[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wytwarzał mężczyzn i kobiety, którzy w każdym wypowiedzianym zdaniudoszukiwali się kłamstwa.Sam zapewne też należałem do tej niewesołej gromady, bo nie do końcawierzyłem w szczerość ludzkich intencji.To, że ojciec zainteresował się samobójstwem piłkarza, niewynikało z odruchu serca.Coś za tym zaangażowaniem musiało się kryć.Pomyślałem także opowodach, które sprawiły, że sam zainteresowałem się tą sprawą.Może chciałem po prostu pogrążyćJosepha.Złapać go na jakichś machlojkach i potwierdzić domysły na jego temat.Przygładziłem zmierzwione włosy i narzuciłem marynarkę.Zapowiadał się kolejny ciepły dzień,musiałem jednak ukryć glocka przed spojrzeniami ciekawskich oraz pytaniami dzieci.Schodziłem poschodach.Zatrzymałem się piętro niżej i zadzwoniłem do Karolaków.Nikt nie otworzył.Wyjąłem z kieszeni kartkę, którą napisałem zawczasu, i wsunąłem w drzwi.Nicszczególnego.Poprosiłem, by wykreślono mnie z listy przyjaciół smoleńskiego krzyża.Alicja Solska przyjmowała w centrum Katowic.W recepcji panowała uroczysta cisza.Mignąłem policyjną blachą i przyrzekłem, że zajmę pani doktor tylko pięć minut.%7ładen pacjent natym nie ucierpi.Wszedłem do gabinetu.W pierwszej chwili chciałem się wycofać, ale niewidzialna siła przyszpiliłamnie do podłogi.A zresztą, po co ściemniać.%7ładna tam tajemnicza siła.Tak działały oczy kolorugranatu.- Widzę, że jednak mnie pamiętasz.- Przenikliwe spojrzenie złączyło się z dobrze znanym ciepłymgłosem.- Mam tatuaż z twoją podobizną na bicepsie.- Próbowałem nadrabiać miną, ale wcale nie było mi dośmiechu.- Gdy prężę muskuły, zawsze myślę o tobie.W gardle miałem wielką gulę.Jakbym zapchał się biszkoptami i zabrakło mi wody.Wpatrywałem się w nią i nie wiedziałem, co więcej powiedzieć.Są kobiety, których uroda niepodlega przedawnieniu.Alicja Guerero, pod takim nazwiskiem ją znałem, zaliczała się do tego gronabogiń żyjących poza czasem.Bawiła się długopisem i patrzyła na mnie jak na dziwny okaz wogrodzie zoologicznym.Grzywka gęstych czarnych włosów przysłaniała brwi.Wyglądała jak małaPocahontas.Tak zresztą nazywałem ją lata temu.Przez żaluzje przebijały się promienie słońca inadawały blask jej hebanowej skórze.Kolor ten zawdzięczała ojcu, Kubańczykowi, który napoczątku lat siedemdziesiątych przyjechał do Polski w ramach wymiany studenckiej, którejbynajmniej nie spędził nad książkami.Alicja.Zupełnie jak w piosence, którą zna każdy, kto chociaż raz był na koncercie w najbardziejnawet upodlonym pubie.Alice, Who the Fuck Is Alice? Gdybym wiedział, że to właśnie ją spotkam,nigdy bym się tu nie zjawił.Zakręciła długopisem i zrozumiałem, że jest to zaproszenie, abym usiadł przy biurku.Bezwolnie, jak lunatyk, uczyniłem to.Serce przestało łomotać.Wracałem do formy.Kiepskiej, ale jednak.- Co cię sprowadza, Rudolfie? Twoje problemy czy jakieś zmagania ze światem? -Strzeliła spojrzeniem koloru granatu.Rudolfie.Tak właśnie do mnie mówiła.Jak do krnąbrnego ucznia w szkole albo postaci z kreskówki.Dobrze wiedziała, że tego nie lubię.- Chodzi o fale SMR oraz alfa - wyszeptałem i niewinnie spuściłem oczy.- Wciąż nie mogę osiągnąćstanu twórczego relaksu.Poznaliśmy się wieki temu.Zciślej, przed czternastoma laty.Dla dzieci ery internetu toniewyobrażalna perspektywa.Wspólnie występowaliśmy na szkoleniu dla policjantów.Onaopowiadała o różnych psychologicznych sztuczkach przydatnych przy określaniu emocji świadków ipodejrzanych.A ja? Pewnie o ojcu profilerów, Jamesie Brusselu, który opisywałSzalonego Bombiarza.Znam to na pamięć.Szukajcie dobrze zbudowanego mężczyzny w średnimwieku, katolika, cudzoziemca, mieszkającego z bratem lub siostrą, a gdy go znajdziecie, będzie miałna sobie dwurzędowy garnitur.Jedno wówczas mówiłem, co innego myślałem.Wpatrywałem się wtę dziewczynę o hebanowej skórze z mieszaniną podziwu i nadziei, z fascynacją i lękiem, niemal tak,jak tamten młody piłkarz patrzył na mokrego Włocha, menedżera, który utopi go w łyżce wody.- Nie jest tak zle.Chyba potrafisz się jednak twórczo zrelaksować.Gówno prawda.Nie potrafiłem.Znałem to na wylot.Podłączają cię do jakiejś aparatury, a ty falamimózgu masz przesuwać samolocik na ekranie komputera.Im wyżej samolocik wzleci, tym lepiej [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl milosnikstop.keep.pl
.Wytwarzał mężczyzn i kobiety, którzy w każdym wypowiedzianym zdaniudoszukiwali się kłamstwa.Sam zapewne też należałem do tej niewesołej gromady, bo nie do końcawierzyłem w szczerość ludzkich intencji.To, że ojciec zainteresował się samobójstwem piłkarza, niewynikało z odruchu serca.Coś za tym zaangażowaniem musiało się kryć.Pomyślałem także opowodach, które sprawiły, że sam zainteresowałem się tą sprawą.Może chciałem po prostu pogrążyćJosepha.Złapać go na jakichś machlojkach i potwierdzić domysły na jego temat.Przygładziłem zmierzwione włosy i narzuciłem marynarkę.Zapowiadał się kolejny ciepły dzień,musiałem jednak ukryć glocka przed spojrzeniami ciekawskich oraz pytaniami dzieci.Schodziłem poschodach.Zatrzymałem się piętro niżej i zadzwoniłem do Karolaków.Nikt nie otworzył.Wyjąłem z kieszeni kartkę, którą napisałem zawczasu, i wsunąłem w drzwi.Nicszczególnego.Poprosiłem, by wykreślono mnie z listy przyjaciół smoleńskiego krzyża.Alicja Solska przyjmowała w centrum Katowic.W recepcji panowała uroczysta cisza.Mignąłem policyjną blachą i przyrzekłem, że zajmę pani doktor tylko pięć minut.%7ładen pacjent natym nie ucierpi.Wszedłem do gabinetu.W pierwszej chwili chciałem się wycofać, ale niewidzialna siła przyszpiliłamnie do podłogi.A zresztą, po co ściemniać.%7ładna tam tajemnicza siła.Tak działały oczy kolorugranatu.- Widzę, że jednak mnie pamiętasz.- Przenikliwe spojrzenie złączyło się z dobrze znanym ciepłymgłosem.- Mam tatuaż z twoją podobizną na bicepsie.- Próbowałem nadrabiać miną, ale wcale nie było mi dośmiechu.- Gdy prężę muskuły, zawsze myślę o tobie.W gardle miałem wielką gulę.Jakbym zapchał się biszkoptami i zabrakło mi wody.Wpatrywałem się w nią i nie wiedziałem, co więcej powiedzieć.Są kobiety, których uroda niepodlega przedawnieniu.Alicja Guerero, pod takim nazwiskiem ją znałem, zaliczała się do tego gronabogiń żyjących poza czasem.Bawiła się długopisem i patrzyła na mnie jak na dziwny okaz wogrodzie zoologicznym.Grzywka gęstych czarnych włosów przysłaniała brwi.Wyglądała jak małaPocahontas.Tak zresztą nazywałem ją lata temu.Przez żaluzje przebijały się promienie słońca inadawały blask jej hebanowej skórze.Kolor ten zawdzięczała ojcu, Kubańczykowi, który napoczątku lat siedemdziesiątych przyjechał do Polski w ramach wymiany studenckiej, którejbynajmniej nie spędził nad książkami.Alicja.Zupełnie jak w piosence, którą zna każdy, kto chociaż raz był na koncercie w najbardziejnawet upodlonym pubie.Alice, Who the Fuck Is Alice? Gdybym wiedział, że to właśnie ją spotkam,nigdy bym się tu nie zjawił.Zakręciła długopisem i zrozumiałem, że jest to zaproszenie, abym usiadł przy biurku.Bezwolnie, jak lunatyk, uczyniłem to.Serce przestało łomotać.Wracałem do formy.Kiepskiej, ale jednak.- Co cię sprowadza, Rudolfie? Twoje problemy czy jakieś zmagania ze światem? -Strzeliła spojrzeniem koloru granatu.Rudolfie.Tak właśnie do mnie mówiła.Jak do krnąbrnego ucznia w szkole albo postaci z kreskówki.Dobrze wiedziała, że tego nie lubię.- Chodzi o fale SMR oraz alfa - wyszeptałem i niewinnie spuściłem oczy.- Wciąż nie mogę osiągnąćstanu twórczego relaksu.Poznaliśmy się wieki temu.Zciślej, przed czternastoma laty.Dla dzieci ery internetu toniewyobrażalna perspektywa.Wspólnie występowaliśmy na szkoleniu dla policjantów.Onaopowiadała o różnych psychologicznych sztuczkach przydatnych przy określaniu emocji świadków ipodejrzanych.A ja? Pewnie o ojcu profilerów, Jamesie Brusselu, który opisywałSzalonego Bombiarza.Znam to na pamięć.Szukajcie dobrze zbudowanego mężczyzny w średnimwieku, katolika, cudzoziemca, mieszkającego z bratem lub siostrą, a gdy go znajdziecie, będzie miałna sobie dwurzędowy garnitur.Jedno wówczas mówiłem, co innego myślałem.Wpatrywałem się wtę dziewczynę o hebanowej skórze z mieszaniną podziwu i nadziei, z fascynacją i lękiem, niemal tak,jak tamten młody piłkarz patrzył na mokrego Włocha, menedżera, który utopi go w łyżce wody.- Nie jest tak zle.Chyba potrafisz się jednak twórczo zrelaksować.Gówno prawda.Nie potrafiłem.Znałem to na wylot.Podłączają cię do jakiejś aparatury, a ty falamimózgu masz przesuwać samolocik na ekranie komputera.Im wyżej samolocik wzleci, tym lepiej [ Pobierz całość w formacie PDF ]