważyć.Kto, u licha, kazał im przyciemniać światła? - zżymała się wduchu.Z irytacją uświadomiła sobie, że to jej własne polecenie.Wszystko dla osiągnięcia odpowiedniego nastroju, nakazała.Terazzaś z przerażeniem stwierdzała, że oto wpadła we własne sidła.Półmrok, sentymentalna melodia, całujące się ukradkiem pary.- Tak mi z tobą dobrze - usłyszała cichy szept tuż przy swoimuchu.- Jesteś taka drobniutka, taka krucha i kobieca.Mógłbym taktańczyć całą noc.Merry z trudem przełknęła ślinę.- Chyba jestem dla ciebie za niska - zauważyła sucho.-Bezobcasów ledwo sięgam ci do ramienia.Czy nie wolałbyś raczej kogośwyższego?- Nie ma nikogo, z kim pragnąłbym tańczyć bardziej niż z tobą -zapewnił ją, przytulając policzek do miękkich włosów. Jesteśmy dlasiebie stworzeni.- Uhm, założę się, że mówisz to wszystkim kobietom.Do licha,mogła wymyślić coś bardziej oryginalnego!Zwykle nie miała najmniejszego kłopotu ze znalezieniemwyjścia z każdej, najbardziej nawet krępującej, sytuacji.Tylko przynim coraz częściej czuła się jak kompletna idiotka.Grant zaśmiał się cicho i poprowadził swoją partnerkę w ciemnykąt sali.55RS- Nie ma żadnych innych kobiet, Merry.Tylko ty.- Nie nabieraj mnie, Grant, i zabierz tę rękę z mo.- Ten zespół jest naprawdę dobry - przerwał jej w pół słowa.-Czy to miejscowy?- Tak.- Zawsze lubiłem ten kawałek - szepnął.- Trochę ckliwy, alejednocześnie coś w nim jest.Kochałaś się kiedyś przy tej piosence?Merry przymknęła oczy.Czuła zapach jego wody po goleniu.Ostry, zmysłowy.- Ja.hmm.nie sądzę.Usta Granta musnęły jej skroń.- A chciałabyś?Merry zadrżała.Jednocześnie poczuła, jak wzbiera w niej pustyśmiech.Oto Bryant próbował uwieść ją na parkiecie, na oczach całegoSpringfield i, dobry Boże, prawie mu się udało.Niczego nie pragnęłabardziej, niż zaciągnąć go w jakieś odosobnione miejsce i.Och,Merry, Merry! Co się z tobą dzieje? Gdzie twoja silna wola, ambicja?- Nie rób tego, Grant - szepnęła drżącym z napięcia głosem.Błądząca po jej plecach dłoń mężczyzny zatrzymała się napośladku.Merry mocniej przywarła do silnego, muskularnego ciała.Wiedziała, że myślą o tym samym.Instynkt podpowiadał jej, że Grantpragnął tego od pierwszej chwili, kiedy spotkały się ich oczy.Terazzaś potwierdzało to jego ciało.- Chcę cię, Merry - powtarzał z ustami przy jej uchu.- Wiesz o tym, prawda?- Tak.To krótkie słowo dodało mu odwagi.56RS- Ty również tego pragniesz, prawda, skarbie? Chyba się niemylę? Czuję to.Powiedz, proszę, czy tak?- Wiesz, że tak - szepnęła Merry, kryjąc spłonioną twarz napiersi mężczyzny.- Ale.- Nie ma żadnego ale - przerwał jej stanowczo Grant.- Powiedziałaś to, co chciałem wiedzieć, a teraz obiecasz, żezjesz ze mną kolację pierwszego wolnego wieczoru.Merry zesztywniała.Dlaczego? Skąd ten strach? Przecież totylko zaproszenie na kolację, uspokajała się, gorączkowo szukając wmyślach jakiegoś wykrętu.- Ja.dam ci znać, dobrze?Muzyka umilkła.Błysnęło światło.Grant zaklął w duchu.A takniewiele brakowało.Prawie ją miał.- Musimy porozmawiać - rzucił sucho.- Wyjdzmy na zewnątrz,dobrze?- Ale ja.- Proszę - dodał cicho, biorąc ją za rękę.Nie mógł zrozumieć jejzachowania.Przecież wyraznie dała mu poznać, że odwzajemnia jegouczucia.Dlaczego więc nie chciała się z nim spotkać? Z trudempowstrzymywał się, by nie chwycić jej na ręce, wynieść z sali i.Merry wolno skinęła głową.- W porządku, teraz możemy porozmawiać - stwierdził, kiedyznalezli się na pustym tarasie.- O czym chcesz ze mną porozmawiać? - W jej głosiezabrzmiało zniecierpliwienie.- Dlaczego mnie unikasz?57RS- Wcale nie!- Nie zaprzeczaj! Sama wiesz, że to nie ma sensu.Poznaliśmysię, spodobaliśmy się sobie, zaprosiłem cię na kolację, a ty dałaś mikosza.Dlaczego?- Mówiłam ci już, że.- Owszem, podałaś powód, ale jaką wymówkę znajdziesz teraz?Spędziliśmy razem dzień, oboje dobrze się bawiliśmy, przyznałaś, żeci się podobam, ale nadal nie chcesz się ze mną umówić.Wiem, żespotykasz się z innymi mężczyznami.Pytałem Melindę [ Pobierz całość w formacie PDF ]