[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.I przez chwilę było tak dobrze: małe, słodkie marzenie, dosłownie nawyciągnięcie ręki.Thierry to dobry człowiek, pomyślałam.Mę\czyzna z tradycją,z zasadami./ pieniędzmi, Vianne, nie zapominaj o tym, wyszemrał paskudny głos w mojejgłowie, po czym przycichł i umilkł zupełnie, gdy dałam się ponieść marzeniu.Dodiabła z twoimi szeptami, pomyślałam.I do diabła z wiatrem.Tym razem niepozwolimy się zdmuchnąć.7Piątek, 9 listopadaDzisiaj znowu pokłóciłam się z Suze.Nie mam pojęcia, dlaczego tak się dzieje:im bardziej się staram, tym gorzej wychodzi.Tym razem poszło o moje włosy.Orany.Suze uwa\a, \e powinnam je prostować.Zapytałam, dlaczego.Suzanne wzruszyła ramionami.Siedziałyśmy same w bibliotece w czasieprzerwy, inni poszli do sklepiku po słodycze, a ja usiłowałam przepisać notatki zgeografii, ale Suze zebrało się na pogawędki.W takich chwilach \adna siła jej niepowstrzyma. Bo dziwnie wyglądają odparła. Jakbyś miała afro.Zgodnie z prawdąodpowiedziałam, \e mam to w nosie.Suze zrobiła rybie usta, jak zawsze gdy ktośjej się sprzeciwia. Twój tata chyba nie był czarny, co? zapytała.Potrząsnęłam głową, czując się jak ostatnia kłamczucha.Suzanne myśli, \e mójojciec nie \yje.Mo\e i był Murzynem.Mógł być równie\ piratem, seryjnymmordercą albo królem. Bo wiesz, ludzie mogą pomyśleć. Jeśli mówiąc ludzie", masz na myśli Chantal. Nie burknęła Suzanne, ale jej ró\owa twarz przybrała jeszcze bardziejintensywny odcień.Mówiąc, unikała mojego wzroku. Słuchaj podjęła, kładącmi rękę na ramieniu. Jesteś tu nowa, nie znamy cię.My chodziliśmy tutaj dopodstawówki.Umiemy się dopasować.Umiemy się dopasować.W Lansquenet miałam nauczycielkę, madame Drou,która mówiła dokładnie to samo. Ale ty jesteś inna upierała się Suze. Ja tylko próbuję ci pomóc. Niby jak? nie wytrzymałam, myśląc o notatkach z geografii i o tym, \e w jejobecności nigdy, ale to nigdy nie mogę robić tego, co chcę.Zawsze tylko jejzabawy, jej problemy i jej przestań za mną łazić, Annie", gdy nawinie się ktoślepszy.Wiedziała, \e niechcący podniosłam głos, ale i tak zrobiła ura\oną minę iodrzuciła do tyłu (wyprostowane) włosy. No có\, skoro nawet nie raczysz mnie wysłuchać.skwitowała swym niby todorosłym tonem. Niech ci będzie odpowiedziałam. Co jest ze mną nie tak?Spoglądała na mnie przez chwilę.Nagle zadzwonił dzwonek na lekcję, a onauśmiechnęła się szeroko i podała mi zło\oną kartkę papieru. Zrobiłam listę.Przeczytałam listę na geografii.Monsieur Gestin opowiadał nam oBudapeszcie; mieszkałyśmy tam kiedyś króciutko, ale niewiele ju\ pamiętam.Tylko rzekę, śnieg i starą dzielnicę, która tak bardzo przypomina mi Montmartre, zkrętymi uliczkami, stromymi schodami i starym zamkiem na niewielkim wzgórzu.Lista, sporządzona pulchną ręką Suze, zajęła pół strony z zeszytu do ćwiczeń.Kilka uwag na temat pielęgnacji (wyprostowane włosy, opiłowane paznokcie,ogolone nogi, dezodorant zawsze w plecaku), ubrania (\adnych skarpetek zespódnicami, ró\, ale nie pomarańcz), kultury (literatura dziewczęca tak, ksią\kiprzygodowe dla chłopaków nie), filmów oraz muzyki (tylko najświe\sze hity),programów telewizyjnych, stron internetowych (tak jakbym miała komputer),sposobów spędzania wolnego czasu i modelu komórki, który niezwłoczniepowinnam kupić.Początkowo wzięłam to za kolejny kawał, ale po szkole, kiedy spotkałyśmy sięw kolejce do autobusu, zrozumiałam, \e Suze traktuje sprawę ze śmiertelnąpowagą. Musisz się postarać przekonywała. Inaczej ludzie powiedzą, \e jesteśdziwna. Nie jestem dziwna odparłam. Jestem tylko. Inna. Co w tym złego? Annie, jeśli chcesz mieć przyjaciół. Prawdziwi przyjaciele nie zwracają uwagi na takie głupoty.Suze poczerwieniała.Często tak ma w chwilach zdenerwowania, przez co jejkarnacja gryzie się z włosami. Ja zwracam syknęła, po czym jej spojrzenie powędrowało na czoło kolejki.W kolejce do autobusu obowiązują pewne reguły, tak samo jak podczaswchodzenia do klasy bądz wybierania dru\yny do gry w dwa ognie.Suze i jastoimy mniej więcej pośrodku, miejsce przed nami nale\y do klasy A, czylidziewcząt ze szkolnej reprezentacji koszykówki, starszych, które ju\ malują usta,podciągają wy\ej spódniczki i palą gitany przed bramą szkoły.Dalej stoją chłopcy,ci najprzystojniejsi, nale\ący do dru\yn, ci, którzy chodzą z postawionymkołnierzem i \elują włosy.Jest te\ nowy chłopiec, nazywa się Jean-Loup Rimbault.Wpadł Suzanne w oko.Podoba się równie\ Chantal, chocia\ nigdy nie zwraca na nie uwagi i nie bierzeudziału w ich grach.Zrozumiałam, o czym myśli Suze.Odszczepieńcy i frajerzy stoją z tyłu.Najpierw czarne dzieciaki z drugiej stronyButte, które nie wychylają nosa spoza własnej grupy i nie gadają z pozostałymi.Potem Claude Meunier, jąkała, Mathilde Chagrin, grubaska i około tuzinamuzułmanek, które na początku semestru narobiły tyle szumu o chusty.Kierującwzrok w stronę tyłu kolejki zauwa\yłam, \e \adna nie stoi z gołą głową: podczaslekcji nie wolno im nosić chust, więc zakładają je z chwilą opuszczenia szkoły.Suze uwa\a, \e to głupota, bo skoro mają mieszkać w naszym kraju, powinny byćtakie jak my, ale tylko powtarza słowa Chantal.Nie rozumiem, o co się czepia.Nobo czym ró\ni się chusta od podkoszulki czy zwykłej pary d\insów? W końcu toich sprawa, co noszą.Suze nadal obserwowała Jeana-Loupa.Jest wysoki i chyba dosyć przystojny,ma czarne włosy i grzywkę, która zasłania większość twarzy.Ma dwanaście lat,jest rok starszy od nas.Powinien być klasę wy\ej.Suze mówi, \e został na drugirok, ale jest naprawdę mądry, zawsze w czołówce.Podoba się wielu dziewczynom,ale nie dba o powodzenie.Patrzyłam, jak stoi oparty nonszalancko o znakprzystanku i patrzy w monitor małego aparatu cyfrowego, z którym nigdy się nierozstaje. O Bo\e szepnęła Suze. Zagadaj do niego.Uciszyła mnie ze złością.Jean-Loup na chwilę podniósł wzrok, po czym znówzajął się aparatem.Suze jeszcze bardziej poczerwieniała. Spojrzał na mnie! pisnęła.Chowając twarz w kapturze, łypnęła na mnie iprzewróciła oczami. Zrobię sobie pasemka.Pójdę tam, gdzie chodzi Chantal [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl milosnikstop.keep.pl
.I przez chwilę było tak dobrze: małe, słodkie marzenie, dosłownie nawyciągnięcie ręki.Thierry to dobry człowiek, pomyślałam.Mę\czyzna z tradycją,z zasadami./ pieniędzmi, Vianne, nie zapominaj o tym, wyszemrał paskudny głos w mojejgłowie, po czym przycichł i umilkł zupełnie, gdy dałam się ponieść marzeniu.Dodiabła z twoimi szeptami, pomyślałam.I do diabła z wiatrem.Tym razem niepozwolimy się zdmuchnąć.7Piątek, 9 listopadaDzisiaj znowu pokłóciłam się z Suze.Nie mam pojęcia, dlaczego tak się dzieje:im bardziej się staram, tym gorzej wychodzi.Tym razem poszło o moje włosy.Orany.Suze uwa\a, \e powinnam je prostować.Zapytałam, dlaczego.Suzanne wzruszyła ramionami.Siedziałyśmy same w bibliotece w czasieprzerwy, inni poszli do sklepiku po słodycze, a ja usiłowałam przepisać notatki zgeografii, ale Suze zebrało się na pogawędki.W takich chwilach \adna siła jej niepowstrzyma. Bo dziwnie wyglądają odparła. Jakbyś miała afro.Zgodnie z prawdąodpowiedziałam, \e mam to w nosie.Suze zrobiła rybie usta, jak zawsze gdy ktośjej się sprzeciwia. Twój tata chyba nie był czarny, co? zapytała.Potrząsnęłam głową, czując się jak ostatnia kłamczucha.Suzanne myśli, \e mójojciec nie \yje.Mo\e i był Murzynem.Mógł być równie\ piratem, seryjnymmordercą albo królem. Bo wiesz, ludzie mogą pomyśleć. Jeśli mówiąc ludzie", masz na myśli Chantal. Nie burknęła Suzanne, ale jej ró\owa twarz przybrała jeszcze bardziejintensywny odcień.Mówiąc, unikała mojego wzroku. Słuchaj podjęła, kładącmi rękę na ramieniu. Jesteś tu nowa, nie znamy cię.My chodziliśmy tutaj dopodstawówki.Umiemy się dopasować.Umiemy się dopasować.W Lansquenet miałam nauczycielkę, madame Drou,która mówiła dokładnie to samo. Ale ty jesteś inna upierała się Suze. Ja tylko próbuję ci pomóc. Niby jak? nie wytrzymałam, myśląc o notatkach z geografii i o tym, \e w jejobecności nigdy, ale to nigdy nie mogę robić tego, co chcę.Zawsze tylko jejzabawy, jej problemy i jej przestań za mną łazić, Annie", gdy nawinie się ktoślepszy.Wiedziała, \e niechcący podniosłam głos, ale i tak zrobiła ura\oną minę iodrzuciła do tyłu (wyprostowane) włosy. No có\, skoro nawet nie raczysz mnie wysłuchać.skwitowała swym niby todorosłym tonem. Niech ci będzie odpowiedziałam. Co jest ze mną nie tak?Spoglądała na mnie przez chwilę.Nagle zadzwonił dzwonek na lekcję, a onauśmiechnęła się szeroko i podała mi zło\oną kartkę papieru. Zrobiłam listę.Przeczytałam listę na geografii.Monsieur Gestin opowiadał nam oBudapeszcie; mieszkałyśmy tam kiedyś króciutko, ale niewiele ju\ pamiętam.Tylko rzekę, śnieg i starą dzielnicę, która tak bardzo przypomina mi Montmartre, zkrętymi uliczkami, stromymi schodami i starym zamkiem na niewielkim wzgórzu.Lista, sporządzona pulchną ręką Suze, zajęła pół strony z zeszytu do ćwiczeń.Kilka uwag na temat pielęgnacji (wyprostowane włosy, opiłowane paznokcie,ogolone nogi, dezodorant zawsze w plecaku), ubrania (\adnych skarpetek zespódnicami, ró\, ale nie pomarańcz), kultury (literatura dziewczęca tak, ksią\kiprzygodowe dla chłopaków nie), filmów oraz muzyki (tylko najświe\sze hity),programów telewizyjnych, stron internetowych (tak jakbym miała komputer),sposobów spędzania wolnego czasu i modelu komórki, który niezwłoczniepowinnam kupić.Początkowo wzięłam to za kolejny kawał, ale po szkole, kiedy spotkałyśmy sięw kolejce do autobusu, zrozumiałam, \e Suze traktuje sprawę ze śmiertelnąpowagą. Musisz się postarać przekonywała. Inaczej ludzie powiedzą, \e jesteśdziwna. Nie jestem dziwna odparłam. Jestem tylko. Inna. Co w tym złego? Annie, jeśli chcesz mieć przyjaciół. Prawdziwi przyjaciele nie zwracają uwagi na takie głupoty.Suze poczerwieniała.Często tak ma w chwilach zdenerwowania, przez co jejkarnacja gryzie się z włosami. Ja zwracam syknęła, po czym jej spojrzenie powędrowało na czoło kolejki.W kolejce do autobusu obowiązują pewne reguły, tak samo jak podczaswchodzenia do klasy bądz wybierania dru\yny do gry w dwa ognie.Suze i jastoimy mniej więcej pośrodku, miejsce przed nami nale\y do klasy A, czylidziewcząt ze szkolnej reprezentacji koszykówki, starszych, które ju\ malują usta,podciągają wy\ej spódniczki i palą gitany przed bramą szkoły.Dalej stoją chłopcy,ci najprzystojniejsi, nale\ący do dru\yn, ci, którzy chodzą z postawionymkołnierzem i \elują włosy.Jest te\ nowy chłopiec, nazywa się Jean-Loup Rimbault.Wpadł Suzanne w oko.Podoba się równie\ Chantal, chocia\ nigdy nie zwraca na nie uwagi i nie bierzeudziału w ich grach.Zrozumiałam, o czym myśli Suze.Odszczepieńcy i frajerzy stoją z tyłu.Najpierw czarne dzieciaki z drugiej stronyButte, które nie wychylają nosa spoza własnej grupy i nie gadają z pozostałymi.Potem Claude Meunier, jąkała, Mathilde Chagrin, grubaska i około tuzinamuzułmanek, które na początku semestru narobiły tyle szumu o chusty.Kierującwzrok w stronę tyłu kolejki zauwa\yłam, \e \adna nie stoi z gołą głową: podczaslekcji nie wolno im nosić chust, więc zakładają je z chwilą opuszczenia szkoły.Suze uwa\a, \e to głupota, bo skoro mają mieszkać w naszym kraju, powinny byćtakie jak my, ale tylko powtarza słowa Chantal.Nie rozumiem, o co się czepia.Nobo czym ró\ni się chusta od podkoszulki czy zwykłej pary d\insów? W końcu toich sprawa, co noszą.Suze nadal obserwowała Jeana-Loupa.Jest wysoki i chyba dosyć przystojny,ma czarne włosy i grzywkę, która zasłania większość twarzy.Ma dwanaście lat,jest rok starszy od nas.Powinien być klasę wy\ej.Suze mówi, \e został na drugirok, ale jest naprawdę mądry, zawsze w czołówce.Podoba się wielu dziewczynom,ale nie dba o powodzenie.Patrzyłam, jak stoi oparty nonszalancko o znakprzystanku i patrzy w monitor małego aparatu cyfrowego, z którym nigdy się nierozstaje. O Bo\e szepnęła Suze. Zagadaj do niego.Uciszyła mnie ze złością.Jean-Loup na chwilę podniósł wzrok, po czym znówzajął się aparatem.Suze jeszcze bardziej poczerwieniała. Spojrzał na mnie! pisnęła.Chowając twarz w kapturze, łypnęła na mnie iprzewróciła oczami. Zrobię sobie pasemka.Pójdę tam, gdzie chodzi Chantal [ Pobierz całość w formacie PDF ]