[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Poza tym twójsynek jest silnym chłopcem.Maria konwulsyjnie potrząsnęła głową. Wcale nie.Nigdy nie był silny.Jest mały, bardzo malutki.On. Zaczęłagwałtownie szlochać.Salazar mocniej ścisnął ręce Marii i przemówił do niej po hiszpańsku.Burkedomyślał się, że lekarz prosi, aby nie traciła nadziei i swoją siłą wsparł syna.Maria opanowała drżenie ciała, choć szlochu nie zdołała powstrzymać, a z oczuwyglądał nieskrywany strach.Jednak cicho powiedziała: Będę silna.Burke widział, że po policzkach Julii popłynęły łzy.Przytuliła mocno Marię, potempochyliła się i zaczęła jej szeptać coś do ucha.Maria serdecznie popatrzyła na Julię,skinęła głową i zwróciła się do Salazara: Kiedy mogę zobaczyć Roberta? Jest na oddziale pooperacyjnym wyjaśnił lekarz. Jeszcze śpi.Obudzi się conajmniej za godzinę.Jednak pani i pani matka możecie być przy chłopcu. Lekko sięuśmiechnął. Możecie do niego mówić, trzymać go za rękę.Nie ma na to dowodów naukowych, ale ja zawsze byłem przekonany, że pacjentzdaje sobie sprawę, że ci, których kocha, są przy nim.Ta świadomość pomagaw odzyskiwaniu sił.Wydawało się, że te słowa umocniły Marię.Chciałabym od razu do niego pójść powiedziała.Salazar skinął głową. Dobrze.Zaprowadzę panią. Po chwili milczenia rzekł do Julii i Burke a: Sądzę,że na razie lepiej ograniczyć wizyty.Pózniej, kiedy mały się zbudzi, a my go zbadamy,państwa też zaproszę w gościnę. Uśmiechnął się lekko.Ale to nie nastąpi wcześniej jakza kilka godzin.A więc jeśli macie państwo do zrobienia.Burke ze zrozumieniem pokiwał głową. Ja jeszcze trochę zaczekam.Potem wpadnę do redakcji i wrócę tu niebawem. Powiadomię pielęgniarki, że pan ma prawo wejść na oddział oznajmił Salazar.Wyciągnął rękę i położył ją na ramieniu Burke a. Dziękuję za to, co pan uczynił dlatego chłopca. W oczach lekarza zabłysły iskierki. I za to, co pan zrobi teraz dodał.Gdy Maria z matką, idąc za Salazarem, wyszły z poczekalni, Julia zarzuciłaBilly emu ręce na szyję i położyła mu głowę na piersi. Dlaczego od razu nie jedziesz do redakcji? zapytała. Gdybyś szybkoprzygotował materiał, pózniej więcej czasu spędziłbyś z Robertem.Zatelefonuję dociebie, kiedy pozwolą nam wejść. Sądziłem, że wracasz do pracy powiedział Burke.Poczuł, jak Julia potrząsa głową. Nie.Zadzwoniłam i przełożyłam naradę na jutro.A z tobą będę w ciągłymkontakcie.Burke głaskał żonę po głowie, delektując się dotykaniem jej miękkich włosów. Powiedz mi, co szeptałaś Marii do ucha? Julia zawahała się przez chwilę. Mówiłam, że siła matki zapewnia dziecku bezpieczeństwo. Ponownie pogłaskał ją po głowie. Wierzysz w to? zapytał. Tak, wierzę.Zawsze w to wierzyłam.Rozdział dwudziesty piątyPrzed wyjściem ze szpitala Burke skontaktował się z Fabiem, dlatego przy bramie dobudynku redakcji czekał już posłaniec z kluczykami do samochodu Frankiego.Kilka minut pózniej Billy położył Twistowi na biurku paczkę dokumentacji.Twist zmierzył pakunek okiem i zapytał: To wszystko? Przekazuję ci cały komplet.Masz do tego jeszcze informacje uzyskane odBradforda w trakcie waszej rozmowy. Patrzył naczelnemu prosto w oczy.Gdybymjeszcze czegokolwiek potrzebował, pisząc materiał, byłbym wdzięczny za dostęp do tejdokumentacji.Twist zaczął palcami wybijać rytm na blacie biurka. Nie widzę żadnego problemu.Ponownie przyjrzał się dokumentom.Nie sądzisz, żebędę traktował te akta jako zastaw?Burke nie okazał żadnych uczuć i najspokojniej odpowiedział: Ja niczego nie sądzę, Lenny.Miło słyszeć, Bill.Już najwyższy czas, byś zrozumiał, jakimi się kierujemyzasadami.Jak chłopak?Burke i tym razem ukrył narastający gniew. Tak pół na pół.Przed nim decydujące czterdzieści osiem godzin mówił.W trakcie operacji serce dwa razy stawało, ale udało się przywrócić dziecko do życia.Najgorsze jest to, że nawet jeśli Roberto teraz przetrwa, do końca życia będzie miałproblemy z sercem.Ostatni atak wyrządził większe szkody, niż oczekiwano.Burke patrzył, czy w oczach Twista pojawi się chociaż cień współczucia.Jednak ta ostatnia informacja jakby w ogóle do naczelnego nie dotarła.Przeciwnie,szef wydawał się podniecony myślą o przyszłych tekstach Burke a. Jezu, napisz porządnie o tym, jak chłopak dwa razy umierał na stole operacyjnym ekscytował się Twist. Opisz dokładnie stan serca dziecka.Wszystko opowiedz zeszczegółami.Zrób z tego sensację.Ukrzyżujemy Bradforda i jego szpital.Nie zostawimyim najmniejszej szansy.Burke patrzył na Twista jak na szaleńca.Taki wyraz oczu musi mieć człowiekumierający z głodu, któremu nagle podsuwa się pod nos tacę z przysmakami, pomyślał. A mówiąc o szpitalu kontynuował Twist. Wiesz, że przysłali tu jakichś swoichdwóch pajaców, którzy mają nas przekonać, że kontrakty z miastem były jedynie luznąumową? Zachichotał. Nic to nie zmieni.Oczywiście, wysłuchamy tych mądrali.Może nawet coś dodadzą do sprawy.Potem ofiaruję im małą niespodziankę, którajeszcze bardziej przyczyni się do rozpętania sensacji. Bądz jednak ostrożny i przygotowany na mocne wrażenia ostrzegł Burke. Gdyrozmawiałem z Bradfordem, ten podskakiwał i wygrażał.Twierdzi, że dysponujemyaktami nafaszerowanymi błędami głupich urzędników.Kiedy wczoraj wieczoremposzedłem do kliniki, w archiwum zastałem dwóch strażników pilnujących dostępu dodokumentów. A przedtem nigdy nie było ochrony? Nigdy.Domyślam się, że po wizycie w Globe Bradford poleciał prosto doadministracji i postanowili pilnować, by nie nastąpił kolejny przeciek.Twist nie zauważał tonu krytyki w słowach Burke a. A co z dodatkowymi materiałami, których szukałeś? zapytał naczelny, a jego oczystały się zimne i podejrzliwe.Burke pomyślał, że gdyby zaczął opowiadać, że zagubił dokumenty, szef wszcząłbynielichą awanturę. Będziesz miał pełną dokumentację działalności chirurgów za okres trzech i pół lat odpowiedział z całym spokojem. Wszystko znajdzie się na twoim biurku.Twist zatarł ręce. Doskonale.Doskonale. Przechylił głowę na jedną stronę, przymrużył oczyi rzekł: Nigdy mi nie mówiłeś, jak się do tego dobrałeś.Zawsze przypuszczałem, żejacyś ludzie wykradają dla ciebie akta.Jak je przemycili, kiedy już była ochrona? Nikt niczego nie wynosił.Ja sam wszystko robiłem. Jak? Występowałem w roli partnera Bradforda.Jako doktor John Rourke, który terazjest na wakacjach w Europie.Jedna pielęgniarka dała mi jego plakietkę identyfikacyjną,fartuch lekarski i stetoskop. I nikt nie rozpoznał, że to nie on? Znajoma mnie zapewniła, że chirurdzy nigdy tam nie wchodzą.Formalnościzałatwia za nich niższy personel medyczny. Fantastyczne.Boże, dobrze byłoby to wykorzystać w materiałach, ale zapewnewtedy stanęlibyśmy przed sądem. Podniósł ostrzegawczo palce do góry. Gdyby ktośpytał, odpowiadamy, że wszystkie dokumenty przysłano owinięte w brązowy papierpakunkowy.Nie mamy pojęcia, kto nadał tę przesyłkę.Jedynie sprawdzaliśmywiarygodność otrzymanych sprawozdań.Kiedy zaczną się interesować naszymisposobami weryfikacji akt, siedzimy cichutko i uśmiechamy się. Rozumiem przytaknął Burke. Zwietnie.A teraz jazda do maszyny.Przyłóż dobrze Bradfordowi i szpitalowi.Sprawdzaj ciągle, co z chłopcem [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl milosnikstop.keep.pl
.Poza tym twójsynek jest silnym chłopcem.Maria konwulsyjnie potrząsnęła głową. Wcale nie.Nigdy nie był silny.Jest mały, bardzo malutki.On. Zaczęłagwałtownie szlochać.Salazar mocniej ścisnął ręce Marii i przemówił do niej po hiszpańsku.Burkedomyślał się, że lekarz prosi, aby nie traciła nadziei i swoją siłą wsparł syna.Maria opanowała drżenie ciała, choć szlochu nie zdołała powstrzymać, a z oczuwyglądał nieskrywany strach.Jednak cicho powiedziała: Będę silna.Burke widział, że po policzkach Julii popłynęły łzy.Przytuliła mocno Marię, potempochyliła się i zaczęła jej szeptać coś do ucha.Maria serdecznie popatrzyła na Julię,skinęła głową i zwróciła się do Salazara: Kiedy mogę zobaczyć Roberta? Jest na oddziale pooperacyjnym wyjaśnił lekarz. Jeszcze śpi.Obudzi się conajmniej za godzinę.Jednak pani i pani matka możecie być przy chłopcu. Lekko sięuśmiechnął. Możecie do niego mówić, trzymać go za rękę.Nie ma na to dowodów naukowych, ale ja zawsze byłem przekonany, że pacjentzdaje sobie sprawę, że ci, których kocha, są przy nim.Ta świadomość pomagaw odzyskiwaniu sił.Wydawało się, że te słowa umocniły Marię.Chciałabym od razu do niego pójść powiedziała.Salazar skinął głową. Dobrze.Zaprowadzę panią. Po chwili milczenia rzekł do Julii i Burke a: Sądzę,że na razie lepiej ograniczyć wizyty.Pózniej, kiedy mały się zbudzi, a my go zbadamy,państwa też zaproszę w gościnę. Uśmiechnął się lekko.Ale to nie nastąpi wcześniej jakza kilka godzin.A więc jeśli macie państwo do zrobienia.Burke ze zrozumieniem pokiwał głową. Ja jeszcze trochę zaczekam.Potem wpadnę do redakcji i wrócę tu niebawem. Powiadomię pielęgniarki, że pan ma prawo wejść na oddział oznajmił Salazar.Wyciągnął rękę i położył ją na ramieniu Burke a. Dziękuję za to, co pan uczynił dlatego chłopca. W oczach lekarza zabłysły iskierki. I za to, co pan zrobi teraz dodał.Gdy Maria z matką, idąc za Salazarem, wyszły z poczekalni, Julia zarzuciłaBilly emu ręce na szyję i położyła mu głowę na piersi. Dlaczego od razu nie jedziesz do redakcji? zapytała. Gdybyś szybkoprzygotował materiał, pózniej więcej czasu spędziłbyś z Robertem.Zatelefonuję dociebie, kiedy pozwolą nam wejść. Sądziłem, że wracasz do pracy powiedział Burke.Poczuł, jak Julia potrząsa głową. Nie.Zadzwoniłam i przełożyłam naradę na jutro.A z tobą będę w ciągłymkontakcie.Burke głaskał żonę po głowie, delektując się dotykaniem jej miękkich włosów. Powiedz mi, co szeptałaś Marii do ucha? Julia zawahała się przez chwilę. Mówiłam, że siła matki zapewnia dziecku bezpieczeństwo. Ponownie pogłaskał ją po głowie. Wierzysz w to? zapytał. Tak, wierzę.Zawsze w to wierzyłam.Rozdział dwudziesty piątyPrzed wyjściem ze szpitala Burke skontaktował się z Fabiem, dlatego przy bramie dobudynku redakcji czekał już posłaniec z kluczykami do samochodu Frankiego.Kilka minut pózniej Billy położył Twistowi na biurku paczkę dokumentacji.Twist zmierzył pakunek okiem i zapytał: To wszystko? Przekazuję ci cały komplet.Masz do tego jeszcze informacje uzyskane odBradforda w trakcie waszej rozmowy. Patrzył naczelnemu prosto w oczy.Gdybymjeszcze czegokolwiek potrzebował, pisząc materiał, byłbym wdzięczny za dostęp do tejdokumentacji.Twist zaczął palcami wybijać rytm na blacie biurka. Nie widzę żadnego problemu.Ponownie przyjrzał się dokumentom.Nie sądzisz, żebędę traktował te akta jako zastaw?Burke nie okazał żadnych uczuć i najspokojniej odpowiedział: Ja niczego nie sądzę, Lenny.Miło słyszeć, Bill.Już najwyższy czas, byś zrozumiał, jakimi się kierujemyzasadami.Jak chłopak?Burke i tym razem ukrył narastający gniew. Tak pół na pół.Przed nim decydujące czterdzieści osiem godzin mówił.W trakcie operacji serce dwa razy stawało, ale udało się przywrócić dziecko do życia.Najgorsze jest to, że nawet jeśli Roberto teraz przetrwa, do końca życia będzie miałproblemy z sercem.Ostatni atak wyrządził większe szkody, niż oczekiwano.Burke patrzył, czy w oczach Twista pojawi się chociaż cień współczucia.Jednak ta ostatnia informacja jakby w ogóle do naczelnego nie dotarła.Przeciwnie,szef wydawał się podniecony myślą o przyszłych tekstach Burke a. Jezu, napisz porządnie o tym, jak chłopak dwa razy umierał na stole operacyjnym ekscytował się Twist. Opisz dokładnie stan serca dziecka.Wszystko opowiedz zeszczegółami.Zrób z tego sensację.Ukrzyżujemy Bradforda i jego szpital.Nie zostawimyim najmniejszej szansy.Burke patrzył na Twista jak na szaleńca.Taki wyraz oczu musi mieć człowiekumierający z głodu, któremu nagle podsuwa się pod nos tacę z przysmakami, pomyślał. A mówiąc o szpitalu kontynuował Twist. Wiesz, że przysłali tu jakichś swoichdwóch pajaców, którzy mają nas przekonać, że kontrakty z miastem były jedynie luznąumową? Zachichotał. Nic to nie zmieni.Oczywiście, wysłuchamy tych mądrali.Może nawet coś dodadzą do sprawy.Potem ofiaruję im małą niespodziankę, którajeszcze bardziej przyczyni się do rozpętania sensacji. Bądz jednak ostrożny i przygotowany na mocne wrażenia ostrzegł Burke. Gdyrozmawiałem z Bradfordem, ten podskakiwał i wygrażał.Twierdzi, że dysponujemyaktami nafaszerowanymi błędami głupich urzędników.Kiedy wczoraj wieczoremposzedłem do kliniki, w archiwum zastałem dwóch strażników pilnujących dostępu dodokumentów. A przedtem nigdy nie było ochrony? Nigdy.Domyślam się, że po wizycie w Globe Bradford poleciał prosto doadministracji i postanowili pilnować, by nie nastąpił kolejny przeciek.Twist nie zauważał tonu krytyki w słowach Burke a. A co z dodatkowymi materiałami, których szukałeś? zapytał naczelny, a jego oczystały się zimne i podejrzliwe.Burke pomyślał, że gdyby zaczął opowiadać, że zagubił dokumenty, szef wszcząłbynielichą awanturę. Będziesz miał pełną dokumentację działalności chirurgów za okres trzech i pół lat odpowiedział z całym spokojem. Wszystko znajdzie się na twoim biurku.Twist zatarł ręce. Doskonale.Doskonale. Przechylił głowę na jedną stronę, przymrużył oczyi rzekł: Nigdy mi nie mówiłeś, jak się do tego dobrałeś.Zawsze przypuszczałem, żejacyś ludzie wykradają dla ciebie akta.Jak je przemycili, kiedy już była ochrona? Nikt niczego nie wynosił.Ja sam wszystko robiłem. Jak? Występowałem w roli partnera Bradforda.Jako doktor John Rourke, który terazjest na wakacjach w Europie.Jedna pielęgniarka dała mi jego plakietkę identyfikacyjną,fartuch lekarski i stetoskop. I nikt nie rozpoznał, że to nie on? Znajoma mnie zapewniła, że chirurdzy nigdy tam nie wchodzą.Formalnościzałatwia za nich niższy personel medyczny. Fantastyczne.Boże, dobrze byłoby to wykorzystać w materiałach, ale zapewnewtedy stanęlibyśmy przed sądem. Podniósł ostrzegawczo palce do góry. Gdyby ktośpytał, odpowiadamy, że wszystkie dokumenty przysłano owinięte w brązowy papierpakunkowy.Nie mamy pojęcia, kto nadał tę przesyłkę.Jedynie sprawdzaliśmywiarygodność otrzymanych sprawozdań.Kiedy zaczną się interesować naszymisposobami weryfikacji akt, siedzimy cichutko i uśmiechamy się. Rozumiem przytaknął Burke. Zwietnie.A teraz jazda do maszyny.Przyłóż dobrze Bradfordowi i szpitalowi.Sprawdzaj ciągle, co z chłopcem [ Pobierz całość w formacie PDF ]