[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Emma całuje niczym anioł - powiedział rozmarzonym głosem Pollock.- A jej piersi są takie jędrne iświeże.- Ty łajdaku! - ryknął Jordan, chwytając nieszczęśnika za klapy fraka i podnosząc z krzesła.- Jakśmiałeś ją tknąć?!Dandys tylko prychnął.- Nie mów, że ci się spodobała.Zresztą ona bardziej pasuje do mnie niż do ciebie.Zobaczysz, że się znią ożenię.Jordan miał wrażenie, jakby ktoś wylał mu na głowę kubeł zimnej wody.Pollock mężem Emily?Nawet gdyby się dowiedział, kim ona jest naprawdę? W jego głowie natychmiast pojawiło się jeszczejedno, chyba ważniejsze pytanie: Czy Emily wyszłaby za tego bubka? Jeżeli pozwoliła mu siędotknąć, to tylko dlatego, by zachęcić godo starania się o jej rękę.Nie, w to nie mógł uwierzyć.Emily by się tak nie zachowała.Odepchnął Pollocka tak, że ten z powrotem opadł na krzesło.Podszedł do okna.- Wynoś się stąd, zanim wcisnę ci te wszystkie kłamstwa z powrotem do gardła! - rzucił przez ramię.- Kłamstwa? - młodzieniec nonszalanckim ruchem wyrównał poły fraka.- Sam spytaj lady Emmę, corobiliśmy w altanie w ogrodzie lady Astramont.A może lepiej nie.Nie wiem, czy ci odpowie.Z miną mordercy Jordan odwrócił się i ruszył w stronę przeciwnika.Ten wstał i ze złośliwymuśmiechem dodał:- Mężczyzna, który ma serce z kamienia, w końcu trafił na swoją Nemezis? Mam nadzieję, że będzieszprzez nią cierpiał.- Z tymi słowy zręcznie wycofał się ku drzwiom i wyszedł.Jordan stał bez ruchu.Słowa Pollocka wwiercały mu się w umysł.To były kłamstwa i nic więcej.Emily nigdy nie pozwoliłaby Pollockowi, by jej dotknął.Na pewno nie! W tym momencie otworzyłysię drzwi i na progu pojawiła się ta, która zburzyła jego spokój.W ręku trzymała butelkę i kieliszek.Rozejrzała się i zdziwiona spytała:- Gdzie jest pan Pollock? Przyniosłam mu brandy.- Cóż za godna podziwu troska! - parsknął.- Ciekawe, dlaczego tak bardzo przejęłaś się raną panaPollocka.- Przejmuję się każdym, kto cierpi.Opatrzyłam już wiele ran.To moja specjalność.- Tak jak obściskiwanie? - rzucił.Zesztywniała- Jeśli masz na myśli to, co stało się w muzeum.- Mówię o tym, do czego doszło między tobą a Polloc-kiem u lady Astramont!Zbladła i zachwiała się.- Powiedział ci?Nie zaprzeczyła.Nie zaprotestowała.Miała winę wypisaną na twarzy.Poczuł, jakby ktoś wbił mu nóżw trzewia i powoli go obracał, wywołując niewyobrażalny ból.- Z radością zapoznał mnie ze szczegółami.Mówił, jak cię całował i pieścił.- Wcale nie! - zawołała.- To znaczy.To nie było tak.- A więc mówił prawdę.- Jordan z gorzkim uśmiechem pokiwał głową.- Ilu jeszcze mężczyznompozwoliłaś się dotykać?Zawstydzenie malujące się na jej twarzy ustąpiło miejsca furii.- Jak śmiesz?! Jeśli ty mnie dotykasz, choć nie zamierzasz się ze mną żenić, wszystko jest w porządku,tak? Nikt inny nie ma prawa? Jedynie lord Blackmore może ze mną robić, co mu się podoba?- Jeśli wyobrażasz sobie, że Pollock się z tobą ożeni, jesteś w błędzie.Kiedy powiesz mu, kimnaprawdę jesteś, czmychnie, gdzie pieprz rośnie.- Dziękuję za przypomnienie mi o mojej pozycji społecznej - odpowiedziała kwaśno.- Jestemwystarczająco dobra, by mnie obmacywać, ale na żonę już się nie nadaję.Nie obawiaj się, Jordanie.Doskonale znam swoje miejsce.Nie musisz mi przypominać, kim jestem.Dopiero teraz zrozumiał, jak bardzo musiały zaboleć ją jego słowa.Za pózno.Kiedy się odwrócił zesłowami:- Emily, nie chciałem.- Drzwi właśnie się za nią zamykały.Przez chwilę dostrzegł jej postać zdumnie uniesioną głową.Przeklinając swój niewyparzony język, ruszył jej śladem.Ledwo wyszedł zsalonu, usłyszał głosy lana i jego gości.Cala grupa szła właśnie po schodach.Szybko wycofał się dopokoju.Nie miał ochoty na towarzyskie rozmowy.Nie w takim stanie ducha.Usłyszał kamerdynera oznajmiającego, że kolacja została podana.Potem rozległ się głos lana:- Zejdzcie na dół, do jadalni.Poszukam pozostałych gości.Jordan rozejrzał się po salonie w poszukiwaniu drugiego wyjścia, ale pokój miał tylko jedne drzwi,przez które właśnie w tej chwili wszedł St.Clair.Rozejrzał się zdziwiony.- Gdzie Pollock? I lady Emma?- Kto to wie? - Blackmore wzruszył ramionami.- Pewnie pociesza go w jedyny znany kobietomsposób.Poszukaj ich w sypialni.łan zmarszczył brwi.- To już przesada.Dobrze wiesz, że lady Emma nie poszłaby nigdzie z Pollockiem.- Doprawdy? - Jordan odwrócił się w stronę kominka.Poczuł nieodpartą chęć, by kilkoma kopniakamirozwalić zgrabny stos płonących polan.- Pollock twierdzi co innego.Mówi, że między nimi prawie do czegoś doszło.- Powie wszystko, by cię sprowokować.To kłamstwo.- Więc dlaczego ona nie zaprzeczyła?- Powtórzyłeś jej jego słowa? - Pełen niedowierzania ton głosu lana zmusił Jordana do spojrzenia naprzyjaciela.- Tak.I co z tego?- Na niebiosa, czy ty naprawdę nie masz żadnego wyczucia w postępowaniu z porządnymi kobietami?- Nie.Jak zapewne sobie przypominasz, rzadko mam z nimi do czynienia.- Nie oskarża się damy o coś takiego, chyba że naprawdę chce się ją obrazić.Poza tym, jak mogłeśuwierzyć w słowa tego idioty?!Jordan starał się przypomnieć sobie nieszczęsną rozmowę z Emily.- Przyznała, że była z nim sam na sam [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl milosnikstop.keep.pl
.- Emma całuje niczym anioł - powiedział rozmarzonym głosem Pollock.- A jej piersi są takie jędrne iświeże.- Ty łajdaku! - ryknął Jordan, chwytając nieszczęśnika za klapy fraka i podnosząc z krzesła.- Jakśmiałeś ją tknąć?!Dandys tylko prychnął.- Nie mów, że ci się spodobała.Zresztą ona bardziej pasuje do mnie niż do ciebie.Zobaczysz, że się znią ożenię.Jordan miał wrażenie, jakby ktoś wylał mu na głowę kubeł zimnej wody.Pollock mężem Emily?Nawet gdyby się dowiedział, kim ona jest naprawdę? W jego głowie natychmiast pojawiło się jeszczejedno, chyba ważniejsze pytanie: Czy Emily wyszłaby za tego bubka? Jeżeli pozwoliła mu siędotknąć, to tylko dlatego, by zachęcić godo starania się o jej rękę.Nie, w to nie mógł uwierzyć.Emily by się tak nie zachowała.Odepchnął Pollocka tak, że ten z powrotem opadł na krzesło.Podszedł do okna.- Wynoś się stąd, zanim wcisnę ci te wszystkie kłamstwa z powrotem do gardła! - rzucił przez ramię.- Kłamstwa? - młodzieniec nonszalanckim ruchem wyrównał poły fraka.- Sam spytaj lady Emmę, corobiliśmy w altanie w ogrodzie lady Astramont.A może lepiej nie.Nie wiem, czy ci odpowie.Z miną mordercy Jordan odwrócił się i ruszył w stronę przeciwnika.Ten wstał i ze złośliwymuśmiechem dodał:- Mężczyzna, który ma serce z kamienia, w końcu trafił na swoją Nemezis? Mam nadzieję, że będzieszprzez nią cierpiał.- Z tymi słowy zręcznie wycofał się ku drzwiom i wyszedł.Jordan stał bez ruchu.Słowa Pollocka wwiercały mu się w umysł.To były kłamstwa i nic więcej.Emily nigdy nie pozwoliłaby Pollockowi, by jej dotknął.Na pewno nie! W tym momencie otworzyłysię drzwi i na progu pojawiła się ta, która zburzyła jego spokój.W ręku trzymała butelkę i kieliszek.Rozejrzała się i zdziwiona spytała:- Gdzie jest pan Pollock? Przyniosłam mu brandy.- Cóż za godna podziwu troska! - parsknął.- Ciekawe, dlaczego tak bardzo przejęłaś się raną panaPollocka.- Przejmuję się każdym, kto cierpi.Opatrzyłam już wiele ran.To moja specjalność.- Tak jak obściskiwanie? - rzucił.Zesztywniała- Jeśli masz na myśli to, co stało się w muzeum.- Mówię o tym, do czego doszło między tobą a Polloc-kiem u lady Astramont!Zbladła i zachwiała się.- Powiedział ci?Nie zaprzeczyła.Nie zaprotestowała.Miała winę wypisaną na twarzy.Poczuł, jakby ktoś wbił mu nóżw trzewia i powoli go obracał, wywołując niewyobrażalny ból.- Z radością zapoznał mnie ze szczegółami.Mówił, jak cię całował i pieścił.- Wcale nie! - zawołała.- To znaczy.To nie było tak.- A więc mówił prawdę.- Jordan z gorzkim uśmiechem pokiwał głową.- Ilu jeszcze mężczyznompozwoliłaś się dotykać?Zawstydzenie malujące się na jej twarzy ustąpiło miejsca furii.- Jak śmiesz?! Jeśli ty mnie dotykasz, choć nie zamierzasz się ze mną żenić, wszystko jest w porządku,tak? Nikt inny nie ma prawa? Jedynie lord Blackmore może ze mną robić, co mu się podoba?- Jeśli wyobrażasz sobie, że Pollock się z tobą ożeni, jesteś w błędzie.Kiedy powiesz mu, kimnaprawdę jesteś, czmychnie, gdzie pieprz rośnie.- Dziękuję za przypomnienie mi o mojej pozycji społecznej - odpowiedziała kwaśno.- Jestemwystarczająco dobra, by mnie obmacywać, ale na żonę już się nie nadaję.Nie obawiaj się, Jordanie.Doskonale znam swoje miejsce.Nie musisz mi przypominać, kim jestem.Dopiero teraz zrozumiał, jak bardzo musiały zaboleć ją jego słowa.Za pózno.Kiedy się odwrócił zesłowami:- Emily, nie chciałem.- Drzwi właśnie się za nią zamykały.Przez chwilę dostrzegł jej postać zdumnie uniesioną głową.Przeklinając swój niewyparzony język, ruszył jej śladem.Ledwo wyszedł zsalonu, usłyszał głosy lana i jego gości.Cala grupa szła właśnie po schodach.Szybko wycofał się dopokoju.Nie miał ochoty na towarzyskie rozmowy.Nie w takim stanie ducha.Usłyszał kamerdynera oznajmiającego, że kolacja została podana.Potem rozległ się głos lana:- Zejdzcie na dół, do jadalni.Poszukam pozostałych gości.Jordan rozejrzał się po salonie w poszukiwaniu drugiego wyjścia, ale pokój miał tylko jedne drzwi,przez które właśnie w tej chwili wszedł St.Clair.Rozejrzał się zdziwiony.- Gdzie Pollock? I lady Emma?- Kto to wie? - Blackmore wzruszył ramionami.- Pewnie pociesza go w jedyny znany kobietomsposób.Poszukaj ich w sypialni.łan zmarszczył brwi.- To już przesada.Dobrze wiesz, że lady Emma nie poszłaby nigdzie z Pollockiem.- Doprawdy? - Jordan odwrócił się w stronę kominka.Poczuł nieodpartą chęć, by kilkoma kopniakamirozwalić zgrabny stos płonących polan.- Pollock twierdzi co innego.Mówi, że między nimi prawie do czegoś doszło.- Powie wszystko, by cię sprowokować.To kłamstwo.- Więc dlaczego ona nie zaprzeczyła?- Powtórzyłeś jej jego słowa? - Pełen niedowierzania ton głosu lana zmusił Jordana do spojrzenia naprzyjaciela.- Tak.I co z tego?- Na niebiosa, czy ty naprawdę nie masz żadnego wyczucia w postępowaniu z porządnymi kobietami?- Nie.Jak zapewne sobie przypominasz, rzadko mam z nimi do czynienia.- Nie oskarża się damy o coś takiego, chyba że naprawdę chce się ją obrazić.Poza tym, jak mogłeśuwierzyć w słowa tego idioty?!Jordan starał się przypomnieć sobie nieszczęsną rozmowę z Emily.- Przyznała, że była z nim sam na sam [ Pobierz całość w formacie PDF ]