[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Odbierała to tak, jakbyparyski fryzjer czy masażysta beształ ją za to, że nie przyszła do salo�nu, choć się umówiła.- Jeśli myślisz, że codziennie muszę tu przychodzić, jesteś w wielkimbłędzie.Mam mnóstwo innych zajęć.Upokorzony natychmiast ją przeprosił.Błagał, by mu wybaczyła.- Nie wiesz, ile dla mnie znaczysz.Od chwili, gdy cię poznałem,158 wszystko w moim życiu się zmieniło.Naprawdę żyję tylko w czasietych popołudniowych spotkań.Jego słowa sprawiły jej przyjemność i na nowo wzbudziły zaintere�sowanie fotografem, równocześnie jednak, leżąc obok niego, litowałasię nad nim, że jest tak oddany, tak całkowicie od niej uzależniony.Gładziła go po włosach w chwilowym przypływie niemal matczynychuczuć.Biedactwo, przekuśtykał wczoraj taki kawał drogi, żeby się z niąspotkać, a pózniej siedział tu na zimnym wietrze, samotny i nieszczę�śliwy.Już wiedziała, co napisze w liście do Elizy. Obawiam się, że złamałam Paulowi serce.Chyba zbyt serio po�traktował ten błahy wakacyjny romans.Cóż jednak miałam zrobić?Przecież takie rzeczy muszą się kiedyś skończyć.W żadnym wypadkunie mogę przez niego zmarnować sobie życia.Ostatecznie jest mężczy�zną i jakoś sobie z tym poradzi".Eliza ujrzy w wyobrazni przystojnego blondyna, amerykańskiegoplayboya, który z markotną miną wsiada do swojego packarda i z roz�paczy odjeżdża w siną dal.Tym razem fotograf nie zostawił markizy, kiedy skończyli.Siedziałw paprociach na krawędzi urwiska, nieruchomym wzrokiem wpatru�jąc się w morze.- Zdecydowałam o naszej przyszłości - powiedziała spokojnie.Czuła, że w powietrzu wisi dramat.Czyżby Paul chciał się zabić? Ja�kie to straszne.Oczywiście zaczeka, aż ona odjedzie i wróci do domu.Pewnie nigdy by się o tym nie dowiedziała.- Odezwij się - rzekła.- Zakład poprowadzi siostra.Wszystko jej przekażę.Jest bardzozdolna, więc da sobie radę.Jeśli chodzi o mnie, będę za tobą jezdził.Wszędzie.Do Paryża czy na wieś.Kiedykolwiek będziesz chciała się zemną spotkać, zawsze znajdziesz mnie pod ręką.Markiza przełknęła ślinę.Serce w niej zamarło.- W żadnym wypadku nie możesz tego zrobić.Z czego się utrzy�masz?- Nie dbam o dumę.Wiem, że w dobroci swojego serca nie po�zwolisz mi umrzeć z głodu, a mam bardzo skromne potrzeby.Wiemrównież, że bez ciebie nie potrafię żyć, więc nie pozostaje mi nic in�nego, jak tylko za tobą jezdzić, zawsze i wszędzie.Wynajmę pokójblisko twojego domu w Paryżu.Na wsi też.Znajdziemy jakiś spo�sób, żeby być razem.Dla takiej miłości jak ta nie istnieją żadne prze�szkody.159 Mówił ze swoją zwykłą pokorą, ale z jego słów przebijała nieocze�kiwana siła.Markiza wiedziała, że on nie udaje, naprawdę tak myśli,zrezygnuje z zakładu i pojedzie za nią aż do zamku na wsi.- Jesteś szalony! - powiedziała gwałtownie i usiadła, nie zważając naswój wygląd i potargane włosy.- Kiedy stąd wyjadę, już nie będę mia�ła swobody.Ze względu na zbyt duże niebezpieczeństwo wykrycia na�szego związku w żaden sposób nie uda mi się z tobą spotykać.Czy zda�jesz sobie sprawę z mojej sytuacji i co by to dla mnie oznaczało?Skinął głową.Minę miał smutną, ale zdeterminowaną.- Zastanawiałem się nad tym, lecz przecież wiesz, że jestem bardzodyskretny.Wpadłem na pomysł, że może by się zatrudnić u was jakolokaj.Mnie by taka poniżająca praca nie przeszkadzała.Moja dumanie ucierpi, a my dalej moglibyśmy się spotykać mniej więcej jak do�tychczas.Twój mąż, pan markiz, pewnie jest człowiekiem bardzo za�jętym i często nie ma go w domu, a po południu twoje dzieci niewąt�pliwie chodzą na spacery z tą angielską guwernantką.Jak widzisz,prosta sprawa, jeśli tylko zdobędziemy się na odwagę.Markiza była zbyt zaszokowana, aby odpowiedzieć.Nie potrafiłasobie wyobrazić straszniejszej rzeczy ani większego nieszczęścia niżprzyjęcie do swojego domu fotografa jako lokaja.Pominąwszy jegokalectwo - zadrżała na myśl o tym, jak by kuśtykał wokół stołuw ogromnej sali jadalnej - cóż za katusze by przeżywała wiedząc, że onstale jest gdzieś blisko, że po południu tylko czeka, by wejść na górę,nieśmiało zapukać do jej sypialni i rozmawiać z nią tłumionym szep�tem.Upadlająca byłaby obecność tej kreatury - tak, kreatury, bo na�prawdę nie umiała nazwać go inaczej.Nic tylko by stale czekał i ciąglemiał nadzieję.- Obawiam się, że to, co proponujesz, jest całkowicie wykluczone- powiedziała zdecydowanym tonem.- Zarówno jeśli chodzi o pracęu mnie, jak i spotkania ze mną, kiedy wrócę do domu.Chyba maszdość zdrowego rozsądku, żeby to zrozumieć.Te popołudnia tutaj by�ły.były przyjemne, ale moje wakacje wkrótce się skończą.Za kilkadni mój mąż przyjedzie po mnie i dzieci, co zamknie sprawę.Chcąc podkreślić nieodwołalność swojej decyzji, wstała, otrzepałazmiętą sukienkę, uczesała się, przypudrowała nos i sięgnęła do toreb�ki po portfelik.Wyjęła z niego kilkadziesiąt tysięcy franków w banknotach.- To na wyposażenie zakładu.Kup też coś swojej siostrze.I pa�miętaj, że zawsze będę cię czule wspominać.160 Skonsternowana zobaczyła, że twarz fotografa pokryła śmiertelnabladość.Gwałtownie zaciskając usta, zerwał się na równe nogi.- Nie, nie! Nigdy tego nie przyjmę.Jesteś okrutna.To niegodzi-wość proponować mi pieniądze.Nagle załkał i ukrył twarz w dłoniach.Płacz wstrząsał jego ramio�nami.Nie mając pewności, czy zostać, czy odejść, markiza patrzyła nańbezradnie.Szlochał tak rozpaczliwie, że obawiała się histerii.Nie wie�działa, co się może zdarzyć.Współczuła mu, nawet bardzo, ale jesz�cze bardziej sobie, bo przy rozstaniu zrobił z siebie takie pośmiewisko.Płaczący mężczyzna jest żałosny.Odniosła wrażenie, że również po�lanka wygląda żałośnie i niechlujnie, choć niegdyś zdawała się takazaciszna, przytulna.Koszula fotografa, wisząca na liściu paproci, przy�pominała rozłożoną bieliznę, by wyschła na słońcu.Nieopodal leżałkrawat i tani filcowy kapelusz.Do pełnego obrazu brakowało jedyniewalających się skórek pomarańczy i zmiętego sreberka z pudełka poczekoladkach.- Uspokój się!  powiedziała z nagłą furią.- Na miłość boską,wez się w garść!Akanie ucichło.Fotograf odsunął dłonie od zapłakanej twarzy.Rozdygotany, tępo patrzył na markizę oczami pełnymi bólu.- Pomyliłem się co do ciebie - rzekł.- Dopiero teraz naprawdęcię poznałem.Jesteś złą kobietą, która rujnuje życie niewinnym męż�czyznom, takim jak ja.Wszystko powiem twojemu mężowi.Milczała.Była wściekła i wytrącona z równowagi.- Tak, właśnie to trzeba zrobić - mówił dalej fotograf, wciąż jesz�cze z trudem łapiąc powietrze.- Jak tylko twój mąż przyjedzie cię za�brać, wszystko mu opowiem.Pokażę mu zdjęcia, które zrobiłem tu,na tym cyplu.Udowodnię, że go oszukujesz, że jesteś fałszywa i zła.On mi uwierzy.Nic nie poradzi, musi uwierzyć.Nieważne, co mi zro�bi.Nie mogę bardziej cierpieć niż teraz.Ale złamię ci życie.Przysię�gam.Dowie się twój mąż, angielska guwernantka, dyrektor hotelu.Wszystkim powiem, jak tutaj spędzałaś popołudnia [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • milosnikstop.keep.pl