[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wycią-gnął pożywienie i kazał jeść. Może znajdziemy jeszcze trochę wody powiedział.Przecząco pokręciłem głową.Moja manierka była pusta, w jego pozostało nie więcejniż pół kubka.Byłem przekonany, że chował tę odrobinę jako żelazną porcję.Parę kropelpłynu, ożywcze powietrze i nadzieja, że wkrótce znajdziemy się w lepszej sytuacji, sprawiłycud poczułem, że mogę maszerować dalej.Schodziliśmy po stromym zboczu i dotarliśmy do skraju przepaści. Tędy nie przejdziemy mówi! Mudge ale spróbujmy iść w lewo, gdzie terenobniża się łagodniej.Bardzo możliwe, że znajdziemy dogodną dla nas dolinę.Nie omylił się.Dolina, na jaką trafiliśmy, była równic dzika i pustynna jak po tamtejstronie gór, lecz liczyliśmy, że zaprowadzi nas do bardziej żyznych okolic.Szybko zapadał zmrok.Wśród nagich skał szukaliśmy w wieczornej szarówce miejscana nocleg.Byliśmy zdecydowani nocować pod gołym niebem, lecz w ostatniej chwili Mudge,który wspiął się nieco na zbocze, zawołał: Znalazłem grotę, znakomite schronienie przed chłodem, wiatrem i rosą.Obawiamsię, że zrezygnujemy z rozpalenia ogniska i z herbaty.Przecież bez wody i tak jej nie zaparzy-my.Wdrapałem się za nim do dużej, sklepionej jaskini.Nie była głęboka, ale dla nas byłodosyć miejsca.Z trudem, przezwyciężając ból wyschniętego gardła, zjadłem kawałek sucharai suszonego mięsa.Pełzając wyszukaliśmy dwa pokryte suchym piaskiem miejsca.Mudge ułożył się najednym, ja na drugim. Staraj się natychmiast zasnąć radził mi Mudge to najlepsze lekarstwo.Jutrobędziesz czuł się silniejszy.Wyruszamy o świcie i będziemy rozkoszować się wspaniałymśniadaniem.jeśli je znajdziemy.Posłuchałem tej rady szybciej, niż można przypuszczać.Spałem już chyba dość długo,gdy ocknąłem się przestraszony.W świetle księżyca dostrzegłem pana Mudge siedzącego zpistoletami w rękach i wypatrującego czegoś przed sobą. Co się stało? wykrzyknąłem, myśląc, że mój przyjaciel ujrzał coś straszliwego weśnie i chociaż chwycił za broń, jeszcze się nie obudził. Spójrz tam, spójrz odpowiedział. Czyżby to były wilki? A może hieny lubszakale? Skradają się przed wejściem do groty i świecą oczyma.Bądz gotów do obrony,wygląda na to, że szykują się do ataku.Wyraznie zobaczyłem tuzin lub więcej zwierząt, łypiących na nas ognistymi ślepiami.Właściwie widziałem tylko łby, lecz na nieznacznej wyniosłości dojrzałem całą sylwe-tkę zwierzęcia i domyśliłem się, z kim mamy do czynienia. Jestem przekonany, że żadne z wymienionych przez pana zwierząt nie zamieszkujetego kraju odpowiedziałem panu Mudge. To na pewno tylko tchórzliwe dingo.Nakrzyk lub wystrzał z pistoletu zrobią w tył zwrot i umkną.Proszę wystrzelić, a przekona siępan, że mam rację! krzyknąłem na całe gardło.Pan Mudge dał ognia.Huk powtórzony echem rozległ się w jaskini.Dingo, jak przy-puszczałem, podwinęły ogony i zawodząc tchórzliwie, rozbiegły się. Zdaje się, że byłem na wpół przytomny rzekł Mudge inaczej wiedziałbym, coto za goście.Mogłoby być nieprzyjemnie, gdyby zaatakowały nas niespodziewanie.Nie przy-puszczam jednak, aby wróciły.Na wszelki wypadek będę czuwał, a ty, Godfreyu, kładz sięspać.Przykro mi, że nocni goście przerwali ci wypoczynek.Niewiele robiłem sobie z obecności dingo, gdyż byłem całkowicie przekonany, że nieatakują one ludzi.Usnąłem szybko.Nie mogę powiedzieć, abym po przebudzeniu się o świcie był tak wypoczęty, jak bympragnął.Język miałem wyschnięty na wiór, a ból gardła niepokoił mnie bardzo.Zebrałemjednak siły i wstałem.Było już dość jasno, aby znalezć drogę.Ruszyliśmy w dół.Podczas marszu, gdy właściwie nie szedłem a kusztykałem, rozglądaliśmy się, szukającwody.Widzieliśmy już kolczaste krzaki, a nawet drzewa, lecz nigdzie ani strumyka, ani zró-dełka [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl milosnikstop.keep.pl
.Wycią-gnął pożywienie i kazał jeść. Może znajdziemy jeszcze trochę wody powiedział.Przecząco pokręciłem głową.Moja manierka była pusta, w jego pozostało nie więcejniż pół kubka.Byłem przekonany, że chował tę odrobinę jako żelazną porcję.Parę kropelpłynu, ożywcze powietrze i nadzieja, że wkrótce znajdziemy się w lepszej sytuacji, sprawiłycud poczułem, że mogę maszerować dalej.Schodziliśmy po stromym zboczu i dotarliśmy do skraju przepaści. Tędy nie przejdziemy mówi! Mudge ale spróbujmy iść w lewo, gdzie terenobniża się łagodniej.Bardzo możliwe, że znajdziemy dogodną dla nas dolinę.Nie omylił się.Dolina, na jaką trafiliśmy, była równic dzika i pustynna jak po tamtejstronie gór, lecz liczyliśmy, że zaprowadzi nas do bardziej żyznych okolic.Szybko zapadał zmrok.Wśród nagich skał szukaliśmy w wieczornej szarówce miejscana nocleg.Byliśmy zdecydowani nocować pod gołym niebem, lecz w ostatniej chwili Mudge,który wspiął się nieco na zbocze, zawołał: Znalazłem grotę, znakomite schronienie przed chłodem, wiatrem i rosą.Obawiamsię, że zrezygnujemy z rozpalenia ogniska i z herbaty.Przecież bez wody i tak jej nie zaparzy-my.Wdrapałem się za nim do dużej, sklepionej jaskini.Nie była głęboka, ale dla nas byłodosyć miejsca.Z trudem, przezwyciężając ból wyschniętego gardła, zjadłem kawałek sucharai suszonego mięsa.Pełzając wyszukaliśmy dwa pokryte suchym piaskiem miejsca.Mudge ułożył się najednym, ja na drugim. Staraj się natychmiast zasnąć radził mi Mudge to najlepsze lekarstwo.Jutrobędziesz czuł się silniejszy.Wyruszamy o świcie i będziemy rozkoszować się wspaniałymśniadaniem.jeśli je znajdziemy.Posłuchałem tej rady szybciej, niż można przypuszczać.Spałem już chyba dość długo,gdy ocknąłem się przestraszony.W świetle księżyca dostrzegłem pana Mudge siedzącego zpistoletami w rękach i wypatrującego czegoś przed sobą. Co się stało? wykrzyknąłem, myśląc, że mój przyjaciel ujrzał coś straszliwego weśnie i chociaż chwycił za broń, jeszcze się nie obudził. Spójrz tam, spójrz odpowiedział. Czyżby to były wilki? A może hieny lubszakale? Skradają się przed wejściem do groty i świecą oczyma.Bądz gotów do obrony,wygląda na to, że szykują się do ataku.Wyraznie zobaczyłem tuzin lub więcej zwierząt, łypiących na nas ognistymi ślepiami.Właściwie widziałem tylko łby, lecz na nieznacznej wyniosłości dojrzałem całą sylwe-tkę zwierzęcia i domyśliłem się, z kim mamy do czynienia. Jestem przekonany, że żadne z wymienionych przez pana zwierząt nie zamieszkujetego kraju odpowiedziałem panu Mudge. To na pewno tylko tchórzliwe dingo.Nakrzyk lub wystrzał z pistoletu zrobią w tył zwrot i umkną.Proszę wystrzelić, a przekona siępan, że mam rację! krzyknąłem na całe gardło.Pan Mudge dał ognia.Huk powtórzony echem rozległ się w jaskini.Dingo, jak przy-puszczałem, podwinęły ogony i zawodząc tchórzliwie, rozbiegły się. Zdaje się, że byłem na wpół przytomny rzekł Mudge inaczej wiedziałbym, coto za goście.Mogłoby być nieprzyjemnie, gdyby zaatakowały nas niespodziewanie.Nie przy-puszczam jednak, aby wróciły.Na wszelki wypadek będę czuwał, a ty, Godfreyu, kładz sięspać.Przykro mi, że nocni goście przerwali ci wypoczynek.Niewiele robiłem sobie z obecności dingo, gdyż byłem całkowicie przekonany, że nieatakują one ludzi.Usnąłem szybko.Nie mogę powiedzieć, abym po przebudzeniu się o świcie był tak wypoczęty, jak bympragnął.Język miałem wyschnięty na wiór, a ból gardła niepokoił mnie bardzo.Zebrałemjednak siły i wstałem.Było już dość jasno, aby znalezć drogę.Ruszyliśmy w dół.Podczas marszu, gdy właściwie nie szedłem a kusztykałem, rozglądaliśmy się, szukającwody.Widzieliśmy już kolczaste krzaki, a nawet drzewa, lecz nigdzie ani strumyka, ani zró-dełka [ Pobierz całość w formacie PDF ]