[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Dobrze, Cedric - mówił do telefonu.- Nic się nie martw.To nietwoja wina.Zajmę się tym.Zaraz tam jadę.Wracasz do Anglii? - dopytywała Olimpia.Tylko na kilka dni.Chodzi o Norrisa Banyona.Dobrze go zna-łaś?Był szefem księgowości, kilka tygodni temu nagle odszedł.Nigdy go nie lubiłam.SR Okazuje się, że słusznie.Od kilku lat fałszował księgi.Jak to możliwe? Jak tylko złożyliście wstępną ofertę, księgowiwynajęci przez Leonate Europa przekopali wszystkie księgi.Twierdzili, że wszystko jest w porządku.Banyon miał czas, żeby zatrzeć ślady.Oczywiście gdy tylkozniknął, wszystko zaczęło wychodzić na jaw.Czy to oznacza katastrofę?Aż tak zle nie jest, ale Cedric obwinia siebie.Muszę tam poje-chać, żeby go uspokoić.Od śmierci żony w zeszłym roku jestzupełnie sam.Nie ma nikogo, kto pomógłby mu przyjść do sie-bie.Olimpia zdumiała się.Jak mogła, nie wiedzieć, że żona Cedricaumarła?Pojadę z tobą.Na pewno się przydam.Z pewnością wolałby, żebyś się o tym nie dowiedziała.Cedricuważa to za swoją zawodową kompromitację.Wrócę za kilkadni.Do tego czasu zachowuj się jak turystkai poznawaj miasto.- Rzucił okiem na zegarek.- O świcie jestsamolot.Powinienem już iść.Chciało jej się płakać z rozczarowania.To nie może się takskończyć, jeszcze nie.Przez chwilę trzymał jej dłoń, w końcu lekko dotknął ustami jejwarg i pospiesznie wyszedł.Z balkonu widziała, jak wsiada dosamochodu i jedzie w dół wzgórza.Rozejrzała się wokół.Apartament był szczytem luksusu, symbo-lem życia, jakie chciała wieść.Tyle że była tu zupełnie sama.Skracała sobie czas, zwiedzając Neapol.Wynajętym samo-chodem wyjeżdżała poza miasto, zatrzymywała się w małychrestauracjach i wracała do hotelu możliwie jak najpózniej.SR Kraj był piękny, zatoka zachwycająca, ale bez Jacka wszystkobyło nie tak.Chociaż może ta rozłąka była jej potrzebna, bo gdy odjechał,ogarnęła ją tęsknota, która pomogła Olimpii zrozumieć, czegonaprawdę pragnie.Wciąż myślała o Jacku i planowała, jak muopowie o zmianie, która w niej nastąpiła.Z pewnością uśmiejąsię serdecznie z tego, jak pokonywała swoje zahamowania.Apotem.Każdego dnia szła na lunch do gospody, w której jedli z Jackiemkolację, i jeśli to tylko było możliwe, siadała przy tym samymstoliku.A potem szukała zajęcia, które zapełniłoby jej popołu-dnie.Poza turystycznymi atrakcjami, najbardziej fascynował ją wielkibudynek, należący do Leonate Europa.Tak bardzo chciała zo-baczyć go od środka, że pewnego dnia zapuściła się aż na pod-ziemny parking.Chyba nie stałoby się nic złego, gdyby poszła się przedstawić?Ostatecznie przecież podpisała kontrakt i lada moment miałapodjąć tu pracę.Mogłaby wreszcie spotkać się z Enrikiem Le-onatem.A może nawet z samym Primem Rinuccim.Uśmiechnęła się do siebie, gdy uświadomiła sobie, że wcale jejnie zależy na tym spotkaniu.Teraz liczył się tylko Jack.Włączyła silnik i skierowała się w stronę wyjazdu z parkingu.Było pózne popołudnie, najgorsza pora na poruszanie się pomieście.W godzinach szczytu na jezdniach panował niesamowi-ty tłok i wkrótce zupełnie się pogubiła.Kiedy kierowca za niągwałtownie zatrąbił, przerażona skręciła i zbyt pózno zoriento-wała się, że wybrała niewłaściwy kierunek.SR - Cholera! - mruknęła, próbując jednocześnie zahamować i skrę-cić.Na przednią szybę padł jakiś cień, który niepokojąco szybkozniknął.- O nie! - krzyknęła, wyskakując z auta.- Co ja narobiłam?- Nabiłaś mi guza - dobiegł z ziemi męski głos.Szczęśliwie brzmiał całkiem zdrowo, a nawet wesoło.- Chyba cię nie potrąciłam?Nie.Uskoczyłem z drogi i potknąłem się.- Ostrożnie podniósłsię z ziemi.- Nie wiedziałem, że krawężniki są takie twarde.-Pomasował łokieć.Muszę jechać, ale nie mogę cię tak zostawić.Dasz radę wsiąśćdo auta?A może ja poprowadzę?Tak chyba będzie lepiej - przyznała z ulgą.- Ulice w Neapolusą.no, nie wiem.Nie tylko w Neapolu - powiedział, kiedy już ruszyli.- W całychWłoszech na drogach włosy jeżą się na głowie.Nie jesteś Włoszką, prawda?Sądząc z akcentu, ty też.Anglik?Powiedzmy, że tak było na początku.Teraz już sam nie wiem,kim jestem.Jak się nazywasz?Olimpia Lincoln.Luke Cayman.- Cayman? - Spojrzała na niego uważnie.- Czy jesteśspokrewniony z Jackiem Caymanem? Pracuje w Leonate.Nie zdążył odpowiedzieć, gdy błyszczący sportowy wóz zaje-chał im drogę.Luke zahamował gwałtownie, wyrzucając wią-zankę neapolitańskich przekleństw.Zanim sytuacja sięSR rozwikłała, czemu towarzyszyło mnóstwo trąbienia i okrzyków,zdołał się opanować i zastanowić nad pytaniem.Zdawał sobie sprawę, że powinien uważać na to, co mówi.Znałtylko jedną osobę, która mogłaby podać się za Jacka Caymana.Jego brat, Primo Nadęty Nudziarz, musiał coś kombinować.To by wyglądało na mojegp brata - powiedział z namysłem.Brata?Właśnie.Obaj urodziliśmy się w Anglii.Ty też pracujesz w firmie?-W Leonate? Nie, ale również zajmuję się elektroniką.Właśnieteraz od nich wracam.Wiesz co? Znam małą knajpkę w pobliżu,a po tym, jak mi napędziłaś stracha, muszę coś przekąsić.Nigdy nie biorę auta, gdy muszę być w  Leonate" - powiedziałLuke, kiedy już siedzieli nad pizzą i kawą.- Pobliskie ulice sątak zatłoczone, że szybciej jest na piechotę.Ale skąd ty się tamznalazłaś?Ja tam pracuję.tak jakby.Przeszłam z angielskiej firmy CurtisElectronics.Przenieśli cię?Można tak powiedzieć.Jestem tu, żeby się szkolić w interesach,języku i czym się tylko da.To pomysł Jacka?Przede wszystkim mój [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • milosnikstop.keep.pl