[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zresztą w tamtych czasach w %7łołnierzu Wolności prawie wszyscy do niej należeli.Jedni dla kariery, inni z tchórzostwa.Co do mnie, nie skorzystałem na tej przynależności, zresztą przez zdrowy ludowy trzon robotniczo-chłopski nigdy w pełni nie byłem w redakcji uważany za swojego.A kiedy po  67zaczęły się czystki ludzi z niedobrym pochodzeniem, jako jeden z pierwszych straciłem pracę.Ale się rozgadałem.Może lepiej wrócimy do Osterholtza. Bardzo proszę.Ciągle nie mamy jego adresu domowego.Wiemy jedynie, że mieszkasam gdzieś na północnozachodnim obrzeżu miasta.Na Grinzingu! XII.Wiedeńska krewMimo póznej pory ta część ulicznego pierścienia okalającego wiedeńską starówkę byłanadal ruchliwa jak w godzinach szczytu.Jeśli oświetlone okna trzeciego piętra należały dokancelarii Osterholtza, dowodziło to, że nadal trwała tam praca. Ciekawe, czy ma to związek z wyznaczonym na jutro spotkaniem. zastanawiał siębyły policjant.Dużo by dał, żeby znalezć się w środku, naturalnie nie po to, żeby z wysokościpodziwiać pomnik sowieckiego żołnierza na placu Schwartzenberga, jednak masywne drzwi,barczysty portier i zapewne doskonała instalacja alarmowa nie zachęcały do pozaprawnychdziałań.Istniało oczywiście wiele mniej lub bardziej brutalnych sposobów wtargnięcia dośrodka, nie miał jednak zamiaru informować EuroDżihadu, że jest na ich tropie.Z szyldukancelarii spisał telefon i zaczął rozglądać się za budką, z której mógłby zadzwonić.Zastanawiał się nad sformułowaniami, które mogłyby prawnika zaintrygować i skłonić dorozmowy, kiedy z piskiem opon przed samymi drzwiami zahamowało eleganckie volvo.Udając olbrzymie zainteresowanie pobliskim słupem ogłoszeniowym, śledził z ukosaprzestrzeń przed budynkiem.Na zasadzie pełnej synchronizacji otworzyły się drzwi wejściowe.Dwóch niewysokich,śniadych mężczyzn, ubranych jak urzędnicy niższej rangi, towarzyszyło trzeciemu,tęgawemu, z gęstą, siwą, mocno potarganą czupryną i pokaznym brzuszkiem.Osobnikwyglądem odpowiadający rysopisowi Osterholtza nie wydawał się uradowany roląkonwojowanego, choć przesadą byłoby twierdzić, iż zapierał się rękami i nogami.Zprowadzonej po niemiecku wymiany zdań doleciało Stasia sformułowanie jednego z oliwkowych : To nie potrwa długo, mecenasie.Trzasnęły drzwiczki i volvo włączyło się w ruch.Nie było szans, żeby mógł je gonić.Zanim dotarłby do swego samochodu, wóz z konwojowanym.Uniósł głowę i popatrzył na 3.piętro.Zwiatła w oknach zgasły.Wahał się przez chwilę.Zmiało podszedł do drzwi izadzwonił. Słucham?  portier miał fałszywy uśmiech buldoga.  Mecenas Osterholtz prosił, abym dostarczył mu pewne dokumenty. powiedział poangielsku. Spóznił się pan  cerberowi nieobcy był ten język. Właśnie wyszedł.Musieli siępanowie minąć. Nie orientuje się pan, czy może pojechał razem z panami z AVM-u?  plótł, co mu ślinana język przyniosła. Nie znałem akurat tych klientów  twarz portiera zdradzała coraz większezniecierpliwienie. I nie został nikt w biurze? Nie. No to co ja zrobię, co ja zrobię?  powtórzył parę razy Stasio tonem zdesperowanym iodszedł.Nie przypuszczał, by  buldog skłonny był ujawnić adres domowy adwokata.Jednakzaświtał mu pewien pomysł.Skierował się w stronę pobliskiego Palais Hotel.Po krótkiejrozmowie z recepcjonistą wycyganił hotelową kopertę.Urwał kawałek gazety wiszącej wholu, złożył ją, a następnie wpakował do wnętrza koperty, którą starannie zakleił. Buldog niespecjalnie zdziwił się jego powrotem. Szejk Abdel Kader zabije mnie, jeśli przesyłka nie trafi do pana mecenasa jeszcze tejnocy, a pan Osterholtz straci znakomite zlecenie  powiedział Frąckowiak, wywijająckopertą [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • milosnikstop.keep.pl