[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Tak.Nazywacie się Korniejew?Witka pozieleniał, a ja pojąłem, że zaraz zacznie się coś strasznego. Amwrosiju Ambruazowiczu wtrąciłem się szybko skąd pan ma taki dziwnyprzedmiot? Czy to pański wynalazek?Wybiegałło schował zegarek do kieszeni i podparł się pod boki. Wasze pytanie, mą szer, jest przedwczesne i prowokacyjne.My je gniewnieodrzucamy.Jutro o jedenastej jest rada naukowa, proszę przyjść, zaspokoi panciekawość.Odwrócił się do Siedłowoja i ciągnął bardziej dobrodusznym tonem: Wracam do siebie, patrzę: Nie ma zegarka.%7łe perdiu [Zgubiłem (fr)], proszę nie braćdo siebie, ma mątr! Gdzie, myślę? Tutaj, u pana, bez wątpienia! Myślałem sobie, żewrócę, a on będzie tu leżał, czekał na właściciela! A tu nic! Towarzyszu Wybiegałło odezwał się lodowatym tonem Korniejew a corobiliście w laboratorium Louisa Iwanowicza?Amwrosij Ambruazowicz zerknął na Witkę. Wasze pytanie, młodzieńcze, jest mało adekwatne! Wolno by je było zadaćtowarzyszowi Siedłowojowi, ale nie wam.Na dodatek po tej wątpliwej historiiz zegarkiem!Korniejew uzupełnił swą zieleń plamami i zniknął.Mgnienie oka pózniejz korytarza doszły nas takie dzwięki, jakby ktoś wściekle wyrywał włosy z czyjejśkłaczastej brody.Chwilę pózniej Witka teleportował się z powrotem, niecospokojniejszy, ale do normalnego koloru nie wrócił.Najśmieszniejsze było to, żedzwięki z korytarza nie ucichły widocznie nie usatysfakcjonowany krótkotrwałościąkazni dubleta Wybiegałły, Korniejew stworzył własnego dubleta, który kontynuowałegzekucję. Amwrosiju Ambruazowiczu.ja też jestem ciekaw.czemu zawdzięczampańską wizytę. słabym głosikiem powiedział Siedłowoj. Dobrze! Nie uchylamy się od rzetelnych pytań, a na wszelkie knowania mamypełne godności odpowiedzi! Wybiegałło położył dłoń na ramieniu Siedłowoja, aż tennieco przysiadł. Szer moj ami, Iwanyczu! Jak pan pamięta, jeszcze w ubiegły rokurozmawialiśmy o wspólnych doświadczeniach i wspólnym wykorzystaniu sprzętu!W celu zaoszczędzenia środków i podniesienia wydajności. Wtedy, gdy potrzebowałem autoklawu? zapytał Siedłowoj, mrugając. Ale.sądziłem, że będzie mnie pan powiadamiał.mimo wszystko to kosztowneurządzenia. Wu zawe tor! [Nie ma pan racji! (fr.)] oświadczył Wybiegałło. Każdemu.danfan[Dziecko (fr).] błysnął w moją stronę oczami powierza pan sprzęt! A we mnie panwątpi? Nie, ale. Wspomnę o pańskim udziale w moim genialnym eksperymencie.Mniej więcej zakomunikował Amwrosij Ambruazowicz. Może pan być pewien.Natomiast całe topapierkowe zawracanie głowy, tak nam utrudniające pracę, odrzucimy jakobiurokratyzm i asekurantyzm!Louis Iwanowicz zamrugał.Wyglądało na to, że był człowiekiem miękkimi mocno zakompleksionym z powodu osobistej usznej roślinności. Tak, ale. wykrztusił.Tymczasem hałas w korytarzu ucichł, a w drzwiach pojawił się dublet Korniejewa. Z uszu też wyrywać? zapytał. Oczywiście mściwie odpowiedział Witka.Dublet zniknął, a hałas pojawił się ponownie, rzekłbym nawet, że silniejszy. To są haniebne intrygi powiedział Wybiegałło, zezując na drzwi.Choć dureńi podlec, życiowego instynktu nie zatracił. O czym pan.? bezgranicznie uprzejmie zapytał Witka.Wybiegałło wzdrygnąłsię i wymamrotał, zwracając się wyłącznie do Siedłowoja, a nas kompletnie ignorując: De rjen [Proszę nie dziękować (fr.).], Louisie Iwanowiczu.Proszę przyjść jutro na radęnaukową.A demę [Do jutra (fr.).].Hałas na korytarzu ponownie ucichł i ponownie pojawił się dublet Witki.Miałniepewne spojrzenie, jak każdy dobrze wykonany dublet, który wypełnił zadanie, alenie jest do końca usatysfakcjonowany.Otworzył usta, zamierzając o coś zapytać, alenagle dojrzał Wybiegałłę, rozpromienił się i skierował w jego stronę.Wybiegałło zacząłsię cofać.Korniejew tęsknie przyglądał się chwilę jednoznacznemu przemieszczaniu siędubleta, jego podwiniętym rękawom, a potem westchnął i strzelił palcami.Dubletrozpłynął się w powietrzu. Za haniebne dyfamacje. wymamrotał z ulgą Wybiegałło i szurając walonkami,wyszedł. Mimo wszystko, jak sądzę, szanowny Amwrosij Ambruazowicz niezupełnie marację nieśmiało powiedział Siedłowoj. Czyż nie tak, młodzieży?Korniejew spojrzał na niego i westchnął: Takich jak Wybiegałło należy złapać za kołnierz i drzeć sierść z uszu.To pewne,Louisie Iwanowiczu.Na pańskim miejscu.Siedłowoj spurpurowiał. Sierść, młody człowieku, to nieszczęście ogólne i nie warto tak tegoakcentować.Witka zmieszał się. Gdyby to był po prostu dureń, cham albo podlec powiedziałem. Lecz toprzecież wszystko razem, w jednym flakoniku. Louisie Iwanowiczu, nie ma wątpliwości, że Wybiegałło za pomocą pańskiejmaszyny przyniósł zegarek z wyobrażonej przyszłości rzekł Korniejew. I jak sądzę,nie tylko zegarek. Nie ma w tym żadnego przestępstwa.Dziwne tylko, że znalazł świat, gdziepodobne wynalazki są realne.Witka ruszył do wehikułu czasu.Obejrzał go, niemal obwąchał, dotknął jakichśzębatek i pokiwał głową. Muszę ulepszyć wygląd zewnętrzny szybko powiedział Siedłowoj. Design,tak, jeżeli się nie mylę, dzisiaj się mówi.W takiej postaci niezręcznie byłoby pokazaćgo dziennikarzom.Ale sam wehikuł jest całkowicie sprawny!Przeżytki przeszłości mimo wszystko wypełniały jego świadomość. Louisie Iwanowiczu zaczął Witka czy można określić, gdzie myszkowałWybiegałło? Nie, mój przyjacielu westchnął Siedłowoj. Pracuję nad autopilotem, ale narazie.Trzeba zapytać Amwrosija Ambruazowicza. Akurat odpowie. Witka wyprostował się. Tak.Wychodzi ciekawy rozkład.Saszka, trafiłeś przynajmniej na jeden realny świat? Skąd? Zresztą byłem tam krótko. Chodzmy do domu postanowił Witka. Jutro na radzie naukowej musimy byćwypoczęci i razni.Chyba o tym właśnie mówił nam U-Janus.Skinąłem głową.Miałem paskudne przeczucie, że Witka ma rację, i że zrobi sięz tego jeszcze większy bigos.Ale zauważyłem: Mnij to chyba nie zaproszą na radę naukową. Zaproszą.Kto u nas jest specem od elektroniki? A Wybiegałło teraz nie maodwrotu, musi pokazać zegareczek.Louisie Iwanowiczu, podrzucić pana do domu?Siedłowoj zamachał rękami: Nie, nie.Ja tak.piechotką.Powietrza łyknę, pomyślę.Dziękuję, młodzieńcze.Wyszliśmy na korytarz, żeby podczas teleportacji nie uszkodzić przypadkiemczegoś z aparatury.Korniejew mściwie kopnął leżący na podłodze stosikkłaczkowatej, brudnej sierści i przenieśliśmy się do internatu.Rozdział czwarty O, dostojny bohaterze i wielki panie, ten, kto posiądzie tę księgę, stanie sięwładcą wszystkich ziem Etiopów i Sudańczyków, a oni staną się sługami jegoi niewolnikami, władcy tych krain będą mu przynosili daninę, i rządzić on będziewszystkimi władcami swego czasu.%7ływot Sajfa,syna króla Tsu JasanaTego ranka obudziliśmy się z Witką jednocześnie i w milczeniu ruszyliśmy doporannych ablucji.Czuliśmy się jak żołnierze przed bitwą.Korniejew parskał,ochlapując się zimną wodą, i mamrotał: Za haniebne dyfamacje.Będziecie mieli dyfamację, obywatelu Wybiegałło [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl milosnikstop.keep.pl
.Tak.Nazywacie się Korniejew?Witka pozieleniał, a ja pojąłem, że zaraz zacznie się coś strasznego. Amwrosiju Ambruazowiczu wtrąciłem się szybko skąd pan ma taki dziwnyprzedmiot? Czy to pański wynalazek?Wybiegałło schował zegarek do kieszeni i podparł się pod boki. Wasze pytanie, mą szer, jest przedwczesne i prowokacyjne.My je gniewnieodrzucamy.Jutro o jedenastej jest rada naukowa, proszę przyjść, zaspokoi panciekawość.Odwrócił się do Siedłowoja i ciągnął bardziej dobrodusznym tonem: Wracam do siebie, patrzę: Nie ma zegarka.%7łe perdiu [Zgubiłem (fr)], proszę nie braćdo siebie, ma mątr! Gdzie, myślę? Tutaj, u pana, bez wątpienia! Myślałem sobie, żewrócę, a on będzie tu leżał, czekał na właściciela! A tu nic! Towarzyszu Wybiegałło odezwał się lodowatym tonem Korniejew a corobiliście w laboratorium Louisa Iwanowicza?Amwrosij Ambruazowicz zerknął na Witkę. Wasze pytanie, młodzieńcze, jest mało adekwatne! Wolno by je było zadaćtowarzyszowi Siedłowojowi, ale nie wam.Na dodatek po tej wątpliwej historiiz zegarkiem!Korniejew uzupełnił swą zieleń plamami i zniknął.Mgnienie oka pózniejz korytarza doszły nas takie dzwięki, jakby ktoś wściekle wyrywał włosy z czyjejśkłaczastej brody.Chwilę pózniej Witka teleportował się z powrotem, niecospokojniejszy, ale do normalnego koloru nie wrócił.Najśmieszniejsze było to, żedzwięki z korytarza nie ucichły widocznie nie usatysfakcjonowany krótkotrwałościąkazni dubleta Wybiegałły, Korniejew stworzył własnego dubleta, który kontynuowałegzekucję. Amwrosiju Ambruazowiczu.ja też jestem ciekaw.czemu zawdzięczampańską wizytę. słabym głosikiem powiedział Siedłowoj. Dobrze! Nie uchylamy się od rzetelnych pytań, a na wszelkie knowania mamypełne godności odpowiedzi! Wybiegałło położył dłoń na ramieniu Siedłowoja, aż tennieco przysiadł. Szer moj ami, Iwanyczu! Jak pan pamięta, jeszcze w ubiegły rokurozmawialiśmy o wspólnych doświadczeniach i wspólnym wykorzystaniu sprzętu!W celu zaoszczędzenia środków i podniesienia wydajności. Wtedy, gdy potrzebowałem autoklawu? zapytał Siedłowoj, mrugając. Ale.sądziłem, że będzie mnie pan powiadamiał.mimo wszystko to kosztowneurządzenia. Wu zawe tor! [Nie ma pan racji! (fr.)] oświadczył Wybiegałło. Każdemu.danfan[Dziecko (fr).] błysnął w moją stronę oczami powierza pan sprzęt! A we mnie panwątpi? Nie, ale. Wspomnę o pańskim udziale w moim genialnym eksperymencie.Mniej więcej zakomunikował Amwrosij Ambruazowicz. Może pan być pewien.Natomiast całe topapierkowe zawracanie głowy, tak nam utrudniające pracę, odrzucimy jakobiurokratyzm i asekurantyzm!Louis Iwanowicz zamrugał.Wyglądało na to, że był człowiekiem miękkimi mocno zakompleksionym z powodu osobistej usznej roślinności. Tak, ale. wykrztusił.Tymczasem hałas w korytarzu ucichł, a w drzwiach pojawił się dublet Korniejewa. Z uszu też wyrywać? zapytał. Oczywiście mściwie odpowiedział Witka.Dublet zniknął, a hałas pojawił się ponownie, rzekłbym nawet, że silniejszy. To są haniebne intrygi powiedział Wybiegałło, zezując na drzwi.Choć dureńi podlec, życiowego instynktu nie zatracił. O czym pan.? bezgranicznie uprzejmie zapytał Witka.Wybiegałło wzdrygnąłsię i wymamrotał, zwracając się wyłącznie do Siedłowoja, a nas kompletnie ignorując: De rjen [Proszę nie dziękować (fr.).], Louisie Iwanowiczu.Proszę przyjść jutro na radęnaukową.A demę [Do jutra (fr.).].Hałas na korytarzu ponownie ucichł i ponownie pojawił się dublet Witki.Miałniepewne spojrzenie, jak każdy dobrze wykonany dublet, który wypełnił zadanie, alenie jest do końca usatysfakcjonowany.Otworzył usta, zamierzając o coś zapytać, alenagle dojrzał Wybiegałłę, rozpromienił się i skierował w jego stronę.Wybiegałło zacząłsię cofać.Korniejew tęsknie przyglądał się chwilę jednoznacznemu przemieszczaniu siędubleta, jego podwiniętym rękawom, a potem westchnął i strzelił palcami.Dubletrozpłynął się w powietrzu. Za haniebne dyfamacje. wymamrotał z ulgą Wybiegałło i szurając walonkami,wyszedł. Mimo wszystko, jak sądzę, szanowny Amwrosij Ambruazowicz niezupełnie marację nieśmiało powiedział Siedłowoj. Czyż nie tak, młodzieży?Korniejew spojrzał na niego i westchnął: Takich jak Wybiegałło należy złapać za kołnierz i drzeć sierść z uszu.To pewne,Louisie Iwanowiczu.Na pańskim miejscu.Siedłowoj spurpurowiał. Sierść, młody człowieku, to nieszczęście ogólne i nie warto tak tegoakcentować.Witka zmieszał się. Gdyby to był po prostu dureń, cham albo podlec powiedziałem. Lecz toprzecież wszystko razem, w jednym flakoniku. Louisie Iwanowiczu, nie ma wątpliwości, że Wybiegałło za pomocą pańskiejmaszyny przyniósł zegarek z wyobrażonej przyszłości rzekł Korniejew. I jak sądzę,nie tylko zegarek. Nie ma w tym żadnego przestępstwa.Dziwne tylko, że znalazł świat, gdziepodobne wynalazki są realne.Witka ruszył do wehikułu czasu.Obejrzał go, niemal obwąchał, dotknął jakichśzębatek i pokiwał głową. Muszę ulepszyć wygląd zewnętrzny szybko powiedział Siedłowoj. Design,tak, jeżeli się nie mylę, dzisiaj się mówi.W takiej postaci niezręcznie byłoby pokazaćgo dziennikarzom.Ale sam wehikuł jest całkowicie sprawny!Przeżytki przeszłości mimo wszystko wypełniały jego świadomość. Louisie Iwanowiczu zaczął Witka czy można określić, gdzie myszkowałWybiegałło? Nie, mój przyjacielu westchnął Siedłowoj. Pracuję nad autopilotem, ale narazie.Trzeba zapytać Amwrosija Ambruazowicza. Akurat odpowie. Witka wyprostował się. Tak.Wychodzi ciekawy rozkład.Saszka, trafiłeś przynajmniej na jeden realny świat? Skąd? Zresztą byłem tam krótko. Chodzmy do domu postanowił Witka. Jutro na radzie naukowej musimy byćwypoczęci i razni.Chyba o tym właśnie mówił nam U-Janus.Skinąłem głową.Miałem paskudne przeczucie, że Witka ma rację, i że zrobi sięz tego jeszcze większy bigos.Ale zauważyłem: Mnij to chyba nie zaproszą na radę naukową. Zaproszą.Kto u nas jest specem od elektroniki? A Wybiegałło teraz nie maodwrotu, musi pokazać zegareczek.Louisie Iwanowiczu, podrzucić pana do domu?Siedłowoj zamachał rękami: Nie, nie.Ja tak.piechotką.Powietrza łyknę, pomyślę.Dziękuję, młodzieńcze.Wyszliśmy na korytarz, żeby podczas teleportacji nie uszkodzić przypadkiemczegoś z aparatury.Korniejew mściwie kopnął leżący na podłodze stosikkłaczkowatej, brudnej sierści i przenieśliśmy się do internatu.Rozdział czwarty O, dostojny bohaterze i wielki panie, ten, kto posiądzie tę księgę, stanie sięwładcą wszystkich ziem Etiopów i Sudańczyków, a oni staną się sługami jegoi niewolnikami, władcy tych krain będą mu przynosili daninę, i rządzić on będziewszystkimi władcami swego czasu.%7ływot Sajfa,syna króla Tsu JasanaTego ranka obudziliśmy się z Witką jednocześnie i w milczeniu ruszyliśmy doporannych ablucji.Czuliśmy się jak żołnierze przed bitwą.Korniejew parskał,ochlapując się zimną wodą, i mamrotał: Za haniebne dyfamacje.Będziecie mieli dyfamację, obywatelu Wybiegałło [ Pobierz całość w formacie PDF ]