[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Grozne wyrazy aż tu dochodziły.Dwoje jasnych oczu ciągle patrzało.Parobcy, co na łące siedzieli, rozglądali się dokoła.Wtem jeden drugiegopotrącił i rzekł:Zyrun! patrz ino na stary dąb.na stary dąb.A co w nim? Dziupla sroga.- Nie widziszże? Pod dziuplą, hen, dwoje oczów w dziurach świeci.jakby żbikpatrzał na nas?.- Nie patrz! To czary.dąb święty.kto wie, jaki duch z niego patrzy.i co jegowzrok może?- To nie duch, ino zwierz! Albo żywy człek zaklęty.- Duchy się tak po dniu nie snują.- odezwał się pierwszy.Wszystka czeladz oczy na dąb zwróciła, lecz większą część ogarnęła trwoga.-Dąb stary.święty.co by tam w dziurze człek miał robić.- To zwierz.- Spłoszyć go!.- krzyknął pierwszy.- Zlepia mu jeszcze świecą.ja je widzę.To mówiąc chwycił łuk parobczak, naciągnął go i strzała świsnęła wpowietrzu.padła w sam otwór dębu, gdzie świeciło oko, zachwiała się - iznikła.Z nią razem i oczy z dziupli patrzeć przestały.Czeladz strwożonasiedziała w milczeniu.- Zwierzaś ubił lub skaleczył - zawołał Zyrun.- Dobrze by choć skórę zedrzeć z niego - krzyknął, zrywając się chłopak.- A jeśli ranny tylko i żyw, to ci się z dziupli bronić będzie - poczęli drudzy.Zapalczywy myśliwiec nie słuchał, poskoczył ku dębowi chwyciwszy obuszekdo pasa; drudzy się tylko przypatrywali.Jak kot począł się drapać na drzewoprzykładając doń ucha Znak dał swoim, że coś w nim słyszy.Ostrożny jednaknie wprost się do dziupli skierował.Kawał starej, grubej, nadłamanej gałęzichwyciwszy nad nią, uwiesił się na niej i spojrzał w głąb.Patrzał długo nicdojrzeć nie mogąc, choć coraz przybliżał głowę a oczy.W środku, nakryty zabitym zwierzem, któremu strzałę w oko wbił, leżał, liśćmisię cały zasypawszy, mądry Znosek.Ręką tulił oko, z którego krew mu ciekła,83bo w nim strzała uwięzła.Parobczak nie widząc i nie słysząc, aby się cośruszało, ośmielił się wreszcie rękę do dziupli wpuścić i z okrzykiem radościdobył z niej żbika, którego oko głęboko było strzałą przeszyte.Wnet począłtrząść zdobyczą, okazując go gromadzie, która się cała ku niemu rzuciła, oczomswym nie wierząc prawie.Otoczono dąb, a szczęśliwemu łowcy już w myśli niebyło sięgnąć głębiej, gdzie ducha w siebie wciągnąwszy, przyczajony leżał napół martwy Znosek.Ze żbikiem w ręku spuszczać się począł chłopak na ziemię, rzucił go potemciekawym, którzy z rąk do rąk sobie podawać zaczęli.Strzała tkwiła wbita takgłęboko w ślepie, iż ten sam, co ją puścił, siły swej poznać nie mógł.Zwierzbył już zimny, paszczę miał rozdartą, ozór wywalony.Jakoś to tak było niezrozumiałym, że żartowniś jeden począł dowodzić, iżparobczak zdychające tylko zwierzę dobił.Hałas około dębu powstał tak wielki, iż stąd aż na horodyszcze dochodził.Obejrzała się starszyzna, której ubite z dala pokazano zwierzę.Rzucili sięmłodsi z kmieci pytać, a jeden z zapaleńszych, chwyciwszy żbika za kark,poniósł go, potrząsając nim jak wróżbą.-Bogowie wieszczbę uczynili! - wołano.- %7łbik siedział w dziupli zaczajony,jeden parobczak, napatrzywszy zaledwie ślepie, go ubił.Tak siedzi w kamiennejdziupli Chwostek.i nasza strzała go tam dosięgnie.Bogowie wróżbę dają.Precz z Chwościskiem!.Więc gromada cała, co z Myszkami była, woleć zaczęła: - Aado! Kolado! Aado!I cieszyli się, i w dłonie klaskali.Inni milczeli.Wiec znużony ustawał na siłach.Wtem na skraju lasu ujrzanostarego ślepca, którego małe prowadziło chłopię, i oczy się ku niemuskierowały.- Słowan! bywaj!- zaczęto wołać - bywaj nam, stary, z pieśnią.po dawnymzwyczaju.Nasłuchując zbliżał się ślepy gęślarz powoli, po gwarze mógł już poznać, że sięzbliża do horodyszcza.Wszyscy mu radzi byli, orzezwieli ujrzawszy go, niósł zesobą woń prastarych dziejów i czasów.- Witaj, stary Słowanie!.Szedł w milczeniu, jak gdyby miejsce znał i pamiętał, wszedł przez wał, kijemsobie miejsce obmacał i usiadł na ziemi [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl milosnikstop.keep.pl
.Grozne wyrazy aż tu dochodziły.Dwoje jasnych oczu ciągle patrzało.Parobcy, co na łące siedzieli, rozglądali się dokoła.Wtem jeden drugiegopotrącił i rzekł:Zyrun! patrz ino na stary dąb.na stary dąb.A co w nim? Dziupla sroga.- Nie widziszże? Pod dziuplą, hen, dwoje oczów w dziurach świeci.jakby żbikpatrzał na nas?.- Nie patrz! To czary.dąb święty.kto wie, jaki duch z niego patrzy.i co jegowzrok może?- To nie duch, ino zwierz! Albo żywy człek zaklęty.- Duchy się tak po dniu nie snują.- odezwał się pierwszy.Wszystka czeladz oczy na dąb zwróciła, lecz większą część ogarnęła trwoga.-Dąb stary.święty.co by tam w dziurze człek miał robić.- To zwierz.- Spłoszyć go!.- krzyknął pierwszy.- Zlepia mu jeszcze świecą.ja je widzę.To mówiąc chwycił łuk parobczak, naciągnął go i strzała świsnęła wpowietrzu.padła w sam otwór dębu, gdzie świeciło oko, zachwiała się - iznikła.Z nią razem i oczy z dziupli patrzeć przestały.Czeladz strwożonasiedziała w milczeniu.- Zwierzaś ubił lub skaleczył - zawołał Zyrun.- Dobrze by choć skórę zedrzeć z niego - krzyknął, zrywając się chłopak.- A jeśli ranny tylko i żyw, to ci się z dziupli bronić będzie - poczęli drudzy.Zapalczywy myśliwiec nie słuchał, poskoczył ku dębowi chwyciwszy obuszekdo pasa; drudzy się tylko przypatrywali.Jak kot począł się drapać na drzewoprzykładając doń ucha Znak dał swoim, że coś w nim słyszy.Ostrożny jednaknie wprost się do dziupli skierował.Kawał starej, grubej, nadłamanej gałęzichwyciwszy nad nią, uwiesił się na niej i spojrzał w głąb.Patrzał długo nicdojrzeć nie mogąc, choć coraz przybliżał głowę a oczy.W środku, nakryty zabitym zwierzem, któremu strzałę w oko wbił, leżał, liśćmisię cały zasypawszy, mądry Znosek.Ręką tulił oko, z którego krew mu ciekła,83bo w nim strzała uwięzła.Parobczak nie widząc i nie słysząc, aby się cośruszało, ośmielił się wreszcie rękę do dziupli wpuścić i z okrzykiem radościdobył z niej żbika, którego oko głęboko było strzałą przeszyte.Wnet począłtrząść zdobyczą, okazując go gromadzie, która się cała ku niemu rzuciła, oczomswym nie wierząc prawie.Otoczono dąb, a szczęśliwemu łowcy już w myśli niebyło sięgnąć głębiej, gdzie ducha w siebie wciągnąwszy, przyczajony leżał napół martwy Znosek.Ze żbikiem w ręku spuszczać się począł chłopak na ziemię, rzucił go potemciekawym, którzy z rąk do rąk sobie podawać zaczęli.Strzała tkwiła wbita takgłęboko w ślepie, iż ten sam, co ją puścił, siły swej poznać nie mógł.Zwierzbył już zimny, paszczę miał rozdartą, ozór wywalony.Jakoś to tak było niezrozumiałym, że żartowniś jeden począł dowodzić, iżparobczak zdychające tylko zwierzę dobił.Hałas około dębu powstał tak wielki, iż stąd aż na horodyszcze dochodził.Obejrzała się starszyzna, której ubite z dala pokazano zwierzę.Rzucili sięmłodsi z kmieci pytać, a jeden z zapaleńszych, chwyciwszy żbika za kark,poniósł go, potrząsając nim jak wróżbą.-Bogowie wieszczbę uczynili! - wołano.- %7łbik siedział w dziupli zaczajony,jeden parobczak, napatrzywszy zaledwie ślepie, go ubił.Tak siedzi w kamiennejdziupli Chwostek.i nasza strzała go tam dosięgnie.Bogowie wróżbę dają.Precz z Chwościskiem!.Więc gromada cała, co z Myszkami była, woleć zaczęła: - Aado! Kolado! Aado!I cieszyli się, i w dłonie klaskali.Inni milczeli.Wiec znużony ustawał na siłach.Wtem na skraju lasu ujrzanostarego ślepca, którego małe prowadziło chłopię, i oczy się ku niemuskierowały.- Słowan! bywaj!- zaczęto wołać - bywaj nam, stary, z pieśnią.po dawnymzwyczaju.Nasłuchując zbliżał się ślepy gęślarz powoli, po gwarze mógł już poznać, że sięzbliża do horodyszcza.Wszyscy mu radzi byli, orzezwieli ujrzawszy go, niósł zesobą woń prastarych dziejów i czasów.- Witaj, stary Słowanie!.Szedł w milczeniu, jak gdyby miejsce znał i pamiętał, wszedł przez wał, kijemsobie miejsce obmacał i usiadł na ziemi [ Pobierz całość w formacie PDF ]