[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Czy któreś z nich są z malinami? - Maggie udała, że jej uwagęprzyciągnęły ciasteczka, oszczędzając pani Griffin uciekania się dokolejnego kroku, którym, jak się obawiała, byłoby błaganie.- O tak.Te posypane cukrem pudrem.- Jej twarz pojaśniała, machałaodzianymi w spandeks rękami jak skrzydłami.Nalała kawę, zanimMaggie zdążyła podziękować.- Zmietanka czy cukier?- Dziękuję, wolę czarną - odparła Maggie, nie tłumacząc, że i tak niewypije kawy, niezależnie od dodatków.- Amanda uwielbia ten wyborny gatunek.To oczywiste.Jest bardzo drogi.- Pani Griffin zaśmiała się krótko, zabrzmiało to jak pomruk.Maggie jej współczuła.Otaczały ją piękne kosztowne przedmiotypochodzące od najlepszych projektantów, prawdziwe złocenia, najlepszejjakości tkaniny i drewno, rzadkie kolekcjonerskie egzemplarze porcelanyi ceramiki.Nie było tam nic taniego i sztucznego prócz niej samej.Przeszła przez pokój, podczas gdy pani Griffin ułożyła lniane serwetki i237 nałożyła na talerzyki ciastka, nie naruszając ani warstwy cukru pudru, anilukru.Maggie przyjrzała się półce nad kominkiem, gdzie stało ponaddziesięć oprawionych w ramki fotografii różnych rozmiarów i kształtów.Amanda jako niemowlę.Pani Griffin ze swoją nową rodziną, wszyscywystrojeni i uśmiechnięci.Zdjęcie ślubne państwa Griffin.I znówAmanda w różnym wieku.Uwagę Maggie przyciągnęło inne zdjęcie.Trzej wojskowi w mundurach polowych stali na tle czołgu na ciągnącymsię w nieskończoność piasku.Ten w środku, młody Mike Griffin,obejmował kolegów ramionami i uśmiechał się do obiektywu.Już prawie odwracała wzrok, kiedy zdała sobie sprawę, że zna takżemężczyznę po lewej.Przyjrzała się uważnie.Nie, nie myliła się.To byłFrank Skyłar.238 ROZDZIAA PIDZIESITY DRUGINebraskaWesley Stotter nie wierzył własnym oczom.Zrobił już ponad pięćdziesiątzdjęć i martwił się, że nie starczy mu miejsca na dysku w cyfrowymaparacie.Wziął ze sobą lewarek, ale ze zdumieniem stwierdził, że drzwi sąotwarte.Klawiatura obok drzwi sugerowała, że wstęp jest ograniczony.Stotter podejrzewał, że ktoś tam był i wyszedł tylko na chwilę, chociażnikogo nie widział.Gdyby wpadł na jakiegoś pracownika, zacznieudawać, że się zgubił.Jak brzmi to stare powiedzenie? Aatwiej prosić owybaczenie niż o pozwolenie?Z zewnątrz budynek był bardzo prosty i zwyczajny.Wewnątrz Stotter zezdumieniem ujrzał pobielone ściany i robiący wrażenie labirynt blatów znierdzewnej stali zapełnionych dziwnym sprzętem i przyrządami, którewyglądały jak narzędzia chirurgiczne.Między blatami stały różnejwielkości cylindryczne zbiorniki.Kilka z nich sięgało od podłogi dosufitu.Wypełniał je jakiś płyn, w którym coś pływało.Wszystkiezbiornikiemitowały niesamowitą niebieską poświatę.Prawdopodobnie wewnątrznich znajdowały się lampy fluorescencyjne.Wbudowana szafka z oszklonymi zamkniętymi na kłódkę drzwiamimieściła rozmaitość innych przyrządów, jakich Stotter nigdy dotąd niewidział.Na pierwszy rzut oka przypominały rekwizyty z filmu239  Gwiezdne wojny".Albo - i to go podekscytowało - broń zabraną zestrąconego na ziemię statku kosmicznego.Jeden z przedmiotów wyglądałjak karabin z lunetą, tyle że wykonany był z dziwnego metalu i miałosobliwy dodatek na lufie.Przewód elektryczny - tyle że grubszy - łączyłkarabin z plecakiem z grubego płótna.Obok karabinu wisiało kilka różnych par gogli.Stotter przykucnął, żebyim się przyjrzeć.Jedne z nich miały wypukłe zielone szkła z maleńkimiczerwonymi kropkami.Podejrzewał, że były to okulary do patrzenia wnocy.Czyżby właśnie je nosiło owo dziwne stworzenie, które widziałbiegnące przez las? A zatem czy to byl człowiek?Zanim ruszył do kolejnego pomieszczenia, chciał zrobić zbliżeniazbiorników.Ustawił aparat na tryb  zmierzch", żeby uzyskać dobrąjakość zdjęć niezależnie od fluorescencyjnej poświaty.Dopiero w tymmomencie zauważył, że ręce mu drżą.Koszula przykleiła się do pleców,broda była mokra od potu.Zdawało mu się, że usłyszał otwierające się drzwi, i znieruchomiał.Zgasł mi silnik.Zgubiłem drogę.Starał się przygotować swoją historię, podchodząc bliżej zbiorników.Zafascynowało mnie wszystko, co tutaj macie - tak im powie.Ale musi schować aparat do plecaka, bo inaczej bez dwóch zdań mu gozabiorą.Rozejrzał się, ale nikogo nie zobaczył.Może to znowu jego wyobraznia?Jakiś silnik zaczął szumieć, nad głową Stottera ruszył wentylator.Stotterwypuścił powietrze i otarł czoło.Oczywiście, to tylko sprzęt włącza się iwyłącza.Mimo wszystko musi się pośpieszyć.Nie wolno kusić losu.240 W pierwszym zbiorniku pływały duże liście.Mnóstwo ułożonych wwarstwy liści.Wspaniałe, nadzwyczaj duże liście z czerwonymi żyłkami.Płyn w zbiorniku zachowywał ich świeżość.Stotter pstryknął kilka foteki przeniósł się do następnego zbiornika.Patrzył na niego parę minut.Pięć bardzo różnych obiektów, różnychkształtów, wielkości i konsystencji.Wyglądały na organiczne, ale byłyniemal przejrzyste, niebieska poświata prześwietlała je miejscami ipodkreślała coś, co przypominało sieć żył i naczyń krwionośnych.Znówprzykucnął, żeby obejrzeć je od dołu i wtedy rozpoznał znajdujący sięnaprzeciw niego obiekt.Zaszokowany odskoczył gwałtownie.Nogi siępod nim ugięły.Upuścił aparat, który przejechał po podłodze [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • milosnikstop.keep.pl