[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Spojrzała na mnie z krzywym uśmieszkiem. Onprzypomina mi ciebie.Też jest impulsywny.Rany, wielkie dzięki, pomyślałam.Uczeń Rona zesztywniał. Wcale nie jestem podobny do ciebie! wykrzyknął, a potem podniósł głowę dogóry, bo w powietrzu rozległ się głośny łopot skrzydeł.To byli Barnaba i Grace, a mnie od razu ulżyło.Wilgotne powietrze wypełnił naglezapach słoneczników.Ciemność rozświetlił na moment oślepiający błysk, po którym rozległsię grzmot.Burza.No tak, bardzo stosowne zakończenie. Nic nam nie jest.Wszystko w porządku powiedziałam tak głośno, jak tylkomogłam, zerkając cały czas z niepokojem w okno na piętrze.Ostatnią rzeczą, której sobieżyczyłam, był kolejny anioł z obnażonym mieczem.Grace okrążyła mnie i Nakitę trzy razy, po czym przysiadła na drzewie.Paul nawet nanią nie spojrzał.Dziwne.Nakita zacisnęła dłoń na mieczu, a Barnaba wylądował na ulicy.Jego skrzydłazniknęły i teraz wyglądał jak zawsze.W koszulce, spłowiałych dżinsach i szarym prochowcu,który czasem nosił.Spokojnie ruszył w naszą stronę przez mokry trawnik.Sandy zaczęłagłośno skomleć i machać ogonem.Paul drgnął niespokojnie. Wiem, kim jesteś zakomunikował Barnabie, cofnął się kolejny krok i oparłplecami o ogrodzenie.Sandy skoczyła na nie natychmiast z drugiej strony.Metal głośnozabrzęczał. Stałeś się żniwiarzem półmroku.Zdrajcą.Jesteś gorszy od nich. Jest niegrzeczny stwierdziła Grace. Więc zepchnęłam go z dachu tak jak stał, aon zawołał głośno Au!Wiedziałam, że oskarżenie Paula zabolało Barnabę, nie dał jednak tego po sobiepoznać.Podszedł spokojnym, równym krokiem.a potem nas minął.Paul zbladł.Przerażony,zaczął przesuwać się wzdłuż płotu.Ale Barnabę interesowała Sandy.Kiedy wsunął palcemiędzy pręty ogrodzenia i przywitał się z nią przyciszonym głosem, zaczęła go radośnie lizaćpo rękach. No, już, już. Wytarł dłoń o koszulkę, a potem sięgnął po miecz, który trzymałam wdłoni.Kiedy go ujął, poczułam lekkie mrowienie i zadrżałam. Patrzcie tylko, kto zerwał sięze smyczy dodał, przyglądając się zielonemu kamieniowi. Jesteś następcą Rona, prawda?Przyszłym strażnikiem czasu?Paul milczał z uporem, ale dla wszystkich było jasne, kim jest. Mówiłam, że to on! zawołała wesoło Grace. Serafini widzieli, jak się dokądśwybiera, i wysłali mnie za nim.Nie szpiegowałam ciebie, Madison.Wiedziałam, że z Nakitąjesteś bezpieczna. Anielica latała szybko wokół mnie. Naprawdę.Wierz mi. Wierzę ci powiedziałam, a Grace szybko zatrzepotała skrzydłami i rozjaśniła siętak bardzo, że Paul po prostu nie mógł tego nie zauważyć.Ale nie zauważył.Spojrzał z ukosana Barnabę, jakby sądził, że mówiłam do niego. Spadł z dachu oznajmiła Nakita. Jest równie nieostrożny jak Madison.Przednami kilkaset bardzo trudnych lat, dopóki nie nauczą się, co robić.Paul zmarszczył brwi.Ja też nie byłam zachwycona.Grace znowu rozjaśniła sięmocniej. Och! zawołała, bo w końcu uświadomiła sobie, że Paul nie ma pojęcia o jejobecności. On mnie nie widzi? Dlaczego? Sfrunęła na dół i zatrzymała się przed jegoamuletem. Pewien strażnik, imieniem Ron, wszędzie chciał nadawać ton.Lecz amulet,który wykonał i uczniowi podarował, nadawał się tylko na złom.A więc Ron dał Paulowi kiepski amulet? Dlaczego nie jestem zaskoczona? Nakita sięroześmiała, nawet Barnaba uśmiechnął się pod nosem. Skąd się wziąłeś na moim dachu? Nie spuszczałam wzroku z zielonego kamienia,podczas gdy Barnaba obracał miecz w ręce.Mdłe światło lampy odbijało się w ostrzu. Właśnie Barnaba zaczaj wymachiwać mieczem.Wykonał serię wypadów ipchnięć, niemal zbyt szybkich, bym mogła nadążyć za nimi wzrokiem.Jego prochowiecpowiewał przy tym na wietrze.Widziałam już, jak anioły posługują się mieczami, ale Paul patrzył na ten popis zotwartymi ustami.Miecz powstał z amuletu Paula i dopóki do niego nie powróci, mockamienia będzie osłabiona.Kiedyś zdobyłam władzę nad amuletem Nakity, bo zdołałamodebrać jej miecz.Paul miał prawo się bać. Oddaj mi miecz! krzyknął, a Barnaba znieruchomiał na chwilę i zmierzył gowzrokiem.Jego oczy błyszczały gniewem, który był czymś nowym i wcale mi się niepodobał. Co robiłeś na dachu strażnika czasu ciemności? spytał Barnaba, a ja zrozumiałam,jak bardzo go to niepokoi.Mnie zresztą także [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl milosnikstop.keep.pl
. Spojrzała na mnie z krzywym uśmieszkiem. Onprzypomina mi ciebie.Też jest impulsywny.Rany, wielkie dzięki, pomyślałam.Uczeń Rona zesztywniał. Wcale nie jestem podobny do ciebie! wykrzyknął, a potem podniósł głowę dogóry, bo w powietrzu rozległ się głośny łopot skrzydeł.To byli Barnaba i Grace, a mnie od razu ulżyło.Wilgotne powietrze wypełnił naglezapach słoneczników.Ciemność rozświetlił na moment oślepiający błysk, po którym rozległsię grzmot.Burza.No tak, bardzo stosowne zakończenie. Nic nam nie jest.Wszystko w porządku powiedziałam tak głośno, jak tylkomogłam, zerkając cały czas z niepokojem w okno na piętrze.Ostatnią rzeczą, której sobieżyczyłam, był kolejny anioł z obnażonym mieczem.Grace okrążyła mnie i Nakitę trzy razy, po czym przysiadła na drzewie.Paul nawet nanią nie spojrzał.Dziwne.Nakita zacisnęła dłoń na mieczu, a Barnaba wylądował na ulicy.Jego skrzydłazniknęły i teraz wyglądał jak zawsze.W koszulce, spłowiałych dżinsach i szarym prochowcu,który czasem nosił.Spokojnie ruszył w naszą stronę przez mokry trawnik.Sandy zaczęłagłośno skomleć i machać ogonem.Paul drgnął niespokojnie. Wiem, kim jesteś zakomunikował Barnabie, cofnął się kolejny krok i oparłplecami o ogrodzenie.Sandy skoczyła na nie natychmiast z drugiej strony.Metal głośnozabrzęczał. Stałeś się żniwiarzem półmroku.Zdrajcą.Jesteś gorszy od nich. Jest niegrzeczny stwierdziła Grace. Więc zepchnęłam go z dachu tak jak stał, aon zawołał głośno Au!Wiedziałam, że oskarżenie Paula zabolało Barnabę, nie dał jednak tego po sobiepoznać.Podszedł spokojnym, równym krokiem.a potem nas minął.Paul zbladł.Przerażony,zaczął przesuwać się wzdłuż płotu.Ale Barnabę interesowała Sandy.Kiedy wsunął palcemiędzy pręty ogrodzenia i przywitał się z nią przyciszonym głosem, zaczęła go radośnie lizaćpo rękach. No, już, już. Wytarł dłoń o koszulkę, a potem sięgnął po miecz, który trzymałam wdłoni.Kiedy go ujął, poczułam lekkie mrowienie i zadrżałam. Patrzcie tylko, kto zerwał sięze smyczy dodał, przyglądając się zielonemu kamieniowi. Jesteś następcą Rona, prawda?Przyszłym strażnikiem czasu?Paul milczał z uporem, ale dla wszystkich było jasne, kim jest. Mówiłam, że to on! zawołała wesoło Grace. Serafini widzieli, jak się dokądśwybiera, i wysłali mnie za nim.Nie szpiegowałam ciebie, Madison.Wiedziałam, że z Nakitąjesteś bezpieczna. Anielica latała szybko wokół mnie. Naprawdę.Wierz mi. Wierzę ci powiedziałam, a Grace szybko zatrzepotała skrzydłami i rozjaśniła siętak bardzo, że Paul po prostu nie mógł tego nie zauważyć.Ale nie zauważył.Spojrzał z ukosana Barnabę, jakby sądził, że mówiłam do niego. Spadł z dachu oznajmiła Nakita. Jest równie nieostrożny jak Madison.Przednami kilkaset bardzo trudnych lat, dopóki nie nauczą się, co robić.Paul zmarszczył brwi.Ja też nie byłam zachwycona.Grace znowu rozjaśniła sięmocniej. Och! zawołała, bo w końcu uświadomiła sobie, że Paul nie ma pojęcia o jejobecności. On mnie nie widzi? Dlaczego? Sfrunęła na dół i zatrzymała się przed jegoamuletem. Pewien strażnik, imieniem Ron, wszędzie chciał nadawać ton.Lecz amulet,który wykonał i uczniowi podarował, nadawał się tylko na złom.A więc Ron dał Paulowi kiepski amulet? Dlaczego nie jestem zaskoczona? Nakita sięroześmiała, nawet Barnaba uśmiechnął się pod nosem. Skąd się wziąłeś na moim dachu? Nie spuszczałam wzroku z zielonego kamienia,podczas gdy Barnaba obracał miecz w ręce.Mdłe światło lampy odbijało się w ostrzu. Właśnie Barnaba zaczaj wymachiwać mieczem.Wykonał serię wypadów ipchnięć, niemal zbyt szybkich, bym mogła nadążyć za nimi wzrokiem.Jego prochowiecpowiewał przy tym na wietrze.Widziałam już, jak anioły posługują się mieczami, ale Paul patrzył na ten popis zotwartymi ustami.Miecz powstał z amuletu Paula i dopóki do niego nie powróci, mockamienia będzie osłabiona.Kiedyś zdobyłam władzę nad amuletem Nakity, bo zdołałamodebrać jej miecz.Paul miał prawo się bać. Oddaj mi miecz! krzyknął, a Barnaba znieruchomiał na chwilę i zmierzył gowzrokiem.Jego oczy błyszczały gniewem, który był czymś nowym i wcale mi się niepodobał. Co robiłeś na dachu strażnika czasu ciemności? spytał Barnaba, a ja zrozumiałam,jak bardzo go to niepokoi.Mnie zresztą także [ Pobierz całość w formacie PDF ]