[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Bourne wstrzymał oddech, gdy Soraja zaczęła znów zszywać ranę.- Zdrowo ci przyłożył - powiedziała.- Co on tu robi? I co ma do ciebie?Bourne wpatrzył się w niski sufit.Zdążył się przyzwyczaić do zdrad CIA.Nawettrochę zobojętniał na wykalkulowane okrucieństwo agencji.Ale trudno mu było pojąć tęhipokryzję.Dyrektor CIA bardzo chętnie korzystał z jego usług, kiedy nie miał innegowyjścia, a jednocześnie stale uważał go za wroga.- Lerner to osobisty pitbul Starego - wycedził Bourne przez zaciśnięte zęby.- Założę się, że dostał rozkaz wykonania egzekucji.Soraja spojrzała na niego ze zdumieniem.- I mówisz o tym tak spokojnie?Bourne się skrzywił, gdy igła weszła w ciało, a za nią nić chirurgiczna.- W tej sytuacji nic innego nie pozostaje, jak tylko zachować spokój.- Ale twoja własna agencja.- Sorajo, zrozum, CIA nigdy nie była moją agencją.Wciągnięto mnie do niej przezpewną grupę do tajnych zadań specjalnych.Pracowałem ze swoim kontrolerem, nie ze Starymczy kimkolwiek innym w CIA.To samo odnosi się do Martina.Według surowego kodeksuagencji, jestem pracownikiem niezależnym, wolnym strzelcem.Zostawiła go na moment i weszła do łazienki.Wróciła chwilę pózniej ze ściereczkąnamoczoną w gorącej wodzie.Przycisnęła ją do świeżo zszytej rany i trzymała, czekając, ażustanie krwawienie.- Jasonie, spójrz na mnie.Dlaczego na mnie nie patrzysz? Spojrzał w jej piękne oczy.- Bo wtedy nie widzę ciebie, tylko Marie.Soraja, nagle przybita, usiadła na brzegułóżka.- Jesteśmy takie podobne? Wrócił do studiowania sufitu kajuty.- Wręcz przeciwnie.Całkowicie się różnicie.- Więc dlaczego.?Kajutę wypełniło głębokie buczenie syreny okrętowej rorowca.Moment pózniejpoczuli lekkie szarpnięcie, potem łagodne kołysanie.Wypływali z portu, rozpoczynali podróżprzez Morze Czarne do Stambułu.- Uważam, że jesteś mi winien wyjaśnienie - powiedziała cicho.- Czy my.? To znaczy, przedtem.- Nie.Nigdy bym cię o to nie poprosiła.- A ja? Prosiłem?- Oj, Jasonie, chyba znasz siebie trochę lepiej.- Fadiego też bym nie zabrał z celi.I nie dałbym się wciągnąć w pułapkę na plaży.-Przeniósł wzrok na jej twarz pełną cierpliwego oczekiwania.- Samo to, że nie mogę sobiewielu rzeczy przypomnieć, jest wystarczająco przygnębiające.- Miał tylko strzępywspomnień.własnych i.kogoś jeszcze.- Ale fakt, że przez to popełniam błędy.- Ale dlaczego?- Doktor Sunderland wprowadził do synaps mojego mózgu pewne proteiny.- Starałsię usiąść i zbył machnięciem ręki jej chęć pomocy.- Sunderland i Fadi to spółka.Ta terapia była częścią planu Fadiego.- Jasonie, już o tym rozmawialiśmy.To szaleństwo.Po pierwsze, skąd Fadi bywiedział, że potrzebujesz specjalisty od leczenia amnezji? Po drugie, do którego pójdziesz?- Dobre pytania.Niestety wciąż nie znam odpowiedzi.Ale pomyśl: Fadi miał dośćinformacji o CIA, Lindrosie, Tyfonie.Znał tyle szczegółów, że mógł stworzyć oszusta, którynabrał wszystkich, nawet mnie, nie mówiąc już o wysokiej klasy skanerze siatkówki wagencji.- Czy ten ktoś może należeć do spisku Fadiego? - zapytała.- To brzmi jak brednie paranoika.Ale zaczynam wierzyć, że te wszystkie zdarzenia:terapia Sunderlanda, porwanie i zastąpienie kimś Martina, zemsta Fadiego na mnie, wiążą sięze sobą, są częściami genialnego planu unicestwienia mnie, a wraz ze mną całej CIA.- Jak się przekonamy, czy masz rację? Jak odnajdziemy sens tych działań?Bourne przez chwilę przyglądał się Sorai.- Trzeba wrócić do początku.Do mojego pierwszego pobytu w Odessie, kiedy byłaśszefową placówki.Ale żebyśmy mogli to zrobić, musisz wypełnić luki w mojej pamięci.Soraja wstała, podeszła do okna i popatrzyła na coraz szerszy pas wody i zamglonąkrzywiznę linii brzegowej, która zostawiali za sobą.Bourne wolno przerzucił nogi nad krawędzią łóżka i podniósł się ostrożnie.Znieczulenie przestawało działać; silny ból w boku, gdzie Lerner zadał mu dobrzewymierzony cios, uderzył jak pociąg towarowy.Bourne zachwiał się i omal nie upadł zpowrotem na łóżko, ale utrzymał równowagę.Oddychał głębiej i wolniej, aż ból stopniowozelżał.Przeszedł przez kajutę i stanął obok Sorai.- Powinieneś leżeć w łóżku - odezwała się nieobecnym głosem.- Sorajo, dlaczego tak ci trudno powiedzieć, co się wydarzyło? Milczała przez chwilę.- Myślałam, że mam to wszystko za sobą.%7łe nigdy nie będę musiała do tego wracać.Chwycił ją za ramię i obrócił.- Na miłość boską, co się stało?Jej ciemne, błyszczące oczy wypełniły się łzami.- Zabiliśmy kogoś, Jasonie.Ty i ja.Niewinną cywilną osobę.Młodą kobietę, prawienastolatkę.Biegnie ulicą i niesie kogoś na rękach.Jest na nich krew.Jej krew.- Kogo? - zapytał ostro.- Kogo zabiliśmy? Soraja drżała, jakby było jej straszniezimno.- Miała na imię Sara. - A nazwisko?- Tylko tyle wiem.- Z oczu popłynęły jej łzy.- Od ciebie.Powiedziałeś mi, że jejostatnie słowa brzmiały:  Mam na imię Sara.Pamiętaj o mnie.Gdzie ja jestem? - zastanawiał się Martin Lindros.Gdy wyprowadzono go z samolotu,wciąż w kapturze na głowie, poczuł upał i pył na skórze.Ale nie był na powietrzu zbyt długo.Jakiś pojazd - dżip lub lekka ciężarówka - zwiózł go w dół po dziwnie gładkiej pochyłości.Otoczył go chłód.Przeszedł z tysiąc metrów.Usłyszał odgłos odsuwanego rygla, otworzyłysię drzwi i wepchnięto go do środka.Drzwi się zatrzasnęły i zostały zaryglowane.Nie ruszałsię przez chwilę, tylko oddychał równo i głęboko.Potem sięgnął w górę i zerwał z głowykaptur.Stał mniej więcej na środku pomieszczenia o wymiarach może pięć na pięć metrów isolidnych, ale niewykończonych ścianach ze zbrojonego betonu.Stary stół do badańlekarskich, mała umywalka z nierdzewnej stali, rząd niskich szafek, a w nich pudełka zlateksowymi rękawiczkami i bawełnianymi tamponami, butelki ze środkami dezynfekującymii różnymi innymi płynami.Obok leżały narzędzia chirurgiczne.Izba chorych nie miała okien.Nic dziwnego.Domyślał się, że są pod ziemią.Alegdzie? Klimat wydawał się pustynny, ale to nie mogła być pustynia - budowa czegokolwiekpod ziemią byłaby niemożliwa.Więc to gorący, górzysty kraj [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • milosnikstop.keep.pl