[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Siekierą? Nie.Głową!Kobieta usiadła z wrażenia.Nie wiadomo, dlaczego rzucanie głową wydało jej się o wielestraszniejsze od rzucania siekierą, choć przecież ta pierwsza w zasadzie nie ma ostrych kantówi nie robi krzywdy. Tą odrąbaną?  wymamrotała. Głupoty gada  zawyrokował Michał. We łbie mu się poprzestawiało od tego szoku.  A skąd miała wziąć inną? Rzuciła tą odrąbaną! I ona tak leciała, i. Chłopak aż sięwzdrygnął. Brrr.I upadłem, a ona wołała:  Fiiiilip.I była martwa.Całkiem. Ojej.Niezły pasztet! Była martwa i rzucała odrąbaną głową? Właśnie  odpowiedział Filip całkowicie pewny swego.Nadal się trząsł.Wokół domu zakotłowało się od policjantów. Dzień dobry, aspirant Kotek  przedstawił się jeden z funkcjonariuszy. Kto jąznalazł? Filip. Wszyscy wskazali skulonego chłopaka. Wcale jej nie znalazłem.Napadła mnie! Rzuciła się i.Była cała oblepiona krwią i.Prawie zemdlałem. I wtedy ją pan zabił? Ależ skąd.Mówię, że prawie zemdlałem, jak rzuciła we mnie tą odrąbaną głową. A więc stracił pan przytomność? Jasne, że tak! Prawie albo nawet całkiem! Nie wiem!  krzyknął histerycznie. Nicnie wiem, nic nie pamiętam.Czy to aż takie dziwne? Dostał pan kiedyś czyjąś głową? Odrąbaną? Jeszcze nie i nie liczę na takie cuda! Mało kto rzuca szczątkami ofiar w policjantów,proszę mi wierzyć, nawet maniakalni mordercy tego nie praktykują. Mężczyzna uśmiechnął sięzłośliwie. A krew? Gdzie była krew? Powinno być jej więcej, choćby na ścianach, całemnóstwo, rozumiecie, tętnice i w ogóle.Szczególnie kiedy ktoś rzuca głową, nieważne czywłasną, czy cudzą. Jezus Maria! A więc to nie jej głowa?!  Pani Stasia usiłowała wstać, ale nie dałarady. Tam były jeszcze inne zwłoki? Ależ skąd!Ze składziku wyniesiono ciało przykryte plandeką.Obok w plastikowym worku leżałocoś zakrwawionego.Było to czerwone, okrągłe i ogólnie głowopodobne.  Upiera się pan, że martwa kobieta rzuciła w pana własną głową?Wszyscy popatrzyli na siebie z trochę niepewnymi minami. Bo tak było!  wrzasnął histerycznie Filip. Aha, choruje pan na coś? Ma pan jakieś zaburzenia psychiczne? Wypraszam sobie! Poszedłem tam, bo coś mnie wołało. Jeszcze lepiej. Funkcjonariusz pokręcił głową z rezygnacją. Tylko tegobrakowało! Co mam zapisać? Miał pan omamy słuchowe, a po chwili dostał halucynacji.Tak?Czyli wąchał pan klej? Niczego nie wąchałem! Poszedłem tam po prostu i zobaczyłem Krychę.Była martwa.Z całą pewnością.Leżała.Kiedy mnie zobaczyła, wzięła głowę i traaach! Rzuciła we mnie.Policjant patrzył na chłopaka z dezaprobatą. Jasne! Wszystko jasne.Tylko jak mogła pana zobaczyć, skoro podobno nie żyła? Nie wiem! Nie mam pojęcia, ale tak było.A potem wzięła tę odrąbaną głowę. Nie ma żadnej odrąbanej głowy. Musi gdzieś być! Może wpadła pomiędzy skrzynie, deski czy co tam jeszcze jest. Pan mnie nie zrozumiał.Ta kobieta nie ma odrąbanej głowy! Czyli żyje?!  Filip znów prawie zemdlał. Nie.Nie o to chodzi.Niestety jest martwa, ale wszystko ma na swoim miejscu,włącznie z głową. Ale przecież rzuciła we mnie. Czymś innym.Na miejscu znalezliśmy tylko jakieś warzywa. Nikt nie rzucał warzywami!  obruszył się chłopak. A to co tam wynieśliście z ciałem? Takie okrągłe i zakrwawione?  zapytałaDagmara. Kapusta.Zwykła główka kapusty, fakt, umazana we krwi.Podejrzewam, że to nią w pana rzucono, ale nie mogła tego zrobić ta martwa kobieta.Filip poczerwieniał ze złości, Michał prawie zakrztusił się ze śmiechu, choć sytuacja byłapoważna. Wyobraznię to ty masz!  syknęła gniewnie Dagmara. Pani Stasiu, skąd tewarzywa? I po co Krycha w ogóle tam poszła?Pytanie zawisło nad wszystkimi jak jastrząb, bo Krychy o tej porze w ogóle nie powinnotu być.Poszła do domu jeszcze przed obiadem. Warzywa są logiczne.W schowku jest zimno i Kusiakowa trzyma tam większezapasy.Może Krycha po coś wróciła.Tylko po co? Albo ktoś ją przyniósł? Martwą.Policjanci rozlezli się po domu, zaglądali we wszystkie kąty, zbierali, co się dało i comożna by nazwać dowodami.Wzięli też wszystko, co należało do Krychy, a potem pospieszniesię oddalili.Wraz z nimi wyszedł Michał, tym razem bez psów, wrócił jednak dość szybkow towarzystwie zaaferowanego Jaśka, niosącego skrzynię z narzędziami. Jutro powymieniamy zamki  stwierdził. A na dzisiejszą noc muszą wystarczyćłańcuchy.Domu jako takiego nie da się zabezpieczyć.Przez te powybijane okna na górze ktoś tumoże wejść i spokojnie wszystkich wymordować! Boże kochany! Spokojnie wymordować? No, w szale też może, ale fakt pozostaje faktem, a jak rozumiem, przeprowadzka niewchodzi w grę. Jasiek zwrócił się do pani Stasi, która energicznie pokręciła głową. Policja nie pozwoliła nam się stąd ruszać, zresztą to i tak nierealne.Tu nie ma anijednego domu wczasowego, że o hotelu nie wspomnę.Poszli spać dobrze po północy, zmęczeni, a jednocześnie niezle wystraszeni.Krycha niegrzeszyła inteligencją, może i niespecjalnie ją lubili, ale znali.To było najgorsze.Rozmawializ nią, śmiali się, a teraz.Ktoś ją zamordował.Czy na tym skończy, czy też to dopiero początekjakiegoś szaleństwa? A jeśli ktoś zamierza po kolei zabić ich wszystkich, wchodząc w nocy do pokoi albo czatując na nich w sadzie? Pomiędzy drzewami? W zaroślach?W czyim szalonym umyśle zrodził się makabryczny plan, który zaowocował pierwszymi kto wie, czy ostatnim mordem?*%7łądna sensacji Kusiakowa obudziła ich, waląc do drzwi.Jak rozjuszony niedzwiedz miotała się po kuchni, rzucając, czym popadnie, tłukąc sięgarnkami i talerzami.Jęki i utyskiwania przerywała od czasu do czasu przekleństwamii wyzwiskami.Pani Stasia weszła do pomieszczenia i zamieniła się w słup soli. O matko jedyna! Boże kochany! Kusiakowo, kto wam to zrobił?!  wrzasnęła [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • milosnikstop.keep.pl