[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jeżeli valdemarscy wywiadowcy nie zdo-łali tego odkryć, tym gorzej dla nich.Jeżeli zaś nikt nie pofatygował się powiado-mić o tym Rubryka, Karal nie uważał tego za swój obowiązek. W takim razie, w pewnej chwili po przejęciu tronu po ojcu Ancar uznałKars za łatwą zdobycz, tak? Rubryk zwrócił rozmowę na temat mniej kłopo-tliwy.Karal wzruszył ramionami. Tak przypuszczam.Nigdy nie rozmawiałem z kimś z Hardornu.Uciekinie-rzy przeszli przez waszą granicę.Prawdopodobnie nie chcieli spotkać demonów,nie wiedzieli, bo i skąd, że już ich nie ma.Wiem tyle, że nagle mieliśmy na gra-nicy armię gotową do najazdu.Solaris umie dobierać dowódców, lecz oni okazalisię nie dość potężni wojownicy Ancara wydawali się mało.ludzcy. Nie byli już ludzmi odrzekł Rubryk, wyrazem twarzy dając do zrozu-mienia, że nie chce więcej mówić na ten temat.Cóż, w takim razie obaj mieli55swoje sekrety. Powinieneś znać dalszy ciąg ciągnął Karal. Solaris wycofała się doWieży Słońca i wróciła z nową decyzją samego Vkandisa. Rozejm z Valdemarem. Rubryk raczej stwierdził, niż zapytał.Karal kiwnął głową. Gdyby sytuacja nie wyglądała tak zle, kariera Solaris skończyłaby się w tejchwili.Jednak armia i magowie Ancara dokonali tylu zbrodni, że nawet jej naj-zawziętsi wrogowie przyznali jej rację. Nie istniała w Karsie rodzina nie do-tknięta skutkami wojny z Ancarem.Tortury i gwałty nie wyczerpywały listy okru-cieństw.Rubryk potrząsnął głową, jakby czemuś się dziwił. Wiesz, kiedy dotarła do nas wiadomość z Karsu i upewniliśmy się, że So-laris nie knuje zdrady, dla wielu z nas brzmiało to jak zapowiedz końca świata.Rozejm z Karsem to szaleństwo.Większość ludzi nie wierzyła, że potrwa ondługo.Szybka zmiana na twarzy przewodnika dała Karalowi do zrozumienia, że onteż tak uważał. Pewnie twoich rodaków nie uszczęśliwiła ta nowina, zwłaszcza żołnierzy.Rubryk skrzywił się. Kiedy wasi kapłani-magowie przyszli na północ i pomogli pokonać armięAncara, przekonali nawet najbardziej opornych, że zamierzacie dotrzymać warun-ków pokoju.Wtedy większość z nas pogodziła się z sytuacją.Jednakże niektórzydo dziś nie mogą jej zaakceptować.W ciągu krótkiego czasu tyle zmieniło sięw samym Valdemarze i poza jego granicami, iż ludzie są oszołomieni.Karal westchnął i przyłapał się na ziewnięciu.Która godzina? Pewnie to samo można powiedzieć o nas odparł. Z wyjątkiem dwóchgrup.Rubryk podniósł pytająco brwi. Mam na myśli tych, którzy bez zastrzeżeń popierają Solaris, jak Ulrich, poprostu dlatego, iż jest ona Synem Słońca i została wybrana przez samego Vkandi-sa, a druga grupa to ci, którzy byli zbyt młodzi, by walczyć z Valdemarem.Oni niepamiętają was z pola bitwy, nie muszą pokonywać starych uprzedzeń.W pewnymwieku świat każdego dnia wydaje się stworzony na nowo. Hm Rubryk zastanawiał się chwilę, może zauważył, że Karal nie po-wiedział, do której grupy sam się zalicza, potem wyciągnął się na krześle. Tąoptymistyczną uwagą proponuję zakończyć naszą rozmowę i poszukać ciepłegołóżka. Optymistyczna? Może.jeżeli stare przesądy zginą, a nowe pokolenie zdołaprzełamać barierę niezrozumienia. Dobry pomysł zgodził się Karal. Wybacz mi nadzieję, że zła pogodapowstrzyma nas przed zbyt wczesnym wyruszeniem w drogę!56Rubryk tylko się roześmiał. Niczego nie obiecuję odpowiedział. Ale jeśli to burza wywołanaprzez magów a tak przypuszczam powinna skończyć się najpózniej okołopółnocy.Karal westchnął.Ulrich nie spał, kiedy Karal dotarł do komnaty.Wysłuchał szczegółowej rela-cji sekretarza, nie przerywając słowem.W końcu skinął głową. Zwietnie sobie poradziłeś rzekł. Powiedziałeś to, co powinienwiedzieć a może, mając świadectwo naocznego świadka, przekaże swymzwierzchnikom opowieść o cudach bardziej wiarygodnie, nie tylko jako plotkę.Karal przeciągnął się. Mistrzu, muszę ci powiedzieć, że chociaż bardzo lubię naszego przewod-nika, nie chciałbym jeszcze raz odbyć takiej rozmowy.Jest bardzo dobry, bardzosubtelny.Gdyby to od niego zależało, mógłby wydobyć ze mnie o wiele więcej,niż zamierzałem mu powiedzieć.Prawdopodobnie czekał na okazję wypytaniamnie w cztery oczy.Teraz wie tyle, ile powinien, lecz jeszcze trochę, a wyjawił-bym za dużo lub powiedział coś, co mógłby zle zrozumieć.Ulrich zastanawiał się chwilę, wpatrzony w ogień na kominku. Chyba masz rację odezwał się wreszcie. Nieprzypadkowo zaczął ciępytać wtedy, kiedy mnie nie było w pobliżu.Następna taka rozmowa powinnaodbyć się w mojej obecności [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl milosnikstop.keep.pl
.Jeżeli valdemarscy wywiadowcy nie zdo-łali tego odkryć, tym gorzej dla nich.Jeżeli zaś nikt nie pofatygował się powiado-mić o tym Rubryka, Karal nie uważał tego za swój obowiązek. W takim razie, w pewnej chwili po przejęciu tronu po ojcu Ancar uznałKars za łatwą zdobycz, tak? Rubryk zwrócił rozmowę na temat mniej kłopo-tliwy.Karal wzruszył ramionami. Tak przypuszczam.Nigdy nie rozmawiałem z kimś z Hardornu.Uciekinie-rzy przeszli przez waszą granicę.Prawdopodobnie nie chcieli spotkać demonów,nie wiedzieli, bo i skąd, że już ich nie ma.Wiem tyle, że nagle mieliśmy na gra-nicy armię gotową do najazdu.Solaris umie dobierać dowódców, lecz oni okazalisię nie dość potężni wojownicy Ancara wydawali się mało.ludzcy. Nie byli już ludzmi odrzekł Rubryk, wyrazem twarzy dając do zrozu-mienia, że nie chce więcej mówić na ten temat.Cóż, w takim razie obaj mieli55swoje sekrety. Powinieneś znać dalszy ciąg ciągnął Karal. Solaris wycofała się doWieży Słońca i wróciła z nową decyzją samego Vkandisa. Rozejm z Valdemarem. Rubryk raczej stwierdził, niż zapytał.Karal kiwnął głową. Gdyby sytuacja nie wyglądała tak zle, kariera Solaris skończyłaby się w tejchwili.Jednak armia i magowie Ancara dokonali tylu zbrodni, że nawet jej naj-zawziętsi wrogowie przyznali jej rację. Nie istniała w Karsie rodzina nie do-tknięta skutkami wojny z Ancarem.Tortury i gwałty nie wyczerpywały listy okru-cieństw.Rubryk potrząsnął głową, jakby czemuś się dziwił. Wiesz, kiedy dotarła do nas wiadomość z Karsu i upewniliśmy się, że So-laris nie knuje zdrady, dla wielu z nas brzmiało to jak zapowiedz końca świata.Rozejm z Karsem to szaleństwo.Większość ludzi nie wierzyła, że potrwa ondługo.Szybka zmiana na twarzy przewodnika dała Karalowi do zrozumienia, że onteż tak uważał. Pewnie twoich rodaków nie uszczęśliwiła ta nowina, zwłaszcza żołnierzy.Rubryk skrzywił się. Kiedy wasi kapłani-magowie przyszli na północ i pomogli pokonać armięAncara, przekonali nawet najbardziej opornych, że zamierzacie dotrzymać warun-ków pokoju.Wtedy większość z nas pogodziła się z sytuacją.Jednakże niektórzydo dziś nie mogą jej zaakceptować.W ciągu krótkiego czasu tyle zmieniło sięw samym Valdemarze i poza jego granicami, iż ludzie są oszołomieni.Karal westchnął i przyłapał się na ziewnięciu.Która godzina? Pewnie to samo można powiedzieć o nas odparł. Z wyjątkiem dwóchgrup.Rubryk podniósł pytająco brwi. Mam na myśli tych, którzy bez zastrzeżeń popierają Solaris, jak Ulrich, poprostu dlatego, iż jest ona Synem Słońca i została wybrana przez samego Vkandi-sa, a druga grupa to ci, którzy byli zbyt młodzi, by walczyć z Valdemarem.Oni niepamiętają was z pola bitwy, nie muszą pokonywać starych uprzedzeń.W pewnymwieku świat każdego dnia wydaje się stworzony na nowo. Hm Rubryk zastanawiał się chwilę, może zauważył, że Karal nie po-wiedział, do której grupy sam się zalicza, potem wyciągnął się na krześle. Tąoptymistyczną uwagą proponuję zakończyć naszą rozmowę i poszukać ciepłegołóżka. Optymistyczna? Może.jeżeli stare przesądy zginą, a nowe pokolenie zdołaprzełamać barierę niezrozumienia. Dobry pomysł zgodził się Karal. Wybacz mi nadzieję, że zła pogodapowstrzyma nas przed zbyt wczesnym wyruszeniem w drogę!56Rubryk tylko się roześmiał. Niczego nie obiecuję odpowiedział. Ale jeśli to burza wywołanaprzez magów a tak przypuszczam powinna skończyć się najpózniej okołopółnocy.Karal westchnął.Ulrich nie spał, kiedy Karal dotarł do komnaty.Wysłuchał szczegółowej rela-cji sekretarza, nie przerywając słowem.W końcu skinął głową. Zwietnie sobie poradziłeś rzekł. Powiedziałeś to, co powinienwiedzieć a może, mając świadectwo naocznego świadka, przekaże swymzwierzchnikom opowieść o cudach bardziej wiarygodnie, nie tylko jako plotkę.Karal przeciągnął się. Mistrzu, muszę ci powiedzieć, że chociaż bardzo lubię naszego przewod-nika, nie chciałbym jeszcze raz odbyć takiej rozmowy.Jest bardzo dobry, bardzosubtelny.Gdyby to od niego zależało, mógłby wydobyć ze mnie o wiele więcej,niż zamierzałem mu powiedzieć.Prawdopodobnie czekał na okazję wypytaniamnie w cztery oczy.Teraz wie tyle, ile powinien, lecz jeszcze trochę, a wyjawił-bym za dużo lub powiedział coś, co mógłby zle zrozumieć.Ulrich zastanawiał się chwilę, wpatrzony w ogień na kominku. Chyba masz rację odezwał się wreszcie. Nieprzypadkowo zaczął ciępytać wtedy, kiedy mnie nie było w pobliżu.Następna taka rozmowa powinnaodbyć się w mojej obecności [ Pobierz całość w formacie PDF ]