[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Tymczasem maska zdumienia opadła z twarzy pana Zagłoby, a natomiast biała brodaStrona 74 Henryk Sienkiewicz - Pan Wołodyjowskipoczęła mu się trząść, otworzył szeroko ramiona i rzekł:- Dalibóg, ryknę!.hajduczku, Michale, pójdzcie tu!.Rozdział 22On ją kochał okrutnie, a ona jego, i dobrze im było razem, tylko chocia\ czwartyrok ju\ \yli ze sobą - dzieci nie mieli.Natomiast gospodarowali zawzięcie.Wołodyjowski zakupił za swoje i Basine sumy kilka wiosek w pobli\u Kamieńca, zaktóre tanio zapłacił, bo ju\ się byli płochliwsi ludzie pod strachem nawałytureckiej radzi w tamtych stronach wyprzedawali.W tych majętnościach ład irygor \ołnierski wprowadzał, niespokojną ludność w kluby brał, popalone chatywznosił, "fortalicje", to jest dwory obronne, fundował, w których tymczasowązałogą \ołnierstwo stawało, słowem: jak dawniej dzielnie kraju bronił, tak terazdzielnie gospodarzyćpoczął, szabli zresztą z ręki nie wypuszczając.Sława jego imienia najlepsząbyła jego majętności ochroną.Z niektórymi murzami wodę na szablę lał ipobratymstwo zawarł.Innych bijał.Kupy swawolne kozackie, luzne watahyordyńskie, rozbójnicy ze stepów i opryszkowie z odajów besarabskich dr\eli nawspomnienie "Małego Sokoła"- więc stada jego koni i owiec, jego bawoły iwielbłądy chodziły bezpieczniepo stepie.Nawet sąsiadów jego szanowano.Mienie jego przy pomocy dzielnejniewiasty rosło.Otoczyła go cześć i miłość ludzka.Ziemia rodzinna przyozdobiłago urzędem, hetman go kochał, basza chocimski ustami nad nim cmokał, w dalekimKrymie, w Bachczysaraju, powtarzano ze czcią jego imię.Gospodarka, wojna i miłość - oto były trzy prządki jego \ywota.Znojne lato roku 1671 zastało państwa Wołodyjowskich w dziedzicznej Basinej wsiSokole.Sokół ów był perłą między ich majętnościami.Podejmowali tam oni hucznoi dworno pana Zagłobę, któren na trudy podró\y ni na wiek swój niezwykły niebacząc, przybył do nich w odwiedziny, spełniając solenne przyrzeczenie na ślubiepaństwa Wołodyjowskich dane.Wszelako szumne gody i radość z drogiego gościagospodarzy wkrótce zostały zerwane rozkazem hetmańskim nakazującymWołodyjowskiemu objąć komendę w Chreptiowie, tam\e nad granicą mołdawską czuwać,głosów od strony pustyni nasłuchiwać, stró\ować, luznym czambułomzabiegać i okolicę z hajdamaków oczyścić.Mały rycerz, jako \ołnierz do posług Rzeczypospolitej zawsze chętny, wnetnakazał, aby czeladz ściągnęła stada z ługów, wywiuczyła wielbłądy i sama wzbrojnym pogotowiu stanęła.Rozdzierało się wszelako jego serce na myśl rozstania się z \oną, bo ją takkochał, i miłością mę\a, i ojca, \e prawie dychać bez niej nie mógł, a brać ją wdzikie i głuche puszcze uszyckie i na niebezpieczeństwa przeró\ne nara\ać - niechciał.Lecz ona upierała się z nim jechać.- Pomyśl - mówiła -je\eli bezpieczniej będzie mi tu pozostać nizli tam, podosłoną wojska, przy tobie zamieszkać? Nie chcę ja innego dachu, jako twójnamiot, bom po to za ciebie poszła, by się z tobą i niewczasem, i trudem, iniebezpieczeństwy podzielić.Tu by mnie niepokój zgryzł, a tam, przy takim\ołnierzu, będę się czuła bezpieczniejsza ni\eli królowa w Warszawie; trzeba zaśbędzie z tobą w pole wyruszyć, to wyruszę.Snu tu nie zaznam bez ciebie, jadłado gęby nie wezmę, a w końcu nie wytrzymam, lecz i tak do Chreptiowa polecę, anie ka\esz mnie puszczać, to będę u bram nocować i póty cię prosić, póty płakać,a\ się zlitujesz.Widząc Wołodyjowski taki afekt, chwycił \onę w ramiona i chciwie pocałunkamiró\ową twarz jej okładać począł, ona zaś oddawała mu wet za wet.- Ja\ bym się nie wzdragał - rzekł wreszcie - gdyby o proste stró\owanie ipodchody przeciw ordyńcom chodziło.Ludzi istotnie będzie dość, bo pójdzie zemną chorągiew generała podolskiego, a druga pana podkomorzyńska, prócz tego zaśMotowidło z semenami i dragani Linkhauzowi.Będzie ze sześćset \ołnierzy, a zciurami do tysiąca.Tego się wszelako obawiam, czemu gębacze sejmowi w Warszawiewierzyć nie chcą, a czego my, kresowi, lada godzina się spodziewamy: otowielkiej wojny z całą potencją turecką.To i pan Myśliszewski potwierdził, ibasza chocimski co dzień powtarza, i hetman w to wierzy, \e stułtan Doroszeńkibez pomocy nie ostawi, jeno wielką wojnę Rzeczypospolitej wypowie, a wtedy co jaz tobą zrobię, mój kwiatuszku najmilejszy, moje praemium z ręki boskiej dane?- Co się stanie z tobą, to się stanie i ze mną [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • milosnikstop.keep.pl