[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.A propos, Merlinus Ambrosius wygł osił proroctwo o PanuBultitude.- Och! Co powiedział?- Powiedział, że przed Bożym Narodzeniem ten miś dokona najwspanialszego wyczynu,jakiego nie dokonał jeszcze żaden niedzwiedz w Brytanii poza jednym, o którym nikt z nas niesłyszał.Wciąż coś takiego wtrąca, kiedy mówimy o zupełnie innych sprawach, i wypowiada to całkieminnym głosem.Jakby niezależnie od swojej woli.I jakby nie bardzo zdawał sobie sprawę z tego, comówi.Jakby coś w rodzaju migawki otwierał o się w jego mó zgu i natychmiast zamykało.Trudno siędo tego przyzwyczaić.- Czy nie kłócili się znowu, on i MacPhee?- Raczej nie.Według mnie, Merlinus Ambrosius nie traktuje MacPheego poważ nie.Jak wiesz,MacPhee ma skłonność do zaprzeczania wszystkiemu, i to w dość bezceremonialny sposób, więcMerlinus doszedł chyba do wniosku, że jest on błaznem Przewodniczącego.I chyba go już polubił.Natomiast nie sądzę, by MacPhee polubił Merlinusa.- Czy w końcu doszliście do omówienia aktualnej sytuacji?- Jak by to powiedzieć.- Dimble zmarszczył czoło.- W pewnym sensie.Tylko że wciąż byłynieporozumienia.Wynikła sprawa męża Ivy, no wiesz.który jest w więzieniu.Merlinusnatychmiast oświadczył, że najprościej będzie wziąć więzienie szturmem.Wciąż mówi takie rzeczy.- Cecilu - powiedziała nagle pani Dimble - czy sądzisz, że będzie z niego jakiś pożytek?- Wydaje się, że jest w stanie wiele zrobić , jeśli o to ci chodził o.W tym sensie jest bardziejgrozny, będąc bardziej użyteczny.- Ale co konkretnie? - spytała jego żona.- Wszechświat jest tak skomplikowany - zauważył nieoczekiwanie doktor Dimble.- To powtarzasz dość często, kochanie.- Tak? - Uśmiechnął się.- Ciekawe, jak często? Tak samo często jak ty opowiadasz tęhistoryjkę o kucyku i pułapce w Dawlish?- Cecil! Nie opowiadałam jej od lat!- Moja droga, słyszałem, jak przedwczoraj wieczorem opowiadałaś ją Camilli.- Och, Camilii! To zupełnie co innego.Ona jej nigdy przedtem nie słyszała.- Nie wiem, czy możemy być pewni nawet tego, że.że wszechświat jest tak skomplikowany.Przez chwilę oboje milczeli.- Ale co z Merlinem? - zapytała w końcu pani Dimble.- Czy nie zauważyłaś, że wszechświat, a nawet każda jego cząstka, wciąż jakby skupia się,zawęża, staje jednym punktem?Jego żona czekała w milczeniu jak ktoś, kto na podstawie długiego doświadczenia dobrze znaprocesy zachodzące w umyśle swojego rozmówcy.- Chodzi mi o to - rzekł doktor Dimble, odpowiadając na pytanie, którego nie zadała - że jeśliczłowiek poszpera w jakimś kolegium uniwersyteckim albo szkole, albo parafii, w czymkolwiek, wdanym punkcie historii zawsze stwierdza, że przed tym punktem był czas, gdy było więcejswobody wyboru, kiedy kontrasty nie był y tak ostre.I przeciwnie: ż e po tym punkcie nadejdzieczas, gdy wyboru trzeba będzie dokonywać o wiele szybciej, gdy będzie coraz trudniej się wahać,pozostawać na uboczu.Dobro wciąż staje się lepsze, a zło wciąż staje się gorsze.Możliwościzachowania neutralności coraz bardziej się kurczą.Wszystko polega na tym, by wciąż dokonywaćswojego wyodrębnienia z czasu, by stawiać sprawy coraz ostrzej, coraz twardziej, aby sobie niepobłażać.Jak w tym wierszu o niebie i piekle zmierzają do szczęśliwego Zródziemia z obucychstron.Jak to brzmiało? Coś o pożeraniu każdego dnia". aż wszystko się przemieni"? Zaniknie"? Bo nie zostanie pożarte", to by nie pasowało.Pamięć coraz bardziej ostatnio mniezawodzi.Znasz ten wiersz, Margery?- To, co mówiłeś, bardziej mi przypominało ten urywek z Biblii o przewiewaniu zboża.Ooddzielaniu ziarna od plew.Albo jak u Browninga: %7łycie to tylko sprawa strasznego wyboru".- Właśnie! Ale nie tylko w sensie moralnego wyboru.Wszystko coraz bardziej się różnicuje.Ewolucja to nic innego jak coraz wię ksze zróżnicowanie między gatunkami.Umysły stają się corazbardziej uduchowione, materia coraz bardziej materialna.Nawet w literaturze- poezja i proza corazbardziej oddalają się od siebie.Pani Dimble, nauczona długoletnim doświadczeniem współżycia ze swoim mężem, szybkooddaliła zagrożenie sprowadzenia rozmowy na tematy czysto literackie.- Tak - powiedziała.- Duch i materia, oczywiście.To wyjaśnia, dlaczego takim ludziom jakStuddockowie tak trudno o szczęście w małżeństwie.- Studdockowie? - powtórzy! Dimble, patrząc na nią z lekkim roztargnieniem.Domoweproblemy tej młodej pary interesowały go o wiele mniej niż jego żonę.- Ach, rozumiem.Tak, tochyba ma coś z tym wspólnego.Ale wróćmy do Merlina.A z tego wszystkiego moż na wysnućnastępujące wnioski.Człowiek z jego epoki miał pewne prerogatywy, których my dzisiaj niemamy.Sama Ziemia bardziej przypominała zwierzę, a procesy mentalne bardziej przypominał ydziałania fizyczne.No i byli wszędzie.jak by to nazwać.obojętni.- Obojętni?.- Nie chcę przez to powiedzieć, że może być coś naprawdę neutralnego.Byt obdarzonyświadomością albo jest posłuszny Bogu, albo Mu się sprzeciwia.Mogą być jednak istoty neutralnewobec nas.- Masz na myśli eldile.anioły?- No cóż, słowo anioł jest zbyt ogólnikowe.Myślę o czymś innym.Nawet Oyeresu nie sąaniołami w takim sensie jak nasi aniołowie stróże.Z formalnego punktu widzenia są Inteligencjami.Rzecz w tym, że jeśli przy końcu świata stanie się jasne, który z eldilów jest aniołem, a którydiabłem, i nawet jeśli dzisiaj potrafimy już dokonać takiej oceny, to nie był o to takie jasne wczasach Merlina.Na Ziemi istniały stworzenia zajmujące się tylko swoimi sprawami.Nie były aniduchami służebnymi, posłanymi, aby pomóc ludziom, ani wrogami próbującymi nam szkodzić.Nawet u świętego Pawła można znalezć odniesienia do istot, które nie pasują do naszych dwóchkolumn aniołów i diabłów.A jeśli się jeszcze bardziej cofniemy w czasie.Wszyscy ci bogowie.elfy, karły, wodniki i nimfy, fate, longa-evi.[Zob.CS.Lewis, Odrzucony obraz, rozdz.III iVI.] Ty i ja wiemy zbyt wiele, aby sądzić, że to tylko iluzje.- Myślisz, że takie byty istnieją?- Myślę, że istniały.Myślę, że wówczas było dla nich miejsce.Pózniej wszechświat wyostrzyłsię".jakby skupił w sobie.Ale chyba nie wszystkie stworzenia rozumne [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl milosnikstop.keep.pl
.A propos, Merlinus Ambrosius wygł osił proroctwo o PanuBultitude.- Och! Co powiedział?- Powiedział, że przed Bożym Narodzeniem ten miś dokona najwspanialszego wyczynu,jakiego nie dokonał jeszcze żaden niedzwiedz w Brytanii poza jednym, o którym nikt z nas niesłyszał.Wciąż coś takiego wtrąca, kiedy mówimy o zupełnie innych sprawach, i wypowiada to całkieminnym głosem.Jakby niezależnie od swojej woli.I jakby nie bardzo zdawał sobie sprawę z tego, comówi.Jakby coś w rodzaju migawki otwierał o się w jego mó zgu i natychmiast zamykało.Trudno siędo tego przyzwyczaić.- Czy nie kłócili się znowu, on i MacPhee?- Raczej nie.Według mnie, Merlinus Ambrosius nie traktuje MacPheego poważ nie.Jak wiesz,MacPhee ma skłonność do zaprzeczania wszystkiemu, i to w dość bezceremonialny sposób, więcMerlinus doszedł chyba do wniosku, że jest on błaznem Przewodniczącego.I chyba go już polubił.Natomiast nie sądzę, by MacPhee polubił Merlinusa.- Czy w końcu doszliście do omówienia aktualnej sytuacji?- Jak by to powiedzieć.- Dimble zmarszczył czoło.- W pewnym sensie.Tylko że wciąż byłynieporozumienia.Wynikła sprawa męża Ivy, no wiesz.który jest w więzieniu.Merlinusnatychmiast oświadczył, że najprościej będzie wziąć więzienie szturmem.Wciąż mówi takie rzeczy.- Cecilu - powiedziała nagle pani Dimble - czy sądzisz, że będzie z niego jakiś pożytek?- Wydaje się, że jest w stanie wiele zrobić , jeśli o to ci chodził o.W tym sensie jest bardziejgrozny, będąc bardziej użyteczny.- Ale co konkretnie? - spytała jego żona.- Wszechświat jest tak skomplikowany - zauważył nieoczekiwanie doktor Dimble.- To powtarzasz dość często, kochanie.- Tak? - Uśmiechnął się.- Ciekawe, jak często? Tak samo często jak ty opowiadasz tęhistoryjkę o kucyku i pułapce w Dawlish?- Cecil! Nie opowiadałam jej od lat!- Moja droga, słyszałem, jak przedwczoraj wieczorem opowiadałaś ją Camilli.- Och, Camilii! To zupełnie co innego.Ona jej nigdy przedtem nie słyszała.- Nie wiem, czy możemy być pewni nawet tego, że.że wszechświat jest tak skomplikowany.Przez chwilę oboje milczeli.- Ale co z Merlinem? - zapytała w końcu pani Dimble.- Czy nie zauważyłaś, że wszechświat, a nawet każda jego cząstka, wciąż jakby skupia się,zawęża, staje jednym punktem?Jego żona czekała w milczeniu jak ktoś, kto na podstawie długiego doświadczenia dobrze znaprocesy zachodzące w umyśle swojego rozmówcy.- Chodzi mi o to - rzekł doktor Dimble, odpowiadając na pytanie, którego nie zadała - że jeśliczłowiek poszpera w jakimś kolegium uniwersyteckim albo szkole, albo parafii, w czymkolwiek, wdanym punkcie historii zawsze stwierdza, że przed tym punktem był czas, gdy było więcejswobody wyboru, kiedy kontrasty nie był y tak ostre.I przeciwnie: ż e po tym punkcie nadejdzieczas, gdy wyboru trzeba będzie dokonywać o wiele szybciej, gdy będzie coraz trudniej się wahać,pozostawać na uboczu.Dobro wciąż staje się lepsze, a zło wciąż staje się gorsze.Możliwościzachowania neutralności coraz bardziej się kurczą.Wszystko polega na tym, by wciąż dokonywaćswojego wyodrębnienia z czasu, by stawiać sprawy coraz ostrzej, coraz twardziej, aby sobie niepobłażać.Jak w tym wierszu o niebie i piekle zmierzają do szczęśliwego Zródziemia z obucychstron.Jak to brzmiało? Coś o pożeraniu każdego dnia". aż wszystko się przemieni"? Zaniknie"? Bo nie zostanie pożarte", to by nie pasowało.Pamięć coraz bardziej ostatnio mniezawodzi.Znasz ten wiersz, Margery?- To, co mówiłeś, bardziej mi przypominało ten urywek z Biblii o przewiewaniu zboża.Ooddzielaniu ziarna od plew.Albo jak u Browninga: %7łycie to tylko sprawa strasznego wyboru".- Właśnie! Ale nie tylko w sensie moralnego wyboru.Wszystko coraz bardziej się różnicuje.Ewolucja to nic innego jak coraz wię ksze zróżnicowanie między gatunkami.Umysły stają się corazbardziej uduchowione, materia coraz bardziej materialna.Nawet w literaturze- poezja i proza corazbardziej oddalają się od siebie.Pani Dimble, nauczona długoletnim doświadczeniem współżycia ze swoim mężem, szybkooddaliła zagrożenie sprowadzenia rozmowy na tematy czysto literackie.- Tak - powiedziała.- Duch i materia, oczywiście.To wyjaśnia, dlaczego takim ludziom jakStuddockowie tak trudno o szczęście w małżeństwie.- Studdockowie? - powtórzy! Dimble, patrząc na nią z lekkim roztargnieniem.Domoweproblemy tej młodej pary interesowały go o wiele mniej niż jego żonę.- Ach, rozumiem.Tak, tochyba ma coś z tym wspólnego.Ale wróćmy do Merlina.A z tego wszystkiego moż na wysnućnastępujące wnioski.Człowiek z jego epoki miał pewne prerogatywy, których my dzisiaj niemamy.Sama Ziemia bardziej przypominała zwierzę, a procesy mentalne bardziej przypominał ydziałania fizyczne.No i byli wszędzie.jak by to nazwać.obojętni.- Obojętni?.- Nie chcę przez to powiedzieć, że może być coś naprawdę neutralnego.Byt obdarzonyświadomością albo jest posłuszny Bogu, albo Mu się sprzeciwia.Mogą być jednak istoty neutralnewobec nas.- Masz na myśli eldile.anioły?- No cóż, słowo anioł jest zbyt ogólnikowe.Myślę o czymś innym.Nawet Oyeresu nie sąaniołami w takim sensie jak nasi aniołowie stróże.Z formalnego punktu widzenia są Inteligencjami.Rzecz w tym, że jeśli przy końcu świata stanie się jasne, który z eldilów jest aniołem, a którydiabłem, i nawet jeśli dzisiaj potrafimy już dokonać takiej oceny, to nie był o to takie jasne wczasach Merlina.Na Ziemi istniały stworzenia zajmujące się tylko swoimi sprawami.Nie były aniduchami służebnymi, posłanymi, aby pomóc ludziom, ani wrogami próbującymi nam szkodzić.Nawet u świętego Pawła można znalezć odniesienia do istot, które nie pasują do naszych dwóchkolumn aniołów i diabłów.A jeśli się jeszcze bardziej cofniemy w czasie.Wszyscy ci bogowie.elfy, karły, wodniki i nimfy, fate, longa-evi.[Zob.CS.Lewis, Odrzucony obraz, rozdz.III iVI.] Ty i ja wiemy zbyt wiele, aby sądzić, że to tylko iluzje.- Myślisz, że takie byty istnieją?- Myślę, że istniały.Myślę, że wówczas było dla nich miejsce.Pózniej wszechświat wyostrzyłsię".jakby skupił w sobie.Ale chyba nie wszystkie stworzenia rozumne [ Pobierz całość w formacie PDF ]