[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Dlaczego tak się czuję? Przecież to naCecily mi zależy, więc dlaczego mam bzika na punkcie Margany, tak samo jak D.J.?- Posłuchaj, D.J.- mówi - nie trać głowy.Przecież ty zawsze zachowujesz spokój.Nawetkiedy atakują cię demony.Musisz wiedzieć, że to, o czym myślisz, jest niemożliwe.D.J.krzywi się.Zasłania rękami uszy, jakby chciał zgnieść sobie głowę.- Czasem mam wrażenie, że oszalałem - mówi.- Naprawdę ją lubię, Devonie.Bardziej niżjakąkolwiek dziewczynę.- Hej, chłopie, wszystko będzie dobrze - pociesza go Devon.D.J.nie odpowiada.Odwraca się wstrząśnięty, po czym wybiega z domu.Devon słyszywarkot silnika i pisk opon.Powinienem się skoncentrować, mówi sobie Devon.Nie mogę brać udziału w jakiejś operzemydlanej z Marganą, w roli głównej.Muszę pokonać zbuntowana czarodziejkę - inaczej ta wizja,którą pokazał mi tato, z Cecily leżąca w kałuży krwi, może stać się prawdą.Napotyka Alexandra w pokoju zabaw.Od kiedy Devon dowiedział się o planach Isobel,zaczął jeszcze bardziej niepokoić się o chłopca.Kiedy ostatnio pewien Apostata próbował otworzyćbramę Otchłani, Alexander jako pierwszy znalazł się w niebezpieczeństwie.Devon uważa, żepowinien od czasu do czasu sprawdzać, co dzieje się z chłopczykiem.- Cześć, kolego - mówi.Skulony na swoim ulubionym fotelu Alexander czyta komiks.- Cześć - odpowiada, ledwie uniósłszy głowę na powitanie. - Czemu masz taką ponurą minę?Chłopczyk tylko wzrusza ramionami.- Słyszałem, jak twoja ciotka mówiła, że już rozmawiała z dyrektorem.Wygląda na to, że zakilka tygodni pójdziesz do szkoły.Kiedyś, zanim Devon przybył do Kruczego Dworu, Alexander uczęszczał do prestiżowejszkoły z internatem w Connecticut.Jednak został z niej wyrzucony, bo podpalił zasłony w bufecie.Od tej pory siedział w domu, czytając komiksy, zjadając za dużo ciastek i nieustannie wpadając wjakieś tarapaty.W końcu pani Crandall zdecydowała, że najlepiej będzie wysłać go do miejscowejszkoły podstawowej.- Na pewno mi się nie spodoba - mówi Alexander.Devon przystaje przed nim.- Niekoniecznie.- Nienawidzę być nowym.- Ja też, ale jakoś sobie poradziłem.Spójrz, ilu mam przyjaciół.D.J., Marcus, Ana.Alexander tylko znów wzrusza ramionami.- Coś cię gryzie - mówi Devon.- Co to takiego?- Nic.- Daj spokój.Myślałem, że już nie mamy przed sobą sekretów.Alexander odkłada komiks i patrzy Devonowi w oczy.- Nienawidzę jej - mówi bez ogródek.- Kogo? - Pyta Devon, chociaż doskonale wie.- Morgany.- Dlaczego, Alexandrze? Ona jest taka miła.Naprawdę chce się z tobą zaprzyjaznić.- Zabiera mi tatusia.Devon kręci głową.- Nie, skądże.Chce, żebyście byli rodziną.Alexander tylko gniewnie przewraca kartkę.Nie mówi nic więcej, jakby Devon nie był wstanie zrozumieć.Devon zastanawia się nad czymś.- Jak często widujesz tatę, od kiedy wrócił?Alexander nie odpowiada.- Myślałem, że mieliście razem pojechać do Bostonu.- Nie pojechaliśmy.- Alexander prostuje się.- Prawie go nie widuję.Devon wie, że to jest prawdziwy powód - prawdziwa przyczyna tego, że chłopiec tak nielubi Morgany.Alexander został na lodzie, zignorował go ukochany ojciec, za którym tak strasznie 7.Płacz w nocyNie! - Woła Devon, po czym przesadza poręcz jak antylopa i zeskakuje na podłogę parteru.Edward Muir odchyla głowę do tyłu i zanosi się śmiechem.Rolfe przeszywa go gniewnymwzrokiem, z rękami splecionymi na piersi.Pistolet nie był naładowany.- Dzielny mały czarodziej Skrzydła Nocy spieszy z pomocą - mówi ze śmiechem Edward.-Nie ma potrzeby, żebyś używał mocy.- Nic się nie zmieniłeś, Edwardzie - stwierdza Rolfe.Devon łapie oddech, gdy Alexander zbiega po schodach.- To było super, Devonie.Zrób to jeszcze raz!- Wracaj do swojego pokoju, Alexandrze - rozkazuje mu ojciec.- Nie.Chcę porozmawiać z Rolfe em.Mogę przejechać się jego samochodem?Rolfe wichrzy włosy chłopca.Edward Muir pieni się.- Nigdy w życiu nie pozwolę, żebyś wsiadł do samochodu z tym człowiekiem.A terazwracaj do swojego pokoju, Alexandrze!Chłopiec dąsa się, ale spełnia jego polecenie.- Powiedz, o co ci chodzi, Montaigne, i wynoś się stąd.- Przyjechałem zobaczyć się z Devonem.- To zabronione - mówi mu Edward.- Przez kogo? - Pyta Rolfe.- Przeze mnie.- To głos Amandy Muir Crandall, która jak zawsze pojawiła sięniepostrzeżenie, bezszelestnie jak kot.Stoi nad nimi, gniewnie spoglądając z podestu schodów.-Devon jest moim podopiecznym, Rolfe, i wiesz, że wyraznie zabroniłam mu z tobą rozmawiać.Schodzi po schodach, elegancka i wyniosła.Przykuwa spojrzenia wszystkich obecnych [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • milosnikstop.keep.pl